9 lis 2018

Fastrygowanie braku. Sienicki w Galerii Milano






Intymne malarstwo w intymnej galerii. Zdawałoby się nic bardziej normalnego, nic bardziej naturalnego. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę ultraskromne predylekcje osobowości autora - Jacka Sienickiego (1928-2000). Może i dobrze by się więc zdawało, tyle że powiedzmy to od razu na wypadek gdyby ktoś rzeczywiście się jeszcze łapał na takie stawianie sprawy: nowa wystawa Jacka Sienickiego w galerii Milano na warszawskiej Saskiej Kępie, to kolejna odsłona, trwającego już 18 lat procesu łatania kompromitującej dziury jaką zionie historia powojennego malarstwa polskiego, i w ogóle polskiej sztuki, po śmierci jednego z najwybitniejszych jej przedstawicieli. 
Skalę tego braku w najważniejszych (przynajmniej de nomine) instytucjach wystawienniczych kraju, jeszcze potęgują takie fakty jak odbywająca się także teraz w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie, wystawa laureatów najbardziej prestiżowej polskiej nagrody za malarstwo, Nagrody im. Jana Cybisa. Sienickiego reprezentują na niej 3 obrazy, i to one najdobitniej zaświadczają, że nie da się obecnie wygenerować żadnej, w miarę koherentnej narracji malarskiej, nie uwzględniając tego wśród naszych malarzy, który według określenia Jacka Sempolińskiego był malarzem przede wszystkim. Tzn. takim, który do swoich prawd nie dochodził przez z góry założone, a tym bardziej modne teorie, tylko poprzez pędzel i mądre oko. 









Przecież, gdyby nawet w Zachęcie nie odbywała się wystawa laureatów Nagrody im. Cybisa, tylko np. laureatów krytyki artystycznej, albo polskich malarzy nagrodzonych za granicą (Koszyce, Nowy Jork), albo wystawa najwybitniejszych pedagogów wyższego szkolnictwa artystycznego, lub najbardziej warszawskich z malarzy, albo wystawa twórców, którzy nie zbłaźnili się żadną, kompromitującą przynależnością, którzy wyróżniai się krystalicznością kręgosłupa moralnego, albo wystawa kultowych postaci wśród profesorów warszawskiej ASP, na wszystkich nie mogłoby zabraknąć osobowości i twórczości Jacka Sienickiego. 
Niestety, jest  jak jest. Wspomniana Zachęta, m. in. wspierana gigantem na międzynarodowym rynku afer bankowych, woli promować debiutantów z politycznego klucza imaginacji pani dyrektor, zatrudnionej tam z bezkonkursowej łapanki. 
Nie ma więc arcydzieł Sienickiego w skali obiegu godnym tego autora. Nie ma go w świadomości roczników po 2000 roku wstępujących w progi Akademii, a także nie ma go w szerszej świadomości społecznej, bo część jego prac zaaresztowanych jest w katakumbach magazynów muzealnych (oprócz Muzeum Narodowego w Poznaniu i w Muzeum Okręgowym w Gorzowie Wlkp. gdzie są w stałej ekspozycji).
O czym właściwie mówimy, niech świadczą zamieszczone tu reprodukcje prac artysty. Mały wycinek jednej z wielu serii. Już tych kilka skromnych płócien, gdyby nawet nie namalowałby nic innego, gwarantuje Sienickiemu jedno z najbardziej eksponowanych miejsc w historii tej dyscypliny sztuki, nie tylko polskiej.