23 wrz 2012

Traf Szlagi



Nie wiem skąd tak wysoka pozycja NOWOŚCI w rankingu sztuk wizualnych, skoro sprawdzają się w nich głównie STARE prawdy. Jedną z nich jest ta, że można sobie bez końca kłapać dziobem, snuć mniej lub bardziej dęte teoryjki, ferować, podtykać, namaszczać, ale gdy w końcu pojawia się ktoś z talentem, z łapą i okiem, konstrukcje te składają się jak domki w Słupsku. Nagle wszystkie strony konfliktu interesów sztuki stają z otwartą gębą, potulnie odkładają narzędzia walki i regulują ostrość odbiorników. Wtedy się okazuje, że dzisiaj też można na kawałku płótna albo kartce w kratkę machnąć pędzelkiem babcię w chuścinie, kozę jak żywą, drób i drogę na Ostrołękę. Naprawdę wszystko można, a nie jak w kolejnych tzw. awangardach można tylko drętwy czworokąt, holo, LGBT, TKM i CHW co jeszcze?

                                         Radek Szlaga

Oto CRZZ ZUJ, dotychczasowy, niemal wyłączny dystrybutor sztuki mężów uczonych choć plastycznie średnio zdolnych, postanowił tym razem pokazać establishment dość młodego malarstwa, czyli sztukę Radka Szlagi.(wcześniej sporadycznie, w zbiorówkach) Fakt ten wart jest odnotowania, bo dotąd obowiązująca w zujowej praktyce zasada "kontrastu korzystnego", konsekwentne sytuowała uzdolnionych malarzy raczej na głębokim zapleczu, stale tam obecnej, parasztuki z przymiotnikami.
Oczywiście Szlaga nie wskoczył do Zuj-a z kapelusza. Od dobrych paru lat wiadomo kto zacz, że to wbrew wszelkiej propagandzie omnisukcesu YPA, jeden z BARDZO NIEWIELU, którzy patrzą, myślą ale też COŚ POTRAFIĄ. I, na bank, nie chodzi tu o kolejny sposobik "na czasie", czy dwa chwyty na krzyż. Improwizacyjny sznyt wszystkich jego rzeczy jest najlepszym gwarantem, że nie sprokuruje tego byle cwana gapa nowej sztuki czy inna kuta na cztery łapy, powiedzmy, Pola. Tzw. Pola -rzecz jasna- też wie coś tam, coś tam, bo akurat przewertowała już wszystko co potrzeba, ale potrafi zaledwie od deski do deski. Tymczasem Szlaga najciekawsze zawsze wywleka spoza. Właściwie od miejsca, gdzie inni już dawno skończyli, ale prawdziwa zabawa w malarstwo dopiero się zaczyna.  Malarz wręcz pogrywa sobie z chwytliwych konwencji malowania swojego czasu, np. z zielonych wywijasów Sasnala ("Las"), wioskowych etno- (Stach(?) z kurą), łobuniastych pop banalizmów. Podejrzewam, że pogrywa i ze "swoim", poznańskim "Penerstwem", które -nie oszukujmy się- nie tylko udaje, że nic nie umie.

                                         Radek Szlaga

Szlaga dużo umie. Od początku świetnie komponuje składowe, świadomie dysponuje płaszczyzną, trafnie akcentuje. Zdarza się, że jeszcze zanim skończy obrabiać realistyczny "powód", abstrakcyjna "zasada" obrazu na tyle odsłania pełnię plastycznego zamysłu, że na całość "pracują" całe połacie niezamalowanego gruntu. Inwencja tego, specyficznego realizmu, nie zasadza się na umiejętności budowy pojedynczej formy (też, choć to opanuje nawet sezonowy artysta na sopockim molo), tylko na przytomnym ŁĄCZENIU wybranych elementów między formami w interesie wyrazu całości. Laserunkowy, akwarelowy sposób zakładania płaszczyzny nie tyle jest wykładnią skłonności autora, ile przeczucia szansy zdyskontowania podpowiedzi płynącej z przypadków fluktuujacego, rozlanego pigmentu. Taka metoda "jak wyjdzie", faworyzuje estetykę szkicu, brulionu, dlatego najlepsze rezultaty Szlaga osiąga w swoich niezobowiązujących "zeszytach". Ale i większe obrazy sytuują go w szeregu najlepszych, europejskich malarzy współczesnej odmiany realizmu (Zsolt Bodoni, Adrian Ghenie).

                               Radek Szlaga

Oczywiście, sam talent plastyczny Szlagi, to byłoby zdecydowanie za mało na dzisiejsze standardy i dyktat kuratorskich dyskursów. Artysta doskonale wie, że do drewnianych oczu wyszczekanych tłumaczy sztuki od których zależy jego "obieg" trzeba dobrać odpowiednie "okulary". Wyciaga więc jakieś wątki biografii (pochodzenie Szlagów), jakieś historyjki z Dzikiego Zachodu (Unabomber - Ted Kaczynski), jakiś teoretycznie frapujący tytuł (Freedom Club).  Na wystawę wstawia szklarnię z kartofliskiem(wiejskie korzenie), zardzewiałe rzęchy Fiata 126 (poetyka szrotu i interwencji społecznej), instaluje inwigilujące oko. To oko, choć wielkie, "omiata" niestety tylko jeden, słabo doświetlony obrazek. Szkoda. Dzisiaj, jak mało kiedy, właśnie wielkim i czujnym OKIEM przydałoby się omieść wszystkie obrazki Szlagi wiszące na wystawie w Ujazdowskim Zamku. Andrzej Biernacki

3 wrz 2012

Jacek Sempoliński: cofnąłem się do początku


Prof. Wiesław Juszczak na otwarciu wystawy Jacka Sempolińskiego "Cofnąłem się do początku..." w Galerii Browarna, fot. Krzysztof Lorentz


 Jacek Sempoliński, z cyklu "Narożnik", sierpień 2012 r.

"(...) cofnąłem się do początku, gdy maluję wystarczy linia pionowa lub w skos na papierze. Udało się. A może to katastrofalne kłamstwo. I nic nie znaczy, nie ma żadnej wartości. Tak też i żyjemy. (...)"

"Na świecie jest i ciemne i jasne, duże i małe, proste i krzywe. Dobre i złe. Wybierać lub przeciwstawiać ale nie zamącać. A nade wszystko nie wynosić jednego nad drugie. Brzydkie nie jest brzydsze od ładnego, miłe i wstrętne na jednym poziomie. Koniec – czy jesteśmy bezradni? Na wszystko mamy znaki, farby, cyfry". 

 Jacek Sempoliński, z cyklu "Dwa pigmenty", sierpień 2012 r.

Powyższe słowa, są fragmentem tekstu, jaki w czerwcu tego roku, Jacek Sempoliński przysłał mi do katalogu Swojej wystawy w Galerii Browarna. Cały tekst, zatytułowany przez autora "Okoliczności" okazał się ostatnim, zapisanym komentarzem artysty. W postscriptum sam zauważył, że: "jest to poszarpany tekst, którego poszarpanie odpowiada zawartości prac malarskich" i opatrzył nadzieją: "Może to coś da." Okoliczności tak się potoczyły, że dało połowicznie: pozostały tylko te Znaki, farby i cyfry. 

Równolegle do trwającej w sierpniu wystawy w Łowiczu (w lipcu profesor napisał mi "Bardzo cieszę się na tę wystawę, bo Łowicz, Nieborów to już moje strony rodzinne"), powstawały kolejne cykle akrylowe i pastelowe: "Dwa pigmenty", "Wytrzymałość pigmentu", "Spod spodu", "Uskok", "Narożnik" i in., w tym ultrasumaryczne, składające się z jednej, dwóch kresek, zatytułowane "Architektura". Są antytezą bogactwa barokowej architektury Nieborowa, w której powstawały. Za to w pełni przylegają do całości dzieła Sempolińskiego. Nawiązują nie tylko do jego początków, ale wręcz do samego korzenia sztuki. Sztuki wszelkiej.

 Jacek Sempoliński, z lewej "Dwa pigmenty", w środku "Architektura", z prawej "Dwa pigmenty", sierpień 2012 r.


 Otwarcie wystawy Jacka Sempolińskiego w Galerii Browarna 8 września 2012 r.. , fot. Krzysztof Lorentz



Otwarcie wystawy Jacka Sempolińskiego w Galerii Browarna 8 września 2012 r.. , fot. Krzysztof Lorentz

 Otwarcie wystawy Jacka Sempolińskiego w Galerii Browarna 8 września 2012 r.. , fot. Krzysztof Lorentz



 Otwarcie wystawy Jacka Sempolińskiego w Galerii Browarna 8 września 2012 r.. , fot. Krzysztof Lorentz




Prof. Jacek Sempoliński zmarł 30 sierpnia 2012 r.