Odnotujmy kolejny, po muzealnych zestawieniach, wyczyn Piotra Piotrowskiego. Otóż autor ten, tym razem napisał książkę, która okazała się poczytną zanim trafiła na półki księgarskie. Stwierdził to skromnie sam Piotrowski w rozmowie z Adamem Mazurem i Grzegorzem Borkowskim w red. "Obiegu" . Współudziałowcem wyczynu, Piotrowski uczynił wydawnictwo Universitas, które jego książkę "Sztuka według Polityki. Od Melancholii do Pasji" wydało, ale nie potrafiło zadbać o dystrybucję. Jako powód Piotrowski podaje fakt, że "to prestiżowe wydawnictwo zadowoliło się dotacją z MKiDN" i odpuściło sobie starania o sprzedaż tytułu. Oczywiście nasuwają się pytania:
1. Dlaczego wydawnictwo uchodzi za prestiżowe, skoro się NIE STARA.
2. Dlaczego dotacje otrzymują wydawnictwa prestiżowe, zwłaszcza jeśli przedmiotem wydania ma być książka poczytnego, jak Piotrowski- autora.
Chyba, że prestiżowe są tylko wtedy gdy wydają Piotrowskiego, a gdy dystrybuują prestiżowe są już mniej. Ale właściwą odpowiedzią na te pytania jest -jak sądzę- fragment dalszej części rozmowy w "Obiegu" gdy Piotr Piotrowski rozbrajająco oświadcza, że: "Mamy do czynienia z upadkiem neoliberalnego projektu. Co do tego nie ma w tej chwili żadnej wątpliwości, że on po prostu upadł". Zgadzam się i absolutnie nie dziwię: Neoliberalizm upadł po tym, jak tacy jak Piotrowski, wymuszają na urzędnikach ministerstw dotacje do towaru, który i na wolnym rynku byłby -jako poczytny- chodliwy.
Nie chcąc zanudzać moich czytelników zawartością całej rozmowy (dla wytrwałych do przeczytania na stronie "Obiegu") wyłowiłem z dialogu dwie tezy Piotra Piotrowskiego, myślę że wiekopomne dla sztuki:
1. "Indyferentyzm artystów, jest częścią ich konformizmu. Artysta będąc indyferentnym wspiera system władzy".
2."W mniejszym stopniu ważna jest intencja artysty, w znacznie większym znaczenia nadawane przez kontekst i recepcję".
By sprawdzić prawdziwość pierwszej tezy p.Piotrowskiego, podstawiłem sobie pod wyraz artysta, nazwisko Nachta-Samborskiego. Wyszło mi, że "biedak" ten nie wiedział, iż mizerabilizm jego fikusów w doniczkach na krzywych stołkach, jako politycznie indyferentny, wspierał reżym komunistyczny, a ten -niewdzięczny- w odwecie za wsparcie, raz po raz wywalał "lizusa" z posady profesora na ASP. Na usprawiedliwienie trzeba jednak powiedzieć, że Nacht, przynajmniej w części realizował tezę Piotrowskiego, mówiącą o konieczności wyjścia artysty z pracowni i wejścia w przestrzeń publiczną. Samborski niemal codziennie wychodził (wyjeżdżał taksówką) z pracowni przy Rynku Nowego Miasta i wtapiał się w publiczną przestrzeń słynnego lokalu w SPATIF-ie, zaniedbując wprawdzie zielone fikusy ale dzielnie, choć nieświadomie, walcząc w ten sposób z czerwonym właścicielem PRL-u.
Z drugą tezą Piotrowskiego, przy założeniu, że dotyczyć może także tegoż artysty (why not?), będzie jeszcze ciekawiej. Naczelną, jak wiadomo, intencją Nachta, jak i całej grupy jego kolegów, kapistów (w tym Potworowskiego, bohatera jednego z esejów PP), było właśnie wywalenie ze sztuki wszelkich pozamalarskich kontekstów i recepcji, które tak hołubi Piotr Piotrowski i które serwuje nam obficie w swych poczytnych książkach.
Proponuję zatem, by przy następnej pozycji książkowej, Piotrowski porzucił leniwe choć prestiżowe wydawnictwa z aluzją do naukowości w nazwie jak Uniwersitas i przeniósł się -wzorem swego rozmówcy, Adama Mazura, w przestrzeń wydawnictwa 40 000 malarzy. Wprawdzie w tej nazwie więcej jest zer niż malarzy, ale znając legendarną nadaktywność redakcji, z dystrybucją nie będzie najmniejszych kłopotów. Może odrobinę z poczytnością?
Andrzej Betlej dalej dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu
-
; ; Andrzej Betlej, fot. Jacek Świderski; ; 0; ; ; ;
a:2:{i:0;s:5:"11982";i:1;s:5:"20868";}; ; ; ; ; ; ; ; ; ; ; ; ; ; Redakcja
; Andrzej Szczerski ; ; Muz...
1 dzień temu
więcej zer niż malarzy ..heh dobre..Piootrowski dobrze pisze i niech robi to dalej mniejsza o to gdzie wydaje a Samborski,,, co ma kilka obrazów czy rzeźb do systemu władzy,trzeba być naiwniakiem żebyw dzisiejszych czasach wierzyć w takie kutafony
OdpowiedzUsuńWłaśnie wywód Piotrowskiego zasadza się na osobliwej tezie, że jak obraz nic nie ma do władzy, to właśnie wtedy ma najwięcej.
OdpowiedzUsuń