Czterdzieści cztery razy psioczyłem na panie z Narodowej Galerii Zachęta, a być może, niesłusznie. Trwająca tam wystawa Piotra Uklańskiego niezbicie bowiem dowodzi, że jak chcą, potrafią w dobrej wierze odwalić dużo większy kawałek dobrej roboty niż ten, jaki swego czasu, w dobrej wierze, odwalił z gumowego papieża krzepki poseł Tomczak. Kto wie czy nawet nie większy od roboty -w dobrej wierze- historycznego tandemu Tomczak-Niewiadomski. Bo Uklański nie tylko został przez owe panie za Tomczakiem skutecznie obnażon ale i za Niewiadomskim bezwzględnie ustrzelon. Dymią jeszcze smętne strzępy farbowanych szmatek, na podłodze, ścianach i suficie jednej z sal.
Weźmy pod uwagę, że gdyby nie usłużna Zachęta, o "twórczości" Uklańskiego do dziś zza oceanu krzyczałyby nam "tylko" czterdzieści i cztery zera jego konta bankowego. A tak, na miejscu, wystarczyło jedno, wielkie zero samej "twórczości", by obraz się wyostrzył jak klinga szabli kmicicowej. Niestety coś za coś. Obraz do tego stopnia się wyostrzył, że widać najdrobniejsze rysy na śmiałej jego koncepcji. Nie wiadomo np. po co było ściągać 44 pokaleczone fotosy "dętych" "Nazistów" do miasta pokaleczonego w '44 przez nazistów prawdziwych? Po co było wycinać i pokazywać dorosłym 44 fragmenty pornosów, jeśli 44 kompletne pornosy + dalsze 44 tysiące mają na wyciągnięcie ręki i wystukanie klawisza wszyscy, bez ograniczeń wiekowych? Po co wymyślać z sufitu oświetlenie podłogi lightboxem, jak i bez tego podłoga w Zachęcie jest oświetlona z sufitu?
Albo np. po co podkreślać tytułem wystawy aktualny, średni wiek autora (44 lata), a eksponować w poważnym wyborze jego przedszkolne początki. Chyba że 44 kartki A4, wyrwane z bloku rysunkowego małego Piotrusia, przedstawiające cowboya na cobyle i inne byleco przeciętnej masówki dziecięcej, miały antycypować American way of life dorosłego Piotra? Jeśli tak, sprawa jest jasna i nie było sensu doczepiać do ścian (jak to uczyniono) 2 kartek z psychologicznym portretem dziecka. Widzom Zachęty przydałby się raczej psychologiczny portret autora właśnie jako 44-latka, napisany przez fachowca i doczepiony do prac w pozostałych 4 salach.
W ogóle możnaby to wszystko od nowa jakoś zgrabniej pożenić. Pomieszać przekrojowo starego Uklańskiego z młodym: kowbojskie colty powiesić w sali Narutowicza, narysowaną sieną senną kobyłę zawiesić przy 2-metrowych kobyłach sennych płócien i tafli plexi, kapelusz i chustę w sali z kolorowymi szmatami, a w sali z hard porno, skromny list małego Piotrusia do rodziców. Ciekawe, że ten list, choć arcyciekawy, nie zwrócił uwagi biegłych psychologów. Otóż przebywający na wakacjach kilkuletni Piotruś, pozdrawia w nim rodziców i prosi ich o przysłanie 69(?!) zł. Nie, nie. Nie prosi o jakieś tam banalne 70 zeteł, tylko detalicznie - o "69". I to dopiero jest prawdziwa antycypacja. Przy tym "69" jakieś mickiewiczowskie "44" i koślawy kowboj to psychologiczny pikuś. Osobiście natychmiast powiesiłbym ten list w sali "tylko dla dorosłych" i koniecznie zmieniłbym motto wystawy na: A imię jego sześćdziesiąt i dziewięć.