Droga tresury Doroty Monkiewicz, kuratorki wystawy Libery w Zachęcie, musiała wyglądać podobnie. Przekonuje o tym warstwa wazeliny jej wyrobu, która spływa z bio artysty, nie bacząc na sterylne posadzki narodowego templum sztuki. Niemal od progu trzeba uważać by się na niej nie pośliznąć i nie zaryć nosem w krzepkich objęciach uniwersal penis expander (kolega Barbie - Pinokio). Libera - Obywatel świata, czytamy, w ojczyźnie niedoceniony a najważniejszy, czytamy, po wielkich wystawach za oceanem, czytamy.
To czytamy, a co widzimy?
autor: AVLieshout j.w.
Widzimy kilka sal, rzadko wypełnionych, na ogół, powiększeniami i powtórzeniami: 10 x Barbie pod szklanym kloszem, 4 x pepesza z wiertarką, i jeszcze kilka razy Barbii for barber z powiększonymi włosami we właściwych miejscach, kilkanaście powiększeń tomiku "co robi łączniczka" w realu A6 do formatu B1 , kilka stron gazety A3 powiększonych też do B1, kilka klatek 6x6 do formatu B0, kartka maszynopisu A4 do formatu 1 x 2m, kilka szkiców, okładek pisma, trzy, cztery wprawki filmowe, 10 negatywów powiększonych do pozytywów (Pozytywy). Gdyby to wszystko pomniejszyć do formatu oryginału, niepotrzebna byłaby kubatura NGS, wystarczyłby album o boku 20 cm jaki jest w sprzedaży księgarni Zachęty. A gdyby nie robić powtórzeń...? No, z tym byłby problem, bo i album mógłby okazać się niepotrzebny. W każdym razie album z napisem ...Libera.
Wybieram się na wystawę Libery, jak sójka za morze. Powyższa recenzja dała mi solidnego kopa i teraz pójdę z pewnością. Swoje skromne zdanie wypowiem "PO", ale okrzykiem, że "cesarz jest nagi", autor (tekstu) już wzbudził moją sympatię.
OdpowiedzUsuńWszyscy myślący poprawnie pójdą, będą się modlić do obrazków i figur. Siła propagandy sprawi, że nikt rozsądny nie zakwestionuje otwarcie. Siła pieniądza sprawi, że każdy, kto rozsądny otwarcie pochwali. ;)
OdpowiedzUsuńIstnieje wobec tego, niezagospodarowane miejsce na opinie szczere i niezależne. Problem w tym, że ludzie posiadający bagaż wiedzy tzw. merytorycznej, zaczną się (prawdopodobnie) "ścierać" z opiniami amatorów (np. ja). I moim jedynym argumentem będzie "podoba mi się lub nie".
OdpowiedzUsuńCzy to się da pogodzić?
"Co daje komuś kwalifikacje niezbędne do tego, by był ekspertem? Mnóstwo danych i bogate doświadczenie. ALE W JAKICH GRANICACH? Stale jesteśmy świadkami sporów między dwoma ekspertami reprezentującymi przeciwstawne poglądy na niemal każdy temat, przy czym każdy z nich dysponuje arsenałem danych, które przemawiają za jego argumentacją." - tak jest np. w biznesie.
OdpowiedzUsuńW sztuce obowiązują doktryny, są referowane przez ekspertów sztuki. Każdy głos opozycji traktowany jest jak świętokradztwo. Wyraziciele opinii niezależnych przemawiają z ukrycia (The Krasnal, Jazon, Sekator).
Pan zdjął maskę. Ma Pan, Panie Andrzeju cięty (i błyskotliwy) język.
Proszę go dobrze wykorzystać. Pozdrawiam. [b]
Panie Andrzeju
OdpowiedzUsuńBardzo lubimy czytać Pana komentarze, jako artysty i komentatora. Większość "krytyków" nie ma pojęcia o malowaniu, więc Pana głos jest zawsze cenny.
Ale nie bardzo rozumiemy, co Pan chciał pokazać wstawiając tu te wszystkie zdjęcia. Że Libera powtarza po innych? Jeśli tak, to wystarczy 5 min. z panem guglem, żeby dowiedzieć się, że:
Pierwszy obrazek (z Jezuskiem i Piłatem) to "dzieło" jakiegoś duńskiego pastora, który chciał uczyć dzieci o Biblii klockami Playmobil (nie LEGO). Cała sprawa jest z 2009 roku
http://www.babble.com/CS/blogs/strollerderby/archive/2009/04/06/playmobil-sues-priest-for-playing-with-toys.aspx
Drugi obrazek to praca van Lieshuta z 2003 roku. (Wszystkie urządzenia korekcyjne Libery pochodzą z lat 90.)
Trzeci obrazek jest najtrudniejszy do "zweryfikowania". O Ryanie Nosbushu nie ma niczego w necie, chyba że chodzi Panu o tego młodzieńca.
http://www.jpgmag.com/people/miamos
Jeśli tak, to większa część twórczości tego Pana to kwiatki, robaczki i romantyczne kompozycje lodowe. A Barbie z pasem dynamitu ma się nijak do pracy Libery. To banalna praca, jakich robi się dzisiaj tysiące, która ma krytykować rząd USA za zbrodnie wojenne i wszystkie inne. I wydaje nam się mało prawdopodobne, żeby praca ta była starsza od pracy Libery. Ale jeśli wie Pan coś konkretnego na ten temat, będziemy wdzięczni
Co do reszty Pana wpisu, to właściwie się zgadzamy. Jarecka, czy Monkiewicz to małpki powtarzające to, co trzeba powtarzać, żeby być uznanym za "znającego się". Ale co ma do tego Libera? Miał powiedzieć: "nie robię tej wystawy, bo jest Pani za bardzo wazeliniarska"? Litości. Pan by tak powiedział? Libera miał jaja wtedy kiedy było trzeba (Wenecja 1997) i wie że nie zawsze są ciastka z kremem.
Do ZSK: To właśnie chciałem pokazać:
OdpowiedzUsuń1.że byle kto może to (scenki dla dorosłych z "urządzeń" dla dzieci)zrobić i tabuny -a jakże- robią. (Lego-playmobil to tylko licencja). Nie ma żadnej nadprodukcji obrazów (a już na pewno nie "dobrych), a jedyna nadprodukcja to zalew tego śmiecia.
2. Libera mógł zastopować bzdety p.Monkiewicz, ale po co, jeśli z gruntu chodzi o to, co jest na tej tablicy i to właśnie nadmuchane CV a nie expander ma służyć de facto do przedłużania tego organu u jednych, jak niezła bryka u innych.
3. Dla mnie ten pomysł z Barbie, bez względu na kolejność jest takim samym banałem jak Barbie u Libery.
4. A już szczytem banału wystawy są profilowane listewki(!) oprawiające powiększenia "Łączniczki" i lakierowane powiększenia maszynopisów na przebitce.
Co do Lieshouta nie mam wątpliwości, że to ten kierunek rżnięcia, ale twardy dowód musiałbym znaleźć w szpargałach (np. Artforum, Art Review) z połowy l.90
do (b): dzięki za głos i pozdrowienia i -jak to mówią- proszę pozostać z nami i nie regulować odbiorników.
Pistacjowy: zastanawia mnie, skąd ambicja ścierania pojawia się u tych, którzy na wstępie deklarują, że za wiele nie wiedzą
Nie mam takiej ambicji. Zastanawiam się tylko.
OdpowiedzUsuńPanie Andrzeju
OdpowiedzUsuńW zasadzie rozumiemy, ale mamy pytanie. Czy wobec tego, co Pan tu napisał, uważa Pan, że większa część neoawangardy, pop-artu, konceptualizm itp. to w ogóle nie jest sztuka, bo "każdy by tak potrafił"? Porównuje Pan działanie Libery do jakiegoś pastora-dydaktyka. Jaki to ma sens, jeśli te działania służyły zupełnie innym celom?
Moim zdaniem odpowiedzi należy szukać u źródeł zastosowania tzw. nowych mediów (wczesne l.70 ub.w.)w sztukach wizualnych. W dużym skrócie chodziło o to, żeby pozbyć się fizycznego obiektu (w dotychczasowym rozumieniu) a wraz z nim cynicznego procederu obrotu sztuką (wypaczającego bezinteresowny -handlowo- charakter idei tworzenia) oraz pozbyć się plastycznych uwarunkowań (jak choćby prostokątnej powierzchni płótna)zawężających -jak sądzono- możliwości kreacyjne wyobraźni. Ale błąd (w uproszczeniu) polegał na tym, że rezygnując z jednych uwarunkowań (plastycznych w przypadku obrazu) wpadano w inne uwarunkowania (techniczne, bo nawet kartkę z zapisanym konceptem trzeba było jakoś udostępnić). Nie mówiąc o tym, że nie tylko nie wyeliminowano aspektu handlowego tak pomyślanego przedsięwzięcia, ale wręcz (po krótkim okresie początkowego zdziwienia) proceder się wzmógł. (O ile Duchamp miał trudności z umieszczeniem swego pisuaru w galerii, to teraz w instytucjach sztuki różnej maści "pisuary" przyjmuje się z otwartymi ramionami).
OdpowiedzUsuńPo za tym, pozostaje cały czas problem klasyfikacyjny. Jeżeli umówiliśmy się z wielowiekową, niegłupią i utalentowaną tradycją, co nazywamy sztuką, jakich umiejętności ona wymaga, co jest rzadkie, trudne i cenne a co jest mielizną, to obiekty z innej beczki powinny zajmować inne niż galeryjne przestrzenie. Innymi słowy mam się, malując, olać na van Eycka, Soutine'a, Giacomettiego, a cmokać na figurki lego, które -jak mówicie- JAKIŚ pastor dydaktyk, gdy tylko zechce, sporządzi na kiwkę. Co z tego, że w innym celu niż Libera. Libera w swoim społecznym dydaktyzmie jest tylko amatorem, co nie jest tylko moim zdaniem, a WIDAĆ PO WYNIKACH. EFEKT SPOŁECZNY ZEROWY. Nie może być inny, bo społeczeństwa dydaktyzm Libery mają w dupie, jeszcze go nie zauważyły, mimo że -jak pisze P. Monkiewicz- ten świata obywatel odprawia swoją artystyczną szopkę(Ważny, ważniejszy)po obu stronach oceanu od lat.
Byłem na wystawie Z.Libery w "Zachęcie". Nie jestem krytykiem sztuki. Nie kończyłem ASP. Chodzę do galerii i na wystawy dla zwykłej przyjemności. Unikam wernisaży. Moja opinia opiera się tylko i wyłącznie na intuicji i subiektywnym odbiorze. Odniosłem wrażenie, że brak konkretnego warsztatu w jakiejś dziedzinie (malarstwie, rzeźbie, ceramice, fotografii, tkactwie...cokolwiek by to było) zostało zastąpione próbą zaszokowania. Nie był to jednak happening na skalę ironicznej prowokacji przedstawionej przez Ireneusza Iredyńskiego w "Manipulacji" (he he), ale przypominający szkolną wystawkę, pierd.
OdpowiedzUsuń