6 sty 2011

Miejskie G r a f FIUTY

                                             Grupa Relax, 2008

Nie trzeba być aż monografistą polskiego Street Artu, nawet nie trzeba być specjalnie wiekowym, żeby w obrębie tej tendencji -powiedzmy- artystycznej, zaobserwować ciekawą tendencję socjologiczną . Nie tak znowu dawno, w czasach, gdy polski trotuar, zaułek, ściana domu czy przejście podziemne wyglądały jak gazeta pod sztalugą, wszystkim -jak na komendę- wadziły pospieszne wygibasy naścienne, smarowane przez różnej maści wyrostków, uzbrojonych w łysy pędzelek i słoik bladego barwnika. Po '89 r., w miarę jak pieprznik stopniowo znikał a trotuary i ściany cywilizował rzucik równej kostki i szlachetne tynki mineralne, gorset tolerancji dla smarujących -o dziwo- gwałtownie się luzował. Aż poluzował się na tyle, że wszyscy -też jak na komendę- są strytartem zachwyceni. Nawet mecenas Mazurkiewicz z Radomia nadąża. Widząc na lśniącej nowością elewacji swojego domu skrypt układający się w akronim CHWDP, mruczy z rozkoszą: Mhm... S z t u k a !
Tzn., mecenas Mazurkiewicz z Radomia myśli trochę inaczej ale mruczy już jak trzeba. Wszyscy teraz mruczą jak trzeba. A najgłośniejsze mruczando dobywa się z mroków przeróżnych grantobiornych gremiów, na dowolnym, polskim zadupiu i w stolycy. To mruczą kaowcy-referenci. Bo oni, kustosze postępu w gębie i z odwłokiem PRL-u w etacie, teraz już wiedzą, już przejrzeli na oczy, już są w awangardzie apologetów nowego. Niewiele mogą pojąć, więc szybko pojęli street art. I dalejże adorować bohomaza, oczywiście, publiczną kasą( najczęściej i najprościej wyrwaną z MKiDN). Już nie tylko pod mostem czy na śmietniku za węgłem adorują ale i "u siebie", na korytarzach i podwórkach różnych domostw "kultury", które teraz wyglądają jak studio Bacona lub sedes w wychodku restauracji Złota Wagina na giełdzie w Słomczynie. Oni teraz streetcmokają, oni streetsmakują, oni celebrują, mrużąc gały ze znawstwem i rączym uznaniem.
Powiedzmy otwarcie, jeszcze wczoraj na Dymną i Rutkiewicza, autorów wydanej niedawno monografii "Polski Street Art",  za te wysztyftowane okładki ze śnieżnobiałą kapitałką, posypałyby się joby. Jeszcze wczoraj, kiedy smarowaniem ulicznym zajmował się nieuczony autentyk, naturszczyk, dziecko ulicy, adept bez zadęć i kibic samopał. Ale dzisiejszy  streetartowiec to -jak widzę, czytam i wnioskuję ze zdjęć - grzeczny koleś w markowych ciuchach z obowiązkowym kapturem, na obiadku u mamusi i z demo-portfolio u cioci na imieninach, nierzadko student lub absolwent - a jakże- artystycznych wydziałów w Częstochowie. On już nie mazgoli, nie wymiata barwnikiem spocony z emocji. On dzisiaj, Proembrion ulicy, nie goniony przez żadnego, mundurowego czy innego czyściocha, "plamy i rozchlapy DEFINIUJE (definiuje!) w geometryczne kształty". 

Patenty plastyczne - klepsydry inwencji
Czym definiuje? Ano konturkiem, najczęściej czarnym, prostym lub wijącym się po stykach prostackich form. Każdy z autorów tego Polstartu, jak Resko, chciałby -wedle słownej deklaracji-odreagować "ohydę ulic, bełkot medialny, poprawność i napastliwą reklamę". Tak chciałby wedle deklaracji słownej, ale plastyczna na to reakcja, o czym zaświadcza kilkaset stron wydanego tomiska, to ...jak po sznurku dalsze mnożenie wszystkich, wyżej wymienionych przymiotów: poprawności, ohydy i bełkotu. Właśnie mnożenie, multiplikowanie byle czego: nadmuchanej lub anorektycznej formy, okolonej czarnym konturkiem, od których trudniejsze jest tylko trafienie piłką w podłogę. Wszędzie i niemal wszyscy kropią bezmyślnie ten nieszczęsny, czarny konturek, uśmiercając każdą żywiej rozlaną inwencję, każdy realistyczny, abstrakcyjny, geometryczny czy amorficzny kształt. Dookreślając formy tępym obrysem, eliminują wszelką, NAJCENNIEJSZĄ wieloznaczność, nie pozostawiają nawet szpary dla wyobraźni swojej i widza. Kawa na ławę. Takie markowanie decyzji, usprawiedliwianie zamiaru prostym chwytem pozorowanej stanowczości. Najłatwiejsza z możliwych zabawa w obrębie a nie pomiędzy, w sytuacji gdy liczy się tylko pomiędzy. Dobry kontrast pomiędzy, powinien dzielić i łączyć jednocześnie. Ten tutaj, czarny drut, tylko dzieli  i szatkuje, zamyka furtki dla -najtrudniejszej- KORESPONDENCJI  składowych.

   Otecki, Krik, Resko

Najsmutniejszy jednak w tych sprayach i glutach, jest brak korespondencji z przeciekawą plastyką NATURALNEGO, ZASTANEGO PODŁOŻA, które ledwo, że jeszcze przeziera przez tę obrysowaną od dechy do dechy utytłaną galanterię. Naturalny ściek i brud podłoża, resztki zmacerowanej typografii, kożuch pleśni i dymna sadza, tak, jak wyszły, spod "pędzla czasu" i zużycia, polscy streetartowcy usidlili quasikomiksową, schematyczną wydumką pospolitej nieudolności. TO, co NA, z reguły nie liczy się z tym co POD, i jest zawsze od tego POD, plastycznie GORSZE . Dodatkowo to NA pogrąża bezwstydna...

...łopatologia komunikatu
Tu szczątki PRL-u są zawsze be, miasto to moloch, buldożer macha brudną łychą, swastyka macha nazistą, facet wujem, baba cycem i -rzecz jasna- autor wyrazistym monogramem, w setkach powtórzeń acz podobnej wersji. Całości sekunduje do znudzenia, do cna zgrana tzw. STRACHALNIA: blade czaszki, ścieki krwiste, nagie kości, mózg na ścianie i wyszczerzone zębiska.


                                                                                         Monstfur

Po planie snuje się smutne indywiduum z wielkim łbem bez korpusu, prawie jak zapożyczone od Mrożka(Krik) ale bez jego wyrafinowanego wyrazu. Szczytem bezguścia i nieadekwatności środków do celów tej gminnej propagandy, są iluzjonistycznie obrobione, drętwe ilustracyjki (Chazme 718, Foxy, Lump, Mona Tusz, Sepe), utrzymane w poetyce patyczaków między późnym Szancerem a wczesnym Świeszewskim. Te bezeceństwa -jak chce Sepe- są rzeczywiście krzywodupne ale za to prostolinijne, bo w prostej linii od grzecznej i ulizanej Napiórkowszczyzny.

                              Lump, Chazme718

Dukaniną rodem z teczki na egzamin do kółka plastycznego porażają "portrety" studenta edukacji artystycznej (sic!) Uniwersytetu Śląskiego, niejakiego Styles. Tyles tam portretu co i stylu. Takie tępe, rozbielone facjaty, od bidy, mógłby machnąć nastoletni Witkacy w pijanym widzie na molo w Sopocie albo Delacroix (tęczowy Chopin) z pędzlem na temblaku po upadku z plafonu kościoła St.Sulpice. Brrr.. Głupim tym paskudztwem, gdyby było na papierze, autor nie przebrnąłby wstępnej selekcji plastycznego przedszkola, ale przeniesione na ścianę, znalazło się w opasłej antologii modnego "kierunku" we w sztuce.

   Tempz,                                   Mona Tusz,                            Styles,                                          Foxy

Twożywo czyli dwóch (two) ale żywo
Na dodatkowe nieszczęście dla książki, autorzy pomieścili w monografii polskiego Street Artu grupę Twożywo (tzw. kontekst niekorzystny). Tworzący ją duet: Krzysztof Sidorek i Mariusz Libel, to jedyni autorzy u Dymnej i Rutkiewicza, którzy rzeczywiście prezentują niebłahe pojęcie o tym, jak w temacie "sztuka ulicy" zabrać się do rzeczy. Dowolnym, swoim pomysłem pokazują, jak przestrzeń publiczną wypełniać nie na wariata, -jak nie dodawać bezmyślnego brudu "autorskiego" do zastanego brudu miejsca. Zanim dotkną - pomyślą, ale zanim pomyślą - zobaczą. We właściwej kolejności: GDZIE?, CO? i JAK? Bez wpychania plastycznego GOTOWCA do SAMOGRAJA ściany. To wszystko ma grać RAZEM a nie SAMO-. Bo jak ma grać samo, to Twożywo gruntuje sobie neutralną tekturkę np. 50 na 50 cm. Li(bel)Si(dorek) spryt skojarzeń: znaczenia i formy ujawnia się w muralu SIATANIŚCI - paszkwilu na wiecznie nienasyconą sektę Big Shopper's, wyhodowaną na podglebiu publicznych domów towarowych w pejzażu "wolnej" Polski. Siataniści Twożywa są kliniczną ilustracją wspomnianej przeze mnie tezy, że: właściwie użyty kontrast łączy i dzieli jednocześnie. Tutaj trzystopniowo:
1. w treści: ekspozycja analogii brzmienia różnych nazw (Siataniści- Sataniści), dekonspiruje pozorność ich semantycznej opozycji.
2. w treści i formie: czerwone torby zakupowiczów (komusza proweniencja tendencji) na cokole (współczesny idol)
3. w samej formie: kontrast amorficznego kształtu grupy i geometrycznego bloku postumentu.
                                                    Twożywo Siataniści

Twożywo nie wzięło się z księżyca -rzecz jasna. Ci faceci, widać, poczytali i pooglądali trochę tego, co na świecie robią najlepsi spece od litery, co podpowiadali: Carson, Fella, Licko czy Matt Woolman. No i popatrzyli, co podpowiada sama ściana i kontekst otoczenia. Twożywo najpierw robi dobrą robotę graficzną a dopiero potem street art. Przy tym, nie ze wszystkim czują imperatyw pchania się w przestrzeń ulicy. Jak nie mają z czym, nie wychodzą, poprzestając na wspomnianych, kwadratowych tekturkach.

                                Twożywo                                                              Matt Woolman Okładka książki

Najlepsze w ogonie czyli chapter "... i inni"

Małą próbkę tego, czym mógłby być polski Street Art Dymna i Rutkiewicz z łaski -a podobno z braku miejsca- zamieścili w aneksie(!!) tej blisko 400-stronicowej cegły w B4. Znalazło się tu kilka skromnych realizacji, które o pojęciu wizualnym ich autorów (w odróżnieniu od autorów książki, którzy zepchnęli to na tyły) świadczą jak najlepiej. Mniej jest tu iluzjonizmów, ilustracyjek i strachów na lachy, od których roi się w części głównej, za to kilka szablonów, papierów i sprayów jedynie właściwego formatu. Obok superścian czujnie sfotografowanych przez Tomasza Sikorskiego czy zielonej "Hollyłodzi" Krzysztofa Raczyńskiego, uwagę przykuwa okładka wrocławskiego magazynu "Luxus". Ta jedna okładka w zasadzie wystarczy za cały zastęp upchanej w albumie drętwej, ulicznej partaniny, by ustalić właściwe proporcje ważności składowych zjawiska o nazwie Street Art. Mała fotka papierowego"Luxusu" dowodzi, że do fajnej Art, Street jest zwykle zupełnie zbytecznym dodatkiem.

                                                   Okładka magazynu "Luxus" nr.4
                                             Tomasz Sikorski, fotografie graffiti (1985) i krasnala Pomarańczowej Alternatywy


   


41 komentarzy:

  1. Anonimowy03:20:00

    Niektórym się zdaje, że jak będzie duże i dużo to może być do dupy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:05:00

    Panie Andrzeju , pan jest prawdopodobnie psychicznie chory lub bardzo głęboko sfrustrowany, to jedyny wniosek po odwiedzeniu tej strony. jad, dno, "polaczkowatość".

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy17:18:00

    Wypowiedz Pana Biernackiego, w stylu Jana Tomaszewskiego, grałem, przestałem, ale chce jeszcze trochę pokomentować.
    Jeśli przykładać wagę wypowiedzi naukowej do wypowiedzi artysty, literalnie traktowac deklaracje, to uznając Resko za idiotę trzeba byłoby uznać za takiego samego durnia Paula Klee, Van Gogha i setki innych jegomości.
    Za album jedni ganią jedni chwalą, bo. co widać po powyższym tekście, wiedza o polskim street arcie jest niewielka,wiedza o niej nie zaszkodzi,
    za lejaut niejeden juz na albumie psy wieszał.

    Niech Pan przejdzie po Nowym Świecie, napisze CHWDP, I<3 P, czy cokolwkiek, i nie da się zamknąć, to jest sztuka;)

    Pozdrawiam
    Aleksander Hudzik

    OdpowiedzUsuń
  4. "polaczkowatość"
    -wyssana z mlekiem matki zapewne... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niepotrzebnie ukrywa się pan, panie Hudzik, w pierwszym wpisie pod nickiem Anonimowy, bo ja,jako wyznawca zasady: nie ma zdrowych, są tylko niezbadani, nie wykluczam choroby ani u siebie ani u innych, tu komentujących.

    Przy okazji: któże to Panu naopowiadał, że przestałem grać. Trochę jednak pogrywam tyle, że nie tam, gdzie Pan. Pana mylne wrażenie bierze się stąd, że swoich nauk gry nie pobierałem u ni(e)jakiego Bazylki i Masiewicza w ramach kursów w kluboksięgarni, tylko u takich tam w jakiejś banalnej Akademii (ot, np. nie uczono mnie,że Sophie Taeuber Arp to facet!!! jak chce ArtBazaar w "100 ziaren słonecznika).

    Podtrzymuję zatem swoje -jak pan chce- głupie zdanie o tych wymazach Polstartu, że to regularne bzdety.
    W przyszłości, jeśli można poprosić, więcej o treści artykułu, mniej o autorze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy14:40:00

    Niech się pan przestanie kompromitować.
    W przeciwieństwie do tego co pan opisuje, sam pan prezentuje "fjutkowaty poziom" ( to jest pana swoją drogą erudycja).
    Pana malarstwo to zwyczajne szkolne triki, tania stylizacja na Bacona, zero oryginalności. Sztuczna dynamika, pseudo gesty, ani koloru ani formy, rzygi akademickie. Dokładnie tak malowało się 20 lat temu. Wystarczy iść na jakikolwiek wydział plastyczny a co drugi docent w pana wieku tak maluje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy16:49:00

    Co się tak denerwujesz Panie FIUTKOWATY? :)

    Skup się Pan i wyjaśnij, tylko sensownymi słowy proszę, co miał Pan na myśli pisząc: „to jest pana swoją drogą erudycja” ??? Tylko na spokojnie pisz Pan tym razem, na Boga!!!

    Ziom

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten post tyczy się -co nietrudno zauważyć-malarskiej zawartości książki Dymnej i Rutkiewicza. Jeżeli jednak ktoś ma ochotę omawiać walory i wady zawartości innych książek np. tych z robotą gospodarza bloga, mając na uwadze fakt, że człowiek się całe życie uczy, nie ma sprawy, chętnie poczytam:
    1. jakie triki stosuję i dlaczego są one szkolne?
    2. na czym polega prawdziwa dynamika i jakie są jej przykłady?
    3. jakie gesty są dopuszczalne i dlaczego?
    4. dwa zdania o kolorze i formie, please too

    Z jednym się zgodzę, że moja stylizacja jest faktycznie tania, bo oprócz mojej kasy i nabywców, nic nikogo nie kosztowała. W odróżnieniu od całych zastępów -jak to się mawia dzisiaj- NIEZALEŻNYCH stylizatorów inskrypcji wychodkowo stadionowych za kasę MKiDN, NCK, IAM i kogo tam jeszcze...

    Zatem zgadzam się z moim przedmówcą,że "Pan Fiutkowaty" niepotrzebnie się się jątrzy, bo zapewniam, że potraktowałem tych "Banksych po remoncie", wybitnie ulgowo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy06:21:00

    Panie Biernacki
    ale się pan prosi,
    nic pan nie zrozumiał. Jak małe dziecko teraz się pan będzie podniecał i pytał "co jest co"?
    Podobno skończył pan asp (i to jedyne pana życiowe osiągnięcie) więc chyba są to sprawy oczywiste dla studenciaka z pierwszego roku.
    Zmanierowany pan jest tak jak pana nauczyli 20 lat temu na asp, tak jak wszyscy malowali i tak pan robi jak 1000 innych. Nikogo to nie interesuje? Pan się dziwi? Ustalmy to raz konkretnie: pana sztuka to cienizna i kicz. Nie ma co się denerwować, nie każdemu bozia dała.
    Lecz własne EGO ma pan nadymane pod sufit! Malować nie umie to pan jest teraz genialny i dowcipny krytyk, sypie pan żarcikami w stylu Miejskie Graf Fiuty - ale błyskotliwość! Słabo się robi.
    Jeszcze pan swoje wpisy na dennym blogu nazywa "artykuły". Artykuły to pisze krytyk w gazecie a nie frustrat w internecie.
    Pianę pan bije przy Sienickim. Tak się sklada ze Sienicki to był człowiek bardzo otwarty na wszystko nowe i inne. Tolerancyjny, wyrozumiały. Potocznie mówiąc taki"Kochany człowiek". Cichy, skromny i super życzliwy dla każdego, dla każdego. Też go pan lubił? Świetnie.
    Pan niestety w odróżnieniu jest zwyczajnym internetowym gnojkiem i dosrywaczem chorym z zawiści. Pan pisze wyimaginowane pierdoły a ludzie to potem czytają. Wstydź się panie Biernacki, wstydź się i zrób pan analizę własnej osoby. Może czas wyjechać z Łowicza do jakiegoś psychiatry specjalisty w większym mieście?

    OdpowiedzUsuń
  10. Mogę zrozumieć, że pańskim faworytem raczej nie będę, skoro piszę jak piszę o pańskich kolesiach, ale -w interesie własnej wiarygodności- powinien się pan zdecydować: ten Sienicki był fajny czy fajny nie był. Rozumiem,że ogólnie był ale ... jednak nie był. Tzn. był ale... przez 5 lat z rzędu miał zaćmienia. Patrz pan jaki, kurwa, niefart. Zaćmiewało go regularnie od 1980 do 1985 r. kiedy rok w rok oceniał ewidentne knoty AB celująco, do tego jeszcze -co za pomroczność- dokładając wyróżnienie za dyplom. Zresztą i później w roku 1986 miał nawrót i zupełnie go przymuliło, gdy w konkursie na swojego asystenta spośród 10 kandydatów wybrał taką jak AB beznadziejną miernotę i chałę. Aleć tam te nasze dyplomy na ASP, to w ogóle zawracanie głowy. O, takie studyja na wydziałach artystycno-pedagogicznych w Częstochowie i na UŚ to jest klasa, że o kursach -które zdaje się szanowny pan robił- u Bazylki w klubokawiarni Artissima nie wspomnę. (Ale, ale czy tego Taeubera, wspólnemi siłami już poprawiliście na Sonię?)

    P.S. Zamykając na zawsze kwestię Łowicza, pragnę nadmienić, że (mając trzy mieszkania w Warszawie) rzadko mogę tu bywać. Po za tym z tego co wiem, do łowickich specjalistów przyjeżdża wielu chorych ze stolicy. Polecam, a w razie potrzeby -po internetowej znajomości- chętnie pomogę trafić pod właściwy adres. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy07:44:00

    No i tym sposobem wyszło z pana wszystko,ja panu tu robię za darmochę psychoterpaię. Teraz to pan samego siebie przerósł. Niech pan to wszystko z siebie wyrzuci,te wszystkie bóle,pretensje i rozczarowania.
    A co mnie obchodzi ile pan ma mieszkań w warszaie? To teraz się nie dziwie że pan nic nie robi tylko siedzi w necie i pierdoły wypisuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy07:45:00

    A Sienickiego niech pan w świętym spokoju zostawi bo już się obronić nie może.
    Oceniałem go jako człowieka a nie profesora, czy nawet malarza, którym też był raczej mierny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Drogi Panie, fakt, we mnie jest tyle pretensji i frustracji, że żaden blog, internet czy warszawski z łowickim psychoteraspeuta mi nie pomoże. A będzie jeszcze gorzej, bo takich fachowców jak Pan szanowny -rzecz jasna Anonimowych- jest od zajebania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy10:20:00

    Panie Fiucik, Nudzik, czy też inny Dzik,
    pragnę jedynie zauważyć, że ten „brzydal” Biernacki daje jednak możliwość komentowania na tej stronie, jego publicystycznej roboty - nawet anonimom.
    W przeciwieństwie np. do tchórzliwych „cipeczek” z ARBazzaru, które na głos najmniejszej krytyki, chowają głowę w piasek i wyłączają możliwość wpisywania komentarzy.
    I kto tu jest – motyla noga - zamkniętym na krytykę frustratem? :)

    Ziom

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy10:46:00

    Ten cały Artbazaar właśnie w tym celu przygruchał se grono przydupasów za darmochę jak Hudzik: wysyłania na front do pyskówek i szybkiego reagowania. Niestety, to reagowanie w ich wykonaniu jest potwornie nudne i na dodatek usiane błędami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy12:33:00

    Tak na marginesie: proponuje bojkot ArtBazaru. Czytając biernie ten blog (bez możliwości komentarza jak zauważył mój poprzednik) uprawomocniamy jego treść, przez co, ze samozwańczego, staje się on opiniotwórczy. Kółko się zamyka. Podobnie sprawa ma się z pismami typu Arteon, które kupują głównie sami studenci, tylko po to by upewnić się że nie piszą tam o ich kolegach z roku. A potem mamy Nagrody Arteonu, Paszporty Polityki itd. które nominują samych "wannabe" którzy niejednokrotnie potrafią promować się przez kilka lat dwiema (na zmianę ;P) pracami na krzyż.

    To mój debiut na tym forum. Na razie póki co też skorzystam z możliwości pozostania w cieniu (dziękuje za tę możliwość Panie Andrzeju).

    Anonimowy z UA w Poznaniu

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy13:53:00

    Pamiętam, że była kiedyś gazeta - bodajże tygodnik - „Skandale”. Czekało się na ten „rarytas” z ciekawością i czytało na zasadzie: Czy redakcja podoła i wymyśli w tym tygodniu, coś głupszego niż w poprzednim odcinku?
    Z podobną ciekawością czekam na kolejne wpisy na stronie „ArtBazaar-u”. I ciągle mnie zaskakują! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy14:26:00

    Panie Biernacki,
    To się w głowie nie mieści jakim pan jest chamem i prostaczkiem. Pana poziom to jest istotnie nie więcej niż zero. Nie wiadomo co panu napisać bo pan na wszystko reaguje plwocinami i pianą.Wszystko panu przeszkadza i wszędzie spisek pan widzi. Nasrane ma pan i tyle.
    Już panu Art Bazaar nagle przeszkadza, bo wreszcie zablokowali obskurne komentarze?
    Bo nie używają słów typu "przydpupas, ku..wa, fiut, od zajebania" i tym podobne? No tak, przecież to jest pana słownik codzienny. Wyzwiska i pyskówka. To jest pana wirtuozeria. Każdy to debil tylko pan jeden i The Krasnals to jest wysoka klasa. Klasa typowych internetowych frustratów chorych z zazdrości.
    Nic w życiu nie zdobył,nic już nie zdobędzie, ale przynajmniej poprzeszkadza innym.

    OdpowiedzUsuń
  19. Do Anonimowego z Poznania: Nie jestem pewien, czy taki eskapizm czy jak Pan to nazywa bojkot ma sens. Rozumiem intencję ale chyba lepiej poznać i zająć stanowisko. Wie Pan, że nieobecni... itd. Treść uprawomacniamy nie samym czytaniem tylko zachowując się jak ta nieopierzona gwardia elektronów okołoBazylkowych: bezkrytyczną paplaniną po linii pryncypała.

    Do Anonimowego obrażonego moim poziomem języka: Gotów byłbym podzielić pańską opinię,że na ołtarzu ekspresji wypowiedzi czasem gotowym położyć ofiarę z jej wstrzemięźliwości, aliści trochę sam pan mnie ciągnie w tę stronę swoimi ntb. dość jednostronnie skatologicznymi określeniami, cytuję: "nasrane", "gnojek", "obsrywacz". Przy okazji sprostowanie: "przydupas" to akurat nie moje.

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy02:58:00

    „Nasrane ma pan i tyle”


    Ooooooo!!! „EMO-dziecina” się wzburzyła! :)

    Wzruszyłeś mnie NUDZIK więc dam Ci radę. Wypal chłopaku blanta, strzel bronksa, zamknij się w szafie i pochlip sobie do dyktafonu: Jaki to Szanowny Biernacki jest gbur przebrzydły i jak to niesłusznie uwziął się na „zdolniachy” z ArtBazaaru.

    Następnie poproś kolegę, niech Ci podłoży pod to nagranie w tle jakie szumy, buczenie, czy brzęczenie. I dalej w te pędy z tym do wytwórni ArtBazaaru, niech Ci winyl-a nagrają.
    A kolejna „Bazarowa Gwiazdeczka” zabłyśnie na nieboskłonie „sztuki”.

    Tylko pamiętaj w tym pędzie - Owieczko Droga - byś fryzurki sobie nie poczochrał. Bo ostracyzm środowiska Twego dopadnie Cię niechybnie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy03:17:00

    hahaha Biernacki ty psycholu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy04:26:00

    To nie Biernacki – Sherlocku! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wypraszam sobie nazywanie moich komentarzy obskurnymi! :)

    Powodem uniemożliwienia komentowania postów na stronie „ArtBazaar” nie była bynajmniej jakość moich komentarzy. Ot, po prostu, jak to mówią: prawda w oczy kole. I przy tak zastraszającej ilości oferowanych na tym bazarku artystycznych bubli i kradzionych idei, każdy głos sprzeciwu był najzwyczajniej w świecie niewygodny.

    Pretekstem do wyłączenia stał się mój wpis, którym obrażałem (rzekomo) autora, pisząc, iż jego rzeźba przypomina mi hydrant (link poniżej):


    http://artbazaar.blogspot.com/2010/10/oedipus-rex-krzysztofa-bednarskiego-w.html

    OdpowiedzUsuń
  25. Wartym odnotowania wydaj mi się też fakt, iż szybciutko usunięto mój komentarz pod postem dotyczącym twórczości p. Józefa Robakowskiego.

    http://artbazaar.blogspot.com/2010/10/kuznia-czyli-ostatni-wystep-zero-61-w.html

    Podałem w nim link do tekstu krytycznego autorstwa p. Tomasza Sobieraja, o p. Robakowskim właśnie. Widać tekst musi dotykać istoty rzeczy, skoro jest tak palący.

    Tekst o panu Robakowskim pt. „Ogród Józefa R.” dostępny na stronie p. Sobieraja (trzeci od dołu):

    http://www.sobieraj.art.pl/content/view/5/11/lang,pl/

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy07:53:00

    Nie wiem kiedy z Panem anonimem na ty przeszedłem, fryzure mam trochę poczochraną, taka moda.
    szkodlowosc blogow - artbazar vs gbrowarna, wydaje mi sie byc wzgledem siebie znikoma, wiec rownie znikomo mnie to smuci. Choc rozumiem ze komentarze dajace ujscie frustracji takiej jak Pana szanowny anonimusie, jest jakims pozamalarskim projektem galerii.

    szumy od czasów Stockhausena w modzie są, wiec moze sproboje.

    Alek Nudzik Hudzik Budzik, Dudzik, Trudzik jak sie tylko panu podoba.

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy10:44:00

    Jeśli chodzi o treści podoba mi się Podjudzik. A jeśli o formę - Paskudzik.

    Jednakowoż za dużo tej mody u Pana, Panie poczochrany. Nie dziwota, że 20-letnie malarstwo dla Pana za stare. Teraz jak rozumiem, robi się malarstwo ważne tydzień a nawet jeden dzień. Jeśli to niedziela, wtedy mówimy o malarstwie niedzielnym.

    OdpowiedzUsuń
  28. Anonimowy10:54:00

    dokładnie pan opisał działanie the krasnals mierny jeden sezon

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzięki za link na str. Sobieraja o Robakowskim. Mam i ja na ten temat swoje trzy grosze ale poczekam z nimi na stosowną okazję.

    Mimo wszystko namawiam do odnoszenia się do artykułu nawet najjadowiciej krytycznie a nie do brzmienia nazwisk innych komentatorów bo -jak uczy doświadczenie- daleko tym nie zajedziemy.

    J

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy13:05:00

    PS.
    Właśnie zrozumiałem, że ktos odebral anonimowe wpisy za moje. Lecz Anonimowy to nie Aleksander Hudzik.

    OdpowiedzUsuń
  31. Anonimowy01:13:00

    Tak się pan rozczulił nad Twożywem a ja mam wątpliwości czy oni w ogóle powinni się znaleźć w albumie z etykietą street art?

    OdpowiedzUsuń
  32. Miałem analogiczne wątpliwości w trakcie pisania. Ale te wątpliwości nachodzą zawsze wtedy gdy realizacje są do sensu. To zrozumiałe, zważywszy kolejność: najpierw zrobione potem pozaautorsko ometkowane. W przypadkach udanych prac zawsze nam wisi fakt, do czego da się to przypisać.
    W przypadku prac nieudanych czyli prawie całej, albumowej reszty, gołym okiem widać odwrócenie kolejności: najpierw jest kunktatorstwo w ramach reguł narzuconych przez szyld a potem coś tam, coś tam. Dlatego większość w ciemno zaanektowała te same patenty plastyczne (choćby ten konturek, powtórki do nieprzytomności, repertuar tematyczny), które od komuny straszą po ścianach.

    OdpowiedzUsuń
  33. Swoją drogą, polskiej sztuce przydałoby się jak najwięcej takich „heretyków”, jak Pan, Panie Biernacki. :)
    Czyli takich krytyków, którzy przy ocenie prac danego artysty nie kierowaliby się przede wszystkim „zasadą lojalności”, a jedynie „zasadą zdolności” (że tak nawiążę raz jeszcze do powieści „Cesarz” Kapuścińskiego).
    Krytyków, którzy czuliby się pewnie zarówno na gruncie teorii jak i praktyki artystycznej. Trudno bowiem oceniać „artystyczny wyraz” danego obrazu, nie potrafiąc dostrzec kunsztu włożonego w ukształtowanie jego formy. A do tego – na ogół – zdolny jest ten, kto sam próbował okiełznać naturę danego medium i poznał, gdzie leży granica, do której potrafią zbliżyć się jedynie mistrzowie.
    I właśnie ten brak możliwości zobaczenia „tego”, co Pan dostrzega, a czego dostrzec nie potrafi większość (zaś słowem wyrazić tego nie sposób) czyni z Pana w oczach owej większości, „heretyka” właśnie.

    W nowym roku życzę Panu, Panie Andrzeju:
    Powodzenia w szerzeniu Pana „wiary”! :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Tylko niech unika Pan stosów! ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Andrzej Biernacki13:18:00

    Dzięki. Proszę mi wierzyć, że nie zajmuję się tym pełny wiary w swoje "wybitne" możliwości, tylko dlatego, że trudno mi -z przyczyn czysto emocjonalnych- siedzieć cicho wobec bezczelnej buty tych, do których piję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Anonimowy07:32:00

    Trochę tendencyjnie wybrał Pan te przykłady z książki. Przecież i Monstfur i Pikaso i Pener często wpadają na dobry trop. I Pan Jarema nie jest taki oczywisty. A i M-City czasem jakiś niezły monochromat potrafi naćkać. Że o Gilewiczu i Fussie nie wspomnę, którzy podobnie jak Twożywo są w tym zestawie lekko nie na miejscu ale są.

    OdpowiedzUsuń
  37. Andrzej Biernacki08:19:00

    Może i tendencyjnie wybrałem ale przecież nie pisałem kazania. Wybrane przykłady miały ilustrować postawione tezy. Zresztą, między pracami z mojego wyboru a zestawem wyboru pańskiego, jakiejś specjalnej przepaści nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy01:07:00

    Fuss robi taką samą street art jak zwykłe działy marketingowe przypadkowych firm, np. Kauflandu. W książce są zdjęcia takiego zestawienia, nie widzę większej różnicy. Ntb sfotografowani na nich przypadkowi przechodnie tak samo w dupie mają i jedne i drugie "dzieła". Wywieszenie czegokolwiek w sferze publicznej nie nabiera automatycznie "wielkiej siły oddziaływania" przez sam fakt wywieszenia. Ludzie są już znieczuleni na te papierowe rewolucje.

    OdpowiedzUsuń
  39. Anonimowy05:52:00

    ale brednie

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy01:35:00

    Panie Andrzeju,
    proszę zostać przy swoich suchych i łopatologocznych rysunkach ludzi wciśniętych w kąt...widac łowicz zle na pana działa...prosze któregoś dnia wsiąść w pociąg i udać się do miasta. wyjazd do innego kraju też polecam. krytytka wymierających dinozaurów zbytnio mnie nie interesuje...powodzenia w dalszym kopaniu dziury w głowie swoją łopatką.
    RESKO

    p.s. aby rozwiać pana wątpliwości dla pana informacji prace nazwane przez pana glutami miały swój kontekst i odnosiły się do konkretnych tematów jakie wtedy świeżo dotykał Poznania.

    OdpowiedzUsuń