Wybierajcie! - zachęca nas Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej. O co chodzi? O to, że malarz-redaktor Maciej Mazurek napisał w Rzeczpospolitej parę zdań n.t. wystawy Ars Homo Erotica a redaktor-niedoszła malarka Jarecka twierdzi, że Mazurek twierdzi to, czego on -gołym okiem widać - nie twierdzi. Gołym okiem też widać, że jeśli mamy wybierać między zdaniem Jareckiej a innym zdaniem Jareckiej, tym różniącym się od poprzedniego, że przypisywanym Mazurkowi, to o żadnym wyborze nie ma mowy. Niedoszła malarka Jarecka kilka razy w tekście przypomina podwójną profesję Mazurka (malarz-redaktor), dając czytelnikom do zrozumienia, że o sztuce pasjami może rozprawiać np. idiota-redaktor (lub pozostając w poetyce parytetów: idiotka-redaktor), ale malarz-redaktor - w żadnym wypadku. Nic dziwnego więc, że niedoszła malarka-redaktor zatytułowała swój tekst wzorem malarza redaktora "Ładunek hipokryzji". Spory -przyznajmy- to ładunek. Tym większy, że niedoszła malarka-redaktor pańskim gestem zachęca nas do wybierania dopiero wtedy, gdy już dawno wszystko CO ISTOTNE zostało wybrane. Ot, choćby stanowisko dyrektora, bez konkursu wybranego gospodarza wystawy Ars Homo - Piotra Piotrowskiego.
nie moge zobaczyc tej wystawy, pomimo, ze jak mnie radio zapewnilo, bedzie trwac do 5 wrzesnia.
OdpowiedzUsuńdalej radio nie chcialo mi nic powiedziec o poziomie wystawy ani o jej znaczeniu dla wkladu itd ale twierdzilo, ze jest to wyjatkowe w pejzazu katolickiej Polski. zaznaczono mi, ze gospodarzem wystawy wystawy jest Pawel Leszkowicz o ile mnie pamiec nie myli a nie dyrektor MN Piotr Piotrowski.
a tak w ogole to slyszalam o polemice przedwystawowej, ale zupelnie o innej...
Nie, nie, gospodarzem wystawy jest dyrektor MNW - Piotr Piotrowski a zaproszonym przez niego autorem wystawy jest Paweł Leszkowicz.
OdpowiedzUsuńZ mediów w ogóle niewiele się Pani dowie, bo te albo są "po linii" i pieją peany (Jarecka) albo niewiele ich to obchodzi więc kłapią dziobem o etykietkach. Tymczasem ta wystawa w Muzeum NARODOWYM jak i np. wystawa "Siusiu w torcik" w NARODOWEJ Galerii Zachęta to jest takie pokraczne sondowanie, na ile JUŻ sobie można pozwolić w tym rzekomo "katolickim" kraju. O sztuce tu nikt nie mówi, tylko o obszarach do zawłaszczenia. Oczywiście mowa jest o obszarach suto dotowanych. Nikt tu przecie nie rzuca się "zawłaszczać" prywatnych przestrzeni galerii, bo te finansowo ledwo zipią, najczęściej wisząc u klamki takiego czy innego urzędasa, ale takie instytucje "narodowe" z milionowym budżetem i owszem, są smakowitym kąskiem.
Samą wystawkę może sobie Pani z powodzeniem darować. Składają się na nią bowiem rzadko, rządkiem powieszone jakieś remanenty magazynowe męskiej XIX wiecznej, akademickiej golizny (umiarkowane, grzeczne i oczywiście nudne) oraz trochę współczesnych knotów trzeciorzędnych, dyżurnych "prowokatorów" (m.in. Radziszewski). Gdzieniegdzie powtykana jest w to pojedyncza, starsza wiekiem ramota z siusiakiem lub bez. Ot, i wsio. Misja Cernego też jest tu z księżyca (więcej miałby do roboty u siebie w Pradze, gdzie niedawno zdemolowano wystawę Fussa), bo od czasów posła Tomczaka (tego od Catellana - było nie było parę lat temu) wszystkim detalicznie wisi, co takiego panowie Piotrowski z Leszkowiczem wymyślą za kasę podatnika, by zeźlić ciocię Helenkę z Wąchocka lub ojca bez dzieci z Torunia.
to sie nazywa krytyka!
OdpowiedzUsuńciesze sie, ze troche sprowokowalam, gdyz ten wpis jest jak dla mnie ciekawszy od samego postu -)
teraz czuje sie dopiero doinformowana!
pozdrawiam serdecznie.
Pisze Pan o wydźwięku strategiczno-społecznym wystawy, ale przecież łatwo można sobie wyobrazić wystawę homo ale dobrą artystycznie. Tymczasem tutaj rozpaczliwe, współczesne bzdety flekuje się bzdetami historycznymi. Te historyczne jednak, nie dlatego zalegały w magazynie MNW, że są męską golizną, tylko dlatego, że są nudną, ulizaną siermięgą artystyczną. Te współczesne z kolei, na jotę nie są śmielsze, za to dużo gorsze formalnie od znanych, wielokrotnie pokazywanych bez żadnej wydumanej cenzury prac Wiktora Gutta, Linkego czy Stajudy, że o Maciejewskim nie wspomnę. Warto by o tym pamiętali wszyscy ci pseudowyemancypowani szlifierze nocnych diamentów przy kolejnych tego rodzaju pokazach.
OdpowiedzUsuńW cnotliwej komunie Maciejewski był nawet na topie. Nikt nigdy tego nie cenzurował. W ogóle nie mam wątpliwości, że te wszystkie wystawki typu Gender Check czy Ars Homo, podobnie jak naciągane teorie o wykluczeniach mają -zdaje się jeden cel: pokazać jakie to te autory są postępowe, a ci, co się im nie widzi - moher. No i drugi cel: publiczna kasa.
OdpowiedzUsuńNo, i trzeci cel: wysłać odpowiedni sygnał do Londynu, Wolfsburga, Amsterdamu czy New Yorku. Wróci ten sygnał rykoszetem uznania dla YPA. Także dla Żmijewskiego czy Bałki oraz dzielnej braci kuratorskiej.
OdpowiedzUsuńAmen...
OdpowiedzUsuńa ze swojej strony polecam bardzo 2 wywiady z Romanem Lipskim(malarz) w Art und Business(6/2010)
-piękny opis mechanizmów biznesowych w świecie tzw.,,art,, czyli jeden Pan drugiej Pani,a ta Pani tamtemu Panu itd. i fajnie jest... ;)
----kiedyś takie coś by ocenzurowano,a teraz?
wszystkich to za przeproszeniem ,,wali,, ...
i jest pięknie :)
Gott mit uns!
Gniot mit uns!
OdpowiedzUsuńZ tych wywiadów w A&B wyłania się dość sympatyczna i skromna postać Romana Lipskiego. Facet szczerze mówi, że na początku nic nie umiał, maluje jak widział u tych, których podziwiał (głównie u Neumanna): popbanalizm w modnej wersji rzutnikowo-bibarwnej, jakiej pełno teraz wszędzie. Cenne, że maluje codziennie (czego nie można powiedzieć o większości regularnie wykształconych artystycznie, w tym niżej podpisanego) ze świadomością miejsca w szeregu. Nie czepiałbym się. W ogóle nie zaskakuje mnie opisywany przez niego mechanizm "zdobywania terenu", bo tak to z reguły powinno normalnie wyglądać. W końcu ci, którzy go kupują, ryzykują PRYWATNE czyli SWOJE pieniądze, nie skręcając na to publicznej kasy, co np. w takichw postdemoludach jak Polska, jest normalką. Lipskiego nikt "po uważaniu" nie lansował w dotowanych instytucjach, nie pokazywał za pieniądze z budżetu na weneckim czy innym Biennale, a po znacjonalizowaniu kosztów nie przerzucał do galerii prywatnych by prywatyzować zyski. Nie. On poprosił o "opiekę" ludzi z branży i o ich środki, a nie urzędasa o środki podatnika. Reasumując, Lipski z tym swoim nieodkrywczym poprealizmem, przepisanym na chodliwą dzisiaj receptę, wprawdzie nigdy nie dobije się wyrazu Goetza czy Sonderborga ale budzi moją sympatię porządnymi, starymi jak świat przymiotami: pracowitością i skromnością a zwłaszcza szczerością, uczciwością postawy.
OdpowiedzUsuń