4 sie 2010

KIT I KOT & HIT ELIT

Wiele można zarzucić dzisiejszym publicystom ale na pewno nie brak odwagi sądów. W ostatnim numerze Wysokich Obcasów (dodatku Gazety Wyborczej) Paulina Reiter, omawia hity i kit różnych aktualności, podobno, kulturalnych. W charakterze Hitu tym razem "robi" niejaki Wojtek Bąkowski. Jego kocią muzykę (grupa KOT z Bosackim i Smoleńskim) dobywaną z dwóch kaseciaków i smarowany długopisem film(wierzę na słowo, że to film), publicystka porównuje do siły i piękna kina Riefenstahl. Dla stylizowanych na jęki miluśkiego prostaka tekstów Bąkowskiego, Reiter znajduje analogon w literaturze Białoszewskiego. Alter ego zaś samej postaci Bąkowskiego upatruje w charyzmatycznym aktorstwie Klausa Kinski. I wszystko to, jednym tchem,  zaledwie, w paru linijkach tekstu.
Dalszych parę linijek, tym razem pod hasłem Kit, wypełniają uwagi o przygotowywanym przez Krytykę Polityczną przewodniku po -zaprzyjcie dech w piersiach- Lady Gadze. Jednym ze współautorów przewodnika ma być -jak pisze Reiter- "jakkolwiek absurdalnie to brzmi, sam Slavoj Żiżek".
Zupełnie nie rozumiem tego zdziwienia: dlaczego zestawienie Bąkowskiego z Riefenstahl, Białoszewskim i Kinskim jest naturalne a alians Żiżka z Lady Gaga, absurdalny. Pani Reiter zdaje się- nieuważnie śledziła inne, wiekopomne teksty filozofa z Lublany, choćby ten, cytowany kiedyś przeze mnie fragment z innego przewodnika KP (po Sasnalu).
Żiżek pisze tam: "Jeśli wyciągniemy z pustki ekscesywną plamę, nie otrzymamy w efekcie pustki jako takiej, znika wówczas sama Pustka"-"niekompletność ontologiczna transponowana na niekompletność epistemologiczną", "dyspozytyw sztuki", "gest radykalnej desublimacji", "zagrażająca implozja Prześwitu", "odbudowa sublimacyjnej matrycy poza obecnością kazirodczej rzeczy", "estetyzacja uniwersum towarowego", "Nadieżda Krupska z młodym komsomolcem", "nieokreśloność kwantowa jako właściwość ograniczonej rozdzielczości świata", "struktury natury na poziomie subatomowym", "pozory [appearances], które nie są oglądami substancjalnego Czegoś", "Zero jest mnogością bez jedynek gwarantujących ontologiczną spójność". Uff...

W związku z powyższym upieram się, że właśnie Żiżek do Lady Gaga pasuje idealnie, podobnie jak 
Pani Reiter do Blaue Reiter (rejterada od rzeczywistości). Może tylko nieco mniej którykolwiek ze stękających współcześnie na polu sztuki (Bąkowski, Smoleński, Bosacki) pasuje do Kinskiego, Białoszewskiego lub Riefenstahl.

23 komentarze:

  1. Zgadzam się, że grupa KOT pasuje jak "kot ulał" do wzniosłych osiągnięć kultury polskiej, a porównanie do Riefenstahl jest rewelacyjne. Nawiasem mówiąc szkoda, że nie ma tu innego porównania, np. do twórczości Bronisława Schlabsa lub Davida Lyncha. Gratulacje dla "Wysokich Obcasów".

    OdpowiedzUsuń
  2. Zizek do Gagi pasuje ale gdzie Schlabs i Lynch do Kotów?!
    porównania to skrajnie iddiotyczny wogóle wyskok, pójście na łatwiznę, proponuje Pani Raiter skoro już porównuje niezbyt trafnie ułożyła tekst ( na to trzeba więcej wysiłku, za te parę marnych złotych) składający się z samych porównań :DDD

    OdpowiedzUsuń
  3. potasik08:39:00

    Polemizowałbym z Visual Culture. Porównania w sztuce to nie jest skrajnie idiotyczny wyskok, bo sztuka jest jednym, wielkim porównywaniem (czyli dialogiem połączonym z wartościowaniem). Warto jednak porównywać porównywalne. Oczywiście można, jak chce Reiter, iść za Bąkowskim "jak w dym" albo jak chce sam Bąkowski "w dupę ciemną". Nie ma jednak powodu by pakować tam także Białoszewskiego, Kinskiego i Riefenstahl.
    Ntb. Bąkowski z dupą niespecjalnie się kojarzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. galeriabrowarna.blogspot.com01:30:00

    Mnie z kolei, lekko zniesmacza szeroka ława, jaką to wszystko płynie. Te śmieci, stęki i syndrom braku kompetencji już nie tylko intensywnie są nagłaśniane przez branżowe tuby oskubanych z kryteriów instytucji dotowanych, ale i przeznaczona dla współczesnych, wyemancypowanych mieszczek prasa kobieca (bardzo wysokie obcasy). Moher kolorowej prasy łyknie wszystko, byleby to miało metkę z napisem: hop do przodu

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy04:15:00

    trochę mi tu nie pasuje sformułowanie „moher” Panie Andrzeju. sugeruje ono, że odbiorcami wszelakich wydumisk zamieszczanych w dodatkach do gazety wyborczej jest elektorat PiS-u. a tu trzeba jasno zaznaczyć, że patologie w świecie polskiej sztuki, z którymi tak Pan zaciekle walczy, są w większości przypadku udziałem ludzi popierających PO. mrowie „ludzi kultury”, którzy stanęli murem właśnie za tą partią, mniemam czyniła to z powodu zapewnienia im niezmienności dostępu do koryta. polskie „elity” kulturalne nie chcą zmian! chcą stabilnego utrzymania aktualnego stanu rzeczy. wszelkich zmian lękają się bardziej niż ojciec Rydzyk rozliczenia podatkowego. ich znajomości, układziki, a tym samym zarobki, nierozerwalnie związane są z politykami z tego jednego „słusznego” ugrupowania. do którego przekonywała nas np. Pani Kora Jackowska, która to wcześniej reklamowała wystawę „siusiu w torcik”, czy choćby redaktorzy Polityki, którzy przyznawali Paszporty takim objawieniom jak „złoci ludzie”. myśli Pan, że to przypadek, iż jeden z członków komitetu honorowego Pana Bronisława Komorowskiego, Pan Krzysztof Materna, biegał wcześniej w jednym ze złotym kombinezonie Pan Althamera? polski artworld umoczony jest w politykę i to po czerwone uszęta! w tym należy również upatrywać jego centralizacji.
    tak więc, gwoli ścisłości w tym akurat przypadku zamiast „moher” pasuje mi bardziej określenie „wykształciuch”. „wykształciuch” to taka sama wyborcza owca, co „moher”, tyle, że bardziej „oczytana”. jednak nie na tyle by wyjść z pod opiekuńczego wpływu gazetki wyborczej, która to wskazuje rebia-cie, co w tym roku moralne, a co nie, lub, co jest trendy, a co passe?

    OdpowiedzUsuń
  6. galeriabrowarna.blogspot.com07:28:00

    Łeb mi pęka, gdy pomyślę jak to wszystko jest pomierzwione. Oczywiście zawsze znajdą tacy, jak Materna czy tzw. Kora, którzy będą latali w różnych kombinezonach, a także bez kombinezonów, byleby nieustannie utrzymywać się na fonii i wizji życia publicznego. Prawdą jest też to, co Pan/Pani pisze, że zjawiska, z którymi mi nie po drodze są -a jakże- udziałem admiratorów PO. "Moherem" chciałem do żywego dotknąć wszystkie te pseudopostępowe paniusie i ciotki z red. Wysokich Obcasów, którym się wydaje, że ich sekciarstwo zasadniczo różni się od sekciarstwa rydzykowego. Na pokaz kochają nieokrzesanego Bąkowskiego, bo się dowiedziały, że akurat należy, a w domach mają sterylne dywaniki lub obrazki z IKEI nad kominkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,Na pokaz kochają nieokrzesanego Bąkowskiego, bo się dowiedziały, że akurat należy, a w domach mają sterylne dywaniki lub obrazki z IKEI nad kominkiem.,,
    i tu Pan się mylisz... :)
    akurat mają powieszone dzieła autorów ,o których się pisze,a które dostały gratis...

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy13:42:00

    Panie Andrzeju, ja tam nie mam pretensji, jeżeli taki typ pcha się przed kamery, czy do radiowego mikrofonu i płacą mu za to z prywatnej kieszeni.
    Skoro ludziska chcą go oglądać – ich problem. Ja na szczęście telewizora nie posiadam.

    Problem rozpoczyna się, gdy taki gościu wpada na pomysł robienia biznesu na społeczeństwie, lub też za publiczne pieniądze zaczyna brać się za rzeczy, o których nie ma pojęcia. Słowem, tak czy owak trwoni krwawicę podatników.

    Przypadek fundacji żony Pana Materny - Open Art Projects – jest prawdopodobnie Panu znany. Dotyczy promocji Pana „ulubieńców”: Pana Piotra Uklańskiego i Pana Pawła Althamera :)

    Tak dla przypomnienia w telegraficznym skrócie.
    Zacznijmy od tego, że Pan Materna od czerwca 2007 r. był doradcą ds. wizerunku prezydenta miasta Sopot Jacka Karnowskiego. Pan Karnowski w 2001 znalazł się wśród założycieli regionalnych struktur Platformy Obywatelskiej, z której wystąpił po tzw. aferze sopockiej w 2008r.
    „W 2008 roku Materna był też dyrektorem artystycznym lipcowego Festiwalu Gwiazd w Gdańsku, a jego firma MM Communications, organizująca m.in. imprezy masowe i promocyjne, była głównym organizatorem festiwalu. Jednym z wydarzeń imprezy było odsłonięcie przez Romana Polańskiego rzeźby "Dwaj ludzie z szafą". Rzeźba - wykonana z tekowego drewna szafa z lustrem, na betonowym postumencie - stanęła 3 lipca na sopockiej plaży, tuż przy molo. Jej autorami są dwaj rzeźbiarze: Paweł Althamer i Jacek Adamas. Szafę w czerwcu 2008 r. zamówiło miasto Sopot, za pośrednictwem swojej instytucji - Państwowej Galerii Sztuki - w warszawskiej Fundacji Open Art Project.

    Prezesem fundacji jest Magda Materna, żona Krzysztofa Materny. Fundacja zajmuje się promocją kultury, a jej warszawski adres jest taki sam jak adres firmy MM Communications.
    Za szafę, montaż i jej promocję (m.in. plakaty i ulotki) PGS zapłaciła 200 tys. zł. Zamówienia udzielono 4 czerwca, bez przetargu ani konkursu.”

    http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,5658695.html

    A tu efekt „geniuszu” twórców rzeźby (która powstała raptem w miesiąc):

    http://www.openartprojects.org/Projects/view/1363/pl_pl/Dwaj-ludzie-z-szafa



    „Open Art Projects jest fundacją non-profit utworzoną w 2004, poświęconą sztuce współczesnej - produkcji projektów, realizacji koncepcji artystycznych, organizacji wystaw i działalności wydawniczej.”
    „Projekty realizowane przez Fundację są finansowane przez prywatnych sponsorów
    oraz ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.”

    Stanowisko wiceprezesa w wyżej wymienionej fundacji sprawuje Pani Katarzyna Redzisz, pracująca w Tate Modern jako młodszy kurator. O powiązaniach Pana Uklańskiego z inną kurator TATE MODERN Panią Alison Gingeras (dowiedziałem się z Pana strony) :)

    Oto lista projektów zrealizowanych dzięki wsparciu Open Art Project:

    Piotr Uklański, Bez tytułu (Jan Paweł II), 2004
    Piotr Uklański, Garota de Ipanema, 2005
    Piotr Uklański, Bez tytułu (Inácio Lula da Silva), 2005
    Paula Trope, Exílios, 2006
    Mirosław Bałka, Cruzamento, 2007
    Piotr Uklański, Bez tytułu (Solidarność), 2007
    Paweł Althamer, Jacek Adamas, Dwaj ludzie z szafą, 2008
    Peter Coffin, Bez tytułu (UFO), 2008
    Paweł Althamer, Wspólna sprawa, 2009
    Christian Tomaszewski, Joanna Malinowska, Mother Earth, Sister Moon, 2009


    Jak widać w większości przypadków pieniądze trafiły do „najzdolniejszych” i najbardziej „potrzebujących”. Pani Materna nadal będzie nam organizować przeżycia „artystyczne”. A dzięki koneksjom jej męża będzie to działać całkiem sprawnie.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. jakie to słodkie...(tak powiedziałaby moja córka...;)

    OdpowiedzUsuń
  10. galeriabrowarna.blogspot.com09:24:00

    A propos Materny jako doradcy od wizerunku: zawsze mnie zastanawiało, dlaczego niemal wszyscy ci doradcy sami mają wizerunek do bani.

    Co do fundacji Pani Materny to klasyka gatunku:
    1. Najpierw zakładamy fundację "non profit"
    2. Następnie wpisujemy w statut "handel w kraju i za granicą" oraz "darowizny na rzecz..".
    3. Potem ciągniemy kasę jako "fundacja non profit", wykorzystując wizerunek pociota od wizerunku głównie z MKiDN lub NCK lub IAM, bo prywatnego "jelenia" złapać niełatwo
    4. Dalej obdarowujemy wyciągniętą forsą innego pociota, który ma "pomysł artystyczny" (w przypadku Althamera zerżnięty z topowego Ai Wei Weia) i przy użyciu innego pociota-kuratora (Redzisz) wtykamy gdzie trzeba, przy okazji kasując swoją dolę.

    W kolejnym kroku należałoby sprawdzić związki z Maternami byłego męża pewnej aktorki, obecnego szefa jednej z wymienionych wyżej instytucji dotujących z wieszczem w nazwie, a być może ciekawych "odkryć" będzie jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy13:24:00

    Panie Andrzeju, a teraz coś zupełnie z innej beczki.

    Dawno nie miałem przyjemności wysłuchania tak przejmującego i trafnie poruszającego istotę twórczości odczytu, jak ten Stefana Chwina przy okazji debaty „Po co państwu kultura”, zorganizowanej przez organizację „Obywatele Kultury”.

    Wielce prawdopodobne, że Pan już ten materiał obejrzał, ale nóż, widelec nie, a ten akurat fragment debaty jest wielce godny polecenia.

    Warto również, tym razem poświęcając nieco zdrowia psychicznego, przemęczyć się nerwowo i obejrzeć rozpoczynającą panel wypowiedź Joanny Rajkowskiej, by później odczytać ją w kontekście tego, co powie Stefan Chwin. Pomijając fakt, że Pani Rajkowska prawi tak mętnie, że chciałoby się dać ją na alkomat, to jej wypowiedź jest interesująca. Obnaża pewien typ myślenia „artysty-aktywisty”, który uważa, że jego sztuka ma przemożny wpływ, a on jako twórca obowiązek wychowywania obywateli w ramach tworzenia jakiejś utopijnej wspólnej tożsamości.

    Stefan Chwin w tej kwestii nie ma złudzeń. Mówi „nie wierzę w żadne promieniowanie elit kulturalnych na resztę populacji”, i nazywa takie myślenie: starym inteligenckim mitem. A mnie w tym momencie przypomina się ostatni artykuł Macieja Mazurka i to, z jakim niezrozumieniem się spotkał. :)

    Pozdrawiam serdecznie

    Filmik z debatą znajduje się na znanej Panu stronie:

    http://obywatelekultury.pl/

    Wypowiedz Pani Rajkowskiej (3min – 6min 42s)
    Pan Stefan Chwin (12min 50s - 34min)

    OdpowiedzUsuń
  12. ,,Dżizus, kurwa, ja pierdolę!,,
    ,,jesteśmy w stanie niewiedzy...,, i ,,ciężko o tym mówić...,,
    Pani Joanno dla Pani będę płacił 30 % vat! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. galeriabrowarna.blogspot.com22:36:00

    Gościu niedzielny, wobec powyższej deklaracji będzie Pan płacił 2 x 30% VAT, bo są do opłacenia dwie Joanny (Mytkowska i Rajkowska). Doradzam: niech Pan pożyczy na haracz, najlepiej od matki lub od aniołów.

    Anonimowy: Podobnie jak Chwin nie wierzę w promieniowanie elit kulturalnych na resztę populacji z zaznaczeniem, że dzisiejszych elit: samozwańczych, niezdolnych, po uszy w pretensjach. Coraz bardziej sceptyczny jestem też w kwestii tego rodzaju debat. Jakiś, zabłąkany, szczery głos rozsądku zawsze skutecznie zagłuszy magma nudnego, urzędniczego pieprzenia różnych strażników status quo, stale obecnych przy takich okazjach (koleżanki - dyżurne specjalistki od debat, konkursów, jury etc: Poprzędzka, Morawińska, Rottenberg). Piękny jest fragment wypowiedzi Morawińskiej gdy zauważa, że "w komunie kultura była znacjonalizowana". Ponieważ teraz nadal jest, wnioski narzucają się same. Raczej niedoczekanie, by z debat tych wynikło wreszcie jedno, zasadnicze, "ustrojowe" pytanie: dlaczego w tym samym kraju, jedni mają realizować prywatne pomysły prywatnymi środkami, a inni takież prywatne pomysły środkami publicznymi?

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy12:09:00

    A moim skromnym, ponurym zdaniem: żadne elity kulturalne nie mają szans na kształtowanie zbiorowej świadomości (większości populacji). Mogą natomiast kształtować świadomość „mniejszości intelektualnej”, ale jak trafnie Pan zauważył, nie te „elity” obecnie nam panujące.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy13:52:00

    Ten fragment Różewicza pasuje mi tu idealnie nastrojem do powyższego wpisu:

    Dawniej kiedy nie wiem
    dawniej myślałem że mam prawo obowiązek
    krzyczeć na oracza
    patrz patrz słuchaj pniu
    Ikar spada
    Ikar tonie syn marzenia
    porzuć pług
    porzuć ziemię
    otwórz oczy
    tam Ikar
    tonie
    albo ten pastuch
    tyłem odwrócony do dramatu
    skrzydeł słońca lotu
    upadku

    mówiłem ślepcy

    Lecz teraz kiedy teraz nie wiem
    wiem że oracz winien orać ziemię
    pasterz pilnować trzody
    przygoda Ikara nie jest ich przygodą
    musi się tak skończyć
    I nie ma w tym nic
    wstrząsającego
    że piękny statek płynie dalej
    do portu przeznaczenia

    OdpowiedzUsuń
  16. galeriabrowarna.blogspot.com00:37:00

    słowem: do maszyn!
    Malarze do sztalug, pasterze do trzód, tylko jakoś nie widzę pięknego statku, płynącego do portu przeznaczenia. Z samego portu, ostały się jedynie brudne, koślawe tawerny na nabrzeżu i płatny werbunek do rejsu, któremu i tak nikt nie będzie w stanie podołać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy02:20:00

    a towarzyszki aktywistki i fluffer-ki obywatelskiego forum sztuki współczesnej – na traktory!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. galeriabrowarna.blogspot.com07:27:00

    raczej na galery...

    OdpowiedzUsuń
  19. Fluffer – osoba odpowiedzialna za doprowadzenie do erekcji mężczyznę występującego w produkcji pornograficznej[1], a także za ogólne przygotowanie ciał aktorów do nakręcenia sceny, na przykład przez oczyszczenie ich z wydzielin. Postaci takiej poświęcono film gejowski "The Fluffer".
    -toś kolego Anonimowy poszedł po bandzie...
    i jeszcze te różowe traktory???
    toż to łódz kaliska prawie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. galeriabrowarna.blogspot.com05:15:00

    Jakie tam po bandzie? Wszak to nie Anonimowy siusiał w torcik i umieszczał gejowskie filmiki porno w Narodowej Galerii Sztuki i nie Anonimowy sposobił Ars Homo w Narodowym. Po bandzie lecieli i lecą nie tylko nieanonimowi ale wręcz dokładnie określeni ... z imienia i nazwiska, do tego panoszący się po eksponowanych stołkach narodowych folwarków sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy02:34:00

    Ciekawostka. A propos mojego czarno widzenia, co do możliwości „masowego oświecania” społeczeństwa za pomocą sztuki, polecam tekst o mechanizmach tworzenia reklamy. Daje on mocno do myślenia: co tak naprawdę porusza świadomość większości obywateli i jaką wartość dla projektantów zbiorowej świadomości oraz konsumentów kolorowych magazynów ma sztuka?

    http://chomikuj.pl/knigu

    Pod tym adresem znajduje się rozdział (jeden z 4-ech) książki Johna Bergera „SPOSOBY WIDZENIA”. Ta malutka książeczka, jest wielce esencjonalna, a zawiera wiedzę zgromadzoną z wykładów telewizyjnych prowadzonych przez Bergera na zaproszenie BBC.

    http://www.youtube.com/watch?v=BCDzPeQhCGE&feature=related

    Ten akurat odcinek tyczy się powyższego fragmentu książki.
    Gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. galeriabrowarna.blogspot.com07:20:00

    Obawiam się, że kultura a ściślej sztuka to zawsze była zabawa elit we własnym sosie. Te wszystkie bajania m.in. Żmijewskiego o tym, że jak sztuka TEMATYCZNIE zajmie się życiem społecznym to nie tylko dotrze do społeczeństwa ale jeszcze na nie wpłynie, należy uznać za wysoce naiwne albo CWANE. Raczej to drugie, bo jak wiadomo tacy jak Żmijewscy nie ruszyliby z miejsca bez społecznych pieniędzy (wyciąganych jako dotacje na projekty ewent.jako "nagrody"). Nikt z mas dobrowolnie tego od niego nie kupi, choć biernie (jako podatnik) łyka, nie mając narzędzi do jakiejkolwiek tego oceny. Innymi słowy, społeczeństwo wybuli nieświadomie na coś, co tak naprawdę ma gdzieś. Tacy jak Żmijewski na jotę nie poszerzą pola świadomej percepcji społeczeństwa jego "społecznie zorientowanym" dziełem, za to podejmą próbę skompromitowania tradycyjnych składników sztuki (takich jak choćby estetyka) jako bałwochwalcze i na marginesie społecznego dyskursu. Tymczasem ani goły wojak kompanii reprezentacyjnej, ani zdrowe protezy niepełnosprawności, ani śpiew głuchych, ani obozowe opowieści mas nie tylko nie zainteresują, nie mówiąc o tym, że nie skłonią do refleksji. Społeczeństwa nie interesują takie czy inne bebechy życia (ono ma swoich pod dostatkiem), społeczeństwo w sztuce interesuje wyłącznie prestiż (tego też dowodzi wspomniany wyżej film na you tube).

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy23:46:00

    http://forum.gazeta.pl/forum/w,30,70188792,,Rosja_skontroluje_polskie_zaklady_po_21_pazdzie_.html?v=2&wv.x=1

    OdpowiedzUsuń