6 gru 2009

Wystawa, która nie rzuca cienia

Dzisiejsi słuchacze dzięki dzisiejszym możliwościom technicznym mają research, jakiego nigdy nie mieli żadni słuchacze wszechczasów. No i wybrali ....Dodę. Ponieważ studia kuratorskie będą wypluwać kolejne zastępy absolwentów, już teraz bójta się wszystkie Rembrandty polskiej plastyki. Teraz ważny jest sam research, wnioski raczej niekoniecznie. 

Zawsze czytam Pańskie teksty zanim się wypowiem i odnoszę się do nich, ale nie wprost. Tylko, zdaje się, Pan czyta moje wpisy wyłącznie z tezą, że pochodzą od spiskowca i konserwy. Sam się Pan w każdym temacie, a zwłaszcza w tym tutaj solidnie waha, ale ze 100% pewnością nie podziela Pan moich obaw, że to co proponuje się teraz pod hasłem:"nadciąga nowe(..), kruszeją dominujące przez ostatnie lata modele sztuki" to w większości artystyczny chłam. Więcej, numer z mikrofonem na "nie ma sorry" potwierdza, że na te "nowe modele sztuki" od dawna czekał (mieszczański) kołtun, dla którego artysta zawsze był małpą.Jest jednak coś, co Pan (wbrew sobie) ze mną podziela: tak jak mi Pan, tak Panu Mazur od razu przypolemizował. Ośmielił się Pan napisać o tym, co pokazano u Mytkowskiej słowami:1. praca "skażona infantylizmem"2. "malowidło rozczarowuje"3. "słaba, niedomknięta narracja"4. "nic odkrywczego"5. "brak osobistej motywacji kuratorów"6. "Piękna bańka, choć pusta"i nieszczęście gotowe. Uderz w mikrofon, Mazur natychmiast się odezwie. Bo w ZUJ-u i Zachęcie do szybkiego reagowania, zatrudnia się zastęp mocnych w gębie strażników pieczęci.

polecam Panu mój ostatni post pod poprzednim tematem (Simon). Może Pan nie odpowiadać (post demaskatorski), ale niech się Pan sam zastanowi, czy w którymś fragmencie fałszujący rzeczywistość.Po za tym litości! Ja nie twierdzę, że Serota czy Szymczyk dzwoni do Mazura z instrukcjami, tylko że te instrukcje Mazur wyłapuje sam z eteru, bo tam gdzie szuka, nie ma innych. Młodzi kuratorzy zaatakowali Pana i Mazura, bo tak jak mnie Pan, tak oni Pana odczytali prościuchno. Oni uważają, że rzetelny research to jedyny warunek dobrej wystawy. Tak, jak uważa się, że jak ktoś przy linijce robi to myśli, a jak rozchlapuje, to ciemnota. Jeżeli sztuka ma jakiekolwiek zadania, to jedno wydaje się niepodważalne: kompromitowanie banału. Ja, skromnie uważam, dlatego się tu produkuję, że tzw nowe nie kompromituje banału, kompromituje albo jak chce Mytkowska i jej dzieci ODUCZA SZTUKI

Wystawa rzuca cień, nie rzuca na kolana. Rzuca cień na te wszystkie deklaracje: wszystko jest sztuką, każdy jest artystą.Nie rzuca na kolana, bo wielu w te deklaracje uwierzyło, tylko po to, by przepychać bez oporów SWÓJ chłam.Pan Krytykant nie pada wprawdzie na kolana, ale pada ofiarą własnej, wcześniej udawanej tolerancji pisząc:1. kuratorzy powtarzają kuratorską filozofię wypracowaną przez Fundację Galerii Foksal, teraz obecną również w działaniach Muzeum Sztuki Nowoczesnej2. Nie przekonuje mural Sławomira Pawszaka: efektowny, lecz nazbyt podobny do obrazów Piotra Janasa.A jeszcze wczoraj nie przeszkadzały mu Richtery przed Sasnalem i busy przed Simonem.Można oczywiście pisać tasiemcowe elaboraty na temat tej, jak i każdej innej błahej wystawki. Ale primo: bez czytania autorskich podpisów nie domyślimy się czyje co je, secundo: bez autorskich wyjaśnień nie domyślimy się, czy to co je, autorowi się udało czy się nie udało. Te dwie cechy są i zawsze będą marką fabryczną wszelkiego chłamu w sztuce.

Wśród wielu obszarów ludzkiej aktywności, sztuki wizualne są dziedziną o dość wysokiej, społecznej randze i jednocześnie o najniższym stopniu "sprawdzalności" (wiadomo: nieudany obraz czy tzw. projekt niczym specjalnym nie grozi, ale nieudana kolejka linowa to pewna śmierć lub kalectwo pasażerów). Toteż pcha się do sztuk mnóstwo "śmiecia" żywotnie zainteresowanego, by ostatnie okruchy owej sprawdzalności: warsztat, tradycję, logikę następstw wmieść jak najgłębiej pod dywan.

Techniki laserunkowej używało mnóstwo knociarzy i tyleż arcymistrzów. Nie samo użycie jakiejś techniki jest do podziwiania tylko -ewentualnie- sposób tego użycia. A co do ochry na ścianach jaskiń: Jak pan dłużej poogląda pstrokaciznę tych np. majstrów z Art Now vol. 2, albo tych adeptów z "nie ma sorry", to pan w ogóle zapomni o ochrze.

Nie ma, sorry, już dawno o czym gadać. Błahetki na wystawie na jotę nie odbiegają ani w tę ani we wtę od średniej światowej na ten moment ot, choćby dmuchanych zajączków Koonsa, barłogu Emin czy zdezelowanych klamotów w ramach Berliner Biennale. Trochę dowcipu, trochę maziai na ścianach i szybach, jakieś fotki, szczypta golizji i prywatnych mitologii, krzywe pudła, grucha asfaltu słowem: lata walki (walki, podobno, spaceruje). Powieką bym nie mrugnął, gdybym jutro przeczytał, że coś z tego zakupiła Tate albo inna jaka Whitechapel. Powieką nie mrugnę, jak po następne prace, P. Mytkowska zaprowadzi dzielną dziatwę ze SKUJ-u na kwerendę po warszawskich żłobkach.

P. Banasiak konkluduje: "Aby więc naprawdę poznać artystów i  kuratorów współtworzących "Nie ma sorry" musimy poczekać". No właśnie. Musimy poczekać, bo w blokach startowych już tylko na to czeka kolejne "wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju" najmłodsze pokolenie "do zagospodarowania". Najmłodsze pokolenie, z najnowszym poczuciem misji zrobi nowego loda (ale już bez użycia substytutu) prawdziwemu kuratorowi, dając wyraz swojej niesamowitej (uprasza się o nieużywanie słowa: niesamowity) odwadze w kraju pszenno-moherowym. Z Zurichu pierwSZYM CZY Którymś kuratorem odwaga ta wstrząśnie i przyszłość zjawi się jak marzenie. A jak nie wstrząśnie, to młodszy od Kuby Banasiaka, najnowszy kurator napisze: "Aby więc naprawdę poznać artystów i  kuratorów współtworzących "Nie ma sorry" musimy poczekać"

Proponuję nowe, tuszę nośne hasło do słowniczka Gorczycy: ARCYNARCY - salonowy underground, handlujący -ile wlezie- NIEKOMERCJĄ po wszelkiej maściTARGACH. Przekonany o swej niemałej atrakcyjności wśród rzesz kuratorek o urodzie feministek, częsty bywalec kronik towarzyskich. Wielka CHĘTA na Zniechętę, czyli autor popularnej wśród PR-owców zwanych krytykami sztuki, instrukcji  budowy galerii narodowej w piwnicy (lub suterenie).

Łojojoj! To się, Panie, porobieło. A pono syćko je śtuką. (korespondencja z Łowicza?)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz