Dorota Cieślińska-Brodowska, z cyklu Pachnidło, akryl na płótnie 146x114, 2018
Patrząc dzisiaj na to rozległe i najtrwalsze spośród
ludzkich nadaktywności terytorium jakim jest sztuka, trudno nie dostrzec pewnej,
wzmagającej się od kilku dekad tendencji, wydatnie rzutującej na postawę wobec twórczości aktualnie
generowanej. Mówiąc najogólniej, postawa ta zdaje się przypominać
casus bohatera jednej z nowel Becketta, który miał sześć kamyków w kieszeni i
obracał nimi w kółko ręką, ponieważ żywił niesprawdzalne, niemożliwe ani do
potwierdzenia ani do obalenia przekonanie, że jest to w tej chwili właściwe
postępowanie. Trudno oczywiście wyrokować, co leży u podstaw tej analogii:
scholastyczna logika, naiwność, czy też pospolity przewał ogółu uprawiających i
rekomendujących twórczość, wynikający z chęci obrotu łatwo osiągalnym, niesprawdzonym i
niesprawdzalnym towarem. Faktem jest, że dzisiaj, jak nigdy wcześniej w sztuce,
największym wzięciem cieszy się opinia, że trzymanie się formuł wynikających z
dorobku przeszłości, poczytywane jest za umysłową ciasnotę i aspiracyjny
prowincjonalizm.
Sytuacja ta jest wyjątkowo niezręczna dla tych twórców,
którzy dostrzegając potrzebę poszukiwań nowych dróg i wynikającego z nich poczucia
daleko idącej nieoczywistości wyników, ciągle widzą potrzebę nawiązania do
tradycji dziedziny, w której pracują na zasadzie:
nowe rozwiązania dla
starego zadania
A nawet dla odwiecznego zadania, które Jerzy Stajuda
zredagował pytaniem płynącym -jak to ujął- "z całkowicie aspołecznej
ciekawości: na czym -mianowicie- polega splot warunków sprawiających, że
elementy układane na płaszczyźnie obrazu czasem potęgują się zamiast zwyczajnie
sumować, na czym polega, że przedmiot materialny zmienia się w mentalny i
powstaje nowa wartość - dzieło sztuki.
Dorota Cieślińska-Brodowska akryl na płótnie, środkowy 2019, z prawej 2016
Dorota Cieślińska-Brodowska bez wątpienia jest malarką
należącą do grona twórców tak pojmujących swoją rolę. Żadnych, specjalnych
nowinek technicznych i wręcz ostentacja w trzymaniu się tradycyjnych narzędzi, a
nawet romantyzmu aury pracownianego entourage'u. Do tego pewien rys czułości tworzenia,
przy krańcowym ryzyku i brawurze w stawianiu na nieoczywistość, i świeżość osiąganych efektów. Dążenie do pełnego zaskoczenia przede
wszystkim siebie rezultatem, jako dialektyczną funkcją planu. Absolutna
bezkompromisowość w ignorowaniu recept na obraz i na nowoczesność, realizowana
poprzez improwizacyjny imperatyw metody, będący rodzajem antygenu zaordynowanego
premedytacji i rutynie.
Dorota Cieślińska-Brodowska akryl na płótnie
Najlepiej robię,
kiedy nie wiem co robię
To zdanie Cybisa przypominam sobie za każdym razem, gdy na
obrazach Brodowskiej dostrzegam resztki figuratywnego "powodu" z
całym zapleczem jego humanistycznych asocjacji, złożone na ołtarzu ostatecznie
indyferentnych tematycznie, abstrakcyjnych rozstrzygnięć. Tu jakiś fragment
aktu, chlaśnięty po całości szeroką smugą rudego pigmentu, tam monstrualnej
wielkości głowa en face, zasugerowana pospiesznie szarą wcierką akrylowej mazi,
gdzie indziej coś na kształt anatomii stawu kończynowego w bandażach zbroczonych żółcienią kadmową i ochrą. Mimo rozpoznawalnych, wyjściowych wtrętów, jej
wielkie płótna są stuprocentowo malarskie, odważne, wizjonerskie. Zakładane
farbą lekko, najczęściej alla prima. Niejeden z nich wielkim pędzlem można by machnąć i w pół godziny, jeśli nie
liczyć bitych tygodni energii zakumulowanej na ich rzecz w płótnach o o wiele
bardziej intensywnej fakturze. Wszystkie łączy inklinacja do dramatyzmu
kompozycji, automatyzm gestu.
Dorota Cieślińska-Brodowska akryl na płótnie
Potężne krechy przywodzą na myśl lonty wiodące do
eksplodujących kolorem większych areałów farby. Ślady pośrednie nigdy nie są
zacierane zamiarem redukcji, a co najwyżej przysłaniane kulisą
kolejnych decyzji. Najczęściej na zasadzie opozycji partii monochromatycznych, oraz wibrujących czystym kolorem. Przy tym obie te partie nigdy nie mają jednorodnej
struktury, bo Brodowska, poza epizodem wstępnego zarysu, aranżuje pole obrazu gwałtownymi
uderzeniami czystego pigmentu, tworząc teksturę plamy. Właściwie bardziej rysuje niż maluje, topiąc w osnowie
z aksamitnej czerni nitki, strzępy lub sploty intensywniejszego koloru.
Większość zestawień stanowią dwudźwięki. Obrazy są czarno-czerwone,
czarno-żółte, czarno-ugrowe, czarno-niebieskie.
Dorota Cieślińska-Brodowska akryl na płótnie 2019
Z całą pewnością można powiedzieć, że o końcowym powodzeniu decyduje
trafność ich zestawienia. Bo obraz, choć budowany szerokim spektrum
kontrastu, z reguły jest tym lepszy, im bardziej eksponuje się zestrojenie tego dwudźwięku. Dowodzą tego ostatnie, najnowsze realizacje
Doroty. Nietypowe, bo czernie dopełniane są w nich bardziej
wyszukanym, bardziej zniuansowanym niż zazwyczaj odcieniem. Takim, którego
niepodobna określić wprost i który powoduje, że obraz jako całość staje się piękny
w sposób niewytłumaczalny. Nawet, a może zwłaszcza gdyby próbować go tłumaczyć wyłącznie w
zakresie fal nadawanych przez samą autorkę. Andrzej Biernacki
Dorota Cieślińska-Brodowska akryl na płótnie 2019
Wystawa Doroty Cieślińskiej-Brodowskiej pn."Nie Pamięć" w Galerii Browarna, otwarta zostanie 12 października o godz.17.00 i potrwa do 12 listopada b.r. Chętnych do spotkania z autorką i jej dziełem zapraszamy w dniu wernisażu. Informacje i kontakt z Galerią Browarna pod nr. tel. 0-46/838 56 53 lub kom.691 979 262.