The Krasnals – Dziennik 2016
Gombrowicz – Dziennik 1954
Artysta który da się uwieść na tereny spekulacji mózgowych,
jest zgubiony. My ludzie sztuki, ostatnio zbyt potulnie pozwoliliśmy, aby nas
wodzili za nos filozofowie i inni naukowcy. Nie wspominając o tak niecnych
stworzeniach jak najnowszej generacji krytycy i kuratorzy. Nie potrafiliśmy być
dostatecznie odrębni. Nadmierne poszanowanie dla prawdy naukowej przysłoniło
nam własną prawdę – w zbyt gorącej chęci zrozumienia rzeczywistości,
zapomnieliśmy, że nie jesteśmy od rozumienia rzeczywistości, lecz tylko od jej
wypowiadania – że my, sztuka, jesteśmy rzeczywistością. Sztuka to fakt, a nie
komentarz doczepiony do faktu. Nie do nas należy tłumaczenie, wyjaśnianie,
systematyzowanie, dowodzenie. Jesteśmy słowem, które stwierdza: to mnie boli –
to mnie zachwyca – to lubię – tego nienawidzę – tego pożądam – tego nie chcę…
Nauka pozostanie zawsze abstrakcyjna, lecz głos nasz to głos człowieka z krwi i
kości, to głos indywidualny.
Nie idea, lecz OSOBOWOŚĆ jest dla nas ważna. Nie
urzeczywistniamy się w sferze pojęć, lecz w sferze osób. Jesteśmy i musimy
pozostać osobami, rola nasza polega na tym, aby w świecie, coraz bardziej
abstrakcyjnym, nie przestało rozlegać się żywe, ludzkie słowo. Idea w oderwaniu
od człowieka nie istnieje w pełni.
Zachwycamy się sztuką artystów, nie
pseudo-naukowców. To artysta jest argumentem dzieła. Zaś największą porażką są
ci krytycy i kuratorzy, którzy z uwielbieniem żywiąc się fałszem, fałszem tym
plują w twarz odbiorców. Uzurpują sobie prawo, by oceniać styl artystów,
podczas gdy sami są parodią stylu. Twórcami sztucznych teorii wyssanych z
palca, kombinatorskich, nieprzeżytych, ale z tak bezczelnym poczuciem prawa do
mówienia jaki ma być świat.
Tak mało chodzi po tym świecie krytyków, którzy
cenią sztukę i artystów, którzy cenią rzeczywistość ponad swoje sztuczne, interesowne idee.
Interesowne, egoistyczne, płytkie i prostackie, byle by trzymały się ogólnie
przyjętego, modnego, zachodniego protokołu, zapewniającego prestiż – i
pieniądze. Nie dość że święcie wierzą w swą powinność zmiany świata, to zawzięcie
szczerząc kły, wykopują każdego nieuległego im artystę jeśli ten śmie zbliżyć
się do świecznika, na którym oni już dumnie paradują. Tak, bo oni tak naprawdę
Artystów nienawidzą! Impotenci z ciałem wyssanym z wszelkich soków, zapluliby
jadem za to tylko, że Artysta tworzy z niepojętą dla nich rozkoszą, której
nigdy nie będą w stanie doświadczyć. Nienawidzą za pulsującą w żyłach krew, za
żywe wypowiadanie swojej epoki i siebie z taką swobodą, w sposób naturalny. Czy jest jakikolwiek, choćby najdrobniejszy
powód by brać pod uwagę ich teksty, ich łkania o nowy porządek?
Dlaczego nie wrócić do źródeł, porzucić tych
grabarzy sztuki i wskrzesić OSOBOWOŚCI? Wskrzesić tych, o których nie można
mówić w sposób nudny, zwykły, pospolity…? Niech oni zaś obudzą Ducha w
dzisiejszych Artystach, którzy tak lekko przyjęli role parobków, czekających
tak infantylnie, tak potulnie, na każde skinienie palcem ich opiekunów.
Droga publiczności… Jeśli spotkacie Sztukę przez
duże S, to Ona, sztuka pokaże wam głębię. Ona, Sztuka, pokaże wam ostrą
piękność współczesności.
Z pozdrowieniami!
The Krasnals
(Odczytane na wernisażu w Galerii Miejskiej we Wrocławiu)