25 cze 2010

Fal(lu)Start

Wybierajcie! - zachęca nas Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej. O co chodzi? O to, że malarz-redaktor Maciej Mazurek napisał w Rzeczpospolitej parę zdań n.t. wystawy Ars Homo Erotica a redaktor-niedoszła malarka Jarecka twierdzi, że Mazurek twierdzi to, czego on -gołym okiem widać - nie twierdzi. Gołym okiem też widać, że jeśli mamy wybierać między zdaniem Jareckiej a innym zdaniem Jareckiej, tym różniącym się od poprzedniego, że przypisywanym Mazurkowi, to o żadnym wyborze nie ma mowy. Niedoszła malarka Jarecka kilka razy w tekście przypomina podwójną profesję Mazurka (malarz-redaktor), dając czytelnikom do zrozumienia, że o sztuce pasjami może rozprawiać np. idiota-redaktor (lub pozostając w poetyce parytetów: idiotka-redaktor), ale malarz-redaktor - w żadnym wypadku. Nic dziwnego więc, że niedoszła malarka-redaktor zatytułowała swój tekst wzorem malarza redaktora  "Ładunek hipokryzji". Spory -przyznajmy- to ładunek. Tym większy, że niedoszła malarka-redaktor pańskim gestem zachęca nas do wybierania dopiero wtedy, gdy już dawno wszystko CO ISTOTNE zostało wybrane. Ot, choćby stanowisko dyrektora, bez konkursu wybranego gospodarza wystawy Ars Homo - Piotra Piotrowskiego.

9 komentarzy:

  1. Anonimowy03:08:00

    nie moge zobaczyc tej wystawy, pomimo, ze jak mnie radio zapewnilo, bedzie trwac do 5 wrzesnia.
    dalej radio nie chcialo mi nic powiedziec o poziomie wystawy ani o jej znaczeniu dla wkladu itd ale twierdzilo, ze jest to wyjatkowe w pejzazu katolickiej Polski. zaznaczono mi, ze gospodarzem wystawy wystawy jest Pawel Leszkowicz o ile mnie pamiec nie myli a nie dyrektor MN Piotr Piotrowski.

    a tak w ogole to slyszalam o polemice przedwystawowej, ale zupelnie o innej...

    OdpowiedzUsuń
  2. galeriabrowarna.blogspot.com03:57:00

    Nie, nie, gospodarzem wystawy jest dyrektor MNW - Piotr Piotrowski a zaproszonym przez niego autorem wystawy jest Paweł Leszkowicz.
    Z mediów w ogóle niewiele się Pani dowie, bo te albo są "po linii" i pieją peany (Jarecka) albo niewiele ich to obchodzi więc kłapią dziobem o etykietkach. Tymczasem ta wystawa w Muzeum NARODOWYM jak i np. wystawa "Siusiu w torcik" w NARODOWEJ Galerii Zachęta to jest takie pokraczne sondowanie, na ile JUŻ sobie można pozwolić w tym rzekomo "katolickim" kraju. O sztuce tu nikt nie mówi, tylko o obszarach do zawłaszczenia. Oczywiście mowa jest o obszarach suto dotowanych. Nikt tu przecie nie rzuca się "zawłaszczać" prywatnych przestrzeni galerii, bo te finansowo ledwo zipią, najczęściej wisząc u klamki takiego czy innego urzędasa, ale takie instytucje "narodowe" z milionowym budżetem i owszem, są smakowitym kąskiem.
    Samą wystawkę może sobie Pani z powodzeniem darować. Składają się na nią bowiem rzadko, rządkiem powieszone jakieś remanenty magazynowe męskiej XIX wiecznej, akademickiej golizny (umiarkowane, grzeczne i oczywiście nudne) oraz trochę współczesnych knotów trzeciorzędnych, dyżurnych "prowokatorów" (m.in. Radziszewski). Gdzieniegdzie powtykana jest w to pojedyncza, starsza wiekiem ramota z siusiakiem lub bez. Ot, i wsio. Misja Cernego też jest tu z księżyca (więcej miałby do roboty u siebie w Pradze, gdzie niedawno zdemolowano wystawę Fussa), bo od czasów posła Tomczaka (tego od Catellana - było nie było parę lat temu) wszystkim detalicznie wisi, co takiego panowie Piotrowski z Leszkowiczem wymyślą za kasę podatnika, by zeźlić ciocię Helenkę z Wąchocka lub ojca bez dzieci z Torunia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy06:13:00

    to sie nazywa krytyka!
    ciesze sie, ze troche sprowokowalam, gdyz ten wpis jest jak dla mnie ciekawszy od samego postu -)
    teraz czuje sie dopiero doinformowana!
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. potasik01:51:00

    Pisze Pan o wydźwięku strategiczno-społecznym wystawy, ale przecież łatwo można sobie wyobrazić wystawę homo ale dobrą artystycznie. Tymczasem tutaj rozpaczliwe, współczesne bzdety flekuje się bzdetami historycznymi. Te historyczne jednak, nie dlatego zalegały w magazynie MNW, że są męską golizną, tylko dlatego, że są nudną, ulizaną siermięgą artystyczną. Te współczesne z kolei, na jotę nie są śmielsze, za to dużo gorsze formalnie od znanych, wielokrotnie pokazywanych bez żadnej wydumanej cenzury prac Wiktora Gutta, Linkego czy Stajudy, że o Maciejewskim nie wspomnę. Warto by o tym pamiętali wszyscy ci pseudowyemancypowani szlifierze nocnych diamentów przy kolejnych tego rodzaju pokazach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:33:00

    W cnotliwej komunie Maciejewski był nawet na topie. Nikt nigdy tego nie cenzurował. W ogóle nie mam wątpliwości, że te wszystkie wystawki typu Gender Check czy Ars Homo, podobnie jak naciągane teorie o wykluczeniach mają -zdaje się jeden cel: pokazać jakie to te autory są postępowe, a ci, co się im nie widzi - moher. No i drugi cel: publiczna kasa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy22:45:00

    No, i trzeci cel: wysłać odpowiedni sygnał do Londynu, Wolfsburga, Amsterdamu czy New Yorku. Wróci ten sygnał rykoszetem uznania dla YPA. Także dla Żmijewskiego czy Bałki oraz dzielnej braci kuratorskiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Amen...
    a ze swojej strony polecam bardzo 2 wywiady z Romanem Lipskim(malarz) w Art und Business(6/2010)
    -piękny opis mechanizmów biznesowych w świecie tzw.,,art,, czyli jeden Pan drugiej Pani,a ta Pani tamtemu Panu itd. i fajnie jest... ;)
    ----kiedyś takie coś by ocenzurowano,a teraz?
    wszystkich to za przeproszeniem ,,wali,, ...
    i jest pięknie :)
    Gott mit uns!

    OdpowiedzUsuń
  8. galeriabrowarna.blogspot.com13:20:00

    Gniot mit uns!

    OdpowiedzUsuń
  9. galeriabrowarna.blogspot.com03:24:00

    Z tych wywiadów w A&B wyłania się dość sympatyczna i skromna postać Romana Lipskiego. Facet szczerze mówi, że na początku nic nie umiał, maluje jak widział u tych, których podziwiał (głównie u Neumanna): popbanalizm w modnej wersji rzutnikowo-bibarwnej, jakiej pełno teraz wszędzie. Cenne, że maluje codziennie (czego nie można powiedzieć o większości regularnie wykształconych artystycznie, w tym niżej podpisanego) ze świadomością miejsca w szeregu. Nie czepiałbym się. W ogóle nie zaskakuje mnie opisywany przez niego mechanizm "zdobywania terenu", bo tak to z reguły powinno normalnie wyglądać. W końcu ci, którzy go kupują, ryzykują PRYWATNE czyli SWOJE pieniądze, nie skręcając na to publicznej kasy, co np. w takichw postdemoludach jak Polska, jest normalką. Lipskiego nikt "po uważaniu" nie lansował w dotowanych instytucjach, nie pokazywał za pieniądze z budżetu na weneckim czy innym Biennale, a po znacjonalizowaniu kosztów nie przerzucał do galerii prywatnych by prywatyzować zyski. Nie. On poprosił o "opiekę" ludzi z branży i o ich środki, a nie urzędasa o środki podatnika. Reasumując, Lipski z tym swoim nieodkrywczym poprealizmem, przepisanym na chodliwą dzisiaj receptę, wprawdzie nigdy nie dobije się wyrazu Goetza czy Sonderborga ale budzi moją sympatię porządnymi, starymi jak świat przymiotami: pracowitością i skromnością a zwłaszcza szczerością, uczciwością postawy.

    OdpowiedzUsuń