24 maj 2017

Barbara Jonscher.




 Barbara Jonscher Mokra łąka, ol./pł. 73 x 65cm, 1977




Barbara Jonscher (1926-1986) to Wielka Postać polskiej sztuki, a zarazem jedna z tych, o których świat współczesny nie ma bladego pojęcia. Niemal absolutna flauta jaka zapanowała przy Jej nazwisku w ostatnim ponad 30-leciu, to z jednej strony oczywista zasługa dyktatu pseudonowoczesnego trashu rozpanoszonego w eterze sztuk, z drugiej zaś arcywygodnej postawy nicnierobienia przez płatnych upowszechniaczy rozpostartych w -podobno publicznych- instytucjach sztuki, które z nagłówka powinny rwać się do tego jako pierwsze. Oczywiście, z tego grona można by ewentualnie wyłączyć Muzeum Okręgowe w Gorzowie Wlkp, które - indywidualnym staraniem dokonanym przed laty przez malarza, Jacka Antoniego Zielińskiego, stale eksponuje wybór prac Barbary Jonscher, wśród innych malarzy tzw. Arsenału, m.in. Jacka Sempolińskiego, Jacka Sienickiego, Jana Dziędziory.


Te 31 lat jakie upływają od śmierci Basi Jonscher, to w polskiej sztuce czas systematycznego ośmieszania dorobku generacji Jej bezpośrednich nauczycieli(tzw. kolorystów z warszawskiej ASP), bezceremonialnego marginalizowania przełomu w polskiej sztuce powojennej, dokonanego przez Jej pokolenie(debiutujące na słynnej wystawie towarzyszącej Światowemu Festiwalowi Młodzieży w Warszawie w 1955 r.), a w końcu zawziętego wycinania tradycyjnych dyscyplin sztuk wizualnych, rozumianych jako antyteza -teraz jedynie słusznej- publicystycznej agitki nowości i zameldowanej już na stałe w galeriach, upolitycznionej socjowydumki domorosłych analityków wygodnie okrojonej współczesności.

Nic dziwnego zatem, że w zeszłym, 2016 roku, nie obchodziliśmy podwójnego jubileuszu artystki(90-lecia urodzin i 30-lecia śmierci). W dzisiejszych standardach nadobecności w przestrzeni publicznej ,,byle czego", ktoś taki jak Barbara Jonscher jest bez znaczenia, toteż raczej nie spodziewam się, że nagle, po wystawie w Łowiczu, którą właśnie przygotowuję, trend się odwróci i równo z gwizdkiem otwarcia wystawy malarka tryumfalnie wejdzie do światowego Panteonu. Zapewne nie wejdzie, ale przynajmniej parę osób dowie się o co chodzi i dlaczego?


Halina Julia Konopacka (matka Barbary Jonscher) z bratem ciotecznym Jankiem Pawłem Xiężopolskim w ogrodzie rodziny Xiężopolskich w Łowiczu, ok. 1902 r.


Parę innych osób dowie się także dlaczego Jej wystawa odbędzie się akurat w Łowiczu? Oto bowiem, oprócz kaprysu niżej podpisanego jako organizatora, jest jeszcze i ten powód, że w Łowiczu urodziła się matka Barbary (Halina Julia Konopacka [pseud. artystyczne Joanna Witt-Jonscher], urodziła się 12.04.1898 roku w Łowiczu, była córką lekarza, dra Franciszka Konopackiego (1865-1920) i Lucyny z Kołakowskich (1876-1950), więc -siłą rzeczy- sama Barbara spędzała tu lata swego dzieciństwa. Ten nieznany nawet bardzo nielicznym specjalistom fakt (takim np. jak niezwykle oddany sprawom Arsenału, Jacek Antoni Zieliński), wiąże się z odkryciem, jakiego dokonał w łowickim Oddziale Archiwum Państwowego w Warszawie archiwista i badacz historii regionalnej Marek Wojtylak. Przeglądając zawartość z uzyskanego kiedyś od Aliny Bali z Niemiec maszynowego opracowania Jana Andrzeja Woyniewicza z 1990 r. "O rodzinie Woyniewiczów i o kręgu jej najbliższych krewnych i przyjaciół", Marek zaczerpnął informacje, dotyczące Lucyny Konopackiej, jej córki Haliny, później Jonscher oraz jej córki Barbary. Natknął się też na zdjęcie kilkuletniej Haliny Konopackiej, pozującej ze swym bratem ciotecznym Jankiem Xiężopolskim w ogrodzie przy Al. Sienkiewicza, znajdujące się w Archiwum w Łowiczu. Marek przytomnie skojarzył znalezisko z informacją pochodzącą z mojej, skromnej biografii, gdzie kiedyś przeczytał, iż przed studiami w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, malowałem pod okiem Barbary Jonscher w jej warszawskiej pracowni na ul. Brzozowej. Zadzwonił ze swym odkryciem, wyczerpująco opisał rzecz w skierowanym do mnie liście, a potem udostępnił potwierdzające to materiały. Kiedyś intensywniej współpracowałem z Markiem przy wydawaniu dwóch łowickich pism i różnych książkowych opracowań (CDN, Łowicz, Wegner, Chopin, Chełmoński etc.), więc doskonale znana mi jest wybitna działalność tego archiwisty w odkrywaniu nieprzeciętnej wartości materiałów dotyczących regionu, ale o znaczeniu znacznie szerszym, czego niewielki fragment sam Marek zawarł m.in. w swojej książce Szkice Łowickie (2006). Ale informacja o śladzie Basi Jonscher w Łowiczu była dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Będzie to zatem dodatkowe uzasadnienie pokazania tej wybitnej twórczości w Łowiczu. W Galerii Browarna, w lipcu b. r. Szczegóły wkrótce.