24 sty 2022

Stillness. Andrzej Bembenek Malarstwo

 



Malarstwo Andrzeja Bembenka, przy wszystkich możliwych wariantach odczytu, stanowi doskonały materiał poglądowy na fundamentalną zawsze, a dzisiaj zwłaszcza, kwestię proporcji WIDZIALNOŚCI(formy) i CZYTELNOŚCI(tematu) dzieła sztuki, "zorganizowanego" przy pomocy narzędzi i środków tzw. plastyki. Zresztą, ten aspekt sam się tu niejako wyeksponował na etapie ustalania tytułu wystawy frazą "Something in the Air", jakby oczywistość tematyczna prac, właśnie owa czytelność motywu, dająca prymarny impuls autorskiej koncepcji, kapitulowała pod warstwami decyzji stricte malarskich, wiodących do jej wizualnego "rozwiązania". Ba, wydaje się wręcz, że kreatywność plastyki malarstwa, jest tu powołana do postponowania drętwej pragmatyki potoczności tematu. Ile bowiem można rozprawiać o prozaicznym słupie trakcji energetycznej wetkniętym w płynną tkankę amorficznego pejzażu, gdyby nie wynikający z tego atrakcyjny WIZUALNIE kontrast zestawionych składowych? Oczywiście, mówimy o kontraście wydobywającym kontemplatywny charakter zestawienia, a nie o propagandzie treści proekologicznego wiecu, do rozegrania zdecydowanie przy innej okazji.



"Nie prawda, lecz farba decyduje u malarza" (J. Cybis, Notatki malarskie)
Ileż tego rodzaju uwag przyjmujemy w życiu w ramach niekończących się korepetycji pod hasłem: czytanie sztuki. Ileż przewrotnych przepisów, na pozór i w istocie genialnych recept, zaskakujących instrukcji, zawsze jakoś chytrych NOWOŚCIĄ kolejnej wersji podejścia do rzeczy, chociaż nie zawsze nasyconych MĄDROŚCIĄ tej ODNOWY. Przy tym, zelektryzowani nagłym olśnieniem nieznanej perspektywy z horyzontu uwagi tracimy prosty fakt, że wiele z tych koncepcji sprawdza się jedynie w przepisie, i niekoniecznie dezawuuje słuszność racji wcześniejszych. Umyka refleksja, że nic tu nie musi być ZAMIAST, jeśli z powodzeniem może być OBOK.
W sposób oczywisty dowodzą tego obrazy Andrzeja Bembenka, gdzie granica między czytelnością powodu a widzialnością efektu z reguły nie przebiega pośrodku.

Zapraszając Andrzeja Bembenka do pokazania swoich prac w przestrzeni Galerii Browarna, najbanalniej w świecie liczyłem na to, że mgławicowe konstrukcje zagadkowych armatur z Jego obrazów, jakoś zrymują się z przepastną kubaturą miejsca, dozbrojoną rynsztunkiem relingowego osprzętu. Zwłaszcza przy akompaniamencie kontrastu walorowego takich składowych. Mroczne prostokąty obrazów dobrze dopełniają biel wnętrza, jednocześnie zachowując swe autonomiczne sensy...



Przyczyna i sens każdego malarstwa w gruncie rzeczy zasadza się na całkowicie aspołecznej ciekawości: na czym -mianowicie- polega splot warunków sprawiających, że elementy układane na płaszczyźnie obrazu czasem potęgują się zamiast zwyczajnie sumować, na czym polega, że przedmiot materialny zmienia się w mentalny i powstaje nowa wartość - dzieło sztuki. (Jerzy Stajuda, ze zbioru tekstów "O obrazach i innych takich", wyd. Muzeum ASP w Warszawie)
Malarstwo Andrzeja Bembenka zdaje się cały czas pamiętać, że każdy obraz, przedstawiający lub nie, organizuje zasada abstrakcyjna, podpowiadana przez wiedziony gestem i fluktuujący materiał. Jasnym jest, że w tej sytuacji bardziej od jakiejkolwiek z góry ustalonej narracji autorskiego zamiaru prezentacji tematu, w ostatecznej instancji liczą się cechy substancji farby uwikłane w prostokąt pola malarskiej gry.




Sztuka zaczyna się tam, gdzie idea znajduje swoją formę.
Fraza, która powinna być wyryta na fasadach wszystkich uczelni artystycznych, jako obowiązująca. Podobnie jak zdanie Flauberta: "Z formy bierze się treść", które charyzmatyczny malarz, Jacek Sienicki zapisał na drzwiach starej szafy stojącej u niego w pracowni. Całkowicie na przekór dzisiejszemu instalowaniu w przestrzeni tradycyjnie zajmowanej przez artystów kuriozalnego pojęcia "rozszerzonego pola sztuki", w którym nacisk położony jest nie na dzieła, a na procesy i tzw. projekty. Gdzie wartość sztuki mierzy się już nie talentem autora, tylko stopniem publicznej użyteczności, przydatnością w procesie integracji społecznej, wkładem w budowanie prestiżu zbiorowości itp. Gdzie artysta staje się -o zgrozo!- pracownikiem sztuki. Czym staje się wtedy sama sztuka, trudno sobie wyobrazić, ale czego oczywistą antytezę można jeszcze zobaczyć na wystawie malarstwa Andrzeja Bembenka w najlepszym do tego wnętrzu Galerii Browarna w Łowiczu.

Jeszcze tylko dzisiaj, w niedzielę, 17 października, w godz. 16.00-18.00, lub po umówieniu tel. pod nr 691 979 262. Ostatni moment, zapraszam! Andrzej Biernacki

1 komentarz: