23 wrz 2012

Traf Szlagi



Nie wiem skąd tak wysoka pozycja NOWOŚCI w rankingu sztuk wizualnych, skoro sprawdzają się w nich głównie STARE prawdy. Jedną z nich jest ta, że można sobie bez końca kłapać dziobem, snuć mniej lub bardziej dęte teoryjki, ferować, podtykać, namaszczać, ale gdy w końcu pojawia się ktoś z talentem, z łapą i okiem, konstrukcje te składają się jak domki w Słupsku. Nagle wszystkie strony konfliktu interesów sztuki stają z otwartą gębą, potulnie odkładają narzędzia walki i regulują ostrość odbiorników. Wtedy się okazuje, że dzisiaj też można na kawałku płótna albo kartce w kratkę machnąć pędzelkiem babcię w chuścinie, kozę jak żywą, drób i drogę na Ostrołękę. Naprawdę wszystko można, a nie jak w kolejnych tzw. awangardach można tylko drętwy czworokąt, holo, LGBT, TKM i CHW co jeszcze?

                                         Radek Szlaga

Oto CRZZ ZUJ, dotychczasowy, niemal wyłączny dystrybutor sztuki mężów uczonych choć plastycznie średnio zdolnych, postanowił tym razem pokazać establishment dość młodego malarstwa, czyli sztukę Radka Szlagi.(wcześniej sporadycznie, w zbiorówkach) Fakt ten wart jest odnotowania, bo dotąd obowiązująca w zujowej praktyce zasada "kontrastu korzystnego", konsekwentne sytuowała uzdolnionych malarzy raczej na głębokim zapleczu, stale tam obecnej, parasztuki z przymiotnikami.
Oczywiście Szlaga nie wskoczył do Zuj-a z kapelusza. Od dobrych paru lat wiadomo kto zacz, że to wbrew wszelkiej propagandzie omnisukcesu YPA, jeden z BARDZO NIEWIELU, którzy patrzą, myślą ale też COŚ POTRAFIĄ. I, na bank, nie chodzi tu o kolejny sposobik "na czasie", czy dwa chwyty na krzyż. Improwizacyjny sznyt wszystkich jego rzeczy jest najlepszym gwarantem, że nie sprokuruje tego byle cwana gapa nowej sztuki czy inna kuta na cztery łapy, powiedzmy, Pola. Tzw. Pola -rzecz jasna- też wie coś tam, coś tam, bo akurat przewertowała już wszystko co potrzeba, ale potrafi zaledwie od deski do deski. Tymczasem Szlaga najciekawsze zawsze wywleka spoza. Właściwie od miejsca, gdzie inni już dawno skończyli, ale prawdziwa zabawa w malarstwo dopiero się zaczyna.  Malarz wręcz pogrywa sobie z chwytliwych konwencji malowania swojego czasu, np. z zielonych wywijasów Sasnala ("Las"), wioskowych etno- (Stach(?) z kurą), łobuniastych pop banalizmów. Podejrzewam, że pogrywa i ze "swoim", poznańskim "Penerstwem", które -nie oszukujmy się- nie tylko udaje, że nic nie umie.

                                         Radek Szlaga

Szlaga dużo umie. Od początku świetnie komponuje składowe, świadomie dysponuje płaszczyzną, trafnie akcentuje. Zdarza się, że jeszcze zanim skończy obrabiać realistyczny "powód", abstrakcyjna "zasada" obrazu na tyle odsłania pełnię plastycznego zamysłu, że na całość "pracują" całe połacie niezamalowanego gruntu. Inwencja tego, specyficznego realizmu, nie zasadza się na umiejętności budowy pojedynczej formy (też, choć to opanuje nawet sezonowy artysta na sopockim molo), tylko na przytomnym ŁĄCZENIU wybranych elementów między formami w interesie wyrazu całości. Laserunkowy, akwarelowy sposób zakładania płaszczyzny nie tyle jest wykładnią skłonności autora, ile przeczucia szansy zdyskontowania podpowiedzi płynącej z przypadków fluktuujacego, rozlanego pigmentu. Taka metoda "jak wyjdzie", faworyzuje estetykę szkicu, brulionu, dlatego najlepsze rezultaty Szlaga osiąga w swoich niezobowiązujących "zeszytach". Ale i większe obrazy sytuują go w szeregu najlepszych, europejskich malarzy współczesnej odmiany realizmu (Zsolt Bodoni, Adrian Ghenie).

                               Radek Szlaga

Oczywiście, sam talent plastyczny Szlagi, to byłoby zdecydowanie za mało na dzisiejsze standardy i dyktat kuratorskich dyskursów. Artysta doskonale wie, że do drewnianych oczu wyszczekanych tłumaczy sztuki od których zależy jego "obieg" trzeba dobrać odpowiednie "okulary". Wyciaga więc jakieś wątki biografii (pochodzenie Szlagów), jakieś historyjki z Dzikiego Zachodu (Unabomber - Ted Kaczynski), jakiś teoretycznie frapujący tytuł (Freedom Club).  Na wystawę wstawia szklarnię z kartofliskiem(wiejskie korzenie), zardzewiałe rzęchy Fiata 126 (poetyka szrotu i interwencji społecznej), instaluje inwigilujące oko. To oko, choć wielkie, "omiata" niestety tylko jeden, słabo doświetlony obrazek. Szkoda. Dzisiaj, jak mało kiedy, właśnie wielkim i czujnym OKIEM przydałoby się omieść wszystkie obrazki Szlagi wiszące na wystawie w Ujazdowskim Zamku. Andrzej Biernacki

106 komentarzy:

  1. ja się tam na monidełkach za bardzo nie znam...
    ale dzisiaj wyczytałem w gazetce,że na topie w USA jest były legionista ,który po 3 miesiącach ćpania znalazł puszkę farby i zaczął mazać po ścianach...
    Jean Marc Calvet byl żołnierzem Legii Cudzoziemskiej, ochroniarzem i zwyczajnym bandytą
    http://www.monkdogz.com/chelseagallery/inventory_calvet.htm
    --------------------------------
    i film: http://www.cyfraplus.pl/39248,program,calvet_sztuka_i_oczyszczenie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten koleś na haju to raczej z J.J. Ziółkowskim w szranki może stawać, nie ze Szlagą. Z drugiej strony kto powiedział, że ochroniarz i bandyta nie mogą malować? Zwłaszcza zwyczajny bandyta, vide Caravaggio. Pozdr. AB

    OdpowiedzUsuń
  3. a widzi Pan...
    obecnie ten jest dobry na ile ktoś wycenia i na ile się sprzedaje ...
    i nie ma nic tu skomplikowanego...
    mnie ciekawi tu aspekt socjologiczny takiej ,,przypadkowości,, :
    1.(...)Mniej więcej w tym czasie poznał go Brytyjczyk Dominic Allan, reżyser niniejszego filmu. - Spotkałem Calveta podczas podróży do Nikaragui w 2004 roku - wspominał filmowiec - (...) Było w nim coś magnetycznego. Nie wiedziałem co, ale otaczała go ewidentna paranoja. (...)
    2.podobnie jak w przypadku Tracey Emin, ''artystka'' angielska, w tej chwili już milionerka, zaczynała m.in. od tego, że kupowała po 50 pensów licho sfabrykowane szklane popielniczki je tam jakoś malowała,aż pojawił się niejaki Saatchi kupił 2 sztuki i dalej już jakoś tam poszło... ;)
    - i się kręci to fajnie i ładnie wszystko...można powiedzieć ,że nie nie znasz dnia i godziny ,a każdego to możne spotkać....ha,ha,ha

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. To jednak było coś magnetycznego w Calvecie!
    2. Co wtedy naprawdę kupił Saatchi od Emin, kto to wie. Bo później jednak nie zrobiła kariery na popielniczkach tylko na tych rozgrzebanych barłogach. Może tu jest klucz rzeczywistego, pierwszego "zakupu"?

    Potencjalnie każdego może trafić i się będzie kręcić, ale de facto kręci się nielicznym. A już tylko po bardzo nielicznych coś istotnego zostaje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:38:00

    Pani Anda Rottenberg (ta od szemranego interesu z Zamkiem Królewskim, kiedy to informację o przetargu na realizację masowej imprezy o charakterze kulturalnym ogłaszano na portalu spożywczym i dziwnym trafem tylko ona stanęła w szranki po 222 tysia) odebrała wczoraj - notabene na Zamku Królewskim - Doroczną Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za rok 2012, w kategorii sztuki wizualne. Nagrodę odebrała z rąk samego Bogdana Zdrojewskiego.

    http://wyborcza.pl/1,75475,12549729,Nagrody_ministra_kultury_rozdane.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy12:09:00

      Cytat z rozmowy "Co z tą kulturą?" w Studio Kultura Rozmowy TVP Kultura 11.11.2011:

      "My, krytycy czy kuratorzy, którzy próbujemy promować wartości za granicą, staliśmy się wiarygodni. Ponieważ nie reprezentujemy jakiś fikcyjnych partii, rządów, tylko reprezentujemy twórczość. To było trudne bardzo, ale w tej chwili jest naturalne. W sposób naturalny dobierają się partnerzy, w sposób naturalny dobierają się na zrobienie wspólnego projektu"


      Pozdrowienia z Hamburga - max dogin :)

      1. http://strasznasztuka.blox.pl/2011/11/Cenzura-w-Berlinie-CD-Uklanski.html#ListaKomentarzy

      Usuń
    2. Anonimowy12:35:00

      Cytat z interview kuratorki wystawy "Obok. Polska - Niemcy. Tysiąc lat historii w sztuce" w berlińskim Martin-Gropius-Bau, Andy Rottenberg udzielonym Zitty Online) krótko po jej otwarciu:

      "Der jetzige (Kultur)Minister bat mich zurückzukehren. Ich habe ihn beobachtet und muss sagen: Ich habe keine Probleme mit ihm (...). Er zensiert niemals und er bedrängt niemanden, sich nach seinen Vorstellungen zu richten. Er verteidigt sogar Künstler und Museumsdirektoren vor der Presse und anderen Kritikern. Solange er im Amt ist, bin ich wirklich glücklich."


      ...Minister (Kultury) poprosił mnie, żebym powróciła (do projektu "Obok", po odsunięciu go przez rząd PISu 2006 roku). Spojrzalam na niego i muszę powiedzieć: nie mam z nim problemów (...). On nigdy nie cenzuruje, nie zmusza nikogo, aby dostosował się do jego idei. On nawet broni artystów i dyrektorów muzeów przed prasą i innymi krytykami. Tak długo jak piastuje urząd jestem naprawdę zadowolona."

      Pozdrowienia z Hamburga - max dogin :)

      1. www.zitty.de/anda-rottenberg.html

      Usuń
    3. Anonimowy14:13:00

      Podejrzewam, że wypowiedź pani Rottenberg:

      „On nigdy nie cenzuruje, nie zmusza nikogo, aby dostosował się do jego idei. On nawet broni artystów i dyrektorów muzeów przed prasą i innymi krytykami. Tak długo jak piastuje urząd jestem naprawdę zadowolona."

      Gdyby była do bólu szczera powinna wyglądać tak:

      On daje mi kosić pieniążki podatników aż furczy, i nie ma żadnych idei. On kupuje wszystkich, nawet tych najgorszych artystów i dyrektorów muzeów i ma za sobą prasę i sztab krytyków. Tak długo jak piastuje urząd jestem fest-naprawdę napasiona.

      Usuń
    4. Anonimowy10:10:00

      Trafione w dziesiątkę!

      "My, krytycy czy kuratorzy, którzy próbujemy promować wartości za granicą, staliśmy się wiarygodni. Ponieważ nie reprezentujemy jakiś fikcyjnych partii, rządów, tylko reprezentujemy twórczość"

      Pani Rottenberg sądzi, że zamieszkuje od dawna bezludną planetę Mars. Teraz z kasą w koferku snuje tam mantrę o niereprezentowaniu jakiś fikcyjnych partii, rządów, tylko twórczości. Tylko, kto jej na tej planecie w to uwierzy?

      Usuń
  6. Trudno, żeby nie była zadowolona, skoro już właściwie wyczerpała całą tablicę Mendelejewa nagród dla swojej osobowości. Ona się po prostu dobrała "w sposób naturalny" ze Zdrojewskim, z panią Materną, i innymi zwolennikami doboru naturalnego. Czasami tylko te naturalne dobory wchodzą ze sobą w kolizję. Bo np. raz pani Rottenberg jest dobrana ze Zdrojewskim jak w korcu maku, innym razem, na schodach Zachęty, ta sama osobowość manifestuje swój dobór naturalny z tymi, którzy ze Zdrojewskim są niedobrani. Najważniejsze jednak, że w końcu wszyscy dobrani są wiarygodni i próbują promować wartości za granicą. Podejrzewam od dawna, że za granicą przyzwoitości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy13:02:00

    Pani R stała się też bohaterką animacji :)
    http://www.youtube.com/watch?v=Ua_FXW8tZ68&list=UUEs10BT7jBs5FeM4-OUSjiw&index=9&feature=plcp

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy14:28:00

    Kto by tam grzebał się w historii?!
    Nie bądźcie tacy pamiętliwi – wyluzujcie się
    Stańcie się Fajnopolakami!
    Szachrajstwa z przetargiem miały miejsce w roku 2011-tym
    A to była nagroda za rok 2012-ty
    Tak więc formalnie wszystko gra,
    a pamięć Fajnopolaka - dla jego dobrego samopoczucia tu i teraz – powinna być krótka! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy 1 : Najpierw cztery kolejki le Fant a potem Pab lo(kalny) za rogiem
    Anonimowy 2 : Myśmy się już wyluzowali łącznie z pamięcią

    OdpowiedzUsuń
  10. co do animacji -to jest jak wirus... ;)
    ale "Kto podniesie rękę na władzę ludową, temu władza ludowa rękę odrąbie"
    ps. znając życie za rok Pani Anda przyzna nagrodę Panu Z.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie sądzę, są tacy, co łapówkę mogą wziąć ale nie dać

    OdpowiedzUsuń
  12. to ja kontruję:
    ,,Premierowi Tuskowi publicznie wymsknął się niedawno termin „przestępczość legalna”. (tzw.afera Ambergold)
    się śmieję do dzisiaj non- stop...
    ps.
    ostatnio przeczytałem na jakimś blogu coś takiego:
    ,,chyba nastał czas żeby skurwysynów nazywać skurwysynami...,,
    -i tak się zastanawiam ,że chyba tak już jest ... o!

    OdpowiedzUsuń
  13. To już byłby z naszej strony hurraoptymizm. Dla sk....,,na są różne okoliczności łagodzące, chroniące go od nazwania rzeczy po imieniu: albo własnie coś tam piastuje, albo zginął w katastrofie, albo uległ konradowskiej przemianie, itd.. Nazwa afery, o której Pan wspomina też ładnie nawiązuje do tradycji afer.

    OdpowiedzUsuń
  14. zapomniał Pan dodać tzw. ukąszenie heglowskie (ooo...ha,ha)
    (pejor. określenie używane jako epitet wobec osób o przekonaniach marksistowskich i socjalistycznych, które „dały się uwieść komunistycznej władzy”; pojęcie utożsamiane z poglądem zakładającym przedkładanie tzw. „konieczności dziejowej” nad prawa i los jednostki[1], a w filozofii zaś z historycyzmem)
    -a to po prostu zwykłe skurwysyny były i są...
    ps.
    ja np. od zeszłego miesiąca przestałem prenumerować Gazetę Wyborczą po 23 latach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy12:32:00

      A propos „ukąszenia heglowskiego”, tak odpowiada Bogusław Wolniewicz na pytanie: czym ono właściwie jest? :)

      Fragment filmu – 01:05
      http://www.youtube.com/watch?v=-cGkeuC5K98

      Usuń
  15. aha i na dobranoc dorzucam:
    "Nie obrażajcie się panowie, że my Wam tylko ofiarujemy miejsca w rządzie, takie, jakie sami uznamy za możliwe. Myśmy bowiem gospodarze (...) Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.(...) Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi."
    Władysław Gomułka
    --------------------------------------
    bo Historia Panowie i Panie pozwala zawsze zrozumieć mechanizmy w każdej dziedzinie -nie tylko sztuki...
    a Historia pokazała,ze Polaków nie da się złamać... choćby zabijano,zakopywano,wymazywano...
    to zawsze znajda się jacyś ,,polscy bandyci,, ...
    czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
  16. dzięki za linka Panie anonimowy....
    +ze swej strony polecam rozmowę z Antkiem M.
    http://www.youtube.com/watch?v=k0ISwAvKn1c
    +podobno wariat....
    a wiem bo czytałem w Wyborczej...
    ...dlatego wyobrażam sobie jak Pani Anda strzela Panu Biernackiemu w potylice....w latach 40 tych ,a Pani Wiesława to pięknie opisuje...

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy08:29:00

    Co tam z tym krzyżem w Łowiczu się wyprawia Panie Andrzeju?

    OdpowiedzUsuń
  18. Pan Andrzej Stasiuk -kiedyś zdolny pisarz,moralny autorytet Gazety W.:
    http://www.dwutygodnik.com/artykul/3979-z-drogi-wykopywanie.html
    -----------------------------------------------------------------
    pozwoliłem sobie się wpisać komentarz Panu Stasiukowi...niech ma....
    ,,Płynie się zawsze do źródeł pod prąd, z prądem płyną śmiecie...,,
    -Herbertem zawsze można ich załatwić ... o tak....



    OdpowiedzUsuń
  19. http://www.dwutygodnik.com/artykul/3964-void-andy-rottenberg.html
    ---------------------------------------------------------------------
    proszę zwrócić na pracę Tomasz Kulka, WC, 2011 (na samym dole)
    -jak ja to uwielbiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy. Wprawdzie nie siedzę w Łowiczu tylko na wsi pod Nieborowem, ale obiło mi się o uszy, że ktoś postawił ukradkiem krzyż w miejscu, gdzie miał stanąć nowy kościół dla jednej z dzielnic łowickich. Jej mieszkańcy w referendum pół roku temu wypowiedzieli się negatywnie o budowie nowego kościoła, więc teraz jacyś tenteges próbują miejscową społeczność nawrócić. Nihil novi sub sole.

    gość: Zacny ten wucecik, rzeczywiście można się zachwycić.

    OdpowiedzUsuń
  21. w Berka można się zabawić w takim WC... ;)
    -a ja takie sytuacje lubię wykorzystywać...
    My ,,polscy bandyci,, to już tak mamy... ;)
    -Omnes qui acceperint gladium, gladio peribunt

    OdpowiedzUsuń
  22. gazeta.pl
    godz.13.21

    na żywo"Dość Tuskolandii". W Warszawie demonstruje kilkanaście tysięcy osób
    --------------------------------------------------------------------------
    Oni faktycznie mają ludzi za debili...ha,ha,ha
    (Redukcja nie ominęła centrali. Piotr Pacewicz, który po odejściu ze stanowiska zastępcy redaktora naczelnego był na etacie publicysty, otrzymał ofertę współpracy z "Gazetą". Podobne rozwiązanie przyjęto w przypadku felietonisty Michała Ogórka i dziennikarki działu kultura Doroty Jareckiej, którzy również stracili etaty.)
    --------------------------------------------------------------------------
    ROK 1984

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy07:02:00

    o proszę ....
    http://www.dwutygodnik.com/artykul/3979-z-drogi-wykopywanie.html
    o... już mój wpis zniknął... :)
    a co zniknęło:
    ,,czasami lepiej jest milczeć...,,
    -ale Herberta mogą sobie też usuwać, a to jest Ich wyrzut sumienia...na zawsze!
    ---------------------------------------------------------------------------------
    zobaczymy czy z Tuwimem sobie poradzą ... ;)
    g.n

    OdpowiedzUsuń
  24. Co myśli Pan Cogito o Piekle
    Najniższy krąg piekła. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkują go ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów pełen luster, instrumentów i obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddział infernalny, bez smoły, ognia i tortur fizycznych.

    Cały rok odbywają się tu konkursy, festiwale, koncerty. Nie ma pełni sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwartał powstają nowe kierunki i nic, jak się zdaje, nie jest w stanie zahamować tryumfalnego pochodu awangardy.

    Belzebub kocha sztukę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego malarze przewyższają już prawie niebieskich. Kto ma lepsza sztukę, ma lepszy rząd - to jasne. Niedługo będą mogli się zmierzyć na Festiwalu Dwu Światów. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha.

    Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom spokój, dobre wyżywienie i absolutną izolację od piekielnego życia.
    (Z. Herbert "Pan Cogito")

    OdpowiedzUsuń
  25. Panie Andzreju Szanowny ....
    dzisiaj po raz drugi w życiu oglądałem TV Trwam przez net(a nie było to takie łatwe...)
    I tak sobie słuchałem tego diabła ;) Rydzyka i powiem Panu ,że Temu kolesiowi to chłopaki mogą skoczyć i pomachać ,ma jaja i się nie bawi w konwenanse...
    -Wszystkich nas przecież nie rozstrzelają... ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wszystkim się jednak nie możemy interesować. Co do Rydzyka i jego jaj mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy12:51:00

    Jeżeli prawdą jest, że Jarecka straciła etat w Wyborczej. To dopiero teraz, gdy będzie musiała napłodzić odpowiednią ilość tzw. wierszówek (by jej status materialny nie uległ pogorszeniu) przekonamy się, co to naprawdę znaczy lać wodę na temat sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak, to bardzo interesująca sprawa z tą redukcją akurat tych a nie innych etatów w Wyborczej. Wierszówki wierszówkami ale jeszcze pozostają inne kwestie, chociażby ubezpieczenia. Być może udział Jareckiej w potencjalnych strajkach artystów na schodach Zachęty nabierze wreszcie osobistego wymiaru i pozwoli jej na rzeczywistą a nie udawaną empatię w stosunku do środowiska nieubezpieczonych twórców.

    OdpowiedzUsuń
  29. Anonimowy02:34:00

    Jeżeli jesteśmy przy Wyborczej, to zaskoczył mnie ton Mirosława Bałki, gdy wypowiadał się w wywiadzie dla tej właśnie gazety o Arturze Żmijewskim. Obaj są pupilkami pani Andy, ale widać pan Mirosław nie pochwala działań pana Artura i jego wpływu na polski świat sztuki:

    - „Artyści zaczynają panikować i za wszelką cenę tworzyć dzieła polityczne czy inaczej zaangażowane. Nastąpiło odwrócenie targetu. Już nie jest tak, że przez dzieło sztuki można się wbić w jakąś sytuację społeczną. Teraz sytuacja musi być społeczna i właściwie nie ma już dzieła sztuki. Przynajmniej w wielu przypadkach.”

    - „Ja nie uciekam od dzieła, a taka tendencja pojawiła się mniej więcej rok temu, odkąd Artur Żmijewski zaczął wołać do artystów: "Sprawdzam!". Stąd ta panika, o której wspomniałem. Artyści czują się w obowiązku angażować społecznie, co może mieć zresztą ciekawe skutki, bo będziemy mieli dużo działaczy społecznych zamiast artystów.”

    Jednak w tym samym wywiadzie, pana Mirosława - który widzi trywialność działań Żmijewskiego i mierny ich efekt na polu sztuki - całkowicie opuszcza sceptycyzm, gdy zaczyna prawić o własnym projekcie: „Otwock”. A przecież i jego górnolotne założenia, jak np.: łączenie sztuki współczesnej z lokalną specyfiką Otwocka, były typową gadką szmatką i skończyły się rezultatami artystycznie równie wątpliwymi, jak te w przypadku poczynań Żmijewskiego.

    M.in.: napstrykano zdjęć przedstawiających stare budynki oraz drzewa (fot o takiej estetyce w internecie zatrzęsienie całe); postawiono w lesie bilbord ze zdjęciem lasu i domu w tle (po przetworzeniu na zdjęcie nawet jako tako to wyglądało, ale mało to było odkrywcze); postawiono rzeźbę, a dokładnie metalowy słup, na który nawleczono pocięty pień sosny (wyszedł taki harcerski totem, coś w stylu konarków Macugi, a jak Goskha coś potrafi stworzyć, to prawie każdy może); zaś całość tej zabawy – pod tytułem: bawimy się w projekt „Otwock” – zwieńczyły wykłady na których podzielono się z publiką swoimi research-ami, czytaj: dorabiano ideologię do obiektów i obrazów funta kłaków wartych z punktu widzenia wyrobionego estety.

    Reasumując, projekt ten był atrakcyjny (i być może owocny), owszem, ale jedynie dla pana Mirosława, który na koszt podatników - o co już zadbała fundacja Open Art Projects (Materna/ Rotenberg) – zaprosił sobie do swojej dawnej pracowni (na początek) trzy niewiasty: Larę Almarcegui (różnica wieku względem Bałki: 14 lat), Annę Molską (różnica: 25 lat), Charlottę Moth (różnica: 20 lat). Bawiona się tam może i fajnie? Ale z punktu widzenia postronnego miłośnika sztuki – to o kant dupy rozbić takie akcje!


    Artystki:
    http://www.otwockstudio.pl/otwock/artysci_2

    Wywiad w Wyborczej:
    http://wyborcza.pl/1,112588,12004708,Miroslaw_Balka__Ten_projekt_na_pewno_nie_jest__boom_.html

    Wykłady:
    http://www.youtube.com/watch?v=7DPNeuuiskU&feature=relmfu
    http://www.youtube.com/watch?v=-VX4dVIExnc&feature=relmfu

    Serwis Urzędu Miasta Otwock:
    http://www.otwock.pl/default.asp?ID=110&IDs=825

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy05:50:00

    http://wyborcza.pl/1,75475,12568150,Warsaw_Gallery_Weekend__jak_sprzedac_spalone_bebny.html
    ---------------------------------------------------------------------
    smaczny kąsek :) :
    (...)Ostatnio odwiedziła mnie właścicielka renomowanej galerii z Hagi, pytała, jak przetrwać. Wcześniej w Holandii państwo mocno wspierało(!) prywatne galerie, robiły to takie instytucje jak Fundacja Mondriana. Od kiedy państwo nie jest w stanie w pomagać, oni nie wiedzą, jak działać. Powiedziałam jej: szczędzać i wziąć się do roboty.(...)-Marta Kołakowska, Galeria Leto, Warszawa
    -> a za 2 lata Pani Marta przyjdzie do Pana Andrzeja i się spyta jak to się robi... ;)
    ------------------------
    + perełka :
    Zaczyna się 28 września i potrwa do 30 września. W jego ramach zobaczymy m.in. gigantyczny balon - autoportret Pawła Althamera
    ha,ha,ha
    g.n

    OdpowiedzUsuń
  31. Anonimowy06:09:00

    Mina Luc-a Tuymans-a na zdjęciu ze spotkania z wiceprezydentem Otwocka – BEZCENNA! :)

    Oryginał:

    http://www.google.pl/imgres?q=Luc+Tuymans++urz%C4%99du+miasta+otwock&num=10&hl=pl&biw=1280&bih=589&tbm=isch&tbnid=dStH0REJQThjyM:&imgrefurl=http://www.otwock.pl/default.asp%3FID%3D110%26IDs%3D825&docid=jtHkt843o7YG5M&imgurl=http://www.otwock.pl/zdjecia/info/2011/oap12.jpg&w=550&h=368&ei=OzloUJ_DEunJ0AW3hoGADw&zoom=1&iact=rc&dur=298&sig=107803584293979486070&sqi=2&page=1&tbnh=121&tbnw=161&start=0&ndsp=7&ved=1t:429,r:2,s:0,i:73&tx=88&ty=85

    Wersja pluszowa:

    http://www.google.pl/imgres?q=muppet+show+Sam+the+Eagle&hl=pl&biw=1280&bih=589&tbm=isch&tbnid=jIu301-CN9ZSDM:&imgrefurl=http://www.smosh.com/smosh-pit/articles/10-jobs-muppets-could-take-if-when-show-business-doesnt-work-out&docid=kCZlQYJ-5cqT0M&imgurl=http://cdn.smosh.com/sites/default/files/bloguploads/muppet-jobs-9.jpg&w=500&h=354&ei=tDZoUJa5A8Wa1AWP6YHwCg&zoom=1&iact=hc&vpx=611&vpy=243&dur=236&hovh=189&hovw=267&tx=197&ty=136&sig=107803584293979486070&page=2&tbnh=122&tbnw=175&start=24&ndsp=26&ved=1t:429,r:3,s:24,i:155

    OdpowiedzUsuń
  32. ,,Ale z punktu widzenia postronnego miłośnika sztuki – to o kant dupy rozbić takie akcje! ,,
    -
    ależ Panie Kolego Anonimowy -Oni mają Cię w D.U.P.i.E ,że się tak wyrażę ...
    wejdź Pan na taki http://www.dwutygodnik.com/sztuka
    -chłopaki się produkują -sami Mistrzowie ;),praktycznie 0 KOMENTARZY...
    (wnioskując mają dużo intelektualnie wyrobionych czytelników ;) )
    wchodzisz na Browarną i tu się dzieje coś tam,coś tam...
    Oczywiście Pan Banasiak wspomni coś o motłochu i tyle...
    A tak naprawdę Oni żyją w rzeczywistości wirtualnej,Oni kiedyś umrą i nawet nie będą o tym wiedzieli... ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Anonimowy: wersja pluszowa w punkt. Ale OK, bez względu na moje sympatie osobiste zdecydowanie popieram działania nieinstytucjonalne. Bałka robi dobrą robotę dla Otwocka, niezależnie od tego, kto jeszcze się grzeje w cieniu Tuymansa (MM).Co zaś do relacji Bałka -Żmijewski widać próbę sił, bo Ż. nieco za sprawą kuratorowania BB nieco nadwyrężył pozycje lidera B.

    OdpowiedzUsuń
  34. Wracając do dialogu szefowej Leto, Marty Kołakowskiej z Dorota Jarecką. Z odpowiedzi galerzystki bije całkowita bezradność w dowodzeniu wartości proponowanych i promowanych dzieł. Bije brak mocnych argumentów i naiwny fideizm, że ktoś się złapie na coś, tylko dlatego, że wierzą w to dwie osoby z Pragi na krzyż, handlowo zainteresowane i względnie zorientowane we względnej adekwatności do zachodnich kontekstów. No, i złapał się ...Masiewicz, a w slad za nim Bazylko. I do znudzenia powtarzany argument z Abbey house, jak kulą w płot, co zresztą natychmiast widzi sama autorka argumentu, bo z Kleczkowską jest dokładnie tak jak ze wspomnianym w dialogu Sasnalem. W obu przypadkach całkowicie w oderwaniu od rzeczywistej wartości zainteresowani napompowali balon cen. Tyle że Sasnala, jeżeli nawet nie rżniętego to z ducha modnego Richtera, Tuymansa etc - napompował Saatchi, a Kleczkowską, niepodobną do modnych - Abbey. Warto sprostować Martę Kołakowską, że teksty o Sasnalu pojawiły się po jego cenach a nie przed. Teksty te nie antycypowały wydętej handlowo wartości tylko przyszły jej w sukurs.

    OdpowiedzUsuń
  35. https://www.youtube.com/watch?v=ka2fIcoHKvM&feature=player_embedded
    --------------------------------------------------------------------
    żona mi to podrzuciła... :)
    art rap - hip hop o polskiej sztuce współczesnej !
    -trzeba trochę popromować tu i tam...;)

    OdpowiedzUsuń
  36. http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=DSVPYV4bZwI#!
    -----------------------------------------------
    ->top 9 wystąpień polskich artystów współczesnych
    chłopak naprawdę wymiata...
    właśnie Go usynowiłem... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy13:56:00

      Miejsce 7 – Dorota Nieznalska. Pani Dorota ma zdolności krasomówcze ciut lepsze, ale naprawdę ciut lepsze, niż chuligani zwani w necie Ludzikami Michelin-a. :)

      http://www.youtube.com/watch?v=-FdXQ-C5XMg

      Usuń
    2. Anonimowy14:03:00

      jak ona się tak na sali sądowej motała w zeznaniach, to mogła przypadkiem i dożywocie dostać
      :)

      Usuń
  37. Anonimowy13:34:00

    oba zajefajne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    można śmiać się do bólu przez łzy

    i taki właśnie człowiek powinien wylosować Fryderyka

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy13:58:00

    „(…) bez względu na moje sympatie osobiste zdecydowanie popieram działania nieinstytucjonalne. Bałka robi dobrą robotę dla Otwocka, niezależnie od tego, kto jeszcze się grzeje w cieniu Tuymansa (MM).”



    A i owszem, i ja popieram działania nieinstytucjonalne. Tylko zastanawiam się, w jaki sposób można traktować ten konkretnie projekt (z udziałem pań, promowany na stronach Open Art Projects), jako: dobrą robotę dla Otwocka?

    Z artystycznego punktu widzenia zaowocował on tylko mnóstwem badziewia. Tak więc w szerokim odbiorze zarówno dla miłośników sztuki z Otwocka, jak i spoza – jest obojętny.

    Nie można go też rozpatrywać w kategoriach lokalnej imprezy dla mieszkańców. Cóż niby miał im do zaoferowania? Skoro (patrz wyżej) ci którzy mają jakowe pojęcie o sztuce - nie mieli tam czego szukać. A reszta? Pewnie była biernie obojętna – bo sztuka jest domeną mniejszości.

    De facto to była prywatna imprezka pana Mirosława, na koszt podatników. Po której nie pozostały żadne wartościowe, wymierne korzyści. Nie licząc żałosnych fotografii i totemu o estetyce reklamy przydrożnego baru dla kierowców ciężarówek.

    A to całe tzw. nieinstytucjonalne działanie miało całkiem niemałe instytucjonalne wsparcie: Co do urzędu, to bark mi danych. Ale na „Mapowanie Otwocka” z udziałem niewiast (króciutki plener) przeputano 39 tys.. Do tego należałoby doliczyć jeszcze drugą odsłonę, czyli wizytę gwiazdy, tym razem: 66 tys. z kabzy MKiDN – ale to zupełnie inna historia.

    W tym nieszczęsnym projekcie „Otwock” naprawdę interesujące jest tylko jedno: ile z tej przeputanej kasy przytuliła fundacja „OAP” Materny? ;)



    Kosztorys 1 biwakowania w Otwocku:
    http://www.mkidn.gov.pl/media/po2011/decyzje/20110307_Wydarzeniaartystyczne_3_1_pozytywne.pdf

    Kosztorys 2:
    http://www.mkidn.gov.pl/pages/strona-glowna/finanse/programy-ministra/programy-mkidn-2012/wydarzenia-artystyczne/sztuki-wizualne.php

    OdpowiedzUsuń
  39. Chodziło mi rzecz jasna o "prywatną intencję" zaproszenia, jakiegoś ruchu w sennym, lokalnym interesie, ale skoro kosztorysy j.w. to naturalnie nie jest to żadne działanie -jak napisałem- nieistytucjonalne. Chyba już stać - po Tate Modern, po pensjach profesorskich etc.- gwiazdę z Otwocka żeby zapraszać i animować na koszt własny?

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy13:38:00

    Słyszeliście o „Dotleniaczu” Rajkowskiej? Bo ja, motyla noga, odkryłem to arcydzieło dopiero dzisiaj. ;(

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Dotleniacz

    http://www.youtube.com/watch?v=7DXZu2Z_fS0

    OdpowiedzUsuń
  41. Anonimowy14:16:00

    Zdrojewski dał nagrodę Rottenberg i długo nie trzeba było czekać, by sam nagrodę dostał.

    http://www.rp.pl/artykul/9131,938641-Zdrojewski-odznaczony-Orderem-Zaslugi-Wolnego-Kraju-Saksonii.html

    OdpowiedzUsuń
  42. Anonimowy: Nic by się nie stało, gdyby Pan w ogóle nie odkrył tego Dotleniacza z 2006 r.. Zwłaszcza, że dziełko i błahe i w pomyśle nienowe w porównaniu z Sadzawką Wójcik (2001)
    http://www.culture.pl/baza-sztuki-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/julita-wojcik

    Ten Order WOLNEGO kraju Saksonii dla Zdrojewskiego jest symptomatyczny. Zdrojewski w swoich decyzjach jest tak samo wolny, jak wolna jest Saksonia.

    OdpowiedzUsuń
  43. no to domykam klamerką Pana Zdrojewskiego ;)
    -----------------------------------------------
    (...)Swą gorliwością w obrzydzaniu Polaków Klata-jak wynika z udostępnionej w programie spektaklu korenspondncji-zadziwił samych sponsorów z drezdeńskiego teatru,będącego koproducentem widowiska.
    Ale cóż.Przecież wspólnota,narodowość to coś,co wolny człowiek może odrzucić,i taka jest miara jego wolności.Że fakt,iż gest ten wykonuje
    człowiek mianowany dyrektorem Narodowego Starego Teatru,jest znaczący?Owszem,fantastycznie:mamy dyrektora prawdziwie europejskiego.Skoro szefem Europejskiego Centrum Solidarności zostaje człowiek,który zrzekł się
    polskiego obywatelstwa,to czemuż szefem Narodowego Starego Teatru nie miałby zostać reżyser z lubością umieszczający tekście Szekspirowskiego dramatu wyzwisko,,polska kurwo,,
    Wunderbar.Przecież nawet Niemcom nie przyszłoby to do głowy,ba,ale skoro wykładają euro,to i bonus czasem dostaną,nicht wahr?(...)
    -----------------------------------
    Upokorzenia teatralne-ANDRZEJ HORUBAŁA

    Uwazam Rze 40/2012 1–7 X 2012, numer 40(87)

    OdpowiedzUsuń
  44. W ramach tak pojmowanej wolności, chętnie kopnąłbym w jaja albo w klatę takiego pana, na którego Niemcy, skoro o nich mowa, mają pięknie brzmiące określenie Arschloch

    OdpowiedzUsuń
  45. Anonimowy13:08:00

    „Taka metoda "jak wyjdzie", faworyzuje estetykę szkicu, brulionu, dlatego najlepsze rezultaty Szlaga osiąga w swoich niezobowiązujących "zeszytach".”

    Czytałem sobie ten fragment Pana recenzję twórczości Szlagi. I do głowy przyszło mi takie pytanie: co myśli Pan o twórczości Henryka Cześnika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy13:22:00

      Obrazy Henryka Cześnika - http://kultura.wp.pl/gid,13292726,galeria.html

      Usuń
  46. mnie się Ten Pan Henryk podoba...ładne kompozycje...
    ale ja się na tym nie znam za bardzo -bo jestem z prowincji....

    OdpowiedzUsuń
  47. Anonimowy14:24:00

    Mnie też kompozycyjnie Cześnik zainteresował, dlatego wyskoczyłem z tym pytaniem.
    Np. z tego zestawu (dzięki za podrzucenie link-a) pozycję nr 4 – chętnie zobaczyłbym u siebie w hacjendzie. :) Ale przyznam – za Gościem N - że również jestem z prowincji.
    I fachura to ze mnie żadna.

    http://kultura.wp.pl/gid,13292726,galeria.html?T[page]=4

    OdpowiedzUsuń
  48. Oczywiście Cześnik na jotę nie ustępuje Szladze i właściwie wszystko co sprokuruje, a znam, od lat śledzę i mam "na hacjendzie" jest robotą z najwyższym czuciem. Bez pretensji, zachwycająco skromne w środkach a wyciśnięte na maxa w efektach jest jednym z najlepszych przejawów polskiego malarstwa. Niby docenionego, w końcu Henio jest profesorem w Gdańsku, z mnóstwem wystaw na koncie i w międzynarodowym obiegu, ale gdzie mu tam do dzisiejszej popularności tych różnej maści analfabetów, choćby i kumpli Szlagi z Penerstwa. Warto byłoby oddać całe kilometry ścian tej rozmemłanej, bezsensownej mazianiny np. polskiego streetartu za jeden mały papier Cześnika

    OdpowiedzUsuń
  49. Anonimowy07:21:00

    Pan Banasik, podobno krytyk?, napisał artykuł "Archipelag, link, troll
    Krytyka dzisiaj" i zapomniał wspomnieć o blogu "Galeria Browarna", i naturalnie o ich komentatorach,
    Co wy o tym myślicie? Czy to nie jawna dyskryminacja ze strona wielkomędrca?

    http://www.dwutygodnik.com/artykul/3996-archipelag-link-troll--krytyka-dzisiaj.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy07:22:00

      Jakub Banasiak, zwie się. Sorry.

      Usuń
  50. Wielkie Przebudzenie Pana Jakuba w 2012 roku,no tak,a na dole ...
    ,,Jeśli chcesz umieścić fragment tekstu z dwutygodnik.com na swojej stronie lub blogu, prosimy o kontakt z redakcją na adres e-mail: redakcja@dwutygodnik.com,,
    wow!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy10:57:00

      "Przesadzam? Więc proszę mi wskazać, o co spierają się dzisiaj krytycy sztuki, jakie zjawisko opisano i przedyskutowano w ostatnim czasie, jaka polemika rozpala środowisko? Kto jest progresywny, a kto zachowawczy, kto nadaje ton – i jakimi tekstami?"
      Pan krytyk sztuki(?), Jakub Banasiak chyba tutaj nie zaglądał przez ostatnie 4 lata i swoje przebudzenie o wątłej "wartości krytycznej" na Dwutygodnik.com zadedykował swojej prababce? To tak jest, jak się wisi w przeszłości i na dodatek jest się pesymistą. Kulturpessimist, nazywają chyba Niemcy takiego pana...

      Usuń
    2. Anonimowy16:46:00

      Jest jeszcze takie ładne określenie w niemieckim, jak "Wasserprediger" - czyli ten, który leje wodę.

      A że "Archipelag, link, troll. Krytyka artystyczna dzisiaj", jak pisze autor tego tekstu: "Jak łatwo się zorientować, powyższa diagnoza jest jedynie wrażeniem..." pozostańmy przy wrażeniu, że ktoś leje wodę.

      Pozdrowienia z Hamburga - max dogin :)

      Usuń
  51. Anonimowy13:43:00

    Odleciał nam w tym artykule pan Jakub, oj odleciał. I odnalazł bezbłędnie w roli gawędziarza mito-klety!

    Coś mi się zdaje, że przy pisaniu za często z flaszęcji pociągał. I dopadło go barowe pitolenie o rzekomej jego wielkości w przeszłości i marności teraźniejszości.
    Witryna „raster.art” urosła w jego majakach do rangi sprawcy: pierwszej fali istotnego przewartościowania w polu krytyki artystycznej. A obecną krytyka przy tamtej jawi mu się jako: nijaka taka, niezdolna znaleźć odpowiednich słów do opisu artystycznego status quo.
    To nie to, co za czasów świetności Rastra, który był wygenerował nową krytyczną energię! Ach te pisane wtedy przez ich krytyków książki, eseje i manifesty – wtedy to się pisało! A teraz - jeno „spłaszczenie dyskursu”.
    :)

    Czyta się go z politowaniem. Upił się chłopina czym mocnym - a może tylko wyobrażeniem własnej wielkości? - i odleciał na jawie. Pozostaje jedynie współczuć biedakowi, bo gdy dopadnie go „glątewka” - jak to Witkacy mawiał - z całą obrzydliwością ujrzy wtedy cały ten swój „zacny” wkład w historię sztuki. A póki co „pod wpływem wódy burzy się to i bulgoce, i przewala się, i zwykła kałuża codzienności zdaje się groźnym, wspaniałym morzem, a pływające po niej odpadki imitują wielkie okręty, wiozące skarby ku nieznanym brzegom.”

    OdpowiedzUsuń
  52. E tam, zaraz się upił. Cywilizuje się nam po prostu KuBanasiak na etacie w Akademii, za takie grosze zresztą, że napić się nie bardzo miałby za co. Kiedyś miał się pono ze mną spotkać w BWA Zielonej Górze na zaproszenie Wojciecha Kozłowskiego i podyskutować o stanie krytyki i sztuki ze zgoła odmiennych pozycji, ale jakoś nie dojechał. Wolał się spotkać z Panem Sikorą w Krakowie i ćwierkać w jeden gwizdek, udając że w dwa. Tu akurat go rozumiem. Po cholere sie szarpać po próżnicy.

    OdpowiedzUsuń
  53. Anonimowy04:45:00

    „Warto byłoby oddać całe kilometry ścian tej rozmemłanej, bezsensownej mazianiny np. polskiego streetartu za jeden mały papier Cześnika”

    Urzędasy od Zdrojewskiego pewnie nie przyznałyby Panu racji. Bo przyznały w tym roku 70.000 na wydanie, promocję medialną i dystrybucję albumu zdjęć "Polski Street Art 2".

    OdpowiedzUsuń
  54. Anonimowy05:46:00

    Czy ja coś źle pojmuję, gdy nie widzę sensu w dotowaniu przez MKIDN – i to jeszcze przy tak ograniczonych możliwościach finansowych – albumu promującego działa kultury masowej? Bo takimi, w większości przypadków, okazały się prace prezentowane części pierwszej. Produkty kultury masowej, mają chyba to do siebie, że powinny promować się i finansować same?

    OdpowiedzUsuń
  55. Bardzo dobrze Pan/Pani pojmuje, nie widząc sensu dotowania streetartu przez MKiDN. Dotowanie działań, które z definicji mają być kontestatorskie to jest taka sama aberracja jak organizowanie warsztatów (!!!) streetartu przez różne domy "kultury". To tak jakby organizować warsztaty opluwania, warsztaty rzucania mięchem lub koktajlem Mołotowa, warsztaty zadymy. Poprawność polityczna urzędasa, który to dotuje tylko dlatego, żeby przypadkiem ktoś nie pomyślał, że urzędas jest nie w kursie, jest rozczulająca. Toteż potem urzędas zbiera nagrody na wnioski dotowanych.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jest pewna grupa miłośników malarstwa, którzy lubią zapalić co zacnego i właśnie wtedy otoczyć się pięknem dzieł sztuki. I jakby ktoś taki właśnie to czytał - to polecam obrazy Cześnika z czystym sumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  57. Przyłączam się do tego polecenia. Smakuje także bez dopalaczy.

    OdpowiedzUsuń
  58. następny przebudzony w 2012 roku: Karol Sienkiewicz:
    http://www.dwutygodnik.com/artykul/4003-zielona-wyspa-sztuki.html
    ------------------------------------------------------------------
    jeszcze dojdzie do tego ,że zaczną Rastra podpalać i Andę R. wyganiać...
    -młodzi, wykształceni i buntują się kiedy trzeba... ;)

    OdpowiedzUsuń
  59. Przeczytałem ten tekst i nie wiem skąd wniosek, że Karol Sienkiewicz się przebudził. A już o żadnym podpalaniu Rastra mowy tam nie ma. Wręcz przeciwnie, obok artykułu wywiad z Michałem Kaczyńskim współprowadzącym Rastra, który rozbrajająco oświadcza, że galeria zaczęła przynosić dochód po wizytach na międzynarodowych targach. Zapomniał dodać, że znalazł się tam (impreza komercyjna z definicji) dzięki kilkudziesięcznym grantom szczególnie łaskawego dla wybrańców MKiDN. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
  60. kilkudziesięciotysięcznym grantom, powinno być oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  61. Anonimowy13:16:00

    "jeszcze dojdzie do tego ,że zaczną Rastra podpalać i Andę R. wyganiać..."

    Andy R nie wygonią, za silne ma plecy ta pani. A władza już ją tak wypaczyła, że z jej punktu widzenia, ten kto ją posiada (np. dyrektor) decyduje, co jest sztuką – no i w konsekwencji, kto jest artystą? Gdyż zgodnie z definicją sztuki pani R: „Dyrektor przyjmuje że sztuką jest to, co mu się spodoba.”*
    Taki sposób myślenia, przypomina mi trochę założenia – jednego z rozmówców Sokratesa – Trazymacha, dotyczące definicji „sprawiedliwości”. Trazymach zakładał, że sprawiedliwe jest to, co służy interesom silniejszego. Jak łatwo się domyślić, gdy sprawiedliwe jest to co sprawiedliwym silniejszy ogłosi, to jasnym jest, że jeden silniejszy to, a inny silniejszy co innego za sprawiedliwe uzna. A w takim wypadku nie ma żadnego sensu w pojęciu „sprawiedliwości” i można je z języka wykreślić.
    Analogicznie to samo można by zrobić z pojęciem „sztuka”, oczywiście jeżeli poważnie potraktować definicję pani R.

    * http://the-krasnals.blogspot.co.uk/2012_03_01_archive.html

    OdpowiedzUsuń
  62. Anonimowy14:48:00

    W więc doczekaliśmy się wreszcie w tym roku „Top Ten polskich blogów o sztuce”, czyli subiektywny wybór 10 blogów o kulturze wizualnej Patryka Chilewicza (http://natemat.pl/29807,top-10-polskich-blogow-o-sztuce) i zabrakło w nim miejsca dla „Galerii Browarnej”.
    Jakub Banasiak, polski krytyk sztuki i autor tekstu "Archipelag, link, troll. Krytyka dzisiaj" zamieszczonym w "Dwutygodniku" w panicznym strachu i z wielką trwogą nie odważył się w nim napomknąć o niej.
    Czy to przypadek, czy spisek? A może to propozycja dla koleżankek i kolegów: po cholerę się szarpać po próżnicy, czy nie lepiej zamknąć ten blog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czy to przypadek, czy spisek?"

      To wygląda na spisek!
      To musi być spisek!
      Tak to jest spisek!
      Tak ma Pan/Pani rację – spisek, jak w mordę strzelił! :)

      Usuń
    2. Anonimowy17:45:00

      Spisek, jak w mordę strzelił! Taaaaaak też myślałam/em pisząc te komentarz! :):):)

      Usuń
    3. Anonimowy00:24:00

      Ma Pani/Pan problem z identyfikacją własnej płci?

      Usuń
    4. Anonimowy03:56:00

      To jakieś wyście z kłopotliwej nierówność płci, nieprawdaż? :)

      Usuń
  63. Niejeden/jedna ma dzisiaj problem z identyfikacją, nie tylko płci.
    Co zaś się rankingu tyczy, to z nimi jest podobnie jak z sondażami np. popularności partii politycznych. Do znudzenia powtarza się schemat, że jak ktoś ma świetne notowania, to uznaje sondaże za wiarygodne, a jak kiepskie, to sondaże są do bani, pytanie źle zadane, problem zniekształcony etc.. Przykład Izy Kowalczyk w pełni to potwierdza. Nawet odpowiednie przysłowie się znalazło pod jej ręką:Jak Bóg Kubie...itd.. W domyśle czytamy - jak Kuba Bogini, tak Bogini Kubie.
    Z powyższych powodów nie zajmę stanowiska odnośnie rankingu, w którym niezauważono bloga Browarnej.

    OdpowiedzUsuń
  64. nie zauważono - oczywiście piszemy oddzielnie

    OdpowiedzUsuń
  65. Artykuł Banasiaka to dobry powód do zaobserwowania pewnego zjawiska – np. roli i długości życia systemowych krytyków.
    W wypowiedzi Kuby Banasiaka wyczuwalny jest resentyment i frustracja, do tego podparte silną bazą egoizmu i manii własnej wielkości. Prawda jest taka, że platforma krytyki nigdy nie istniała. To co się działo w miejscach wspominanych przez Kubę (włącznie a przede wszystkim z jego własnym blogiem) to nic innego jak agresywny marketing swoich i mieszanie z błotem pozostałych (wykluczonych).
    Jeśli zależy mu na platformie, a nie na ponownym byciu na świeczniku przez 5 minut, dlaczego jakoś nie widać jego komentarzy u pani Izy Kowalczyk na Strasznejsztuce, czy u tutaj na Browarnej? Piotr Bernatowicz próbował stworzyć forum na Arteonie, ale i tamtej platformy Banasiak nie wsparł.
    Jeszcze niedawno innych wyzywał od frustratów, a obecnie stanowi ich wzorowy przykład.

    Chwilowo został wykorzystany przez Raster, FGF itp. do promocji swoich, przemielony i wypluty. Jak już ustabilizowała się pozycja tych galerii i ich artystów na targach zagranicznych, rozgłos w kraju przydatny na początku do budowania kariery, przestał być potrzebny. Po co teraz np. jakieś prowokacyjne artykuły o Sasnalu, Budnym, Bujnowskim, Ziółkowskim czy Sosnowskiej? Hałaśliwy Banasiak był potrzebny aby stworzyć pretekst do wystawienia „naszych” w Zachęcie – miejscu z którego odbija się towar z trampoliny na Zachód. A po pobycie Krytyki Politycznej na biennale w Wenecji i w Berlinie, żaden Banasiak nie jest już potrzebny do pisania przewodników. I w tym momencie rzecz jasna – dla Banasiaka krytyka artystyczna umarła.
    Podsumowując, był szarym pracownikiem korporacji, doskonałym krytykiem systemowym. Jak korporacja sztuki współczesnej przestała go potrzebować, to mu podziękowała. Przykre to… okazuje się że nie tylko „czołowi” artyści, ale i „czołowi” krytycy są tylko pionkami.

    OdpowiedzUsuń
  66. bo czego nie ma -to nie ma i już... :)-metoda stara jak świat...
    analogicznie jak Dyrektywa Stalina z 1943 r,
    " Obstrukcjonistów nazywajcie faszystami, nazistami i antysemitami. Powtarzajcie to tyle razy aż stanie się faktem w opinii publicznej".
    -i nie ma tu żadnych sugestii ,że Pan Jakub jest wiernym uczniem Stalina... ;)
    ------------------------
    znaczy się :wszystko już było i będzie...
    czuwaj!
    ps.
    Kordian podrzucił mi linka :
    http://natemat.pl/34465,jaki-jest-ulubiony-artysta-kazdego-artysty-on-sam-wywiad-z-kordianem-lewandowskim-wideoblogerem-artysta

    OdpowiedzUsuń
  67. The Krasnals: Znakomita i w pigułce analiza aktywności p. Banasiaka. Jedyne co warto dodać, to małe wyjaśnienie pojęcia "WYKLUCZONYCH". Ochoczo używa go wspomniany krytyk i w ogóle określenie bez refleksji weszło w obieg. Weźmy przykład niby "wykluczonej" Galerii Browarna. Niby, bo przecież galeria od początku wystawia KOGO CHCE, bez żadnych oporów i ograniczeń. Wystawiała klasyków (Michalina i Konrad Krzyżanowscy, zwiazanego z terenem lokalnym Chełmońskiego, klasykę koloryzmu (Nacht Samborski), awangardy (Krygier), klasyków współczesności (Sienicki, Sempoliński, Zemła, Grabiański, Starowieyski, zbiory ASP w W-wie),młodych i średniomłodych twórców i z Akademii (Knorowski, Łukasik, Pawlak, Arczewski) i streetartowców (IXI Color, Massmix). Nikt jej nigdy nie bronił swego czasu wystawiać Sasnala (jak w Zderzaku) i nikt jej nie broni sięgać po tych, po których sięga kol. Banasiak w swojej galerii. Jeżeli tego Browarna nie robi, to nie dlatego, że nie może, ktoś jej zabroni, ktoś się nie zgodzi, KTOŚ JĄ WYKLUCZA, tylko to stanowi jej WYBÓR. Wybór z określonych powodów artykułowanych tu i gdzie indziej, nagminnie.

    OdpowiedzUsuń
  68. aneks do tekstu Krasnali na przykładzie Pana Jakuba- o takich osobach się mówi na mieście:
    ,,Pożyteczny idiota,, ;)

    OdpowiedzUsuń
  69. Anonimowy13:17:00

    Jeżeli przy krytyce jesteśmy, to przy okazji chciałbym zapytać, jakie polskojęzyczne pisma o sztuce – kolportowane np. przez Empik, czyli powiedzmy dostępne dla szerokiego odbiorcy – są godne uwagi polskiego miłośnika sztuki?
    Pisząc „miłośnik sztuki” mam na uwadze, ten typ estety, któremu opinie autorytetów art world-u pokroju Banasiaka zwisają luźno.

    OdpowiedzUsuń
  70. Dużo może nie ma i wszystko zależy od wysokości ustawionej poprzeczki ale jednak trochę pism, ze zmiennym szczęściem i zawartości się jednak ukazuje: Arteon, Arttak, Artluk, Format, 2+3D, Art&Business. Warto zaglądać do Piktogramu, WAW, Zeszytów Literackich,Fa-Artu, Aspiracji, pisma MOCAK-u, ASP w Krakowie. No i pozostaje cały segment pism niepolskich: Artforum, Frieze, Parkett, Novum, Graphik, Azart, Art International, Modern Painters, Arte, Umelec itd..

    OdpowiedzUsuń
  71. No i Exit, oczywiście, a podejrzewam, że jeszcze kilka przeoczyłem.

    OdpowiedzUsuń
  72. i proszę... Banasiak marzący o platformie krytyki po raz kolejny pokazał swą prawdziwą naturę dyktatora. Nasz komentarz o wyżej przytoczonej treści został ściągnięty z gabloty krytyki. I o czym tu mamy gadać?

    OdpowiedzUsuń
  73. Anonimowy14:55:00

    O ja piórkuję! Ledwo co buszka wziąłem, a tu w TV Banasiak rozmawia z diabłem…

    http://www.tvp.pl/kultura/magazyny-kulturalne/rewizje-sztuki/wideo/sztuka-krytyczna/563107

    OdpowiedzUsuń
  74. Może naturę dyktafona pokazał, ale żeby dyktatora?

    OdpowiedzUsuń
  75. Anonimowy12:34:00

    ale o czym my mówimy, błagam.. proszę przeczytać tekst po lewej i obejrzeć to nieudolne, źle zreprodukowane "coś" po prawej.. nie wierzę że on to pisze i patrzy sobie potem w lustro, co za upadek..

    http://galeriakolonie.pl/pl/wystawy/3/1

    OdpowiedzUsuń
  76. Choć, istotnie, "Kompozycje Izy Koniarz wymagają od widza percepcyjnej wytrwałości", to opisy p. Banasiaka wymagają wręcz wytrwałości końskiej. Tylko wtedy w tych wydukanych, bladych i nieudolnych popiskiwaniach "artystki"można dostrzec za Banasiakiem "erupcje malarskiego żywiołu" i żywioł "brawurowych zestawień kolorystycznych".
    Przyjmując za krytykantem, że "Iza Koniarz traktuje swoje prace jako bezpośrednie przedłużenie istnienia", p. Banasiak miast pisać farmazony, powinien bezzwłocznie podać jej kroplówkę. Sobie zresztą też.

    OdpowiedzUsuń
  77. Pozwolę sobie jeszcze, w kontekście ręcznych umiejętności Koniarz ze ...stajni Banasiaka, przypomnieć rozważania Wojciecha Kozłowskiego nt. kiepskiego MANUALU Krasnalsów, opublikowane w komentarzach na stronach strasznejsztuki2, parę miesięcy wstecz. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  78. Anonimowy16:49:00

    "..parę miesięcy wstecz..." - proszę o link

    OdpowiedzUsuń
  79. Sorry, trza samemu poszukać w starszym postach (gdzieś od 7 do 12 strony archiwum strasznejsztuki2).

    OdpowiedzUsuń
  80. Anonimowy14:22:00

    http://strasznasztuka.blox.pl/2010/10/Sedzia-Glowny-we-Wroclawiu.html#ListaKomentarzy

    znalazłem:)

    OdpowiedzUsuń
  81. Gratuluję cierpliwości a sobie niezłej pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  82. Anonimowy07:41:00

    Dzięki za linka.
    Prześledziłem wymianę zdań i przyznaję, że Krasnale mają dużo racji nazywając Wojciecha Kozłowskiego biurokratą na służbie. Łatwo też domyślić się, w jaki sposób, przy tak nikłych kwalifikacjach i pospolitym guście, pan ten uchował się na swoim stanowisku. Wystarczy zwrócić uwagę na wypowiedzi w stylu:

    „Jeśli jednak od początku wprowadza się ton tego typu, to naprawdę nie ma sensu. To jest wtedy, jak w programie "Warto rozmawiać"”.

    Albo: „Podjęłabyś się przekonywać Pana Prezesa, że KS to nie sprawka Rosjan?”.

    Tak na marginesie, ciekawie się to czyta z perspektywy czasu, gdy do dzisiaj Polacy nie otrzymali wraku samolotu, ba, nawet czarnych skrzynek.

    Dla mnie Kozłowski jest urzędniczym tworem Polski postkolonialnej, w której ciągle, jak za PRL-u, awanse i posady dostaje się nie za profesjonalizm, a za zgodność myślenia po linii ekipy rządzącej. Myślę, że jest szczery w tym co pisze, to znaczy nie jest cynicznym karierowiczem, a jest klasycznym lemingiem – lemingiem karierowiczem.
    W takim przypadku są małe szanse na zmianę, ponieważ by zdać sobie sprawę ze swojego iluzorycznego znawstwa sztuki, musiałby on zakwestionować swoją pozycję jako jej eksperta, czyli zakwestionować słuszność zajmowanego przez siebie urzędniczego stanowiska. A jako leming, jednostka o osobowości mocno autorytarnej, nie jest w stanie zrzec się w imię prawdy stanowiska budującego jego autorytet w oczach innych. Pewnie od czasu do czasu miewa przebłyski olśnienia i dochodzi do niego, gdzieś z głębin podświadomości, przykra myśl, że nie ma „oka do sztuki”. Ale pewnie szybko przepędza te przykre stany rzucając się w wir ciężkiej pracy nad kolejnym, swoim zdaniem, interesującym artystycznym projektem . Nic więc dziwnego, że ze swojego subiektywnego punktu widzenia, przy poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, może Kozłowski czuć się zawistnie opluwany. I nie wątpię, że może być mu przykro.

    OdpowiedzUsuń
  83. Mnie w tych dialogach z Wojciechem Kozłowskim i z Izą Kowalczyk zastanawia fakt, jak dalece nie są oni w stanie odwrócić sytuacji i dopuścić myśl, że jednak jest jakiś powód, dla którego ich adwersarze nie zechcieli się załapać do obozu dzierżącego chwilowo symboliczną władzę w polskiej sztuce. Że jednak z jakiegoś powodu przyjmują rolę outsidera i narażają na epitety frustrata, choć rozpoznanie, które numery aktualnie wygrywają w tej grze, jest dziecinnie łatwe. Już tylko ten jeden dialog ze strasznejsztuki2 pokazuje, że tzw. outsiderzy są świetnie zorientowani nawet w tym rodzaju sztuki(feminizm), która nie jest ich faworytem. Nie ma mowy o ich oporze z nieświadomości. To raczej ta druga strona się raz po raz wykłada, gdy z logiką na bakier wyzywa od zawistników kogoś, kto niemal nic innego nie robi tylko w ramach swojej galerii i wydawnictwa promuje innych artystów. Tyle, że nie z ich stajni.

    OdpowiedzUsuń
  84. Anonimowy01:07:00

    >>>„nie są oni w stanie odwrócić sytuacji i dopuścić myśl, że jednak jest jakiś powód, dla którego ich adwersarze nie zechcieli się załapać do obozu dzierżącego chwilowo symboliczną władzę w polskiej sztuce.”

    Dopuszczenie takiej myśli wiąże się z niebezpieczeństwem, że pociągnie ona za sobą całą lawinę bardzo przykrych kontestacji własnej podmiotowości. Przykładowo pani Iza wygląda mi na osobę bardzo ambitną i pracowitą. Widać, że w swój blog wkłada dużo serca. Pewnie ciężko pracuje, wspina się po szczeblach hierarchii zawodowej i radością z pracy kompensuje sobie brak przyjemności, na które czasu nie starcza osobie szczerze oddanej pasji. A tu zjawia się Pan i w domyśle obwieszcza, że marnowała czas, bo sztuka jest gdzie indziej. A wszystko to, co przynosi pani Izie tyle satysfakcji ma drugorzędne znaczenie z punktu widzenia prawdziwego krytyka

    Chcąc nie chcąc, wali Pan młotem prosto w głowę. I wymiana zdań na nic się tu zda. Ponieważ analiza tego w czym zawiera się sedno sprawy, czyli dostrzeżenie złożoności formy dzieła i jej wpływu na przekaz, nie podlega w wystarczającym stopniu werbalizacji. Najlepiej zaprosić takiego niewiernego Tomasza do galerii i w bezpośrednim kontakcie z obrazami (gdyż inaczej tego, jak na przykładach, wytłumaczyć się nie da) unaocznić mu, że wyraz dzieła sztuki - a więc jego wartość artystyczna - nierozerwalnie związany jest z formą. Co dla Pana, jako praktyka, jest rzeczą oczywistą. Niestety w tej kwestii po drugiej stronie barykady panuje mrok ignorancji, a czasami wręcz podejrzenie, iż tacy jak Pan są szalbierzami mydlącymi oczy jakimiś metafizycznymi właściwościami dzieła.

    Choroba która trawi sztukę do po dziś dzień zaczęła się gdzieś na przełomie lat 60-tych i 70-tych, czyli przy narodzinach radykalnego konceptualizmu. Wtedy to granica między sztuką i refleksją nad nią zatraciła granice - krytycy i teoretycy sztuki zaczęli uchodzić za artystów.
    Dzieła zniszczenia dopełniła późniejsza masowa produkcja kuratorów, którzy kończąc kierunki takie jak kulturoznawstwo lub historia sztuki, nie mają zielonego pojęcia o trudach i granicach kształtowania formy w malarstwie, rzeźbie, fotografii… Za to mają ostre parcie na karierę i ciepłą posadkę za publiczną kasę. Więc rosną nam ciągle (jak to w biurokracji) rzesze ekspertów od: społecznych wykluczeń, nierówności, traum, lub wygłupów rzekomo badających granice sztuki - rzesze ambitne, ale jak kret ślepe na artystyczne piękno.

    OdpowiedzUsuń
  85. Choroba zaczęła się wraz z pojawieniem się Duchampa i jego pisuaru, a nasiliła się w drugiej połowie l. 90, od kiedy się w publicznych instytucjach "sztuki" połapano że pisuary można przyjmować masowo. Teraz każdy wyemancypowany urzędas-dyrektor ze swoim pojęciem "postępu" w sztuce chce się za cudzą kasę wykazać, że nadąża i czeka na pisuary z otwartymi ramionami.
    Ale diagnoza Anonimowego ogólnie trafna . Problemem pozostaje znalezienie lekarstwa na tę obstrukcję, bo lewatywa blogów może nie wystarczyć.

    OdpowiedzUsuń
  86. Anonimowy09:20:00

    Nie tylko pan Biernacki wali młotem prosto w głowę, są już inni ....http://strasznasztuka.blox.pl/2012/10/Mediations-Biennale-obszary-niepojmowalnego.html#ListaKomentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  87. navigate hereofficial site newsMore Info Sourceyou can try these out

    OdpowiedzUsuń