Sukcesem polska prasa okrzyknęła niedawno zakończone nabory na szefów dwóch , największych, polskich, publicznych instytucji sztuki: CSW w Warszawie i CSW w Toruniu. Sukces to jednak szczególny, bo w zawodach tych polscy kuratorzy zaliczyli zaledwie rolę "kandydata na kandydata na wice", zaś docelowo, swoje pomysły za pieniądze polskiego podatnika będą realizować osoby -jak z wdziękiem zauważyła Dorota Jarecka- "niepochodzące z naszego kraju, niemówiące naszym językiem, niewychowane w naszej kulturze". Ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Najmniej ci, przegrani, polscy kuratorzy, którzy przegrywając -jako się rzekło- odnieśli sukces.
Trzeba umieć przegrywać i przekuwać przegrane w sukces. (wzorem PiS-u, które od paru lat bierze równo w dupę, ale za to twierdzi, że wygrywa i chodzi w glorii zwycięzcy). Mechanizm ten potwierdził (choć na odwyrtkę) przypadek Pawła Łubowskiego w Toruniu, który wygrywając konkurs myślał, że wygrał (nawet z rozpędu puścił farbę jako wygrany), a okazało się, że jest kandydatem na kandydata na wice. Jak tylko Polak Łubowski wygrał, kurator z Grazu Adam Budak et consortes jego wygraną zbojkotował. Bojkot natychmiast ustąpił jak Polak ustąpił na rzecz Serbki. Serbka (Dobrila Denegri) będzie robiła więc program i zakupy (pod dyktando swoich stałych współpracowników, przyjaciół Budaka H.U. Obrista i D. Birnbauma), a Łubowski będzie organizował na to kasę.
W warszawskim CSW było prościej: od razu wygrał ten (Fabio Cavalucci), co wygrał ostatecznie. No, ale ten z miejsca miał atuty: nie jest Polakiem, nie mówi po polsku, nie wychowany... etc. Toteż polscy przegrani z miejsca wzięli swoją przegraną za sukces, bo -jak już wspomnieliśmy- przegrać z atutyłowanym przeciwnikiem, to wygrać w cuglach. Gdy się na dodatek okazało, że atutyłowany jest zarazem utytułowany współpracą z bojkoterem z Torunia, Budakiem (przy Manifesta 7 i w Manifesta Foundation), sukces polskich kuratorów, z Budakiem na czele, był pełny. Cavalucci, podobnie jak Łubowski odurzony wygraną, na pytania polskich dziennikarzy czy zna się na prawie regulującym funkcjonowanie takich jak CSW placówek puścił farbę, że nie musi się znać więc zatrudni prawników. Dedukuję, że skoro nie mówi po polsku zatrudni tłumaczy, nie pochodząc z Polski, zatrudni przewodników, a lekcje wychowania w polskiej kulturze nadrobi u źródła czyli udzieli mu ich sam Bogdan -nomen omen Zdrojewski. Już udzielił, panowie długo rozmawiali w kuluarach przy Krakowskim Przedmieściu. Zdaje się, że zapomnieli porozmawiać o finansach, których polski podatnik będzie musiał dosupłać na dodatkowe zatrudnienia, skoro w Zamku i bez dodatkowych zatrudnień kasy nie ma za wiele na program.
Ja w braku kasy na program nie widzę żadnego problemu. Nigdzie nie jest powiedziane, że kasa w instytucjach dotowanych ma "iść" na program. Od zawsze idzie głównie na zatrudnienie i pochodne, na "niezbędne" remonty zabytkowych siedzib i wyposażanie ich w nowoczesny sprzęt. Czasem, przed końcem roku budżetowego, najwyżej dokupi się jaką cembrowinę od Mirosława Bałki za 80 tys (+ koszty inflacji) lub inną jaką, dyskotekową kulę w szkiełkach i się będzie mienić ...sztuką.
Zresztą Cavalucci, wyglądający na przytomnego gościa, ma i programowe atuty w ręku. Wystarczy, że zatrudni na Zamku swoją protegowaną z Civic Gallery of Contemporary Art of Trento niejaką Katarzynę Kozyrę. Widzę to tak: Kozyra odśpiewa mu przed Zamkiem jedną ze swoich arii, od czego wyzdychają wszystkie kawki i gołębie naokoło. Zmniejszone pogłowie ptactwa walnie (znowu nomen omen) przyczyni się do zmniejszenia ilości guana na okołozamkowych trotuarach a Cavalucci wydatnie zaoszczędzi środki budżetowe na zatrudnieniu zbędnych dozorców. Możliwości jest zresztą bez liku. Jak się Cavalucciemu nie sprawdzą artyści, pozostają mu jeszcze w dyspozycji wygrani polscy kuratorzy. Np. Milada Ślizińska. Podpowiadam, że dysponując twarzową, skórzaną pilotką, śmiało może być zatrudniona na Zamku jako wice, po czym wypuszczona w leasing na plan dowolnego filmu Mela Brooksa. Po jakimś czasie, zgrana, jak zwykle dotychczas, może wrócić na kolejne wybory zamkowego dyrektora. Nie ma co się przejmować, będzie dobrze. Polscy kuratorzy, jak polskie społeczeństwo, SĄ SKAZANI NA SUKCES.
poniżej: Martin Melichercik 2008, emalia na blasze
„»Malowanie jest radością – nawet gruntowanie płótna to jest wielkie
święto!« 100. rocznica urodzin Stefana Gierowskiego” w Fundacji Stefana
Gierowskiego
-
; ; a:2:{i:0;s:1:"4";i:1;s:5:"22005";}; Widok wystawy, „»Malowanie jest
radością - nawet gruntowanie płótna to jest wielkie święto!« 100. rocznica
urodzin ...
10 godzin temu