16 cze 2011

Faryzeusz Grający Filantropa czyli FGF

 

Galeria Foksal jest jak 40-letnia kobieta - w świetnej formie, mądra, bogata w doświadczenia. I do tego skromna. Przez te 40 lat zapracowała sobie na miano jednej z najważniejszych polskich galerii. Znana jest i ceniona również za granicą. A mimo to świętuje bardzo skromnie. - Celowo - przyznaje Wiesław Borowski, który prowadzi galerię od samego początku - żeby pokazać, że myślimy o przyszłości. W galerii Foksal pod numerem 1/4 spotkają się jej przyjaciele - założyciele, artyści, historycy sztuki, kuratorzy. Zapowiedziała się Maria Stangret-Kantor, Anka Ptaszkowska, szwedzki artysta Lars Englund, który jako pierwszy obcokrajowiec miał wystawę w galerii Foksal w 1967 r. Będzie okazja, by powspominać.

z "pierwszej ręki" dostarcza garść bezcennych szczegółów, dotyczących samej galerii ale i istotnego kawałka najnowszej historii funkcjonowania sztuki polskiej.
Zasadniczy zrąb dzisiejszych "wspomnień" Borowskiego, stanowi reakcja na tezy Anki Ptaszkowskiej, zawarte w jej, właśnie wydanej, książce Wierzę w wolność ale nie nazywam się Beethoven.  Przy okazji Borowski serwuje zestaw imponderabiliów, które -wbrew jego własnym oczekiwaniom- wielu, z pewnością, zainteresują. Zafrapowały i mnie, choć mam nadzieję, że fakt ten-automatycznie- nie sytuuje mnie w tej części sceny dzisiejszej kultury, na której -zgodnie z diagnozą Borowskiego- krząta się sporo ludzi żądnych sensacji, poszukujących skandalizujących ciekawostek, szczególnie takich, które mogłyby podważyć czyjeś dobre imię, zachwiać autorytetem, insynuacją zaburzyć istniejący stan rzeczy.
Przeciwnie. Całkowicie zgadzając się z tezą Borowskiego, że uprzywilejowanie osobistego doświadczenia zawsze zawęża horyzont intelektualny, najwyżej cenię w jego tekście właśnie fakty a nie opinie.
Ale, w powyższym kontekście jest zastanawiającym, dlaczego Borowski, mając świadomość istnienia i żywienia pogardy dla "żądnych sensacji, by zachwiać autorytetem", dostarcza im jednak -oprócz faktów- solidnej pożywki. Krytykując Ptaszkowską za jej opinie o stosunkach panujących w Galerii Foksal, sam bezceremonialnie wydaje opinie własne. Streszczając ich sens,  Borowski twierdzi, że książka Ptaszkowskiej to rojenia wykluczonej i zazdrosnej frustratki (skąd my to znamy?), bez realnego znaczenia i istotnego wpływu. Jeśli nawet to prawda, szkoda, że Borowski przypomina sobie o tym teraz, a nie np. 5 lat temu, kiedy Ptaszkowska, już wtedy jako nie Beethoven, była przez niego zaproszona na wspominki jubileuszu w 40-lecie Galerii.
Z drugiej strony sam jestem w rozkroku oceny takiej postawy. Dziwiąc się Borowskiemu jednocześnie się nie dziwię. Ptaszkowska nie tylko wytoczyła nielekkie działa, ale zaatakowała "skromną, mądrą, cenioną a nawet najważniejszą" z polskich galerii od wewnątrz. Przyznajmy, wytoczyła specjalnie nie przebierając: w Galerii Foksal -pisze- zapanował biurokratyczny a nawet totalitarny reżim, stała się konformistyczną instytucją, budującą swój autorytet w porozumieniu z władzą, instytucją powiązaną nićmi funkcji i interesów z aktualnością. Galeria zachorowała na "pewnego rodzaju" obiektywizm , w której wysoki areopag skupiony był na walce o władzę z procedurą wybierania "swoich" oraz ignorowania bądź piętnowania wszystkich innych oraz z bożkiem skuteczności na sztandarach".
Co by nie mówić, jak na "skrawek wolności" i "autorytet tej części Europy", za który -w przekonaniu twórców i odbiorców uchodziła przez lata Galeria Foksal, Ptaszkowska zaordynowała dawkę śmiertelną. Czy także -jak twierdzi Borowski- samobójczą, czas i czytelnik niewątpliwie ustalą.

Tadeusz Kantor apelował: Przestańmy sobie tu w Polsce schlebiać, przypominać zasługi... Nie schlebiać - na miłość Boską, nie schlebiać! Od tej powodzi pochlebstw można umrzeć z nudów. Proszę już nie opowiadać o prześladowaniach, które musieliśmy wycierpieć, o minionych bojach, zasługach i zaszczytnych bliznach. Wszystko to było wczoraj. Najwyższa pora przyjrzeć się, jacy jesteśmy dzisiaj.*

No cóż, dzisiaj wygląda to wszystko tak, jak wygląda z kolejnych akapitów tekstu Wiesława Borowskiego. Oto, co pisze: w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku wspólnie z pracującymi ze mną w Galerii Foksal młodymi historykami sztuki - Małgorzatą Jurkiewicz, Joanną Mytkowską, Andrzejem Przywarą i Adamem Szymczykiem utworzyliśmy Fundację Galerii Foksal, która miała wspierać Galerię Foksal
Kiedy - później - zrezygnowałem z funkcji prezesa Fundacji na rzecz Andrzeja Przywary, sprawy potoczyły się szybko. Fundacja rozwinęła skrzydła i podjęła walkę z tradycją Galerii, z jej "mitem i kultem", na rzecz "sztuki krytycznej, interakcyjnej, medialnej, multimedialnej itp." - rewolucyjnej i komercyjnej zarazem. Rozpoczęto teraz wymazywanie z pola widzenia zdobyczy oraz tradycji Galerii, której bezpośrednia styczność z Fundacją stawała się dla tej ostatniej niewygodna. Galerię zaczęto określać "obmierzłym" terminem salonu. Stojąc w rozkroku pomiędzy Galerią i Fundacją, przeprowadzili akcję doszczętnego zmanipulowana historii, co było tym łatwiejsze, że ciągle występowali z pozycji Galerii. Z tego dylematu nie potrafili wyjść z honorem.

Dysponenci Fundacji zmienili jej statut: odtąd nie miała już wspierać Galerii, ale... Fundację.

Nie ukrywali już swego zamysłu, że trzeba Galerię zamknąć, aby na Foksal mogła się usadowić tylko Fundacja. To jedno się nie udało. Najpierw ja wystąpiłem z Zarządu Fundacji, a potem Jaromir Jedliński z Kojim Kamojim ustąpili z Rady Fundacji. Wkrótce też zgłosili się do niej Andrzej Turowski i Anka Ptaszkowska.Natomiast historia początków Galerii Foksal (...), okazała się dla Fundacji nie tylko bezpieczna, ale i korzystna i pomocna. Potrzebny był jej mit założycielski, który odciąłby ją od Galerii Foksal, ale zarazem z nią identyfikował.
Jednocześnie Fundacja wyruszyła na Targi, na których jednak prezentowała się, oczywiście, jako Galeria Foksal. Bez magnetyzmu tego imienia nie byłaby tak atrakcyjna i rozpoznawalna

Tyle Borowski co do faktów. Jak z n ich widać, Fundacja Galerii Foksal nie tylko nie działała na rzecz, ale wożąc się na papierach Galerii Foksal, z pominięciem jakichkolwiek zasad, działała na jej niekorzyść: podszyła się pod urzeczywistnione, zmanipulowała tradycję, zmataczyła dorobek, wymazała zdobycze i skomercjalizowała bezinteresowne. Pomimo tego, Borowski, jeszcze przed chwilą dla Ptaszkowskiej tak bezlitosny, dla Mytkowskiej, Przywary i Szymczyka odegrał rolę dobrego i rozumiejącego wujka: Tych osiągnięć na Targach należy Fundacji pogratulować(!!!) - pisze. W świecie dzisiejszej kultury to niemal jedyna, więc niekwestionowana forma awansu polskiej sztuki w Europie i na świecie - pisze. Pisze też, że: 
Stopniowe opanowanie a nawet przesadnie zmonopolizowanie przez jedną "wiodącą" formację- przez nowe ekipy kuratorów - instytucji artystycznych i rynku sztuki to proces naturalny i - bez wątpienia - ich zasłużony sukces

Obecny establishment polskiej sztuki -pisze dalej- znajduje się w dobrych rękach - jeszcze młodych, ale już wytrawnych menadżerów. Nikogo też nie powinno dziwić ani oburzać, że skutecznie wykorzystują swój czas
Na dowód Borowski rzuca: Oto w artykule w "The New York Times-Reprints", reklamującym tzw. Instytut Awangardy, zorganizowany przez Fundację Galerii Foksal w pracowni Stażewskiego w Warszawie, można przeczytać: " po śmierci w 1988 roku jego sława zaczęła gasnąć, podczas gdy kariera Krasińskiego rozbłysła". Cytuje się tam także pełne wigoru definicje Adama Szymczyka: "Stażewski był par excellence artystą politycznym, natomiast Krasiński był kompletnym anarchistą i indywidualistą. To oni stanowili bezpośrednie zagrożenie dla (panującego) systemu, który znosił różnice, nakazując wszystkim jednakowe myślenie, podczas gdy ci faceci myśleli odmiennie". Myślę, że ci artyści zasłużyli na coś więcej niż na tak dziwne kreowanie ich na bohaterów rewolucji i proste wykorzystywanie w ideologii naszych - "słusznie obecnych" - czasów. Na podobnych hasłach jest właśnie oparty budowany dziś "dominujący nurt".

Toteż za radą doświadczonego w dziwolągach myślowych Borowskiego, każących mu dziękować za świństwo(nie ma już miejsca ani czasu na skargi), niczemu się już nie dziwię. Nawet temu powszechnemu "zdziwieniu" obyczajów u stóp bożka skuteczności. Przyznajmy, potrafić -jak Mytkowska z Szymczykiem- wedrzeć się na łamy światowych mediów tylko po to, by zawracać światu gitarrę zadęciem o pustce dwóch na krzyż zapyziałych pokoików ostatniego piętra punktowca przy al. Solidarności jest wyczynem, co najmniej, tej rangi co zestawienie instytutu z niezgułą, niezguły z przywarą a Ptaszkowskiej z Beethovenem.
                                              


*Borowski: Pomimo apelu Kantora, dzisiaj i na całe lata, rozpętała się niekończąca się batalia o te zasługi i prześladowania - na wszystkich możliwych płaszczyznach, we wszystkich miejscach i środowiskach. Za tym poszła oczywiście rewindykacja własnego wkładu i udziału w walce, a za nią fala rozliczeń i roszczeń, dzięki czemu udawało się nieraz osiągnąć osobistą pomyślność i karierę.
W świecie stosunków międzyludzkich opartych na zasadzie: ktoś musi kogoś użyć - nie chciałbym się obracać. Kto kogo użył? kto kogo wykluczył? kto kogo wykiwał? 

Anka Ptaszkowska, Wierzę w wolność, ale nie nazywam się Beethoven, 444 strony, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010.

68 komentarzy:

  1. Anonimowy05:09:00

    Zamiast "warsztatu" miały być sztuki społecznie stosowane, tymczasem społecznie stosowane są pospolite świństwa. Nawet dla tzw. "swoich" nie ma litości jeśli idzie o koryto. To nie Instytut Awangardy tylko Substytut Awangardy. Żeby nie powiedzieć Prostytut Ordynarny

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy01:00:00

    Prostytut Ordynarny czyli "zwyczajny". Tak powszechny, że na nikim nie robi już wrażenia. Wydymać i nie zaplacić. Osculati.

    OdpowiedzUsuń
  3. potasik01:05:00

    Borowski podziwiając sukces Mytkowskiej, Przywary i Szymczyka osadzony na zrobieniu go w trąbę, tak naprawdę daje do zrozumienia, że sam by tak postąpił gdyby jemu nadarzyła się taka jak im okazja. Jedno warte drugiego. Moralność pani Dulskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. I dwie strony mają "sukces": książkę Ptaszkowskiej sprzedają w MSN-ie na Pańskiej a list Borowskiego opublikowano w Obiegu. Oczywiście liczy się przekaz, czytelny przekaz, perswazja przekazu i jego kręgosłup. To są te nowe wartości przemycone do sztuki, awangarda czystości przekazu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy06:46:00

    Warto przypomnieć, że około 1966 r. w czasie gdy powstała Galeria Foksal, urodziło się wiele podobnych inicjatyw o zacięciu awangardowym, choć na gruncie siermięgi i kasy PRL-u: Biennale Form Przestrzennych w Elblągu, Złote Grono w Zielonej Górze, sympozja Artystów i Naukowców w Puławach, Pod Moną Lizą we Wrocławiu etc.
    Akuszerką Galerii Foksal była poniekąd peerelowska kuźnia chałtur (pomniki wdzięczności, dekoracje majowe i lipcowe etc) czyli Pracownie Sztuk Plastycznych z ich rzutkim dyrektorem, Henrykiem Urbanowiczem. W tym sensie rację ma Ptaszkowska, że GF była pod finansową kontrolą ludowej władzy (Wytyczne Sekretariatu KC PZPR w sprawie polityki kulturalnej w dziedzinie plastyki” z 1960 r. - 15 % abstrakcji). Z jednej strony, tamtej władzy na rękę była "niekomunikatywna" awangarda a z drugiej (na zasadzie: baba z brodą) tzw. Zachód był zainteresowany wszelką awangardową odchyłką, której na Foksal miał pod dostatkiem. I poszło.

    OdpowiedzUsuń
  6. potasik03:42:00

    Ktoś kogoś musi użyć? I używa. Poniżej wypowiedź Tarasewicza nt. przejęcia Kusmirowskiego z Galerii Biała do FGF:

    Pyt.(Mag. Sztuki):Jednak to chyba FGF go zauważyło, a potem zagranica. Czy zagranica zauważyła go już w okresie Białej?

    L.T.: Robert po prostu systematycznie pracował. W 2003 roku wyjechał do Rennes we Francji z puli programu Erasmus - Sokrates, a ja akurat robiłem wystawę w La Criée, też w Rennes. I on wówczas wiedział, co to jest Galeria Foksal, ale nie wiedział o istnieniu FGF. I to właśnie wtedy odezwało się do niego FGF proponując współpracę przy wystawie w Lipsku. Później dokładnie tego nie śledziłem, tylko w pewnym momencie drażniło mnie wyczyszczanie tego okresu Białej w publikacjach FGF. Bo tak naprawdę to największą pracę wykonał tu Janek Gryka, kiedy prowadził Roberta jako studenta. I bardzo dobrze, że następnym etapem jest FGF, bo ich praca i praca Roberta wzajemnie się uzupełniają, co daje nowe możliwości. Bo jeśli artysta nie ma możliwości - a galeria Biała nie ma takich, jak FGF środków i kontaktów (chociażby dlatego, że jest w Lublinie, a nie w Warszawie) - to nie może dalej pracować i rozwijać się. No jest tylko jedną taką rzeczą, że niemoralne jest to przemilczanie galerii Białej i roli Jana Gryki...

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy05:53:00

    A może wartoby w końcu, kurwa, wybrać: starą moralność czy nowe możliwości

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy15:41:00

    Panie Andrzeju, w kapitalizmie w grze o sukces kto pyta zwyciezce, w jaki sposob go osiagnal? Sukces gospodarczo-finansowy jest jego wizytowka i polaczony czesto z rotacja zmieniajacych sie wartosci. Nie bez powodu ten "kanibalistyczny" proces przyprawil Lyotardowi podczas pisania w latach 70 dyskursu "Petite mise en perspective de la dècadence..." zawroty glowy. Choc to dzisiaj takie oczywiste?
    Formulujac szybko odpowiedz odnosnie komercyjno-kulturalnej dzialnosci nowej ekipy polskich kuratorow z FGF, kto chce odnieść sukces musi spełniać surowe zasady dyktowane przez współczesny zachodni kapitalistyczny system sztuki. Ostatecznie jedyne wykroczenie na polskim gruncie jakie popelnili, jest odciecie matczynej pepowiny od galeri Foksal i schowanie jej do kieszeni, zamiast ja wyrzucic. Albo jak to sformulowal Adam Szymczyk "mutant, forma, która ma komórki ciała macierzystego”
    A jak ludowa madrosc uczy, natura ludzka jest ulomna.

    I mozna by tutaj zakonczyc dyskusje gdyby, nie drugie tym razem o wiele bardziej nosne w konsekwencjach, do ktorej sie polscy gatekeepers doskonale przyczyniaja. Bezkrytycznie holubieni przez polskie media mierzace ich dzialanosc tylko sukcesem, tak potrzebnym polskiemu nowemu kulturalnemu establishmentowi nie zauwazaja, ze powoli jak komorki rakowe deformuja dluga tradycji autonomi artysty i jego sztuki w 20 wieku. Jak sklonowane owce wpisujac sie w ten sam trend kuratorskiego systemu, ktory juz od ponad 20 lat funkcjonuje wewnatrz zachodniego sytemu sztuki z wszystkimi negatywnymi skutkami, jak powolna stygmatyzacja wolnosci artystycznej artysty i przejecie we wlasne rece dyskursu pomiedzy nim i intytucjami artystycznymi. Choroba, ktora zaczela sie w latach 90 na Zachodzie i wyrzadzila jedna z najwiekszych od 100 lat spustoszen w sztuce.

    „I nikogo - jak pisze Borowski - też nie powinno dziwić ani oburzać, że skutecznie wykorzystują swój czas” (proces naturalny, czy raczej totalne zaslepienie?), a obecny czas sprzyja ich dzialalnosci. Jak wyrazil to w lapidarnym sformulowaniu, swiadomy dokonujacych sie zmian w systemie byly szef Art Cologne Gerard Goodrow:
    „wczesniej muzea i historia sztuki wplywaly na rynek sztuki, dzisiaj jest odwrotnie. (Hanno Rauterberg ”Und das ist Kunst? Eine Qualitätsprüfung” 2007, Strona 53). Rynek sztuki, ktorego zadaniem jest handel sztuka z okreslonym kodem artystycznym sam rozstrzyga, co jest sztuka a co nie jest. Agitujac w miedzyczasie globalnie w atmosferze neoliberalnego kapitalizmu pozyskal nowy bogaty establischment poza granicami Europy. Czy sa to teraz europejscy milionerzy, rosyjscy oligarchowie, brazylijscy przedsiebiorcy, czy amerykanscy hedgefond managers ich bogactwo spowodowalo nieprawdopodobny przyrost jego wladzy i kapitalu. Na swiecie rozbudowala sie siec prestizowych galeri, targow sztuki, biennali itp., na ktorych obok wspomnianej klienteli, mile widziani sa nowi polscy kuratorzy.
    „Podstawowa różnica między Fundacją Galerii Foksal a innymi instytucjami kulturalnymi polega na tym, że foksalowcy nie myślą kategoriami lokalnymi - twierdzi malarz Wilhelm Sasnal, współpracujący z FGF. - Tego, co robią, nie można mierzyć żadną polską miarką” i dalej „ wieksza część roku spędzają za granicą. Jeżdżą na prestiżowe targi sztuki, m.in. do Londynu czy Bazylei, budują sieć kontaktów. Regularnie uczestniczą w międzynarodowych konferencjach poświęconych instytucjom artystycznym. Zwykle FGF jest w takich przypadkach nie tylko uczestnikiem, ale i tematem dyskusji. Na jej przykładzie rozmawia się o eksperymentalnych modelach działania w sztuce” (Newsweel.pl 3.11.2001) i co wazne dyktuja „lokalne hierarchie wartości”

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy15:42:00

    Wedlug znanego motto Worhola, tam gdzie duze sztuka, tam duze pieniadze.
    Oto pare danych. Pomiedzy 2001 i 2006 rokiem obroty miedzynarodowego handlu sztuka podwoily sie i byly szacowane na 20 do 25 miliardow euro, w tym same domy aukcyjne w 2005 i 2006 roku zarobily 6 miliardow, co stanowi tylko w tych latach wzrost o 52 procent do poprzednich. Wedlug prezydenta Sotheby`s CEO Billa Ruprechta, od roku 2001 przez nastepne 5 lat liczba kupujacych na gieldach sztuki klientow zwiekszyla sie z 36 do 58 krajow. Rynek sztuki obecny boom zawdziencza wzrostowi gospodarczemu tzw. BRIC- krajow jak Brazylia, Rosja, Indie i Chiny. Hedgefonds managers kupuja az do 40 procent wspolczesnej sztuki. Ceny za nia na swiecie wzrosly do roku 2006 o 25 procent (Piroschka Dossi "Hype! Kunst und Geld", Wiwo.de 12.05.2007). Z malym wachaniem w 2007 roku, rynek sztuki utrzymyje jak dotad stabilny, gospodarczy wzrost.

    Obecnie inscenizacja kultury jak i ogromne ceny prac na rynku osiagnely zenit, tak ze wiele instytucji artystycznych, w tym muzea musialy dopasowac sie do nowych warunkow gry i zaczac funkcjonowac, z powodow niedostatecznego publicznego dofinansowania, jak i utraty prestizu, na zasadach agencji reklamowych.
    Konsekwencje sa katastrofalne.
    Wedlug Hanno Rauterberga (Francesco Poli i wielu innych), krytyka sztuki Die Zeit, cytuje: „ 90 Prozent der auf Messen und Ausstellungen, selbst in Museen gezeigten Gegenwartskunst sei schlicht "Schrott" („ 90 procent pokazywanej na targach i wystawach i w samych muzeach sztuki wspolczesnej, to poprostu „ZLOM!"”).
    Moze byc, ze w Polsce przede wszystkim, ci artysci ktorzy „zasłynęli ze świetnej promocji w kraju, ale przede wszystkim za granicą (m.in. dzięki regularnej obecności na prestiżowych targach Art Basel i Frieze) artystów, których (FGF) włączyla do własnej „stajni”” produkuja w 90 procenatch po prostu artystyczny zlom.
    Czego dowodem jest krytyczny artykul pana Andrzeja o tworczosci innego slynnego artysty polskiego Balki. Teraz wystawione na 42 Venedig Biennale prace, ktore sie nie sprzedaly, skwitowane w miedzyczasie w recenzjach zachodnio-niemieckich krytykow sztuki jako w wiekszosci przypadkow "überflüssig", a Biennale jako potwornie nudne (Die Zeit, 09.06.11), powedrowaly do Art Basel. Tam z wieloma innymi czekaja na przybylych z calego swiata milionerow i miliarderow, ktorzy w specjalnie dla nich zarezerwowanym dniu za grube pieniadze kupia „dobra” sztuke.
    Na pewno pojawi sie tam znany koryfeusz polskiej kultury FGF ze swoimi propozycjami.

    Pozdrowiena z Hamburga  max dogin

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy11:39:00

    Sorry, w tekscie pojawil sie maly blad, rozchodzi oczywiscie o 54 Biennale Venedig.

    max dogin

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, Panie Maxie. Bardzo się cieszę, że się Pan odezwał, bo pisze Pan bardzo interesująco, podając na tacy dane, po które żeby sięgnąć, trzeba by się trochę nagimnastykować. Jednak gdy dotyka Pan polskich spraw, widać że ma Pan wiedzę, którą na tacy ktoś zainteresowany wrzuca w międxynsrodowy obieg w taki sposób, żeby wnioski z niej były po myśli wrzucającego. Np. pisze Pan „Podstawowa różnica między Fundacją Galerii Foksal a innymi instytucjami kulturalnymi polega na tym, że foksalowcy nie myślą kategoriami lokalnymi - twierdzi malarz Wilhelm Sasnal, współpracujący z FGF. - Tego, co robią, nie można mierzyć żadną polską miarką” i dalej „ wieksza część roku spędzają za granicą. Jeżdżą na prestiżowe targi sztuki, m.in. do Londynu czy Bazylei, budują sieć kontaktów. Regularnie uczestniczą w międzynarodowych konferencjach poświęconych instytucjom artystycznym. Zwykle FGF jest w takich przypadkach nie tylko uczestnikiem, ale i tematem dyskusji. Na jej przykładzie rozmawia się o eksperymentalnych modelach działania w sztuce” (Newsweek.pl 3.11.2001) i co wazne dyktuja „lokalne hierarchie wartości”.

    Wszystko zbyt piękne, by było tak proste jak Pan myśli. Można mieć nienajlepsze zdanie o rodakach ale jeśli ktoś sądzi, że w Polsce tylko ci z FGF myślą kategoriami ponadlokalnymi a reszta krzątająca się tu około sztuki jest stadem prowincjonalnych matołów, to raczej jest w błędzie. Żeby jednak ich "sukces" rozwikłać należy się trochę cofnąć w czasie i zastanowić -co zresztą od jakiegoś czasu proponuję swoimi wpisami na ich temat- jak to się stało, że:
    1. Adam Szymczyk z FGF, 30-latek bez specjalnego dorobku w sztuce, nagle zostaje szefem Kunsthaus Basel
    2. Jakim sposobem zaraz po tym, nagle grupa artystów z FGF hurtem ląduje na przestiżowych imprezach (np. weneckie biennale)
    3. Jaki dorobek zdecydował, że Pani Mytkowska z FGF zostaje szefową Muzeum Sztuki Nowoczesnej w W-wie i zasiada w komisjach zakupów Tate Modern.
    Już pominę ich działania z moralnością na bakier, jak podbieranie z galerii prywatnych "wygodnych" do pewnych celów artystów m.in. Sasnala z Galerii Zderzak czy Kuśmirowskiego z Galerii Białej i "zapominanie" o źródle transferów, pominę opisany wyżej mechanizm wsparcia się o, a następnie wyrolowania Galerii Foksal, pominę fakt podszycia się pod status fundacji by tym łatwiej doić środki publiczne a fedrować czysto komercyjnie, pominę też ich tyleż cwane, co przejrzyste "bartery": zaprosimy Santiago Serrę z Kunst Werke a potem Kunstwerke stanie dla nas otworem, zaprosimy Serotę z Tate do jury a potem Tate stanie otworem, zaprosimy Claire Bishop, Charlesa Eshe czy H,U. Obrista na koszt podatnika polskiego, a potem oni się zrewanżują na koszt podatnika niemieckiego lub angielskiego. Jak Pan sobie odpowie na trzy pierwsze, numerowane pytania, to na wszystkie inne w tym temacie takoż. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy00:46:00

    Sugeruje Pan, że wszystkiemu winne Żydy i pedały?

    OdpowiedzUsuń
  13. Niczego nie sugeruję, ale skoro Pan/Pani sugeruje, nie wykluczam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy05:51:00

    "Stopniowe opanowanie a nawet przesadnie zmonopolizowanie przez jedną "wiodącą" formację- przez nowe ekipy kuratorów - instytucji artystycznych i rynku sztuki to proces naturalny i - bez wątpienia - ich zasłużony sukces"

    To zjawisko przybiera już formy jakiejś groteskowej inwazji, kolonizacji kolejnych instytucji i miast... I może ta zasada"tkm" nie byłaby tak irytująca gdyby nie fakt, że te środowiska przedstawiają się jako JEDYNE przedstawicielstwa sztuki.

    a kiedyś sztuka miała tak wiele odcieni...

    OdpowiedzUsuń
  15. To zjawisko przybiera formy groteskowej inwazji jak wszystkie zjawiska oparte na korycie Pieniędzy Z Publicznego Rozdzielnika (PZPR)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy14:48:00

    Panie Andrzeju, w moim tekscie nie pojawia sie zaden pasaz, ktory snuje podejrzenie, jakoby "ci z FGF myślą kategoriami ponadlokalnymi a reszta krzątająca się tu około sztuki jest stadem prowincjonalnych matołów". Przeciwnie, zjednoczona Europa, miedzynarodowe kontakty, obecny przeplyw internetowej informacji spowodowal, ze Polski art world zwrocil na siebie uwage. Blog Galeria Browarna, w kazdym razie w kregu moich znajomych artystow rozsianych po calej Zachodniej Europie, cieszy sie rosnacym zainteresowaniem, czego dowodem jest umieszczanie na ich murach, na facebooku, linkow do panskich artykulow.

    Sformulowanie w tekscie, ktore moglo wywolac Panskie podejrzenie "...i co wazne dyktuja „lokalne hierarchie wartości”” jest przywolaniem ostatniego zdania z tekstu Piotra Szarzynskiego ze strony internetowej Kongresu Kultury Polskiej cytuje: "Dziś Fundacja Galerii Foksal uchodzi za najważniejszą w kraju placówkę promującą młodą sztukę i budującą lokalne hierarchie wartości."
    Nieznany mi autor artykulu "Hybryda w galerii" (Newsweek. pl, 03.11.2004) napisal:
    "-Dla promocji sztuki polskiej Fundacja Galerii Foksal robi więcej niż którakolwiek z dużych, publicznych instytucji, z Ministerstwem Kultury i Instytutem Adama Mickiewicza na czele - przekonuje krytyk sztuki Piotr Rypson. Jeżeli w tych słowach jest trochę przesady, to bardzo niewiele". Oczywiscie, ze kulturalna dzialalnosc FGF w Polsce nie jest jedyna, ale z powodu sukcesow poza granicami kraju zajela pozycje dominujaca w mediach. Przywoluje te informacje, bo czerpie moja wiedze o zyciu artystycznym Polski takze z prasy internetowej. Zdaje sobie sprawe, ze brak bezposredniego kontaktu ze scena sztuki w Polsce moze byc czasami powodem jej falszywej interpretacji.

    Temat: "Jak Pan sobie odpowie na trzy pierwsze, numerowane pytania, to na wszystkie inne w tym temacie takoż"

    To ze art world, nie tylko polski, jest takim duzym "Geben und Nehmen" jak mowia Niemcy, nie jest tajemnica piliszynela. Nie chcialbym widziec w nim tylko to co zle, sklaniam sie jednak coraz bardziej do pogladu, ze rzadza nim obecnie mechanizmy darwinizmu spolecznego. Informacje czerpane z panskiego blogu potwierdzaja to raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy14:50:00

    Zatrzymam sie tylko krotko przy pytaniu 1:

    Adam Szymczyk z FGF, 30-latek bez specjalnego dorobku w sztuce, nagle zostaje szefem Kunsthaus Basel?

    Adam Szymczak w 1995/96 roku wzial udzial w renomowanym "Curatorial Training Programme" holenderstego De Appel Stichting w Amsterdamie. Ukonczenie tego treningu bylo/jest paszportem do dalszej profesjonalnej miedzynarodowej dzialalnosci jako kurator.
    (Przypuszczam nawet, ze tego rodzaju wyksztalcenie w owych latach poczatku systemu kuratorskiego wewnatrz sytemu zachodniej sztuki bylo czyms szczegolnym? Teraz oczywiscie odnotowac mozna znaczacy wzrost takich instytucji i przyznawanych nagrod kuratorom na calym swiecie, co oczywiscie jest dowodem zapotrzebowania rynku na ten zawod i w miedzyczasie uprzywilowanej jego pozycji w systemie. Jesli na swiecie jest 150 biennali sztuki i niezliczona ilosc targow sztuki, pomijajac inne znaczace artystyczne imprezy, to kalednarz niejednego kuratora moze byc zapelniony terminami. Pomimo ze, ostatnio gdzies to wyczytalem, jest wiecej kuratorow niz zapotrzebowanie na nich)
    Takze poprzez dzialalnosc w galeri Foksal i pozniej jako wspolzalozyciel FGF i niezalezny jej kurator, i krytyk sztuki wykazal sie odpowiednim doswiadczeniem i kompetencja zawodowa, ktore sa dobrymi preferencjami, aby starac sie o job jako dyrektor w Kunsthalle w Bazylei.

    Oto oficjalny komunikat prasowy¹, ktory ukazala sie w szwajcarskiej prasie, o powolaniu Szymczaka na dyrektora Kunsthalle w Bazylei. Przetlumaczony z malymi skrotami:

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy14:55:00

    „Komitet wyborczy (Basler) Kunstvereinu po rozmowach z 14 kandydatami i kandydatkami polecilo Radzie Kunstvereinu wybor Szymczyka. Zglosilo sie 80 kandydatow.(...) Wybor 32-letniego niezaleznego krytyka i kuratora, wedlug Kunstvereinu, jest podyktowany zmiana generacji. Celem jest nowa orientacja: nowy dyrektor Kunsthalle powinien znac sztuke swojej generacji i posiadac umiejetnosc laczenia ponadgeneracyjnych relacji (...). Wedlug Kunstverein Faundacja Galeri Foksal pelni wazna role lacznika pomiedzy polska i miedzynarodowa scena. Raport stwierdza, ze przy wyborze kandydata decydowaly wzgledy merytoryczne (...). Kunstverein oczekuje od Szymczyka, ktory swoja dzialalnosc warszawska doswiadczyl w kruchym wolnorynkowym otoczeniu, takze impulsy w zmienionym politycznym i socjalnym srodowisku Bazylei.”

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy15:00:00

    W artykule Barbary Basting „Viel mehr als nur Ostexotik im Köcher“² w Tages-Anzeiger, 13.01.2004; Seite 49, mozna na ten temat dowiedziec cos wiecej.

    Z tekstu wynika, ze powodem zgloszenia Szymczaka kandydatury do konkursu na stanowisko dyrektora Kunsthalle byly wczesniejsze kontakty z Bazylea, jak jego osobisty stosuek do miasta. W 2000 roku FGF brala udzial w Kunstmesse „Liste” w Bazylei. Od 2001 roku kiedy FGF otworzyla wlasna galerie i rozpoczela niezalezna dzialalnosc kuratorska zaprosila artystow ze Szwajcari. W artykule pojawia sie zdania cytuje: „Er wurde, das sagt er allerdings nicht selber, angefragt, sich zu bewerben.“ Co mozna przetlumaczyc: „On (Szymczyk) tego sam nie powie, ale zostal poproszony, by zglosic swoja kandydature“. Cytujac dalej tekst „Kandydat obiecal oprocz oczekiwanej zmiany generacji takze swieza krew w wapirycznym Kunstbetriebie. I jak komunikat prasowy do jego kandydatury „wolkig“ (metnie) napisal «Verbindungen zu Kunsträumen und Kritikern in weniger bekannten Zonen Europas“ („Kontakty z roznymi artspaces i krytykami w mniej znanych obszarach Europy.), Claudia Jolles. glowny redaktor Biuletynu Sztuki i zarazem czlonek komisji rekrutacyjnej (Kunstvereinu) ma nadzieje, ze wybor (Szymczyka) wniesie istotna zmiane. Adam, jako jedyny kandydat, „hartnäckig immer nur von Künstlern gesprochen“ („uporczywie sie tylko o innych artystach wypowiadal“) podczas gdy inni kandydaci argumentowali modelami markentingowymi.“

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy15:10:00

    Sformulowanie: „Er wurde, das sagt er allerdings nicht selber, angefragt, sich zu bewerben“ wobec braku dalszych informacji w tekscie pozostawiam bez komentarza.
    Moze ktos na Panskim blogu dopisze dalszy scenariusz?

    Pozdrowienia z Hamburga - max dogin

    1. http://mail.swissart.ch/de/news_archive_article.php?myeditid=263&langindex=de
    2. http://www.xcult.org/texte/basting/04/kunsthalle.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Zbyt pochopnie przypisałem Panu pochlebną o FGF frazę, którą za Sasanalem Pan tylko zacytował. Sądziłem, że cytuje ją Pan na potwierdzenie WŁASNEJ oceny "skuteczności" międzynarodowej FGF. Podświadomie -zdaje się- zareagowałem histerycznie z obawy, że tzw. wrzutki prasowe, w polityce zw. przeciekiem kontrolowanym, może Pan (wg własnej deklaracji: czerpiący wiedzę o polskim artworldzie głównie z prasy) wziąć za dobrą monetę. A mechanizm tej "skuteczności" jest dość prosty: wrzucać do "obiegu" jak najwięcej pozytywnych kawałków o "naszych", a po jakimś czasie powoływać się na te "prasowe doniesienia" jako dowód na skuteczną obecność. W tekście o Bałce jest wariant tej metody w wykonaniu Rottenberg: najpierw sama (jako dyrektor i kurator)wysyłała go na prestiżowe imprezy, a potem powoływała się na tę jego obecność (Biennale, Documenta) jak na dowód jego pozycji.
    Pan przywołuje Sasnala, Rypsona i Sarzyńskiego, którzy sami są uwikłani po uszy w działaniu "na korzyść" i "po linii". Te wrzutki prasowe lub -jako się rzekło- przeciek kontrolowany jest zabójczą bronią, bo rzadko kto wpadnie na myśl sprawdzenia referencji autora takiej wrzutki. Nawet jeśli wpadnie, to połapać się w gąszczu zależności jest niełatwo a czasem wręcz niemożliwe, bo autorami "wrzutek po linii" są wprawdzie bezpośrednio nie uwikłani ale tzw. pożyteczni idioci, bezkrytycznie przyłączający się do "grupy sukcesu", lub przyłączający się na zasadzie: że przy radziwiłłowskiej i swojej fortuny kawałek upieczem.
    Oczywiście, ktoś powie, skoro sukces FGF jest taki prosty i przejrzysty, to dlaczego -na polskim gruncie- jest udziałem tylko FGF. I właśnie na to pytanie odpowiada eksponowany przeze mnie konflikt między FGF i GF. A jeszcze bardziej między FGF a tymi wszystkimi, którzy są świadomi, co aktualnie jest "po linii" ale im to z powodów moralnych, artystycznych albo innych jeszcze nie odpowiada. Wiesław Borowski z Galerii Foksal widać nie zaakceptował bezpardonowych METOD robienia "sukcesu" w sztuce DZISIAJ NA ŚWIECIE proponowanych, w które FGF weszła "jak w masło". Borowskiemu nie pomógł nawet wspólny z Mytkowską, Przywarą i Szymczykiem" "grunt ideologiczny".

    OdpowiedzUsuń
  22. Fakt awansu Adama Szymczyka z FGF na dyrektora Kunsthalle w Bazylei miał tu KLUCZOWE, decydujące znaczenie. Ostatecznie przypieczętował SŁUSZNOŚĆ, bo skuteczność obranej metody FGF(podobnie jak awans Adama Budaka w Joanneum w Grazu). Jak ten jego awans zobaczyli ci pozostali w kraju, którzy rzecz jasna samą sztukę mają w dupie ale jako szczebel własnej pomyślności absolutnie wprost przeciwnie, pozielenieli z podziwu i zazdrości. Hurtem więc stawiali się na wszelkich kursach obowiązkowego nauczania adekwatności, których wykładowcami byli koledzy Szymczyka (Obrist, Birnbaum i in.), organizacyjnie zebrani w grupie o nazwie Frieze Foundation (do dzisiaj wykładają w MSN).
    Także przytomni w tym względzie artyści(którzy przypadkiem lub nie, pasowali do obowiązującego "gdzie trzeba" paradygmatu) szybko się połapali w sytuacji. Przykład Sasnala i Kuśmirowskiego potwierdza ten casus. Pomyśleli więc (nie bez pomocy), jak ty, kolego, będziesz siedział w Krakowie u Michalskiego czy w Lublinie u Gryki, którzy choć czują bluesa ale niewiele mogą, to i niewiele z tego wyniknie. Przyłącz się do nowego "sukcesu" FGF i szybko zapomnij o starej bazie.

    Z drugiej, kuratorskiej strony, kursy które pokończył w Amsterdamie Szymczyk, wprawdzie automatycznie nigdzie go jeszcze nie sytuowały, ale były papierkiem lakmusowym osobistej PODATNOŚCI kursanta. Przy okazji szkołą OBOWIĄZUJĄCEGO PARADYGMATU i gwarantującej sukces do tegoż paradygmatu ADEKWATNOŚCI. Te kursy były właśnie powołane w celu WYŁAWIANIA POTENCJALNYCH EMISARIUSZY nowego wzorca funkcjonowania skuteczności (GEBEN NEHMEN) sztuki. Szymczyk trafił w punkt i właściwy czas: był świetnym kandydatem jako desant Frieze na Osteuropę. Młody, bezgranicznie zapatrzony, dobre koneksje wschodnie(Foksal) czyli naturalne zaplecze.
    A on bardzo szybko -jeszcze przed kursami- zorientował się, że Galeria Foksal -przyczółek awangardy na wschodzie, jak za komuny tak i nadal "gdzie trzeba" jako -bodaj- jedyna PASOWAŁA do wzorca, nadal się liczy i można na jej imieniu pojechać. Pojechać tak ale czy DOJECHAĆ ? I właśnie jego osobistym "wkładem" była konstatacja, że dojechać już się na starym Foksalu nie da. Dojechać można tylko na pełnej ADEKWATNOŚCI do tego, co potwierdziły kursy w Amsterdamie.

    OdpowiedzUsuń
  23. ...(Szymczyk) tego sam nie powie, ale został poproszony, by zgłosić swoją kandydaturę"

    No to jest kapitalne zdanie. Rzuca właściwe światło na sformułowanie Komitetu Wyborczego Kunsthalle, które Pan przytacza czyli określenie "Niezależny kurator". Ciekawe przez kogo ów "niezależny" był "poproszony" o wysunięcie swojej kandydatury. W kontekście ostatecznej jego "wygranej" w konkursie na dyrektora, pewne jest, że "poproszony" był przez kogoś, kto miał realny wpływ na ostateczne decyzje Komitetu. Pytanie zatem "czyim" zakładnikiem jest dyrektor Szymczyk lub -delikatniej mówiąc- od kogo zależny jest ten "niezależny".

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy15:14:00

    Jest to jedna z prawdopodobnych interpretacji.
    Z braku dalszych wiazacych informacji w artykule na ten temat, ktory nawiasem mowiac, jest pozytywna recenzja o Szymczyku, mozliwe sa takze inne, mniej "nieufne". Nie sadze , aby w internecie mozna cos jeszcze na ten temat znalezc. Chyba, zakladajac ze Panska interpetacja jest prawdziwa, jakis dziennikarz lub krytyk sztuki dostarczy niezbitych faktow. Bylby to oczywiscie skandal.

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonimowy15:15:00

    Sformulowanie moze wskazywac jednak na forme waskiej, zewnetrznej rekrutacji pracownikow. Kandydatow szuka sie poza organizacja i skierowana jest do waskiej grupy specjalistow.
    W Niemczech, z tego co wiem, musi byc publicznie rozpisana.
    Prawnie dozwolona jest rekrutacja osobista przez pracownikow organizacji tzw. poczta pantoflowa.
    Pytanie tylko, czy w interesujacym nas przypadku wczesniej zapadla decyzja (uklad) o wyborze kandydata przed rozpisaniem rekrutacji. Jesli tak, odrzuceni kandydaci maja prawo oskarzyc organizacje. W praktyce jest to trudne do uwodnienia, bo rekrutujacy doskonale wiedza, ze w tym przypadku groza im konsekwencje prawne.
    Sformulowanie jednak pozostawia pewien niesmak ze wzgledu na "okolicznosci", dlatego powstrzymalem sie celowo z wlasna opinia.

    Pozdrowienia z Hamburga - max dogin

    OdpowiedzUsuń
  26. Może w internecie brakuje bezpośrednich informacji o wyborze Szymczyka ale jest wystarczająco dużo śladów pośrednich, służących przejrzyście kojarzeniu faktów.
    Wielce pomocna w tym kojarzeniu jest obserwacja polskich zmian na stołkach dyrektorskich publicznych instytucji kultury (vide zmiana Piotrowskiego na Morawińską w Muz. Nar. w W-wie. Zmieniamy osobę, która z takich czy innych powodów musi odejść (w związku z końcem kadencji albo żeby "wyciszyć" konflikt), ale zachowujemy status quo dobierając zmiennika "po linii". Pomocna tu także była znajomość zawirowań przy obsadach dyrektorskich właśnie m.in.szwajcarskich instytucji, zanotowanych nieopatrznie przez Artforum i cytowanych przeze mnie w tłumaczeniu (starsze posty: "Brytyjski desant pomagierów", "Skąd my to znamy", "One for All" oraz "Artmafia czyli jak to się robi gdzie indziej").

    Nauczony tymi obserwacjami wziąłem pod lupę osobę poprzednika Szymczyka na stołku dyrektora Basler Kunsthalle czyli PETERA PAKESCHA.
    Wodząc wzrokiem po jego bio, jak po nitce dochodzimy do kłębka interesującego nas rozwiązania. Pakescha jeszcze jako właściciela prywatnej galerii wiedeńskiej (po "kursach" w Nowym Jorku w l.80) zainteresował sam rdzeń dyżurnego do dzisiaj zestawu nazwisk artystów: John Baldessari, Illia Kabakov, Mike Kelly, Franz West, Albert Oehlen,Martin Kippenberger i Jenny Holzer. Przez 13 lat kierowania galerią dowiódł swoim amerykańskim, brytyjskim i niemieckim mocodawcom swoją dyspozycyjność w promowaniu ich nowego paradygmatu. W nagrodę w dostał stołki dyrektora instytucji publicznych: 1993 r. Narodowej Galerii w Pradze, a w 1996 dyrektora Kunsthalle w Bazylei. Jako dyrektor praskiej galerii a potem jako członek Soros International Advisory Board Länder der postkommunistischen Welt, dobrze przejrzał kadry artystyczne wschodu Europy, wyłapując artystów podbijających bębenek wcześniej adorowanego przez siebie zestawu, w tej liczbie, uwaga: PAWŁA ALTHAMERA. Już od 1997 roku, czyli 5 lat(!!!) przed wyborem Szymczyka na szefa KH Basel, kontaktował się i wydawał publikacje o Althamerze WSPÓŁPRACUJAC Z CAŁĄ TRÓJKĄ Z FGF!!!

    http://collections.si.edu/search/results.jsp?q=Althamer+Pawe%C5%82&view=&date.slider=&dsort=title

    W l. 2005/2006 Peter Pakesh pojawił się -a jakże- na wykładach krakowskich Studiów Kuratorskich (obok członków FGF)
    W ślad za urodzonym w Graz Pakeshem podąża druga polska, kuratorska gwiazda, ADAM BUDAK. Budak studiował m.in. w Pradze wylądował w rodzinnym mieście Pakesha, Grazu na stołku kuratora tamtejszego Kunsthausu. Co ciekawe Pakesh po latach wraca do Grazu gdzie jest dyrektorem austriackiego Landesmuseum Joanneum (www.museum-joanneum.steiermark.at), sporej instytucji, w której skład wchodzi m.in. Kunsthaus Graz, w którym jest, wraz z Adamem Budakiem, kuratorem.
    Pozdrawiam AB.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zapewne komentującym znany jest ten artykuł, ale wklejamy na wszelki wypadek. Może ktoś jeszcze nie czytał, a tekst jest już w archiwum GW (08.05.2003, Duży Format)

    SZYMCZYK: (...)w Szwajcarii II wojna światowa to nie jest temat, w którym wszyscy czuliby się wygodnie. Ostrzegano mnie o tym, nawet zanim pojechałem na egzamin do Kunsthalle.
    Zostałem uczulony, że - jak się wyrażono - należy zachować rozwagę w poruszaniu tematyki związanej z kataklizmami dziejowymi.

    GW: Zachował ją Pan?

    Raczej wykonałem, jak mi się wydawało, samobójczy ruch.
    Kiedy pytano mnie, jakimi artystami się interesuję, powiedziałem, że z Polaków właśnie Andrzejem Wróblewskim, który jest prawdopodobnie najlepszym malarzem figuratywnym, jakiego mieliśmy po wojnie. Że to jest taki malarz, który malował "Rozstrzelania" i który kilka razy zderzył się z historią: najpierw z II wojną światową, a potem z komunizmem. Z pierwszego zderzenia jakoś wyszedł, a z drugiego właściwie nie, a raczej kompletnie potrzaskany. Komisja wpadła w lekki po-płoch.

    Czego się spodziewali?

    Jeśli rozpatrują kandydaturę kogoś, kto ma 32 lata, to myślą: zmiana generacyjna. A ten tu zaczyna mówić o historii. Byli zaskoczeni.
    Ale zdecydowali się na mnie, co potwierdza ich otwartość, także to, że przekroczyli etap dzielenia Europy na Wschód i na profesjonalistów z Europy Zachodniej.
    Oczywiście pomogła mi też znajomość współczesnej sztuki szwajcarskiej. Wystawa, którą otworzyliśmy w 2001 roku nową przestrzeń Fundacji Galerii Foksal, dotyczyła Roberta Walsera, szwajcarskiego pisarza. Mamy w naszej galerii swego rodzaju "szwajcarskie odchylenie".
    No i gdybym okazał się beznadziejny pod względem menedżerskim, też nic by z tego nie wyszło. Rada Kunsthalle, która zorganizowała ten konkurs, ma ogromne poczucie odpowiedzialności za instytucję. Współtworzyło ją kilka generacji ludzi w tym mieście. Nie wolno im tego zaprzepaścić.

    Jak Pan dowiedział się o konkursie?

    Konkurs był otwarty, ogłoszony w prasie. Mnie powiedzieli o nim szwajcarscy przyjaciele.
    Mechanizmy robienia kariery na Zachodzie są superprzejrzyste. Wiadomo, że istnieje pewna pula stanowisk, które kiedyś będą do wzięcia. Trwa nieustanna giełda informacji. Są osoby, które systematycznie pną się od mniejszych Kunsthalle do większych, aż w końcu zostają dyrektorami wielkich muzeów.
    Konkurs na początku był dla mnie zupełną abstrakcją. Wstępnie brano pod uwagę stu kilkudziesięciu kandydatów. W końcu nadeszło 80 aplikacji, 14 osób zaproszono na pierwsze interview, cztery na drugie.

    Jacy to byli kandydaci?

    Nie wiem. Tam nie ujawnia się tego nawet po rozstrzygnięciu konkursu. Ja dowiedziałem się o trzech osobach tylko dlatego, że spotkałem je w przeddzień mojego interview na śniadaniu w kafejce w Bazylei. Podszedłem do znajomej dziewczyny i powiedziałem: - Cześć! Co robisz w Bazylei? A ona: - Pewnie to samo co ty.
    O konkursie rozmawiałem tylko z członkami komisji, żadna z osób, które znam prywatnie, niczego mi nie mówiła, nie było też - jak to się dzieje w Polsce - wymiany plotek, nawet post factum. Już godzinę po mojej nominacji zwołano konferencję prasową, na której można było zadać wszelkie pytania i która przecięła ewentualne spekulacje.

    OdpowiedzUsuń
  28. GW: U nas taki brak przecieków jest niewyobrażalny.

    SZYMCZYK: To jest absolutnie inna kultura załatwiania spraw. Kilka dni później, jeszcze w Bazylei, miałem okazję być świadkiem konkursu na artystyczny projekt kilkumetrowego kawałka ziemi, na styku autostrady i dwóch ulic, którym grupa ludzi z okolicy postanowiła się zająć. Ogłoszono konkurs, wpłynęło 250 zgłoszeń, wszystkie projekty wywieszono na ścianach wielkiej fabryki, gdzie obradowała komisja złożona z miejscowych artystów, planistów itd.
    Uważam to za wspaniałe, szczególnie na tle doświadczeń polskich, gdzie kilka osób praktycznie bez żadnej kontroli może zdecydować o powstaniu np. pomnika, który będzie straszył przez 500 lat. Albo za 260 tys. zł kupić bohomaz do promocji stolicy.

    Do jakiego stopnia będzie Pan niezależnym dyrektorem? W radzie Kunsthalle są m.in. przedstawiciele banków.

    Decyduję o wszystkim, mogę słuchać opinii rady, ale ona nie steruje mną ręcznie. Rozliczam się oczywiście z budżetu, ale mam całkowitą kontrolę nad programem.
    Rada może coś sugerować, np. że młodzi artyści w Bazylei nie czują się reprezentowani w Kunsthalle, i pytać, jak zamierzam na to zareagować. Mogę ich dalej nie zapraszać, ale muszę wtedy publicznie wyjaśnić przyczynę. Mogę powiedzieć nawet, że w Bazylei jest mało interesujących młodych artystów. I w porządku. Oczywiście ryzykuję, że będę niepopularny, ale to moja sprawa.

    W Polsce nie ma takiej swobody?

    W Polsce dyrektor nie wie, jaki ma budżet ani jak będą zachowywać się politycy. Buduje wizerunek instytucji, a potem jeden czyjś ruch i wszystko przekreślone. Dziś jest dyrektorem, a jutro wylatuje.

    Kim są widzowie Kunsthalle?

    To obeznana ze sztuką współczesną publiczność miasta, w którym istnieje dużo kolekcji na światowym poziomie. Wiem, że jeżeli pokażę zbyt łatwą wystawę, to publiczność powie: - Eee... to już było, to banalne, nie chcemy tego.
    Duże galerie publiczne na Zachodzie robią co jakiś czas badania na temat swoich widzów, m.in. ze względu na towarzystwa przyjaciół danej galerii, które co roku płacą na nią pewną sumę. Płacą, bo identyfikują się z miejscem, a kiedy przestają się identyfikować, przestają też płacić.
    W Polsce towarzystwo przyjaciół składa się z bardzo wąskiej grupy ludzi, którzy czasem przyjdą na jakiś niedzielny wykład albo na wernisaż, żeby pogadać i wypić kieliszek wina.
    Nasze galerie istnieją w kompletnej izolacji od społeczeństwa traktowanego przez ludzi sztuki jak nieznana masa.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzięki Wam za przypomnienie wywiadu. Widać z niego, że Szymczyk nie wspomina ważnych momentów, które musiały mieć wpływ na decyzje Rady Kunthalle. Np. swoją współpracę z Pakeschem przy Althamerze czyli -jakby nie było- z odchodzącym dyrektorem tejże Kunsthalle, trwającą co najmniej od 1997 r..

    Nie wspomina, że kurator Bunkra Sztuki, Adam Budak (do dzisiaj współpracujący z Pakeschem w Grazu, przykłady: Collapsed Space”,Vera Lutter. Inside In”, catalogue of an exhibition, Kunsthaus Graz, ed. by Adam Budak and Peter Pakesch, Graz 2004;
    “Performative Poetics of Videodreams”, catalogue of “Videodreams” exhibition, ed. by Adam Budak and Peter Pakesch, Kunsthaus Graz, Graz 2004)
    -w l. 1998-2002, a więc bezpośrednio przed powołaniem Szymczyka do Bazylei ułatwiał research m.in. Pakescha, wskazując "godne zaufania" polskie środowiska sztuki. (vide: protegowani Budaka w berlińskiej Artists Pension Trust- Althamer, Brzeżańska, Budny, Bogacka, Bartana, Dawicki, Grzeszykowska, Fliciński, Tomasz Kowalski, Sasnal, Sosnowska).

    Śmiechu warte są przytoczone przykłady obywatelskiego zaangażowania (i kontroli) szwajcarskiego społeczeństwa w obsadę stanowisk w ichnich instytucjach sztuki. Szymczyk dobrze wie, że społeczne gremia w radach to dęta fasada. Już samo jego zestawienie, że do zagospodarowania kawałka ziemi wpłynęło 250 zgłoszeń, a do obsady dyrektorem Kunsthalle zgłoszono 80 kandydatur mówi samo za siebie. Reszty o tej procedurze dopełniają cytowane przeze mnie artykuły z Artforum z lat 1999 -2003 traktujące o rzeczywistych kulisach tych wyborów (patrz starsze posty o znamiennych tytułach: "Brytyjski desant pomagierów", "Skąd my to znamy", "One for All", "Artmafia czyli jak się to robi gdzie indziej" oraz jak się to robi u nas czyli "Fabio sbocciato")

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy05:47:00

    Szymczyk: “Mechanizmy robienia kariery na Zachodzie są superprzejrzyste“
    Przy tym naiwnym stwierdzeniu, az brzuch peka ze smiechu.
    Wystarczy przeczytac niedawny komentarz Petera Weibla „Der Kunstbetrieb als FPÖ-Verein“¹ opublikowanego 9.6.11 w profil online, aby przeciwne wnioski sformulowac. (Polecam ten artykul!).

    Jak funkcjonuje austriacki Kunstbetrieb mozna w kilku wybranych zdaniach artykulu zsumowac:

    „Offensichtlich hat sich der Kunstbetrieb im Sinne von Speculum artis entschlossen, Mimesis der Real-Politik zu sein…“(Najwyraźniej Kunstbetrieb postanowił wedlug Speculum artis, zostac mimesis realnej polityki).

    „Parteipolitiker und Museumsdirektoren haben die gleichen Ideen und Interessen…“(Politycy partyjni und dyrektorzy muzeow reprezenzuja te same idee i interesy).

    OdpowiedzUsuń
  31. Anonimowy05:47:00

    „Öffentliche Ausschreibungen sind in Staatsbetrieben, von der Wirtschaft bis zur Kultur, ein einziger Fake. Dabei bietet die Demokratie nicht nur die Chance, Fachgremien und Jurys beizuziehen, sondern sie gebietet sie auch. Doch in Österreich weiß jeder Kundige schon Wochen vor der öffentlichen Besetzung und Monate vor der Ausschreibung, die nicht oder nur scheinhalber stattfindet, wer den Posten bekommt. In solch einem System hat der die meisten Chancen, der sich nicht bewirt…“(Publiczne konkursy w przedsiębiorstwach państwowych, od gospodarki az do kultury, to jeden fake. Demokracja oferuje nie tylko możliwość rozmowy w komisjach ekspertów i jury, ale również nakazuje. Ale w Austrii wie każdy kandydat juz tygodnie przed publicznym komunikatem i miesięce przed konkursem, które sie nie odbyly albo tylko pozornie, kto dostanie posade. W takim systemie ma największe szanse ten, ktory nie kandyduje).

    OdpowiedzUsuń
  32. Anonimowy05:48:00

    Ten slowa napisal glowny kurator Neue Galerie w Graz, doskonale znajacy mechanizmy dzialania austriackiego i miedzynarodowego kunstbetriebu (a nie jesto „choroba systemu” czysto austriacka). Nawiasem mowiac, ktoremu jeszcze niedawno na poczatku kwietnia tego roku Pakesch wymowil prace w Neue Galerie, a ich wzajemne kilkuletnie animozje i porachunki trafily do publicznych mediow²΄³΄⁴. (Nalezy tutaj takze wspomniec o aferze wokol dyrektora Kunsthalle Wien Geralda Matta. Zarzuty wobec niego mozna w „Neue Vorwürfe gegen Direktor Gerald Matt”⁵ przeczytac).

    Co sie z nich dowiadujemy o panu Pakeschu?
    Bazon Broch charakteryzuje Pakescha, od 2003 roku dyrektora i artystycznego kierownika Universalmuseum Joanneum, cytuje za artykulem⁷: „„autokratisch agierenden Nichtskönner“, der „lediglich durch Clan- und Günstlingswirtschaft“ in seine Position gehievt worden. Es sei skandalös, dass die „Willkür von Pakesch“ von der Politik geduldet werde“(Autokratycznie dzialajaca niekompetentna osoba, ktora poprzez uklady i faworyzowanie wciagnieta zostala na obecna pozycje. Jest to skandal, ze jego samowola jest tolerowana przez polityke).

    OdpowiedzUsuń
  33. Anonimowy05:50:00

    Mysle, ze te informacje i pana Andrzeja rzuca dodatkowe swiatlo na wybor Szymczyka.
    Nie bez znaczenia przy tym jest jest takze „ślad” jakim „podąża druga polska, kuratorska gwiazda, ADAM BUDAK”, ktora laduje w 2003 roku na stołku kuratora Kunsthausu w Graz⁸. Prowadzac jeszcze Bunkier Sztuki w Krakowie zaprosil na impreze „What is Architecture?” Petera Cooka, ktory z powodow prac budowlanych przy Kunsthausie w Graz nie przyjechal, Petera Pakescha, Collina Fourniera i Klausa Kada. W nastepstwie tej wizyty, cytuje: „und schließlich fragte ihn Peter Pakesch, ob er sich die Arbeit als Kurator am Kunsthaus Graz vorstellen könnte. Für Adam Budak „eine unglaubliche Möglichkeit, an einer ganz neuen Institution zu arbeiten“(i ostatecznie zapytal go Peter Pokesch, czy moglby wyobrazizic sobie prace jako kurator w Kunsthausie w Graz. Dla Adama Budaka nieprawdopodobna mozliowsc pracy w calkiej nowej instytucji).
    Adam Bujak w 2003 zajmuje oficjalnie posade kuratora sztuki wspolczesnej w Kunsthausie Graz.

    Z tej perspektywy Szymczyka informacja w wywiadzie: „Mnie powiedzieli o nim (Konkursie) szwajcarscy przyjaciele“ nabiera kolejnej pikantnej struktury.

    Moze ktos na blogu pana Andrzeja dopisze znowu dalszy scenariusz?

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy05:50:00

    1.http://www.profil.at/articles/1123/560/298776/fpoe-gastkommentar-peter-weibel-der-kunstbetrieb-fpoe-verein
    2.W:\Material über Kunst\Pokesch\• Turbulenzen im Grazer Joanneum Weggeschmissen wie Müll • Politik, Inland • profil online.mht
    3.W:\Material über Kunst\Pokesch\Peter Pakesch kündigt Peter Weibel fristlos - Kulturpolitik der Bundesländer - derStandard.at › Kultur.mht
    4.W:\Material über Kunst\Pokesch\_Das Joanneum ist mehr oder minder tot_ - Kulturpolitik der Bundesländer - derStandard.at › Kultur.mht
    5.W:\Material über Kunst\Pokesch\Neue Vorwürfe gegen Direktor Gerald Matt - Kunsthalle Wien - derStandard.at › Kultur.mht
    7.W:\Material über Kunst\Pokesch\Salzburg im Internet - salzburg.com - Freizeit - Salzburger Nachrichten.mht
    8.W:\Material über Kunst\Adam Budak\Relational Aesthetics und die Kunst, Beziehungen erfahrbar zu machen - Hanns Koren.mht

    OdpowiedzUsuń
  35. Anonimowy05:52:00

    Pozdrowienia z Hamburga :) - max dogin

    OdpowiedzUsuń
  36. Anonimowy08:43:00

    4. http://derstandard.at/1297821780374/Das-Joanneum-ist-mehr-oder-minder-tot
    5. http://derstandard.at/1304553683936/Neue-Vorwuerfe-gegen-Direktor-Gerald-Matt
    7. http://www.salzburg.com/online/nachrichten/kultur/Solidaritaet-mit-Christa-Steinle-und-Peter-Weibel.html?article=eGMmOI8VfvzVGjusrHLGfrpaEhK00Ihppk1JPAk&img=&mode=&text=
    8. http://www.hanns-koren-auszeit.at/cms/beitrag/10292247/8851415/

    Wspomniany Bazon Brock jest profesorem estetyki, przez wiele lat wykladal na Bergischen Universität Wuppertal.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dzięki, super lektura. Czyta się z właściwą dozą obrzydzenia ale i satysfakcji, że w najdrobniejszych detalach potwierdzają się wszystkie, wcześniejsze intuicje ogólniejszej natury, wywiedzione zaledwie z okruchów. Język też żywcem wzięty ze sztuki: Cynizm, samowolka, bezprawie, wasalizm, korupcja, książęcy autokratyzm, demontaż demokracji.
    P.S. Panie Maxie, nie chciałbym nadużywać Pana uczynności, ale pańska znajomość niemieckiego na pewno lepiej przybliżyłaby polskiemu czytelnikowi, co smakowitsze kąski. Prośba zatem o kilka streszczających cytatów w języku ojczystym.
    Pozdrawiam, AB

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy03:10:00

    Oprócz przytoczonych powyżej przez Pana detali jak samowolka, korupcja, wasalizm podrzucam kolejne wyczytane sztuczki klanu Pakescha: Podrasowane liczby odwiedzających, tajne przedłużanie umów, prywatne opłaty jury. Nic dziwnego, że pakeschowcy grożą społeczeństwu, że gdy ono uwierzy w zarzuty i ich wywali z posad, pod wodzą oszczerców samo wróci na głęboką, austriacką prowincję

    OdpowiedzUsuń
  39. Anonimowy06:44:00

    Przypomina to odgrażanie się ich w Polsce: jak nie my to Siudmak, Olbiński, Duda i Mitoraj. Jak nie LGBT, to wazonik z kwiatkami nad kominek, jak nie Auschwitz i Otwock to Napiórkowszczyzna. Tymczasem znalazłoby się trzecie wyjście, gdyby na głęboką prowincję zbanować tych nowatorów ze sztancy, chłopskich filozofów sztuki i pozostałą socpopelinę

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy05:59:00

    "jak nie my to Siudmak, Olbiński, Duda i Mitoraj."

    Chyba nawet oni są artystycznie bardziej wiarygodni niż siłowo promowany panteon...

    OdpowiedzUsuń
  41. Anonimowy07:13:00

    Ja jednak nie mieszałabym Mitoraja z trójką pozostałych.

    OdpowiedzUsuń
  42. Panie Maxie, czy udało się Panu przetłumaczyć Weibela. Jego wypowiedź jest znacząca w tym temacie i szkoda by ją było puścić bokiem. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
  43. Anonimowy16:27:00

    Nie zapomnialem, Panie Andrzeju. Wkrotce.

    OdpowiedzUsuń
  44. Anonimowy15:18:00

    Niestety Panie Andrzeju, wstrzymam sie z tlumaczeniem obszerniejszych cytatow komentarza Petera Weibla „Der Kunstbetrieb als FPÖ-Verein“ ¹⁴ze wzgledu na prawa autorskie profil online.
    Jednak aby zrozumiec jego tresc wazne sa dodatkowe informacje o obecnej sytuacji w austriackiej branzy muzealnej. Linki do artykulow, z ktorych czerpalem informacje piszac syntetyczny wstep, zostaly podane na koncu wpisow. Dokladniejsza relacja ich tresci zajelaby tutaj zbyt duzo miejsca, dlatego pozostaje mi odeslac blogowiczow do artykulow w nadzieji, ze zadadza sobie trud ich przeczytania (z odrobina cierpliwosci) przy pomocy internetowego tlumacza wplyna na dalsza dyskusje.

    OdpowiedzUsuń
  45. Anonimowy15:20:00

    Oto jak wygladal po krotce przebieg zdarzen:

    Z powodu wielokrotnej niesubordynacji Universalmuseum Joanneum in Graz 30.03.2011 roku zwolnil¹ oficjalnie ze stanowiska doradcy i glownego kuratora Nowej Galeri Petera Weibla (Nowa Galeria (Neue Galerie) nalezy do kompleksu budynkow Universalmuseum Joanneum). Od wielu lat pomiedzy doradca i glownym kuratorem Nowej Galeri Weiblem a dyrektorem Joanneum Pokeschem (szefem Weibla) trwala ukryta antypatia, ktora teraz eskalowala w otwarta medialnie klotnie. Powodem jej byl program drastycznego ograniczenia finansowania Nowej Galeri, ktora niepodziewanie i arbitralnie zarzadzil dyrektor Joanneum Pokesch. Doradca i glowny kurator Nowej Galeri Weible zarzucil mu² ³ ⁴,ze pod pozorem skrocenia finansow,probuje osobiste porachunki wyrownac, pozbyc sie go i przejac w swoje rece Nowa Galerie. Twierdzil, ze Pokesch wiedzial juz wczesniej o planach skrocenia funduszy (4,5 mln euro mniej dotacji) przez Land i byl najmniej zainteresowany sukcesem Nowej Galeri. Dowodem na to jest takze wymowienie pracy Christinie Steinle, ktora od 20 byla prawa reka Webla i kierowala Nowa Galeria. Zarzucil mu demantaz i nazwal Pokesza: "autokratem, rodem z Kazachstanu". Zaskoczony ta sytuacja Pokesch skomentowal dyplomatycznie to wydarzenie, unikajac wiekszego rozglosu w oficjalnym prasowym statement, ze "z powodu ochrony interesów (muzeum) nie można było tolerować powtarzajacego sie destrukcyjnego zachowania (Weibla), w przeciwnym razie bylby on pociągnięty do odpowiedzialności przez radę nadzorczą".

    OdpowiedzUsuń
  46. Anonimowy15:24:00

    W miedzy czasie w Kulturlandesrat strony klotni w towarzystwie Christiana Buchmanna doszly do wspolnego porozumienia⁵: Weibel bedzie kuratowal zaplanowane projekty wystaw w Nowej Galeri do konca tego roku.

    Na echo medialne zareagowalo⁶ wiele waznych osobistosci, miedzy innymi teoretyk sztuki Bazon Brock, ktory zarzucil Pokeschowi: zawodowa niekompetencje i autokratyczne rzady, poprzez uklady i faworyzowanie wciagniety na obecna pozycje, Elfriede Jelinek, galerzystka Grita Insam i inni. Oburzeni przebiegiem wydarzen wyrazili parze Weibel i Steinle pelna solidarnosc.

    Ciekawe sa komentarze osob pod artykulami. Mozna tam znalezsc wpisy oskarzajace Weibla o podobne praktyki i przymykanie oczu na nie. Jako wykladowca kierujacy instytutem, wykorzystywal do urzadzania swoich wystaw wspolpracownikow, kosztem ich pedagogicznej pracy. Egzaminy wstepne cechowala wirtualnosc, bo juz wczesniej bylo wiadomo, kto zostanie przyjety do instytutu. Malo tego, 31.03.2011 ukazal sie artykul Bettiny Steiner⁷ w diepresse.com, ktory jest rozrachunkiem z "charyzmatycznym" Weiblem. Wyliczyla mu kolejne przewinienia: falszowanie w wielu miejscach wlasnej rozprawy doktorskiej, ktore probowal zatuszowac, finansowanie z publicznej kasy urodzinowej imprezy jego matki w wysokosci ponad 100 tysiecy euro, styl rzadzenia oparty na obrazaniu wspolpracownikow etc.

    Warto tutaj na tle tej histori przywolac dalsze godne uwagi wydarzenia w austriackiej branzy sztuki.

    Skandal pod koniec lutego tego roku wokol osoby dyrektora MAK Petera Noevera⁸, ktory falszujac cateringowe rachunki sprzeniewierzyl 220 tysiecy euro na koszt muzeum. W nastepstwie stracil posade i wszczeto postepowanie karne.

    Pod koniec kwietnia wybuchla afera wokol dyrektora wiedenskiej Kunsthalle Geralda Matta. Jak donosil artykul⁹ z diepresse.com probowal 4 obcokrajowcom, rzekomo mecenasow sztuki z Kasachstanu, Rosji, Indie i Kuwejtu, poprzez polityczne kontakty, ulatwic otrzymanie austrackiego obywatelstwa, w zamian za gotowosc wplaty od osoby 1,4 miliona euro poprzez "konta zaufania" na powolana do tego prywatna fundacje Kunsthalle. Na zadanie parti Zielonych wszczeto sledztwo przeciwko niemu.
    Dzieki dalszej krytyce rzecznika kultury partii Zielonych Wolfganga Zinngla¹⁰ zarzucono mu kasowanie podwojnych oplat za wystawy.
    Na tym nie koniec histori. Na poczatku czerca magazyn informacyjnym "profil" zarzucil mu¹¹ falszowanie w czasie swojej kadencji liczby odwiedzajacych muzeum, potajemne przedluzenie swojej umowy o prace i wyplacenie sobie pieniedzy za dzialalnosc w jury. Ponadto spedzal corocznie w podrozach sluzbowych ponad 101 dni rocznie etc.
    Wkrotce do afery dokoptowal pracownik Kunsthalle, jej kurator Thomas Mießgang zostal w oficjalnym oswiadczeniu prasowym bezwarunkowo z "powaznych powodow" zwolniony z pracy. Zarzucono mu: po zbadaniu przeplywu danych w komputerze Kunsthalle wykryto operacje "bezprawnego ujawniania wewnetrznych danych" uzasadniajace zwolnienie¹² ¹³.

    OdpowiedzUsuń
  47. Dzięki za wpisy i linki. Jeszcze raz potwierdza się dawno sformułowana prawda, że w instytucjach publicznych wszystko jest do przewalenia i ... przez każdego. Ponieważ konsekwentnie zmienia Pan, Panie Maxie, nazwisko jednego z szefów Universalmuseum Joanneum w Grazu PETERA PAKESCHA (na Pokescha), przypomnę, że chodzi nam nie o kogoś innego, tylko poprzednika Adama Szymczyka na stołku dyrektora Kunsthalle Basel i kolegę Adama Budaka z Joanneum w Graz. W kontekście personalnych zawirowań austriackich, a także jego charakterystyki ("Autokratycznie działająca, niekompetentna osoba, która przez układy i faworyzowanie wciągnięta została na obecną pozycję. Jest to skandal, ze jego samowola jest tolerowana przez politykę" jak określił go członek Fluxusu, estetyk Bazon Brock) jaśniej przedstawia się nam odpowiedź na pytanie Barbary Basting z Tages Anzeiger (Szymczyk tego sam nie powie, ale został poproszony, by zgłosić swoją kandydaturę) przez kogo -mianowicie- został poproszony.
    Dziś widać jak na dłoni, że za awansem Szymczyka do Bazylei, za awansem Mytkowskiej do Centre Pompidou i awansem całej FGF (np wstęp na targi, międzynarodowe imprezy i dotacje wydawnicze (Smithsonian), nie stoi wartość ich dorobku tylko jego rodzaj, wielostronnie TOŻSAMY z pryncypiami Petera Pakescha i mocodawców jego błyskotliwych awansów.
    Oczywiście bzdurą były nagłaśniane motywacje Komitetu wybierającego Szymczyka do bazylejskiego Kunsthalle, że chodziło o "świeżą krew" i zmianę pokoleniową. Zamiana 47-letniego Pakescha na 32-letniego Szymczyka nie była żadną zmianą pokoleniową, podobnie jak i (dzisiaj to wiemy) żadną zmianą programową. Chodziło o to, żeby dokonując zmiany kadencyjnej "PRZYTRZYMAĆ" w tej samej strefie wpływów ważny i finansowo pękaty ośrodek w Bazylei oraz -jak nadarzyła się okazja- zawłaszczyć kolejny (w Grazu), tym lepszy dla Pakescha, że rodzinny. FGF i Pakesch efektywnie wykorzystali pieniądze Fundacji Sorosa: Pakesch skutecznie szukał emisariusza swoich preferencji w Europie śr.-wsch., a FGF dała się skutecznie znaleźć. Z książki Ptaszkowskiej dowiadujemy się, że nie mogli na siebie nie trafić.

    OdpowiedzUsuń
  48. Anonimowy02:09:00

    Książka Ptaszkowskiej aż pęka w szwach od tez, bliskich także jej rozmówczyni czyli Mytkowskiej. Są tam prawdziwe perły myśli, np.:
    - główną katastrofą w "systemie" sztuki są artyści
    - w Polsce nie istniało nic poza Foksal (Buren)
    - dziurę w powietrzu też można sprzedać
    - ludzie mają świadomoć zagrożenia jakie stanowią duże muzea
    - byliśmy tak krytyczni, że absurdem wydawało się robienie czegokolwiek
    - znosiliśmy śmiertelną nudę naszych artystów bez mrugnięcia okiem
    - dobrze czyli lewicowo myślący
    - kompozycja to schemat
    - interesuje mnie brak rygoru w kwestii wartości
    - podważyć istniejącą hierarchię, by na jej miejsce wprowadzić swoją
    - wyjęty z systemu, znika jako artysta
    - albo się kolaboruje albo znika (Szymczyk)

    OdpowiedzUsuń
  49. Andrzej Biernacki02:14:00

    Jak do tego dodamy takie sformułowania jak: "pewnego rodzaju obiektywizm" lub też "był trochę pionierem" horyzont możliwości literackich tej autorki zdecydowanie się rozjaśnia.

    OdpowiedzUsuń
  50. Anonimowy17:16:00

    Dziekuje za skorygowanie mojego bledu!

    Pare dodatkowych informacji do wpisu nr. 49 Pana Andrzeja.

    Pakesch posiadal wystarczajace informacje o polskiej scenie plastycznej i kuratorskiej juz w 1992 roku. W tym to roku zorganizowal w swojej galeri wystawe Balki. Znajomosc Balki, jego kuratorskiego otoczenia i jego wystaw w Galerii Foksal w 1993 i 1996 roku zaciesnily wzajemne kontakty. W 1996 roku, kiedy Pakesch rozpoczal objezdzac przez 2 lata jako czlonek Soros International Advisory Board postkomunistyczne kraje wschodniego bloku, pomiedzy 28 czerwca a 30 lipca Galeria Foksal urzadzila wystawe "Życie po śmierci" Pawla Althamera. Do wystawy (a wlasciwie wystaw, w połączeniu z wczesniejsza w Galerii Kronika w Bytomiu, 24 maja - 20 czerwca) zostal opublikowany katalog pod redakcja Joanny Mytkowskiej. Nie byl to przypadek, ze rok pozniej (1997) Pakesch juz jako nowy dyrektor bazylejskiej Kunsthalle (funkcje ta przejal w 1996 roku), urzadzil tam pierwsza prezentacje prac Althamera. Wystawy w Kunsthalle nie powstaja z dnia na dzien. Wystawa musiala byc wynikiem wczesniejszych porozumien z Galeria Foksal i z pracujacymi tam przyszlymi kuratorami FGF. Pawel Althamer nalezal wowczas do czolowki promowanych przez nich artystow, a Balka do zaprzyjaznionych z Galeria. Juz wtedy doszlo do osobistych kontaktow Pakescha z Szymczykiem, ktore pozniej zaowocowaly jego wyborem na dyrektora Kunsthalle w Bazylei w 2003 roku.

    OdpowiedzUsuń
  51. Anonimowy17:17:00

    Tego rodzaju kontakty byly i sa nomen est omen w branzy sztuki. Szczegolnie na poczatku lat 90-tych, kiedy rynek sztuki zdominowal system sztuki zachodniej. Nowa strategia gospodarcza narzucila szczegolna waznosc kontaktow osobistych i wzajemnych polecen systemowi, gwarantujac zarazem aktorom finansowy sukces i prestiz. Powstala w miedzy czasie kuriozalna sytuacja? Kiedy nagminnie wartosc kulturowa sztuki zaczal manipulowac rynek i wzajemne uklady w systemie, rola kulturotworcza wielu krytykow i teoretykow sztuki przestala miec wieksze znaczenie? Teraz bija od kilku lat na alarm publikukajac na ten temat ksiazki, ale: czy nie jest za pozno?
    Jesli posade Szymczyka wielu czynnych obserwatorow polskiego art worldu skwitowalo w mediach jako sukces, warto pamietac w jakich ukladach doszlo do jego nominacji na dyrektora Kunsthalle w Bazylei (na co zwraca uwage takze Pan Andrzej)?

    OdpowiedzUsuń
  52. Anonimowy17:18:00

    Czy FGF efektywnie wykorzystywala pieniądze kontrowersyjnych Fundacji Sorosa?

    Dla wielu dzialaczy sztuki, szczegolnie w kregach lewicowych, w bylych postkomunistycznych panstwach srodkowo-wschodniej Europy bylo i jest zupelnie oczywiste korzystac z finansowej pomocy kontrowersyjnych fundacji Sorosa¹ ² ³ ⁴ , nazwanego przez Zachod nieoficjalnym krolem Wschodniej Europy⁵.
    Dla znajomych FGF i jej samej otwarla sie takze mozliwosc pracy i finansowych dotacji!
    W otoczeniu kolegow, obok wspomnianego juz Pakescha, czlonka Soros International Advisory Board, Fundacja Sorosa im. Stefana Batorego finansowala w 2000 roku uczestnictwo Adama Bujaka ("Bunkier Sztuki" - Galeria Sztuki Współczesnej, Kraków) w seminarium "Rola sztuki w procesie zmian społecznych" w Budapeszcie.
    Fundacja Batory w 2001 roku pomiedzy 15.09 - 15.10, w ramach projektow realizowanych w innych krajach (wschodniego) regionu, co-finansowala takze pierwsze Tirana Biennale w Albani i pobyt Szymczyka⁶, ktory byl jednym z jej wielu (36) kuratorow i jego protektowanych artystow: Cezarego Bodzianowskowskiego, Anny Niesterowicz, Wilhelma Sasnala, Moniki Sosnowskiej.

    OdpowiedzUsuń
  53. Anonimowy17:20:00

    Wazne jest takze przy tym wspomniec, ze w tym czasie burmistrz Tirany, przewodniczacy Biennale Edi Rama (obecnie lider Socjalistycznej Partii Albanii) takze pełnił funkcję członka zarządu w lokalnej Open Society Foundation Sorosa, a jej wspoł-zalozyciel i dyrektor Edi Muka w wywiadzie "Kultur in Albanien nach dem Krieg" ⁷ juz w 1999 roku otwarcie informowal o waznosci wspolpracy z Sorosem dla finansowania wschodnio-europejskich projektow.
    W roku 2002 Fundacja Batory obdarzyla FGF⁸ niezwyklym zaufaniem i przekazala jej 400 tysiecy zlotych na realizację projektu Witryna Czasopism w latach 2003-2004. W roku 2003 projekt ten pilotowała Fundacja Galerii Foksal, ktora byla takze tworca (finansowanego w 2004 i 2005 roku przez Fundację Batorego i Ministerstwo Kultury oraz w 2005 roku także przez Fundację PZU) Fundacji Otwarty Kod Kultury⁹. Do Rady FOKK nalezala przez kilka lat, miedzy innymi, Joanna Mytkowska.
    Takze w tym roku Fundacja Batory⁸ finansowala wystawe i wernisaz w Pradze, protektowanych przez FGF artystow, Moniki Sosnowskiej i Wilhelma Sasnala reprezentowanych przez Galerie Raster.
    Wobec udokomentowanych powyzej kontaktow FGF z Fundacja Batory Sorosa nasuwa sie uzasadniajace pytanie: czy FGF wykorzystala pieniadze Soroso na uruchomienie własnego lokalu 8 grudnia 2001 roku, przy ulicy Górskiego?

    OdpowiedzUsuń
  54. Anonimowy17:22:00

    Na zjezdzie "Sztuka Wartosci Spoleczenstwo: obecne znaczenie non-profit instytucji w sztuce"
    zorganizowanego przez Federalna Fundacje Kultury¹⁰ od 16 do 18 maja 2008 w Kunstakademie w Berlinie, Szymczyk zapytany wprost, podczas wspolnej dyskusji z innymi goscmi, przez Cay Sophie Rabinowitz (byla redaktorka czasopisma sztuki „Parkett“ w Nowym Jorku i jedna z glownych kierownikow "Art Basel" 2008): " I'm curious - is it true that the foundation was established from money from the Sorros-Foundation? What was the start-up money?", odpowiedzial: " There was almost no start-up money, and definitely not from the Sorros-Foundation."

    Dlaczego odpowiedz Szymczyka wydaje sie tutaj problematyczna?
    Czy Szymczyk mial powody, zeby sklamac?

    W biuletynie Galerii Raster¹¹ mozna przeczytac: "W sobotę 8 grudnia pod sztandarem Fundacji Galerii Foksal ...(otwiera ona) całkowicie własną siedzibę przy ulicy Górskiego (na tyłach Nowego Światu) w Warszawie...Fundacja (powołana w 1997 roku) jest ciałem całkowicie niezależnym i samodzielnie pozyskuje środki na swoją działalność - przez udział w międzynarodowych targach sztuki, zdobywanie dotacji celowych (przeważnie z zagranicznych instytucji i fundacji). Teraz trwają poszukiwania strategicznego partnera (samorządowego lub pozarządowego), który wspierał by finansowo działanie fundacji i utrzymanie jej lokalu"

    OdpowiedzUsuń
  55. Anonimowy17:24:00

    Dlaczego FGF zdecydowalo sie otworzyc lokal zanim zaczela szukac partnera,"który wspierałby finansowo działanie fundacji i utrzymanie jej lokalu"?

    Dlaczego Fundacja Batory przekazala w 2002 (pytanie: w ktorym miesiacu, moze juz w styczniu?) FGF 400 tysiecy zlotych na realizację projektu Witryna Czasopism w latach 2003-2004, mimo ze dotychczas Witryna Czasopism byla systematycznie od 2000 do 2002 przez nia finansowana i jeszcze w 2002 roku otrzymala na dzialalnosc od niej ponad 171 tysiecy zlotych? i pozniej (2005) ponownie?

    W sprawozdaniu merytorycznym¹² z działalnosci Fundacji Otwarty Kod Kultury w roku 2003
    zanotowano: "W roku 2003 realizacje projektu przejeła
    Fundacja Galerii Foksal, która w zwiazku z duzym zakresem działan prowadzonych w ramach projektu Witryna.Czasopism.pl powołała do zycia w sierpniu 2003 r. Fundacje Otwarty Kod Kultury – instytucje, której głównym zadaniem ma byc propagowanie kultury artystycznej w tym opieka na czasopismami kulturalnym ukazujacymi sie w Polsce"
    W sprawozdaniu merytorycznym sporządzonym wg wzoru ustawowego¹³ zanotowano: "uchwala nr.2/2003 z 27.10.2003: Zarzad Fundacji Otwarty Kod Kultury przedlozy Zarzadowi Fundacji im. Stefana Batorego prosbe o przekazanie FOKK srodkow na prowadzenie programu Witryna Czasopism w latach 2004-2005 oraz programu grantowego dla czasopism kulturalnych w roku 2004 (Srodki te - w wysokosci 479 272 PLN zostaly wczesniej przyznane Fundacji Galerii Foksal, dotychczasowemu realizatorowi programu Witryna Czasopism, Fundatorowi FOKK). Za wspolprace z Fundacja im. Stefana Batorego odpowiedzialni sa oboje czlonkowie zarzadu FOKK."

    OdpowiedzUsuń
  56. Anonimowy17:27:00

    Roznice czasowa od momentu przekazania 400 tysiecy zloty FGF przez Fundacje Batory (oficjalne sprawozdanie Fundacji 2002) i przekazaniem ich Fokk przez FGF (sprawozdanie merytoryczne opisowe 2003, mowa jest o 479 272 PLN) wynosi ponad rok?
    Co wydarzylo sie w ciagu tego roku z tak pokazna suma?
    Czy zostala ona w sprytny sposob wykorzystana do finansowania wlasnego projektu FGF, by pozniej z zarobionych w miedzy czasie pieniedzy oddac dlug?
    Mial moze Szymczyk uzasadnione powody, zeby na pytanie Cay Sophie Rabinowitz: " I'm curious - is it true that the foundation was established from money from the Sorros-Foundation? What was the start-up money? poprostu sklamac?

    Pytania te sa skierowane do blogowiczow i Pana Andrzeja, ktorzy(ry) byc moze pomoga(rze) dalej na nie odpowiedziec?

    Pozdrowienia z Hamburga - max dogin

    OdpowiedzUsuń
  57. Anonimowy17:29:00

    1.http://harte-zeit.de/2011/03/03/ein-linker-global-player/
    2.http://www.discoverthenetworks.org/individualProfile.asp?indid=977
    3.http://stevenblack.wordpress.com/2011/03/01/revolution-who/
    4.http://staatsreport.blogspot.com/2011/06/soros-rasende-reporter-1-von-2.html
    5.http://www.hartford-hwp.com/archives/63/105.html
    6.http://www.batory.org.pl/ftp/publikacje/sprawozdanie/2001/kulturalny.pdf
    7.http://www.telegraph.ostbuero.de/2-99/lovink.htm
    8.http://www.batory.org.pl/doc/spr2002.pdf
    9 http://fundacja.czasopism.pl/pl/o-fundacji/60
    10.http://www.kwg.kunstvereine.de/doks/16_05/kunstspektakel.html
    11.http://www.raster.art.pl/prezentacje/walser/walser.htm
    12.http://fundacja.czasopism.pl/pliki/sprawozdania/FOKK_Sprawozdanie_Merytoryczne_2003.pdf
    13.http://fundacja.czasopism.pl/pliki/sprawozdania/FOKK_Sprawozdanie_Merytoryczne_2003_ustawa.pdf

    OdpowiedzUsuń
  58. Andrzej Biernacki01:50:00

    A jeszcze w tej samej grupie komentarzy na początku pytał Pan, Panie Maxie:
    - "w kapitalizmie w grze o sukces kto pyta zwycięzcę, w jaki sposób go osiągnął?"
    - "Sukces gospodarczo-finansowy jest jego wizytówką i połączony często z rotacją zmieniających się wartości"
    - "odnośnie komercyjno-kulturalnej działalności nowej ekipy polskich kuratorów z FGF, kto chce odnieść sukces musi spełniać surowe zasady dyktowane przez współczesny zachodni kapitalistyczny system sztuki. Ostatecznie jedyne wykroczenie na polskim gruncie jakie popełnili, jest odcięcie matczynej pępowiny od galerii Foksal i schowanie jej do kieszeni, zamiast ją wyrzucić.

    Szczerze mówiąc jak zabierałem się do komentowania komentarza Wiesława Borowskiegoo FGF i Ptaszkowskiej, o konkretach tego, o czym Pan pisze powyżej nie miałem pojęcia. Nie wiedziałem, że dostali a zwłaszcza ile dostali i od kogo. Intuicyjnie wyczuwałem jednak, że tu "nic nie pocznie się zaocznie". Wyczuwałem, że w tym "sukcesie" FGF bajania o "zmieniających się wartościach", "nowym człowieku" i "sztukach społecznie stosowanych" stanowią rolę parawanu dla takiego czy innego UDOJU. Dla tego towarzystwa podstawą jest UDÓJ a potem z pomocą SIŁY pochodzącej z udoju, NARZUCANIE WARTOŚCI. W grę wchodzi pospolity udój gotówki a potem udój kapitału symbolicznego. Ten drugi ma bezpośredni związek z majstrowaniem przy WARTOŚCIACH.

    Dzięki P. Maxie, bez Pańskich wpisów, dryfowalibyśmy nadal po mętnych wodach domysłów.

    OdpowiedzUsuń
  59. (...)Dom Aukcyjny Abbey House nabył prawa do pełnej kolekcji rysunków Andrzeja Wajdy i już ogłosił, że będzie ona permanentnie promowana na całym świecie.Jest to o tyle łatwiejsze, że nazwisko twórcy jest już międzynarodową marką. Zakup ten jest typowym przejawem rynkowego myślenia o sztuce.
    DAAH zatrudnił kilkunastu ekspertów, w tym również związanych z międzynarodowym rynkiem aukcyjnym, którzy wybierają młodych, polskich artystów mających szanse na międzynarodową karierę. Dom Aukcyjny podpisuje z nimi umowy stypendialne, kupuje dzieła i zajmuje się ich promocją nie tyle w Polsce, co na świecie. W tym celu min. kupił miesięcznik Art&Business, który od kwietnia wydawany jest również w języku angielskim i dostępny w najważniejszych europejskich stolicach.
    Polski management w obszarze sztuki mocno się rozwija, ale to nie zmiania faktu, że ma do nadrobienia wiele lat zastoju. Powstają nowoczesne galerie z międzynarodowymi aspiracjami, pragnące nadrobić to co nie udało się Desie przez 60 lat. Do walki włączają się prywatni kolekcjonerzy, np. Wojciech Fibak, Krzysztof Musiał, Grażyna Kulczyk, czy Państwo Hanna i Jarosław Przyborowscy, którzy założyli Fundację promującą polską sztukę współczesną: Signum w Poznaniu. W wydzierżawionym na 20 lat weneckim pałacu organizują cyklicznie wystawy dzieł współczesnych, polskich artystów pochodzące z prywatnych kolekcji.
    Otwarcie granic sprzyja migracji młodych artystów do Londynu czy Stanów Zjednoczonych. Tam wykształciły się narzędzia promujące zdolnych twórców podobne do związanych z rynkiem filmowym. Korzystają z tego nasi twórcy. Wilhelm Sasnal trafił jako rezydent w 2005 roku do Chinati Foundation w Texasie. W jego dorobku artystycznym wystawy w Polsce stanowią ułamek. Od początku kariery jego dzieła mogli oglądać krytycy i pasjonaci w Zurychu, Nowym Yorku, Dublinie, Frakfurcie, Londynie, Eindhoven, Berkeley … i wielu innych miejscach na świecie. Zaowocowało to permanentnym wzrostem zainteresowania artystą i cen za jego prace. Podobne aspiracje mają wybrani na kulturalnych ambasadorów Polskiej Prezydencji w UE artyści i projektanci. Tomasz Rygalik pod koniec lat dziewięćdziesiątych dostał stypendium i pojechał uczyć się w Pratt Institute w nowojorskim Brooklynie. Jest pierwszym Polakiem, który został pracownikiem naukowym londyńskiego Royal College of Art. Wcześniej studiował architekturę i design w Łodzi, Nowym Jorku i Londynie. W Warszawie prowadzi wykłady z design menagment.
    Ania Kuczyńska, świetnie zapowiadająca się polska projektantka studiowała warszawskiej ASP, ale też na ‘Accademia Internazionale D’alta Moda e D’arte Costume Koefia’w Rzymie oraz ‘Ecole Superieure Des Arts et Techniques De la Mode Esmod’ w Paryżu. Jej kolekcje można kupić w Warszawie, ale też w Niemczech, we Włoszech czy Japonii.
    Takie przykłady zachęcają absolwentów naszych uczelni artystycznych. Nie chcą oni czekać latami na sukces w Polsce. Katarzyna Kozyra wystawy monograficznej w Zachęcie doczekała się po 17 latach, Wilhelm Sasnal potrzebował na to już tylko kilku.
    Analizujący „Efekt Sasnala” związany z bardzo szybkim awansem tego artysty mierzonym ilością publikacji, wystaw, ale przede wszystkim wzrostem wartości jego dzieł rzadko wspominają o roli jaką odegrała promocja artysty za granicą. Polski rynek raczkuje, a młodzi twórcy ustawiani są w kolejce za starszymi kolegami, którzy czekają ciągle na swoje pięć minut.
    Nie jest tajemnicą, że najwyżej wyceniane prace rodzimych twórców zaledwie zahaczają
    o najniższe ceny aukcyjne na rynkach światowych. To dodatkowo wzmaga chęć zrobienia kariery na zachodzie.

    OdpowiedzUsuń
  60. cd.
    Rynkowi sztuki poza rewolucją w sferze instytucjonalnej i organizacyjnej, potrzebna jest też przemiana mentalna. Konieczna jest otwarta, pozytywna debata nie tyle broniąca interesów konkretnych grup interesantów co rozwiązująca konkretne problemy, np.rozdziału pomiędzy profesjonalną krytyką, a promocją artystów i wydarzeń. Polskie uczelnie artystyczne stoją przed wyzwaniami związanymi z przygotowywaniem studentów do aktywnego życia zawodowego. Nie chodzi tylko o doskonały warsztat czy wiedzę w zakresie światowych trendów w danej dziedzinie, ale konkretne umiejętności przedsiębiorcze, pozwalające poradzić sobie w specyfice konkretnego rynku.(...)
    a całość tu:
    http://art4business.salon24.pl/337653,rynek-wkracza-do-polskiej-sztuki
    ---jednym słowem :cyrk ,ale nie wiadomo czy straszne czy śmieszne...(?)

    OdpowiedzUsuń
  61. Tego Art&Business pod redakcją de Pituły mam brzyda wziąć do ręki, przestałem kupować kilka numerów wstecz, więc nie wiem i niespecjalnie ciekawym co tam pitolą. Ale niech to całe buractwo wreszcie upichci se te kariery na zachodzie, niech wreszcie zakupi te luksusowe marki, schowa słomę głębiej do buta i nie zawraca gitarry reszcie, która woli mniej luksusowo ale z talentem. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
  62. Anonimowy12:20:00

    Dzisiaj w Dużym Formacie odpowiedź Vargi na polemikę Jareckiej. Doprawdy z lektury jej wypocin wnioskowałem od dawna że specjalnie inteligencją nie grzeszy ale skala agresji i protekcjonalny ton którego użyła odpowiadając Vardze na jego pierwszy felieton mnie poraziła..

    OdpowiedzUsuń
  63. Andrzej Biernacki15:04:00

    Varga i tak obszedł się z nią jak ze śmierdzącym jajem. Nawiązując do bajkowego zakończenia jej artykułu powinien też jej opowiedzieć bajkę ...o wężu.

    OdpowiedzUsuń
  64. Panie Andrzeju, a moze by tak dla odmiany(choc czytanie o hochsztaplerach sztuki jest rowniez pasjonujace) napisal Pan kilka tekstow o wspolczesnych artystach ktorych Pan ceni? Bo tak sie czasem zastanawiam czy istnieje jeszcze sztuka wspolczesna czy juz tylko bagno bylejakosci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  65. Trochę już pisałem o takich od czasu do czasu (m.in. Sienicki, Arczewski, Głowacki, Łukasik). Moich 100% ulubieńców trudno jednak uznać za współczesnych bo są to albo nieżyjący albo dość wiekowi. Jest oczywiście też trochę młodszych (Adrian Ghenie, Zsolt Bodoni, Valerie Favre, Li Song Song i in.) więc może trochę publicystyki afirmatywnej nie zaszkodziłoby. Tyle, że czasu mało. Pozdrawiam, AB

    OdpowiedzUsuń
  66. Anonimowy10:41:00

    Kiedy można liczyć na kolejny browarowy wpis Panie Andrzeju, bo mam już małego głoda? :)

    OdpowiedzUsuń
  67. Andrzej Biernacki14:01:00

    głód czytelniczy bardzo mnie cieszy. Odpowiadając na pytanie, niebawem.

    OdpowiedzUsuń