12 maj 2013

A r s o n a n i ś c i




DO NIEDAWNA WYDAWAŁO SIĘ, że wśród rozlicznych czynników stymulujących ruch w „interesie” sztuki lideruje stan niepewności i powątpiewania, zwłaszcza w tzw. aksjomaty. Było to wyrazem akceptacji faktu permanentnego poruszania się wśród wartości niewymiernych, prawd nieoczywistych, propozycji z natury ryzykownych. Do niedawna, nawet utytułowanych i zaawansowanych wiekiem twórców oraz ich mentorów, do końca, łapczywie zżerały wątpliwości w odniesieniu do własnych, nawet wielokrotnie poświadczonych, osiągnięć.

Okazuje się jednak, że to już przeszłość i od jakiegoś czasu ruch w interesie sztuki gwarantuje stan permanentnego SAMOZADOWOLENIA. Nagle, w świetle arsjupiterów pojawili się tzw. arsoniści, słusznie zadowoleni z eksponowanego samo posadowienia. Czego się nie tkną, zamienia się w złoto, a także w złote. Kogokolwiek by nie wskazali, zaraz pomazaniec okazuje się wieszczem. Czego by ów wieszcz nie bznął, natychmiast jest arcy. Jakiego wniosku by nie złożył, zaraz sypią się granty. Czego by nie wydukał, repetują go chóry. Itd., etc., itp… .

Wśród samozadowolonych, dzisiejszych szczęśliwców, na czoło szybkiej, polskiej sztuki i krytyki, uszy wysunął Szybki Królik –jak o sobie mawia-, czyli Łukasz Gorczyca z warszawskiej galerii Raster. Akurat określenie z WARSZAWSKIEJ galerii a nie z JEGO galerii jest tu jak najbardziej na miejscu, bo szybki szybko ZDOBYWA CO CHCE. Głównie od stołecznego, powolnego urzędnika: a to 360 m.kw. przestrzeni na Wspólnej za niewygórowaną cenę, a to granty na wszystkie wydawane w Rastrze publikacje „ze środków miasta stołecznego, lub ministerialne z MSZ i MKiDN, a to „bilet” na targi za kilkadziesiąt tauzenów do Londynu czy Bazylei. Serial na Wspólnej czyli P(olskie) ORNO cały czas trwa. Gorczyca juroruje, preleguje, zasiada, opiniuje, reprezentuje, lobbuje, redaguje namaszcza. Oczywiście wyłącznie za cudze. Ma więc powody do samozadowolenia. Jak zaczął doradzać urzędnikom w Radzie CSW w Toruniu, to pół stajni Rastra im „sprzedał” i spławił Wisłą do grodu Kopernika. Oczywiście po tym, jak wcześniej spławił „nie swoje” gwiazdy z firmamentu kraju nad Wisłą z pomocą „swojego” Słowniczka.  Ale ten Słowniczek chyba pozostaje jedyną rzeczą, z której zwykle zadowolony Łukasz, tylko czasem bywa niezadowolony. Wtedy mianowicie, gdy musi się jednak "zadać" korzystnie z „biurwami” ze Zniechęty i z „zujkami” z CSW oraz gdy czyta sentencje o sobie, we własnoręcznie zredagowanych hasłach - Galmażeria i Układ scalony.


 Rafał Bujnowski od lewej: Miner(węgiel), Graboszyce(olej), Podp....alacz,(kreda)
 

Ale co tam. Teraz w Rastrze kolejna wystawa, wreszcie nazwana po imieniu, czyli ARSONIŚCI. Tytułowi Arsoniści to wystawiany Bujnowski i wystawiający Gorczyca. Na stronach galerii tandem onansuje wystawę czarną tablicą szkolną z machniętymi na niej kredą a następnie przetartymi ścierką cyframi dat otwarcia i zamknięcia. Całość ledwo czytelna ale machnięta ładnie. Przez moment zaświtała nadzieja, że Bujnowski ześliznął się wreszcie ze lśniących czernią torów Soulages’a i zahamował na Cy Twomblym. Nic z tych rzeczy: obrazki z Graboszyc to nadal sztywne serenady przy ciut za okrągłym księżycu w szkolnym szwarzweiss. Pomysł prosty i jakże skuteczny: nokturny i gębę górnika Bujnowski smaruje węglem, albinosa i jurę krakowską kredą, a widza na szaro. Węgle już są w komplecie zakupione do MSN. Kreda będzie za moment. A jako premia - kolejnych kilka miesięcy jeżdżenia po targach na koszt podatnika i bujny katalog za tegoż 40 tysięcy (MKiDN) gwarantowane. 

Się można sobą nacieszyć? Można, a nie –jak pewien koleś - siedzieć na zadupiu z nosem na kwintę i pisać darmowe rewelacje. 

4 maj 2013

Trans sfer niebieskich i innych









"Tym, co wydaje się w sztuce najwznioślejsze (a zarazem najtrudniejsze) to działać tak, jak natura. Te słowa Gustave'a Flaubert, to zarazem motto towarzyszące mi w pracy od trzydziestu lat. Starałam się pracować tak, aby zdobyć umiejętności, aby kształtowana przeze mnie materia stała się z jednej strony posłuszna mojej woli, a z drugiej wolna na tyle, aby dać nieść się intuicji. Istotna jest również świadomość tego, że wartością sztuki oprócz powstałego dzieła, jest cały trud poszukiwania, które uwrażliwia odbiór świata". Ewa Latkowska-Żychska

Krótko, prosto i  bez dorabiania tzw. "przesłania". Więcej. Zamieniając włókno na czerpany papier, Ewa Latkowska-Żychska, wraz z owym przesłaniem wyrzuciła ze swoich "tkanin", niby najbardziej "użytkowych" ze sztuk wizualnych, nawet i te, utylitarne sensy, gratyfikując wyłącznie kontemplatywny charakter organizowanej z nich bazy. Właśnie organizowanej, a nie wymyślanej. Latkowska pozwala swoim, barwnym zawiesinom "warzyć się" JAK CHCĄ, dla siebie rezerwując rolę selekcjonera z nadrzędnym JAK WYJDZIE. Wiele sprowadza się w tym procederze do zaciekłej prolongaty ćwierćstanu, niezdefiniowania, półsnu, zawieszenia, prób po obrzeżach. Od rdzawej PODczerwieni, przez chore NADfiolety, do dna ULTRAmaryny. A potem od rozoranych bruzd, przez gąszcz wegetacji, po miazmaty i mgławice otchłani kosmosu. Wydobyte z palety wanien wilgotnego koloru i rzucone na krzywokąty płaszczyzn pulchne materie schną, matowieją, ale nadal pulsują płową fakturą wyszukanych napięć. Zawsze z motywem, czasem rozpoznawalnym. Czerpane papiery Ewy Latkowskiej, do trzewi organoleptyczne, są zarówno w swej namacalności jak i potencjale odczytu niewyczerpane. Zadrapania, rozdarcia, zgniecenia, gruzły i kożuchy, dukty i zacieki nie informują i nie dekorują. Sugerują. Otwierają przestrzenie skojarzeń, przypomnień, klimatu. Horror vacui in statu nascendi. Zmarszczenie lustra witrażu lub jeziora, flotylla chmurek albo fal, stalaktyt czy gnomon, słońce czy pięć groszy. Już się nie dowiemy.  Zwłaszcza od autorki, wdzięcznej bezdrożom, że błądzi tak trafnie.
Andrzej Biernacki







Ewa Latkowska-Żychska, urodzona w Łodzi. Od 1969 roku studia w Pracowni Tkaniny Unikatowej prof. Janiny Tworek-Pierzgalskiej. Dyplom w Pracowni Dywanu i Gobelinu prof. Antoniego Starczewskiego w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Po 1997 r., po spotkaniu z amerykańską artystką Karen Stahlecker zgłębia technikę ręcznie czerpanego papieru. Jest profesorem w Pracowni Papieru na Wydziale Form Przemysłowych łódzkiej ASP.

"Trans sfer niebieskich" wystawa papierów Ewy Latkowskiej-Żychskiej w Galerii Browarna w Łowiczu. Otwarcie 8 maja o godzinie 16.15 w siedzibie galerii przy ul. Podrzecznej 17. (do 1 czerwca tel. 46 838 56 53; kom. 691 979 262).

Wystawa towarzyszy Międzynarodowemu Triennale Tkaniny w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej 282 w dniach 6 maja - 3 listopada 2013.