6 gru 2009

Felieton o albumach Piotra Uklańskiego

No i mamy brakujące ogniwo. Jak rzucimy okiem do tematu Too many artists z lipca b.r. znajdziemy tam przyjaciółkę Uklańskiego - Alison Gingeras, czł. Frieze Foundation w kilku wcieleniach: Jako wydawcę Artforum, redaktorkę Parkett, kuratorkę Salomon R. Guggenheim i Centre Pompidou. Dorzućmy jeszcze: z kręgu francuskiego bilionera Francois Pinault. Bo , jak przystało na frustrata, zawsze zastanawiała mnie światowa kariera takiej plastycznej słabizny jak Uklański. Widzę P. Kubo, że dłużej nie dało się trzymać tajemnicy po weneckich harcach naszych międzynarodowych przyjaciół. Dobrze, że ja nie muszę być grzeczny.

Yes, of course, Uklański ma gdzieś bycie plastykiem czy czymś na kształt. Sam oświadczał to w licznych wywiadach. Ale jednocześnie zajmuje przestrzenie przeznaczone dla plastyków (galerie), jego wystawy (jak kiedyś w Zachęcie) powstają z pieniędzy zapisanych w państwowych budżetach dla plastyków, plastycznie kształtuje swoje prokreacje (choćby drucianą pięść). Aliści nie włazi tym w paradę spawaczom, metalurgom, czy ślusarzom od obróbki skrawaniem,  tylko właśnie plastykom, zżerając środki dotujących sztukę i ściany sztukę kolekcjonujących. (Epatowanie dochodami, to nieodłączny refren licznych zwrotek o sukcesie). Tak więc Uklański nie chce "redefiniować" pojęcia np. hodowli parzystokopytnych, tylko zabrał sę do "redefiniowania" sztuki. Moim, małomiasteczkowym zdaniem, artystyczne i filozoficzne kwalifikacje do owych "redefinicji" ma ten światowiec nader wątłe. I raczej nie jestem zazdrosny, bo np. w najmniejszym stopniu nie żal mi narodowych galerii i budżetów dla siedzącego nie jak U pod NY, ale na zadupiu pod Grodziskiem świetnego plastyka, Włodka Pawlaka. Pierwszym tu wpisem przypomniałem jedynie swoją tezę (z listą dowodów)  z Too many artists (wówczas wiedziałem o różnych związkach, ale nie  o związkach Uklańskiego z Gingeras), że sukces YPA nie jest funkcją jakości tej sztuki, jeno jej adekwatności do modelu -z bardzo konkretnych powodów- ferowanego przez żarłoczną i podekowaną w suto dotowanych międzynarodowych instytucjach korporację o nazwie Frieze Found.

Proponuję wypaść z "Obiegu" i wpaść ...na koncept tournee po innych stajniach. Ja np. załapałem się na wybieg promotorki naszego narodowego s...pecjalisty Uklańskiego - Alison Gingeras. Pogłowie więcej niż skromne:  bezjajeczny makaron neonówek Anselma Reyle sączy trupią poświatę na zady zimnokrwistych szkap Johna Currin i Guy Bourdin;a. Jednakowoż wszystkim fanom pornokiczu z kłopotami natury gastrycznej, zdecydowanie nie zalecam przed jedzeniem.

"Nawet przy złej karcie można zablefować i wygrać". Można wygrać, jak nie sprawdzą. Ja sprawdzam.

Skup interwencyjny sztuki to jednak jakaś aberracja. Zakazałbym  kupowania z litości zarówno od tych z prowincji jak i od tych ze stolic. W ogóle zakazałbym wszelkiego kupowania przez podmioty dotowane (W CZYIMŚ (PODATNIKA) IMIENIU), bo to się kończy wyłącznie marnotrawstwem, kumoterstwem,  bezczelną konkurencją. A, i na koniec ....wypchnięciem towaru na aukcji w Zachęcie, tylko po to, by nadal kupować od nowego swojaka cembrowinę z solą po kilkadziesiąt tauzenów.Wracając jednak do Uklańskiego. Zdaje się, że rozgryzłem swoje, wylane tu frustracje związane z takim jak on i jemu podobni gościem. Oczywiście nie cenię jego roboty, ale to ma znaczenie drugorzędne. Wkurwia mnie,( i choć wszyscy to widzą, to koniunkturalnie udają wariata), że grasuje po światowym firmamencie, do żywego uosabiając ODWROTNOŚĆ cech, które cenionym jeszcze niedawno, budowały artystyczny i wszelki inny kręgosłup. Jeszcze mi dźwięczą w uszach słowa Kierkegaarda: "Ludzie boją się harmonii i wyciszenia. Sądzą, że żywe jest to, co głośne i niespokojne. Tymczasem w spokoju mieszka życie. Tylko skupiony i wyciszony jest żywy aż do dna". I inne, tym podobne -jak powie Uklański- dyrdymały: unikaj efekciarstwa, pisania po płótnie, wrzasku, autopromocji, tematycznych samograjów, łopatologii politycznej etc. A tu z księżyca spada facet, który słowo harmonia kojarzy najwyżej ze starym akordeonem, z wachlarzem koniunkturalnych tematów, prostackim warsztatem (jak mówią - zamierzona surowość), nie kryjący towarzyskich koneksji, a głupia klientela krytyczna (chyba wyłącznie z uwagi na ilość zer na koncie) wstrzymuje nieświeży oddech. Nie frustruje mnie pozycja Uklańskiego, tylko cechy i metody, jakie go do tej pozycji wyniosły.

Człowiek sztuki: Otóż człowieku, rozumiem uczucia Uklańskiego do niezłej sztuki -Gingeras, zwłaszcza z taką ass, jak na zdjęciach w albumie Uklańskiego. Ale, ale. Jakoś te sztuki, jak na komendę dopisały na 81 Rivington street in London w gościnnym lokalu Frieze. (Uklański, Szymczyk, Gingeras, ale też Beatrix Ruf od nagrody Flash Art i tekstów o Sasnalu, i Claire Bishop od wykładów w MSN, i Charles Esche od wykładów w ms2, i Dejan Sudjic od konkursu na MSN).Ślusarz: Między naszymi konceptuartystami a np. Kossuthem czy Whiteread jest taka różnica jak między kluczem i wytrychem. Klucz ma celową formę, ślady użycia i rąk ludzkich, otwiera bez zgrzytów. Ugrdulony z byle drutu wytrych też coś tam z mozołem otworzy, ale...Otocki: Było kilka fajnych debiutów w ostatniej dekadzie. Kilka obrazków Książka, Partyki, Szlagi lub Żugaja chętnie bym zanabył. Salute

Nie, nie jestem z Leto, mózgu szara galareto.

To właśnie, podstawowy błąd logiczny, albo prościutki wybieg taktyczny. Otóż, fakt, że ktoś się z czymś nie zgadza, wcale nie znaczy, że tego nie rozumie. Przeciwnie, z reguły rozumie aż nadto dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz