29 paź 2012

Hard porno, light painting


Painting jest nawet extralight, w zgranej konwencji terpentynowej wcierki. W formie coś tam, coś tam, po wierzchu, z grubsza, po łebkach. W treści zaś jak zwykle, do znudzenia: polityczka, Panie, i te rzeczy. Wg dawno sprawdzonej i -okazuje się- wciąż na czasie recepty: 1. namierzyć gazetową fotę z działu "społecznego", a jeszcze lepiej z pornosa. 2. machnąć w 5 minut "jak wyjdzie", a najlepiej jak nie wyjdzie, 3. uderzyć pod właściwy adres. Marnalena wyDumała ten schemat perfekcyjnie, a właściwy adres (Saatchi) skutecznie go zafiksował. Teraz tylko żałość słuchać i patrzeć (film biograficzny dołączony do wystawy w Zachęcie) jak banalny manual, do cna flekuje wachlarz dętych teorii, w dyżurnym zestawie (Apartheid, mniejszości, wykluczenia etc.).



 z lewej: Lidwien van de Ven SKETCH FOR A WORK, fotografia; 1987, (objekt usunięty przez administratora bloga na prośbę posiadacza praw autorskich do zdjęcia. Fotografia L.van de Vena przedstawiała motyw przemalowany przez Marlene Dumas na swoim obrazie, MAGNETIC FIELDS olej/płótno 2008 prezentowanym w Zachęcie )




 Marlene Dumas PALCE olej/płótno 1999

Kto widział jeden obrazek Marleny Dumas, widział je wszystkie. Od lat bowiem na jej płótnach pokutuje jednakowo bure mydło robionych szmatą lazerunków, bez krzty korespondencji składowych, jeśli nawet wzmocnionych jakimś kolorem, to z księżyca, bo na pewno nie z obserwacji. W efekcie panoszy się rutyna i latami tuczona odruchem Pawłowa sztanca. Widać to zwłaszcza w obrazkach wielofigurowych (Group show, 1994): nawet 9-ciu namalowanych w obrębie jednego prostokąta dup, na jotę nie różnicuje bezsilna malarsko wyobraźnia: wciąż ten sam niezdarny przedziałek, wątły konturek, brudny  "światłocień". A dup jest tu sporo i coraz więcej. Repertuar PLASTYCZNYCH środków jakimi dysponuje Dumas wyczerpał się na wstępie i nie ma już czym stopniować efektu. Pozostała w odwodzie PUBLICYSTYKA. Wyraz plastyczny nadal będzie NIEZDARNY, WĄTŁY I BRUDNY ale za to coraz bardziej WYPIĘTY. Bezwstydnym otworem do widza, frontem do ratusza. Z detalami.

Marlene Dumas MISS POMPADOUR olej/płótno 1999

Zachęta uczynnie nam podpowiada tytułem wystawy, że MIŁOŚĆ NIE MA Z TYM NIC WSPÓLNEGO. To, oczywiście, wiemy. Głupi by się domyślił. Gorzej, bo niewiele ma z tym wspólnego samo malarstwo, czego nie muszą wiedzieć, zapatrzone w publicystykę Du...mas, panie z Zachęty.

48 komentarzy:

  1. Anonimowy10:20:00

    tymczasem uprzejmie donoszę:
    kupiłem sobie Gazetę Wyborczą w sobotę,aby zobaczyć co tam w Warszawce kulturalnie się dzieje i nie zawiodłem się!
    artykulik:
    Etat? nie potrzebuję... :) a tam takie coś:
    --------------------------------------------
    Patrycja Dołowy,doktor mikrobiologii
    W tym roku dostała stypendium ministra kultury.3 tys.zł miesięcznie przerz pół roku(....)
    Dzięki stypendium powstały ,, Wiodczki,,
    -Pamiętasz,jako dziewczynki robiłyśmy takie obrazki pod szkiełkiem.Zakopywało się je ,a po jakimś czasie wracało do nich i wszystko i wszystko wyglądało już inaczej.Od tego wyszłam-robię odlewy ze swojego ciała,umieszczam w nich fotografie i takie ,,widoczki,, zakopuję w ziemi.Można
    zobaczyć,jak biegam po mieście z łopatą. (...)
    -------------------------------------------------
    żyć nie umierać.... ;)
    czuwaj!
    gość niedzielny

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:46:00

    Pani Kowalczyk Iza Szanowna na swoim blogu odpisała mi na to:
    -----------------------------------------------------------------------------------------
    izakow2

    Mogę Pana też dobić, cieszę się bardzo, że Patrycja Dołowy dostała to stypendium, bo sama rekomendowałam jej wniosek.
    ------------------------------------------------------------------------------------------
    i qurwa nie mam już żadnych pytań ,chyba zaraz zwymiotuję....
    ręce ,nogi i fiut opadają...
    dlatego zacytuję tylko Kazika:
    Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?!!
    gość niedzielny

    OdpowiedzUsuń
  3. andrzej biernacki14:02:00

    Szkoda, że lza nie dała jej że swoich

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy05:24:00

    Nie znam się na procedurze pozyskiwania stypendium od ministra kultury, więc zastanawiam się, co kryje się za „rekomendowaniem wniosku”? Czy znaczy to, że osoba rekomendująca jest w komisji przyznającej stypendia? Czy może raczej daje takiej komisji poręczenie za składany wniosek, kandydata? A jeżeli tak, to czy każde podanie wymaga poręczenia i kto może poręczać?

    OdpowiedzUsuń
  5. Poręczają ci, których poręczenie jest skuteczne. Natomiast odpowiedź na pytanie, które poręczenie jest w danej chwili skuteczne zna każdy, nawet średnio rozgarnięty, jeśli choć odrobinę obserwuje co się dookoła dzieje. Są poręczyciele, których rękojmia jest gwarancją odrzucenia wniosku. Podejrzewam np. że gdybym ja komuś coś u ministra poręczył, ma w plecy jak w banku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy04:49:00

    Du...mas, ładnie powiedziane.

    OdpowiedzUsuń
  7. YES! YES! yes kasa!
    Gość Niedzielny,amator mikrobiologii
    W tym roku dostał stypendium ministra kultury.3 tys.zł miesięcznie przez pół roku(....)
    Dzięki stypendium powstały ,, Mróweczki,,
    -Pamiętasz,jako chłopcy obserwowaliśmy mrówki w lesie.Obserwowało się je ,a po jakimś czasie wracało do nich i wszystko wyglądało już inaczej.Od tego wyszłem-maluję odwłoczki mrówek na różowo pędzelkiem,czasami umieszczam również na nich napisy:love,arbeit,art,peace... i takie ,,mróweczki,, umieszczam w mrowisku.Można
    zobaczyć,jak biegam po lesie z pędzelkiem. (...)
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy17:05:00

      „To dlatego tak ważna jest świadomość ulokowania, miejsca, które się zajmuje i z którego formułuje się wypowiedź. Oczywiście zawsze możliwy jest bunt odrzuconych i taką sytuację można obserwować również dzisiaj. To między innymi ataki na artystyczny establishment przeprowadzane przez grupę The Krasnals czy GŁOSY BLOGOWYCH MALKONTENTÓW, którzy twierdzą, że to pole zostało całkowicie spetryfikowane przez określone grupy. Pojawia się tu jednak również niebezpieczeństwo śledzenia spisków czy wyimaginowanych grup „trzymających władzę” przez tych, którym zabrakło talentu i czują się niedowartościowani.”

      Iza Kowalczyk, „Prawo artysty do jego skrzynki albo o potrzebie demokratyzacji pola sztuki”
      http://za.uap.edu.pl/wp-content/uploads/2012/02/Zeszyty-Artystyczne-21.pdf

      Usuń
  8. W odróżnieniu od blogowych malkontentów, Iza Kowalczyk robi za blogową entuzjastkę. Nie dziwię się. Jest zapraszana do różnych jury, publikuje, jeździ po sympozjach, kuratoruje, wykłada. Oczywiście wszystko to robi na koszt podatnika, także na etacie. I tą ją zasadniczo różni od The Krasnals czy takiego malkontenta jak np. ja, który wyremontował za własne środki potężną, zabytkową kubaturę wystawową, ponosi tam prywatne koszty, wydaje non profit, zrezygnował z etatu. Rzecz jasna nie każdy musi lub może kupować krowę żeby się mleka napić. Toteż ten, co nie może kupić a musi pić, będzie się zachwycał mlekiem z cudzego udoju.

    Czasem Izę entuzjazm zawodzi. Np. wtedy, gdy chciała A. Turowskiego wykreować na męczennika PRL-u, a okazało się, że w stanie wojennym jego książką "Konstruktywizm Polski" wytapetowane były witryny stołecznych księgarni. Innym razem entuzjazm się wzmaga, gdy kol. Banasiak(bądź co bądź doświadczony teoretyk!) zaliczył jej bloga do topowej dziesiątki.

    Swoją drogą rzecz ciekawa, że -jak na komendę- duch entuzjazmu występował u tych "po linii" a duch malkontenctwa wprost przeciwnie. Na szczęście pojawiają się jaskółki zmian. Marudzić zaczynają docenieni: Jarosław Modzelewski i Katarzyna Kozyra. Będziemy zatem pilnie obserwować kolejne manewry niekłamanego entuzjazmu Izy Kowalczyk.

    OdpowiedzUsuń
  9. Na marginesie, dziekuję Izie za jej naukową diagnozę, iże podstawą wietrzenia spisków na moim blogu nie jest fakt ich istnienia w polskim życiu sztuki (co sama zauważa w wielu miejscach swojego tekstu), tylko "brak talentu" autora. Jest mi zatem ogromnie miło, że skoro już do niczego innego, to przynajmniej do wycierania gęby dobrze posłużyło moje, skromne nazwisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy05:57:00

      Panie Andrzeju, polecam lekturę całego tekstu Izy Kowalczyk, jego fundamentem jest takie rozpoznanie dominującego współczesną sztukę systemu: "Obecnie polska sztuka tkwi w systemie neoliberalno-konserwatywnym - chodzi o dominację konserwatywno-religijnego systemu wartości - z jednej strony, a z drugiej, o nałożony na system sztuki gorset rynkowy". Chociaż mam dużo pozytywnych uczuć wobec autorki, muszę stwierdzić, że to rozpoznanie jest całkowicie błędne. Jako redaktor do niedawna mainstreamowego czasopisma mogę poświadczyć, że ze świecą można w tym obszarze szukać artysty, który nie kwestionowałby religii (katolickiej bo chyba o takiej dominacji mówi autorka), a jeśli chodzi dominację rynku sztuki, to sam Pan już wie najlepiej.
      piotr bernatowicz

      Usuń
  10. Anonimowy06:50:00

    Coś zupełnie z innej beczki - takie moje filmowe odkrycie. Nie wiem czy akurat Panu, Panie Andrzeju, przypadła do gustu twórczość Anselma Kiefera? W każdym razie, polecam wszystkim jego miłośnikom, i nie tylko, film: „Over Your Cities Grass Will Grow”. Warto obejrzeć, choćby tylko dla pięknych zdjęć.

    http://www.youtube.com/watch?v=6zf63U1Rk0w&list=FLmWpv_3xZgpXbrcoIvw6Pag&index=11&feature=plpp_video

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki za link. Kiefer jest jak najbardziej z "tej samej beczki", co treści, o których mowa na moim blogu, nawet jeśli nie wprost. To jest poważna robota, jedna z bardzo niewielu gdzie zachowana jest równowaga i adekwatność treści przesłania do kształtu wizualnego. Najbardziej do mnie przemawiają wcześniejsze, tradycyjne, olejne obrazy Kiefera (Kristalsaal, Saulen), w których mamy do czynienia z malarskim PRZEKŁADEM występujących w przyrodzie materii niż z ich CYTATEM, jak to mam miejsce na zlinkowanym filmie. Tak czy inaczej, Kiefer to jedna z tych postaci i przykładów dzieła, które kompromitują panoszącą się w sztukach wizualnych łatwą publicystykę odartą z malarskiego ciała. Ciała, bez kształtu którego żadne treści przekazu nie nabiorą jakości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy01:00:00

    Ja tam trochę dziwuję się pani Izie, że pomimo wszystkich swoich uczelnianych dystynkcji nie pokapowała się jeszcze, że są ludzie, którzy wiedzą więcej o sztuce, bo WIDZĄ więcej. A dopóki się „tego” nie zobaczy, odbiera się sztukę w sposób powierzchowny, bo bez możliwości jej pełnego oddziaływania. Taka percepcja odarta ze sposobności smakowania – jak pan Andrzej to ujął – „cielesności” (typowego dla danego medium) powoduje właśnie, że „treści przekazu nie nabiorą jakości”.
    Czasem warto przypomnieć sobie banalną prawdę, że tak jak mądra książka potrzebuje mądrego czytelnika, by móc w pełni odsłonić swoją wartość, tak i wyrafinowany estetycznie obraz potrzebuje widza o wyrafinowanym guście. I tu rysuje się jedna z przyczyn tego, co Kowalczyk nazywa „niejawną cenzurą": urzędniczy decydenci są po prostu w większości przypadków ślepi na „artystyczne jakości”. I gdy przychodzi do – niby demokratycznie uczciwego - dzielenia wspólnych dóbr: miejsc w galeryjnych salach, stanowisk, dofinansowań, stypendiów i itd. To nie kierują się fachową wiedzą, a kierują się własnym widzimisię. A skoro fachowe kryteria idą w kąt i tam obrastają kurzem, bardzo łatwo do głosu dochodzą: sympatie środowiskowo-ideowe, nepotyzm. I takie tam inne, przyziemne, niemające ze sztuką i pięknym duchem wiele wspólnego - „ułatwiacze” życia stadnego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Andrzej Biernacki07:55:00

    Jak wyjdzie z cienia Jałty to jej się horyzont rozjaśni

    OdpowiedzUsuń
  14. bo w Poznaniu....
    http://wpolityce.pl/wydarzenia/40348-poznan-brytyjski-artysta-przygotowal-bialo-czerwona-rzezbe-w-ksztalcie-fragmentu-samolotu-wladze-lotniska-w-antysmolenskiej-histerii-kazaly-mu-przemalowac-na-bialo-niebiesko
    +++++++++++++++++++++++++

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy02:50:00

    Pamiętacie dowcipy o Radiu Erewań? W jednym z nich pada pytanie:
    - czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają Mercedesy?

    Odpowiedź:
    - prawda, ale z małymi poprawkami: nie w Moskwie tylko w Leningradzie, nie Mercedesy tylko rowery i nie rozdają tylko kradną.

    Z prawdą w tekście Kowalczyk, jest jak z tymi Mercedesami:
    - czy to prawda, że artyści są prześladowani przez konserwatywno-religijny system wartości?

    Odpowiedz:
    - prawda, ale z małymi poprawkami: nie prawdziwi artyści tylko aktywiści, nie przez konserwatywno-religijny tylko antyklerykalny i nie prześladowani tylko przekupywani.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy06:29:00

    Wszystkie te „ideozy” i „gorsety” - w takim kształcie, o jakim pisze o nich Kowalczyk – to mrzonka, wymysł jej lewicowego środowiska, by odwrócić uwagę od faktu, kto w Polsce posiada – również na polu sztuki - realną władzę. Jeżeli już mówić o jakimś „gorsecie”, to jest nim „gorset intelektualny” powodowany konformizmem i chęć szybkiego awansu społecznego. I wielu artystów wbija się w niego nader ochoczo w zamian za możliwość czerpania różnego rodzaju profitów oferowanych prze silniejszego gracza.

    OdpowiedzUsuń
  17. Święte słowa. Dlatego należałoby odstawić wszelkie rozdzielniki a sprawa natychmiast się wyprostuje. Żadne diagnozy i dyskurs intelektualny nic już nie da.

    OdpowiedzUsuń
  18. ooo! Panie Andrzeju ...
    Pan zdaje się proponuje :
    Hej! Człowieku w pierwszym rzędzie, Panie decydencie z agencji reklamowej...
    Hej! Panie menagerze, z MTV prezenterze, słynna dziennikarko...
    Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w Ciebie!
    Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w Ciebie! Wymierzone w Ciebie!

    Hej! Panie redaktorze, modny aktorze na żywo i w kolorze...
    Hej! Panie dygnitarzu, poeto, piosenkarzu, idolu na ołtarzu...

    Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w Ciebie!
    ;)
    -----------------------
    a jak napiszą w Wyborczej : w Łowiczu narodził się faszyzm...
    -to się będzie działo... ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. W Łowiczu więcej umiera niż się rodzi. Faszyzm z natury rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy12:58:00

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  21. Helou Panowie-koledzy!!!

    Czy wy w ogóle znacie sztukę Patrycji Dołowy? Czy wiecie, czym się zajmuje i jakie prace robi??? Bo rzyganie jako reakcja, jeśli się jakiejś sztuki nie zna, może być jedynie dowodem nadwrażliwości żołądka. Według mnie to świetna artystka, zresztą gdybym tak nie sądziła, nie pisałabym jej rekomendacji.

    Ciesze się, że dobrze się bawicie, ale jest w tych postach wiele nieścisłości.

    Kolego Andrzeju - prostuję, kolega Banasiak nie zaliczył mojego blogu do pierwszej dziesiątki, ten ranking zrobił akurat ktoś inny. Banasiak zaś był mi zawsze bardzo nieprzychylny, więc z ironią pisałam o tym, że jakimś cudem docenił to, że z obiegowych blogów, jedynie mój, pozostał żywy.

    Andrzeju, chyba powinieneś się zastanowić zanim zaczniesz rzucać na mnie oskarżenia! Chodzi mi o moją rzekomą pracę za pieniądze podatnika. Informuję Cię więc, że pracuję w szkole prywatnej, blog prowadzę za darmo, a rekomendacje piszę bezinteresownie. Jeśli piszesz o marnych groszach, które wpadają raz-dwa razy w ciągu roku z jakichś konkursów, to pocieszę Cię, że kieszeń podatnika na tym raczej specjalnie nie cierpi. (a na marginesie wiesz, kto stosował podobne argumenty, przypisując pracom pewnych artystów niebotyczne sumy kupione z zarobionych ciężko pieniędzy pewnego biednego narodu??? Tak, tak, nie mylisz się! Jak to zarzuciła mi kiedyś Dorota Jarecka - lubię bić pałką faszyzmu).

    Jest też bardzo ciekawe, że Ty moje słowa odczytałeś jako wycieranie sobie gęby Twoim nazwiskiem i zarzucanie Tobie braku talentu. Twój blog jest dla mnie świetnym przykładem działań tych, " którzy twierdzą, że to pole zostało całkowicie spetryfikowane przez określone grupy". Chyba nie będziesz się teraz tego wypierał, to śledzenie spisków i układu jest tu jednak dość charakterystyczny, nie trzeba śledzić całego blogu, wystarczy przyjrzeć się powyższej dyskusji.Brak talentu - to już sobie sam przypisałeś, bo gdybyś to dokładnie przeczytał, to byś wiedział, że daleko jest mi do zarzucania komuś braku talentu, piszę o niebezpieczeństwie, które może wiązać się z całą grupą tych, którzy narzekają (wybacz, nie jesteś jednak sam!).

    Anonimowy - co to znaczy moje "lewicowe środowisko"?

    Kolego Piotrze Bernatowiczu - podaj mi proszę przykłady polskich artystów, którzy kwestionują obecnie religię? Nie chodzi mi o lata 90., kiedy faktycznie kwestionowali, ale stan na dzisiaj. I nie chodzi mi też o Żmijewskiego i jego "Mszę", bo tego artystę uważam akurat za konserwatystę.

    Pozdrawiam z krainy strasznej, wstrętnej, obrzydliwej (a może po prostu zdegenerowanej?) sztuki

    Iza Kowalczyk

    OdpowiedzUsuń
  22. Droga Izo. Z całej naszej trójki/czwórki rzygał jedynie gość niedzielny, bez konsultacji z pozostałą częścią towarzystwa. Pewnie dostał torsji, bo zdenerwowało go niemałe stypendium ministra, jakby nie patrzeć KULTURY, na projekt z mikrobiologii. Pytasz czy my znamy Patrycję Dołowy. Ja np. nie znam, ale czy naprawdę uważasz, że znajomość beneficjenta stypendium a nie faryzejskiego charakteru samego stypendium jest jego krytykowi potrzebna do krytyki?

    Masz oczywiście rację z Banasiakiem, to nie on był autorem blogowej top listy. Walnąłem się niewinnie, bo dokonałem skrótu myślowego. Autor listy w tym przypadku był akurat mniej ważny, chodziło o tego, kto z treści tej toplisty wnioskował. Mnie zniesmaczyła Twoja reakcja na te wnioski i -wybacz- nie będę dalszym drążeniem tej kwestii, obrażał Twojej inteligencji (wróć po prostu do swojego tekstu na ss2).

    Izo, przeczytałem raz jeszcze co napisałaś o mnie w zeszytach pozn. i stoi tam jak byk, cytuję: "GŁOSY BLOGOWYCH MALKONTENTÓW, którzy twierdzą, że to pole zostało całkowicie spetryfikowane przez określone grupy. Pojawia się tu jednak również niebezpieczeństwo śledzenia spisków czy wyimaginowanych grup „trzymających władzę" przez tych, którym zabrakło talentu i czują się niedowartościowani". Jeśli dodam do tego uwagę o moim blogu z Twojego powyższego postu, cytuję: "śledzenie spisków i układu jest tu jednak dość charakterystyczne, nie trzeba śledzić całego blogu", to powstaje proste równanie, które ma jedno rozwiązanie: Najzwyczajniej uważasz, że śledzę spiski nie dlatego że są, tylko z braku talentu i wynikającej z tego faktu frustracji. Dlatego może jednak pokonaj obrzydzenie i wczytaj się w kilka wpisów na moim blogu i wytknij krętactwo albo -nie szukając- przeczytaj mój ostatni komentarz w Arteonie o MSN. I proszę Cię, zamiast kolejnej oceny moich malarskich uzdolnień (czy ja odnosząc się do tekstów Twoich, Jareckiej albo Piotrowskiego oceniam wasze plastyczne talenta?), sama odpowiedz sobie na pytanie o istnienie układu, choćby w polityce zakupów za publiczne pieniądze i wynikający z tego bardzo groźny dla rynku sztuki i samej sztuki dyktat aksjologiczny.

    W związku z powyższym, ale i bez tego związku, Twoje zdanie zacytowane przez Piotra Bernatowicza: "Obecnie polska sztuka tkwi w systemie neoliberalno-konserwatywnym - chodzi o dominację konserwatywno-religijnego systemu wartości - z jednej strony, a z drugiej, o nałożony na system sztuki gorset rynkowy", zdecydowanie uważam za aberrację. Ponieważ nie podejrzewam, że masz aż takie klapy na oczach, żeby nie widzieć jak jest w realu czyli całkowicie odwrotnie, pozostają mi wnioski bardzo nieciekawe.

    Niemniej, bardzo dziękuję Ci za wpis i serdecznie pozdrawiam, Andrzej.

    P.S. Sorry za oskarżenia co do korzystania przez Ciebie z kasy podatnika, przyjmuję do wiadomości. Ale też, zgodnie ze swoją, wrodzoną perfidią delikatnie zwracam Ci uwagę, że nie wszystko wykazujesz w swoim "zeznaniu". Ot, np. nie piszesz nic o publicznych wydawcach Twoich (nawet jesli fajnych) książek.

    OdpowiedzUsuń
  23. Andrzeju, tam "stoi" jednak wyraźnie napisane: "pojawia się również niebezpieczeństwo", co oznacza, że może tak być, a nie musi, a także, że nawet do słusznej krytyki mogą się przyłączyć ludzie sfrustrowani, bo prostu często tak bywa, a wtedy tej krytyce łatwo jest ukręcić łeb. I w życiu by mi do głowy nie przyszło, aby oceniać Twoje malarstwo, bo mam zwyczaj, aby coś zobaczyć "na żywo" zanim ocenię.
    Skróty myślowe i brak precyzji - to rzeczywiście problem - nie pytałam czy znacie Patrycję, tylko jej sztukę, a to duża różnica i tym samym znowu Twój pierwszy argument całkowicie pada.
    Ja też bardzo często krytykuję polski system sztuki, ale nie nazywam go układem, bo to nie mój język, ale wkurza mnie, że z lewa i z prawa wszyscy postępują zgodnie z logiką "kto nie z nami, ten przeciw nam", czego dowodem różne rzygi i bluzgi pod moim adresem i wrzucanie mnie do jakiegoś wyimaginowanego "lewicowego środowiska".
    Jeśli chodzi o książki - jedną wydało komercyjne wydawnictwo, jedną - wydawnictwo szkoły prywatnej, cztery pod moją redakcją wydawałam sama w stowarzyszeniu, które założyłam, a jedynie dwie mieszczą się w kategorii, o której piszesz. I jestem przekonana, uważam, że niszowe książki powinni wydawać "publiczni wydawcy", bo inaczej zostaniemy jedynie z kulturą memów i postmemów.
    Również serdecznie, choć nie mam specjalnie ochoty czytać, że jestem niczym tępa, egzaltowana nastolatka z klapami na oczach, więc pewnie nie będę tu już zaglądać, żeby dbać o swoje ciśnienie. Bo, jak uważasz, że to, co piszę, to aberracja, to przytocz argumenty, żeby mnie przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy12:46:00

    Patrycja Dołowy, z wykształcenia mikrobiolożka, genetyczka drobnoustrojów, doktor nauk przyrodniczych (2007). Po doktoracie porzuciła pracę w laboratorium na rzecz upowszechniania wiedzy.
    --------------------------------------------------------------------------------
    http://autograf.asp.gda.pl/?ot=osoba&osoba_cz=info&osoba_id=222
    Aktywna działaczka i wiceprezeska Fundacji MaMa. Autorka projektu artystycznego "Sztuka Matek". Prowadzi razem Anną Pietruszką- Dróżdż zajęcia ze sztuki dla najmłodszych dzieci. Współpracuje z Przekrojem, Centrum Kultury Jidysz i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
    ---------------------------------------------------------------------------------
    http://widoczki.patrycjadolowy.pl/
    (...)
    27 października 2012 r. Spadł pierwszy śnieg. Zaskoczona i w bieganinie przygotowań uczepiłam się myśli, że to zupełnie jak wtedy w 1944. Wtedy, gdy Żuża wraz z tysiącem innych kobiet była pędzona z Birkenau do Birnbaumel, kobiecej filii Gross-Rosen. Zapamiętałam tę datę, w końcu pamięta się datę swoich urodzin. Biegając, zostawiam na śniegu ślady i zastanawiam się, czy odetchnęła z ulgą, gdy minęła krematoria i znalazła się za bramami Birkenau. Szły przez ten pierwszy śnieg w samych płóciennych drelichach, niektóre bez butów, wyczerpane i zmarznięte. Ulokowano je w barakach z dykty bez podłóg w lesie, w obozie otoczonym drutem kolczastym. Ale przynajmniej nie był to już obóz śmierci…
    --------------------------------------------------------------------

    w sumie to standart...
    powiedziałbym: Być jak Pasikowski.... :)
    ps.
    tylko dlaczego Ludzie tak nienawidzą mrówek ?!
    gość niedzielny

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonimowy13:00:00

    -(uwaga drastyczne zdjęcia-jeśli nie jesteś odporny, to opuść tę stronę)
    http://wolyn1943.eu.interii.pl/pikieta03.jpg
    http://wolyn1943.eu.interii.pl/pikieta08.jpg
    http://wolyn1943.eu.interii.pl/pikieta08.jpg
    ----------------------------------------------
    a na taki Holokaust zapewne się kasa nie znajdzie....,nieprawdaż Pani Izo ???
    g.n

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy03:19:00

    „Anonimowy - co to znaczy moje "lewicowe środowisko"?”


    Jeżeli ktoś trzeźwo myślący i obserwujący na bieżąco świat polskiej sztuki (i gospodarki) obwieszcza taką diagnozę:

    "Obecnie polska sztuka tkwi w systemie neoliberalno-konserwatywnym - chodzi o dominację konserwatywno-religijnego systemu wartości - z jednej strony, a z drugiej, o nałożony na system sztuki gorset rynkowy."

    To ja – przez wzgląd na nie obrażanie jego inteligencji – zakładam, że czyni to świadomie z powodu sympatyzowania (lub tylko współpracowania) ze środowiskami, którym taka dezinformacja jest na rękę. A jest na rękę środowiskom lewicowym i antyklerykalnym. Stąd moje przypuszczenie, że sympatyzuje Pani ze środowiskiem zapatrującym się lewicowo i stąd moje sformułowanie: wymysł „jej” lewicowego środowiska. Jeżeli jednak Pani nie sympatyzuje z lewicą, proszę przyjąć moje przeprosiny, wybaczyć mi ten brak precyzji i zapomnieć o tym „jej” w moim tekście. Tylko że ta zmiana nie wpływa specjalnie na jego przekaz.

    Rzekomy problem „cenzurowania” artystów, wbijania ich w jakiś „gorset” – czy jak tam to nazwać? – był już omawiany na forum Browarnej na przykładzie uderzającej w podobny ton Doroty Jareckiej, w artykule „Niewiadomski poszukiwany”. Notabene wspomniany wtedy, jako „cenzurowany” Maurizio Cattelana ma się świetnie i jest wystawiany właśnie w CSW.

    Archiwum (4-ty komentarz od dołu): http://galeriabrowarna.blogspot.co.uk/2011/10/con-klawe.html#comment-form

    Stawiając swoją diagnozę i pisząc o dominacji, podobnie jak Jarecka, przemilczała Pani najistotniejsze. A mianowicie to, że środowisko lewicowe (czyli to, które jest w opozycji do środowiska wyznającego konserwatywno-religijny systemu wartości) jest wspierane przez potężne lobby (niektórzy nazywają je „układem”), które w tym kraju ma dominujący wpływ nie tylko na kształt życia kulturalnego, ale przede wszystkim na gospodarkę.

    Lobby to broni przede wszystkim swoich partykularnych interesów i skupia wpływowych ludzi ze środowisk artystycznych, uniwersyteckich, i – najistotniejsze - biznesowych (do nich należy większość mediów), a jego członkowie w wielu przypadkach swoją potęgę i wpływy zawdzięczają brakowi rozliczenia z komunistyczną przeszłością i bardzo chętnie popierają młodą lewicę, jako nadzieję na bezpieczną dla siebie przyszłość: z dala od niewygodnych pytań, roszczeń i ze wspólnym wrogiem – Kościołem.

    Tak więc artyści zdeklarowani ideologicznie lewicowo mogą liczyć m.in. na „dobrą prasę” w kontrolowanych przez te środowiska mediach – a mają one miażdżącą przewagę na rynku, zarówno pod względem nakładu (prasa), jak i czasu antenowego (radio, telewizja). Mogą również liczyć, nadzwyczaj łatwo, na możliwość prezentacji swojej twórczości w instytucjach odpowiedzialnych za promocję kultury i różnego rodzaju gratyfikacje ze strony rządu. Który – np. za pośrednictwem ministra kultury - w zamian za „ochronę medialną” panującej ekipie, odwdzięcza się owemu lobby m.in. hojną pomocą finansową dla wskazanych przez nie artystów i organizacji.

    A przykłady: proszę np. zorientować się ile pieniędzy wyciągnęła z budżetu sama Krytyka Polityczna? I proszę zastanowić się, czy zdarzyło się kiedykolwiek, by pozwolono, aby środowisko o konserwatywno-religijnym systemie wartości przejęło sobie na wyłączność masową imprezę kulturalną organizowaną za publiczne pieniądze? A to miało miejsce w przypadku Europejskiego Kongresu Kultury.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję za odpowiedź. Krótko - tak, mam poglądy lewicowe. Jednak to, co robi "Krytyka Polityczna" nie jest dla mnie lewicowe, proszę przeczytać np. mój tekst o przewodniku po Sasnalu http://www.obieg.pl/teksty/5644 albo ten, z którego pochodzi powyższy cytat, gdzie osadzam działania Krytyki w kontekście neoliberalizmu: http://www.obieg.pl/artmix/4132 Więc tak, jestem obrzydliwą lewaczką, ale nie utożsamiam się z żadnymi środowiskami lewicowymi czy raczej pseudo-lewicowymi, z którymi nie jest mi po drodze. Dlatego mnie to zdanie o moim "lewicowym środowisku" zdenerwowało. Kongres Kultury to też nie moja bajka...
    Jeśli chodzi o Kościół, to proszę powiedzieć, czy mówienie o jego hm... prześladowaniu nie jest zwykłą manipulację w kraju, w którym wszędzie wiszą krzyże, niewierzący opłacają lekcje religii w szkołach, funkcjonuje jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych, kościół jest dotowany przez państwo na różne sposoby itp.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ze swieca szukaj artysty czy krytyka, ktory nie ma dzis lewicowych pogladow. A jeszcze doloz lupe, albo mikroskop, zeby znalezc takich, ktorzy w dodatku cos wystawiaja.

    OdpowiedzUsuń
  29. Umknął mi ten Twój tekst o Przewodniku po Sasnalu, tak jak Sasnal podobno umknął wszystkim (oprócz Jakuba Banasiaka rzecz jasna). Dobrze, że zauważasz w nim, że jak dawniej partia tak dzisiaj elity wiedzą najlepiej co jest najlepsze dla społeczeństwa. Dodam od siebie, że elity zawsze, prędzej czy później się dogadają, żeby od tego społeczeństwa wyrwać drogą bynajmniej nie prawicowych mechanizmów rynkowych, tylko lewicowego rozdzielnika trochę marności dla podtrzymania swoich pozycji w elicie. Niby krytykujesz ten Przewodnik, ale w konkluzji uznajesz go za b. potrzebny. Oczywiście na rynku zionie pustką od innych, moim zdaniem potrzebnych pozycji wydawniczych, które się nie ukażą, bo środki których wymagają, konsumowane są na Przewodniki po Sasnalu itp.. Słowem, społeczeństwo zostało demokratycznie zrobione w trąbę, bo wyraźnie głosowało na nielewicowe elity (Zdrojewski, PO) a gdy one doszły do głosu i rozdzielnika, pieniędzmi tychże wyborców ochoczo wspierane są lewicowe inicjatywy m.in. KP .
    Zauważasz też, że "Obecnie, aby przygotować wystawę, artysta nie musi wynajdować całego uniwersum obrazów. Wystarczy, że zainteresuje się jakąś kwestią i gotowe". Zdaje się, że mówisz o sobie: uniwersum (z którego wynika podstawowe pytanie "jak?") masz w "głębokim poważaniu", natomiast "co?" (np. feminizm) zawsze może liczyć na Twoje krytyczne wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  30. no a jakbyście nie wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi to się dowiedzcie koleżanki i koledzy:
    ->Minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle powiedział 16.11.2012 r. w wywiadzie radiowym, udzielonym Deutschlandfunk, z okazji międzyrządowych konsultacji niemiecko-rosyjskich, że Rosja jest sąsiadem Niemiec i będzie sąsiadem Niemiec.( „Russland ist unser Nachbar, bleibt unser Nachbar,(...)”.

    http://www.auswaertiges-amt.de/sid_E942F8DCCA8C99863AEE01133C1301CC/DE/Infoservice/Presse/Interviews/2012/121116-BM_DLF.html
    (Rosyjsko-niemiecka granica na rzece Wiśle?... hm...)
    czuwaj!
    o sorki....
    auf Wiedersehen!

    OdpowiedzUsuń
  31. Co to za Guido, co nie zna geografii?

    OdpowiedzUsuń
  32. Anonimowy09:32:00

    czy Guido się nie zna?
    jeśli do tego czytam:
    Niemieckie koncerny tworzą klasy w szkołach zawodowych w Polsce, by pozyskiwać wykwalifikowanych specjalistów do pracy w swoim kraju – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
    Takie klasy w naszym kraju mają już: MAN, Volkswagen, Hearing, Fenix, Imtech i Bosch. W kolejce czekają dwa niemieckie koncerny spożywcze. Liczba uczniów w tych klasach zwiększyła się z 23 w 2008 r. do 530 w bieżącym a w przyszłym roku ma się jeszcze podwoić.
    -to wnioski można wyciągnąć...
    ----------------------------------
    a ponadto:
    Jan Kulczyk ma gest. 700 mln zł by zwierzętom żyło się lepiej:

    Na wielu przejściach dla zwierząt wybudowanych nad autostradą A2 nie pojawiło się żadne zwierzę - wynika monitoringu przeprowadzonego przez inwestorów drogi. To oznacza, że spora część z 1,3 miliarda złotych - wydana na obowiązkowe inwestycje ochrony środowiska zdały się psu na budę. W szczególności chodzi o 35 dużych przejść dla wolno żyjących zwierząt jak sarny, jelenie, dziki.
    Na liczącym 106 km odcinku autostrady A2 z Nowego Tomyśla do Świecka wybudowano ich aż 35. Wyglądają jak wielkie wiadukty ustawione w poprzek trasy tyle, że z wierz-chu porasta je trawa, krzewy i drzewa. Wydano na nie ok. 700 mln zł.
    Wygląda, więc na to, że znamy już część odpowiedzi na pytanie, dlaczego polskie autostrady należą do najdroższych na świecie. Dajemy się robić w jelenia?
    Więcej:
    http://www.wprost.pl/ar/357422/Jan-Kulczyk-ma-gest-700-mln-zl-by-zwierzetom-zylo-sie-lepiej/
    -->
    i to są najlwiększe DZieła SZtuki!
    czuwaj!
    g.n

    OdpowiedzUsuń
  33. Z oceną tych przejść dla zwierząt to jeszcze warto poczekać. Koło mnie jest takie jedno i raczej zwierzę się tam nie pojawi dopóki w te i we wte będą po nim jeździć skracający sobie drogę zmotoryzowane cwaniaczki. Po za tym to musi trochę zarosnąć, unaturalnić i wtedy ten teges. Ja jednak jestem za, bo mam tu łosie, jelenie, sarny, daniele i całą tablicę Mendelejewa innej menażerii, której ludność w swoich wyświechtanych landarach nie musi walić w nos: Teraz, kurwa, my!

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy13:09:00

    dokładnie dzisiaj (o ile się nie mylę) stuknęły trzy latka od pierwszego Pańskiego wpisu na Galeria Browarna Blog
    najlepszego !
    :)

    http://galeriabrowarna.blogspot.co.uk/2009/11/tacy-sami-w-browarnej-na-nowym-swiecie.html

    OdpowiedzUsuń
  35. Rzeczywiście. Umknął mi ten fakt. Dziękuję za przypomnienie. Przeczytałem sobie ten pierwszy wpis a także ostatni 72-gi i widzę, że wyraźnie cofam się w publicystycznym rozwoju. Pozdrawiam wszystkich na progu czwartego roku bloga.

    OdpowiedzUsuń
  36. no tak ...
    3 lata siania nienawiści: propagowanie treści faszystowskich ,antysemickich,antyrządowych i antysystemowych....
    -ale doszły słuchy,że:
    ,,Blogi powinny zajmować pozycję awangardy w procesie demokratyzacji.(...) Mogę powiedzieć tylko jedno: na kontrrewolucyjną działalność pod taką czy inną formą i postacią, na opluwanie partii, na opluwanie socjalizmu my nie pozwolimy! Albo »Browarna« będzie mieściło się w linii partii i będzie prowadziło tę politykę, jaką partia prowadzi, albo »Browarna« nie będzie w ogóle wychodzić. Nie ma innej rady towarzysze! Myśmy dawno już mówili, że pomylili się ci wszyscy, którzy powiadali, że październik to etap – etap do odrodzenia stosunków burżuazyjnych, kapitalistycznych! Nie! nie będzie etapu, towarzysze! ,,
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Lenin w październiku, koty w marcu a Browarna w listopadzie. Zapomniałeś gościu dorzucić do swojej litanii treści pornograficznych, od których blog może nie kipi, ale i nie stroni.

    Ale, ale. Właśnie rąbnąłem z pewnej biblioteczki wyrzuconej na korytarz jednego z okolicznych GS-ów sfatygowaną cegłę "Lenin o spółdzielczości". Z tego, co się zdążyłem zorientować, lektura obowiązkowa dla każdego, niepoprawnego indywidualisty i liberała

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy06:46:00

    Pani Izo,

    1. Mnie też wkurwia ustawa antyaborcyjna. Co do religii szkołach, to mam do niej taki stosunek, jak do piłki kopanej. Jako podatnik płacę pieniądze wydawane na stadiony, które to do szczęścia są mi kompletnie niepotrzebne. Ale zdaję sobie sprawę, że istnieje duża grupa obywateli, którym akurat piłka nożna jest do szczęścia potrzebna. Więc pomimo kompletnego niezrozumienia dla radości płynącej z obserwowania jegomości uganiających się za blazą oprawioną w skórę, biorę na luz i oddaję się swoim przyjemnością. Licząc, że i osoby niekorzystające np. z publicznych galerii sztuki, wyluzują, gdy będzie trzeba zapłacić ze nie ze wspólnej puli. A jeżeli już przy przyjemnościach jesteśmy, to jestem za legalizacją marihuany i podniesieniem granicy wieku przy sprzedaży alkoholu.

    Do krzyży nic nie mam. Mogą sobie wisieć i w Sejmie i w każdym urzędzie, nie przeszkadzają mi to zupełnie, a nawet lubię estetyczną kiczowatość wiejskich kapliczek. Jednych irytują krzyże, innych mężczyźni trzymający się za ręce, a mnie np. matki - święte krowy z rozwrzeszczanymi dzieciakami w muzealnych i galeryjnych salach. Ale da się z tym żyć.

    W sumie jeżeli chodzi o dofinansowanie Kościoła mogę odpowiedzieć tak jak Pani – to nie moja bajka. Proszę jednak zauważyć, że instytucja ta prowadzi wiele placówek pomagając tym najbardziej społecznie bezbronnym: upośledzonym umysłowo, umierającym, bezdomnym, uzależnionym od narkotyków, samotnym matkom, sierotą, wielodzietnym rodzinom itp. Oczywiście niektórzy mogą mieć Kościołowi za złe, że charytatywną działalność łączy z misją ewangelizacyjną, ale tych ludzi, porzuconych przez Państwo, pewnie specjalnie to nie razi.

    2. Przeczytałem polecone mi teksty - w tym ten o więzieniu, w którym tkwią artyści ze względu na dominację konserwatywno-religijnego systemu wartości - i nadal uważam, że postawione przez Panią tezy nijak nie mają się do rzeczywistości.
    Rzeczywistość pokazuje, że wpływowi przeciwnicy Kościoła dysponują o wiele bardziej atrakcyjną dla artystycznego światka „marchewką”, ale i o wiele sroższym „batem”. I to oni dyktują reguły gry kształtujące życie artystyczne w Polsce. O czym w swoim tekście nie wspomina Pani w ogóle, a co kompletnie zmienia postać rzeczy. To trochę jakby skupiała się Pani jedynie na brutalnych aktach przemocy jakiejś tam ludności, nie informując, że są to działania partyzanckie na terenie okupowanym.
    I dla tego odebrałem Pani wypowiedz jako tekst o charakterze propagandowym. No i wrzuciłem Panią do jednego wora z Krytyką Polityczną – za co jeszcze raz proszę o wybaczenie.

    Kościół owszem ma władzę, ale akurat nie na taką skalę, by mieć wpływ na tą konkretną mniejszość społeczną jaką są artyści. Po pierwsze - środowisko to jest mocno zlaicyzowane. Po drugie - gdyby diabeł był taki straszny i arcy-wpływowy, jak go Pani maluje, to by już dawno temu Telewizja Trwam miała swoje miejsce na cyfrowym multipleksie. A to że nie ma - to jest dopiero rażące pogwałcenie demokratycznych zasad funkcjonowania państwa! I to na skalę światową. Ale jakoś artyści nie mają ochoty tropić tego typu wykluczeń.
    Jeżeli uważa Pani inaczej proszę podać mi dokładnie, jaką „marchewką” i jakim „batem” dysponuje Kościół, by móc tworzyć dla artystów jakieś - w przenośni – więzienie?

    OdpowiedzUsuń
  39. Anonimowy06:49:00

    3. Przypadek Nieznalskiej, czy np. Dody, to oczywiście kpina. Kpina przede wszystkim z funkcjonowania polskiego sądownictwa. Notabene instytucji kontrolowanej w dużym stopniu przez Lobby. Więc mając na uwadze taktykę „false flag”, odnoszę wrażenie, że jest im na rękę od czasu do czasu poświęcić na ołtarzu skandalu jednego ze swoich, by uczynić z niego relikwię, obnoszoną później na łamach lewicowych pism jako przykład przemocy kościelnej. A że zawsze jakiś dewota, lub dewotka da się sprowokować i poleci na skargę do sądu, to i o prowokację łatwo.
    W międzyczasie notorycznie zapadają absurdalne wyroki nękające prawicowych pisarzy, publicystów, ale o tym już cicho sza. Zaś kwoty, jakie mają oni do zapłacenia w ramach zadośćuczynienia „poszkodowanemu”, to często sumy poważne, nie tak symboliczne, jak 5 tys. zł w przypadku Dody.
    Proszę zadać sobie pytanie, czy Nieznalska naprawdę źle wyszła na tym skandalu? Z obiektywnie mało zdolnej artystki, o której świat z czystym sumieniem mógłby zapomnieć, stała się nagle ikoną, a jej nazwisko stało się szeroko rozpoznawalne. To otwiera drzwi na różne festiwale. Mimo tego, co wycierpiała się po sądach, patrząc na jej dokonania artystyczne przychodzi na myśl powiedzenie: trafiło się ślepej kurze ziarno.

    4. Wyróżnione przez Panią „trzy obszary tabu”, których naruszanie mogłoby być dla artystów niebezpieczne, to akurat według mnie trzy najprostsze strategie artystyczne, wiodące do łatwego zysku, poklasku lub kariery na skróty. Trzeba jednak poczynić pewne uściślenia:

    - RELIGIA (oczywiście katolicka) jako temat szybko przyniesie profity, pod warunkiem, że obedrze się ją z sacrum, uczyni tematem błahym i żartobliwym. Można warsztatowo umieć postawić tylko dwie kreski na krzyż, ale to wystarczy, dzięki tematowi i tak znajdziesz się np. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie: http://galeriabrowarna.blogspot.co.uk/2012/07/ozena-porno-z-dewocja.html
    - SEKSUALNOŚĆ zawsze dobrze się sprzedawała, i będzie. Na tym polu zdecydowanie lepiej mają się obecnie artystki niż artyści. Artystka pokazująca nagie waginy, to kobieta wyzwolona, lub badająca wymiar reprezentacji damskiej cielesności w kulturze. Czyniący to samo facet, to już tylko twórca sentymentalnie powielający banalne schematy. W najgorszym wypadku: samiec tyran traktujący kobietę instrumentalnie. Ciekawe, że owoce twórczości z tego segmentu tematycznego, zarówno twórczyń (np. feministek), jak i twórców (np. szowinistycznych męskich świń) znajdują nabywców spośród jednej, tej samej grupy odbiorców (kolekcjonerów).
    - TRAUMATYCZNA HISTORIA: HOLOCAUST. Prawdziwy tematyczny samograj. Najłatwiejszy sposób wydębienia pieniędzy zarówno z MKiDN, jak i z prywatnych fundacji. No i wzmianka o artyście i projekcie w Wyborczej - murowana. Ogólnie każdy temat pokazujący Żydów jako ofiary jakiejś przemocy jest towarem łatwym do wypromowania i wyeksportowania na światowe salony.

    Do zestawu tematów, pod które warto się podpiąć, by mamoną cię obsypali, zaliczyłbym jeszcze wszelakie działania „dla ludu” – czyli działania a charakterze prospołecznym, lub interwencyjnym w przypadku piętnowania jakiegoś wykluczenia: seksualnego, rasowego, ekonomicznego, religijnego (byle nie katolickiego)… Oczywiście na tych działaniach najlepiej wychodzi artysta i reprezentująca go fundacja. W takich przypadkach artysta nawet nie musi być specjalnie kreatywny. Wszelkich malkontentów „czepiających się” owoców jego akt twórczego można spławiać stwierdzeniami: że to wszystko przecież było w szczytnym celu, liczą się dobre chęci i wielkie serce, i że jego działania miały wielkie konsekwencje w sferze społecznej (czego oczywiście udowodnić, za cholerę, się nie da). Kreatywny natomiast musi być księgowy w fundacji. Który umiejętnie zawyżając wydatki zaoszczędzi z publicznych pieniędzy „działkę” dla siebie i swoich pracodawców.

    Pozdrawiam serdecznie
    Blogowy Malkontent :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy08:03:00

    http://www.marcinpolak.com/

    ma gość nosa i jest w pewien sposób niesamowity. odfajkował chyba większość tematów charakterystycznych dla współczesnego, polskiego artychy mamiarza. prawdziwy artysta-aktywista, społecznik hiper-koniunkturalista.

    OdpowiedzUsuń
  41. O, jak miło, że czasem wyręczy mnie na polu walki, ktoś pracowity i jak widać wyżej, niegłupi. Podpisuję się obiema.

    OdpowiedzUsuń
  42. Panie Blogowy Malkontent...
    przypadkowo na blogach natknąwszy się na coś takiego- FOR GREATER GLORY: THE TRUE STORY OF CRISTIADA:
    O filmie “Cristiada” głośno już od ponad roku, ale nadal nie można oglądać go w kinach...
    Producent „Cristiady”, Pablo José Barroso zachęcał do wsparcia promocji filmu, aby szybko rozprzestrzenił się na całym świecie. Dlaczego jest tak trudno znaleźć firmę, która zajęła by się dystrybucją filmu, pozostaje tajemnicą – dodał.
    Barroso pozostaje ostrożny: Nie wiem, naprawdę nie wiem. Zwróciliśmy się do wszystkich głównych firm w sektorze filmowym, zgodnie z przyjętą praktyką, nie pomijając niczego. Byliśmy przekonani, że doskonała jakość techniczna filmu, jego przekonywująca historia i znakomita obsada, ze światowej sławy aktorami w rolach głównych mogą być pomocne, a mimo to przez wiele miesięcy nie uzyskaliśmy nic, tylko przeszkody… Żaden z dystrybutorów, mimo że zwracaliśmy się do dużych i małych firm, nigdy nie wszedł w szczegóły zawartości filmu… Za to stale słyszeliśmy odpowiedź, że „Cristiadę” trudno będzie sprzedać na rynku, że to film niszowy, że może być klapa…
    -za reżyserię odpowiada Dean Wright, ekspert od efektów specjalnych, który pracował m.in. przy "Władcy Pierścieni" i "Opowieściach z Narnii".
    Autorem scenariusza jest Michael Love ("Hold It Like a Baby", "Not in My Family"). Montaż należy do Richard Francis-Bruce ("Skazani na Shawshank" i "Siedem"), a muzykę skomponował James Horner ("Titanic" , "Avatar").
    Akacja dramatu toczy się w czasie cristiady, wojny domowej w Meksyku, która rozpoczęła się 1926 roku i trwała trzy lata. W walkach rozpętanych przez masonerię meksykańską z prezydentem Plutarco Eliasem Callesem na czele w obronie wiary katolickiej wystąpiło 50 tysięcy zbuntowanych chłopów walczących jako "cristeros" (chrystusowcy). Starcia pochłonęły wówczas 100 tysięcy ofiar i przyczyniły się do opuszczenia kraju przez pół miliona Meksykan.
    W obsadzie meksykańskiej produkcji znaleźli się: Andy Garcia, Eva Longoria, Peter O'Toole, Oscar Isaac, Bruce Greenwood, Nestor Carbonell, Bruce McGill, Catalina Sandino Moreno, Santiago Cabrera oraz Rubén Blades.
    trailer:
    http://www.youtube.com/watch?v=hUk01eTvrC8
    ps.w sieci można zobaczyć z polskimi napisami...
    ja zobaczę w niedzielę sobie ten straszny film...(?)

    OdpowiedzUsuń
  43. REAKTYWACJA BLOGA "IDŹ NA WOJNĘ!"

    W mniejszym stopniu będzie on poświęcony sztuce, w większym zaś - szeroko pojętej krytyce kultury.

    Wszystkich potencjalnych "wrogów" zapraszam do dialogu!

    http://idznawojne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  44. Ładnie Pan rymuje, Panie Tomku (wrogów do dialogu), ale jeśli o mnie chodzi, to jestem osobnikiem zbyt prostej konstrukcji, by się załapać na krytykę szeroko pojętej kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parafrazując Andrzeja Szczypiorskiego, poradziłbym: zawsze może Pan tę konstrukcję skomplikować.

      Usuń