Na pohybel konserwie i wszelkiej maści frustratom, którzy zwykli uważać, że budżet narodowy powinien służyć ratowaniu jakichś tam narodowych pamiątek w rodzaju ołtarza Wita Stwosza w kościele Mariackim, z gruntu awangardowa, choć konserwatywna w ubiorze ministra Omilanowska, napluła im w twarz alternatywą. Równowartością wydatku 1.600 000 PLN, który -jak wyliczono- trzeba ponieść na konserwację krakowskiego ołtarza, zasiliła budżet zakupów warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wielką tym czyniąc radość zakupoholikom sztuk na ul. Pańskiej. Ci w lot podchwycili kasę i myśl, że tym, czego najbardziej potrzeba teraz narodowym zbiorom sztuki w Polsce jest Hołd, Romans i Prognoza. Do zbiorów MSN zakupiono więc:
- za skromne 700.720 PLN - "Hołd dla Luisa Bunuela", Jimmi'ego Durhama.
- kolejne 860.800 PLN - wyłożono na "Romans", Sarah Lucas
- a do równego rachunku, za 58.000 PLN, doinstalowano "Prognozę" Cezarego Bodzianowskiego.
Wszystkie te dzieła zalegają już w magazynach MSN (na zdj.). Za bezcen mamy więc Durhama dekompozycję skorup, wiadra na pomyje, starych beczek p-poż., landszaftu z jeleniem i odrapanych drzwi. Mamy też śmiały "Romans" Sarah Lucas, która wlazła z wielkimi buciorami i jajami w pończoszce do odrapanej wanny. Oraz wiekopomną sentencję Bodzianowskiego "Jaka sztuka dziś taka Polska jutro", jak kura pazurem wydrapaną na kawałku szmaty. Konfrontując obraz tych prokreacji z wydatkowanym na nie budżetem obawiam się, że prognoza łódzkiego Ezechiela z wąsikiem tym razem wyjątkowo trafia w sedno: Jaka odrapana sztuka dziś, taka rozdrapana Polska jutro.
Tupet msn-owych zakupowiczów wobec mizerii nieubezpieczonego środowiska artystów jest powalający. Zestawienie budzi i grozę i politowanie toteż nie chcę się nawet domyślać, czy to już wszystkie zakupy, których dokonało MSN w tym rzucie?
OdpowiedzUsuńAleż skąd. W moim zestawieniu chodziło tylko o porównanie puli kwot. Tej potrzebnej na konserwację krakowskiej relikwii, a która NIE została wyasygnowana, i tej spożytkowanej na zakup odrapanych śmieci, zestawionych w 3 dzieła. Zakupów do MSN jest znacznie więcej, a są wśród nich takie pozycje jak: Slavs & Tatars (ze stajni Rastra) - za 147 tysięcy zeteł, Francis Alys za 287.293 zł, Miriam Cahn za 140 tys., Thomas Hirschhorn za 166 tauzenów. Mi podobają się zwłaszcza te tajemnicze końcówki cen jak 293 zł dodane do 287 tysięcy za "dzieło" Alysa. To taki pic, że niby ta cena jest wynikiem jakiejś racjonalnej kalkulacji czy negocjacji stron.
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie z banerem Bodzianowskiego jest najlepszą ilustracją treści "jaka sztuka dzis, taka Polska jutro". Oswajanie, Tresowanie, Nawracanie.
OdpowiedzUsuńOd Rastra kupiono (też?) inny obiekt Slavs&Tatars za 63.000 zł. Akwizycja towaru z prywatnych galerii, uczestników Warsaw Gallery Weekend wyraziła się zakupem Autoportretu 2 Krzysztofa Wodiczki (za 65.573 zł i 38 groszy) do zbiorów publicznych MSN
OdpowiedzUsuńCzarny papież i czarna owca Bałki zakupiona do zbiorów MSN za 467.500 zł (czterysta sześćdziesiąt siedem tysięcy pięćset zł).
OdpowiedzUsuńWodiczko kupiony został od Fundacji Profile (65.573,38 zł)
OdpowiedzUsuńNie należy zapominać, że prawdziwym beneficjentem wydatków zespołu Mytkowskiej są te hektary ścianek gipsowo-sklejkowych wystawianych na każdej wystawie kosztem plus minus 300 tysięcy, firma wynakmująca budynek Emilii kasująca comiesięczne czynsze rzędu 370 tysięcy, sprzedawcy projektorów (sumy rzędu 70 tys. - 201.720 tys. zł), wykonawca pawilonu polskiej prezydencji UE (dach 16 x 16 m na wys. 2,30 m) - 620 tys., dystrybutor energii corocznie kasujący grubo ponad ćwierć miliona. Nie wspominając o kosztach obsługi prawnej, kampanii reklamowych, digitalizacji zbiorów, usługach poligraficznych, które pochłanęły łącznie miliony zł. Głupie przygotowanie samej oferty z zapytaniem, który bank skredytuje budowę nowego gmachu MSN kosztowało 30 tysięcy zł. Odpowiedź już znamy: Żaden bank nie chciał dostąpić tego zaszczytu.
OdpowiedzUsuńPiotr Bernatowicz „SEANS NIENAWIŚCI?”
OdpowiedzUsuńhttp://sztukawstaniekrytycznym.blogspot.co.uk/2015/02/seans-nienawisci-pojawi-siekolejny.html
Nie szkodzi, niech wierzga. Musi czymś zamaskować brak merytorycznych argumentów. Najlepszą zapchajdziurą tego braku są uślinione z wściekłości wycieczki "ad personam".
OdpowiedzUsuńInna rzecz, że rozumiem WK. Najprawdopodobniej oprócz pensji i ubezpieczenia w BWA oraz tych wrzutek za kuratorowanie wystaw w rodzaju Mateckiego (że o poklepywaniach Szumów nie wspomnę), jakichś kokosów nie ma. Klasyczny przykład pożytecznego. Pewnie jest zdania, że pół melona płacone pieniędzmi podatnika przez instytucję publiczną za "rzeźbę" z jutowego worka w kraju, w którym Libera cytuję: "nie ma za co naprawić pralki", jest uczciwą ceną. Ja wiem, wyśrubowaną przez Halę Śrub.
Patrząc na te śmieci z MSN w Warszawie i szacując kolosalne pieniądze wyrzucone na nie w błoto dziwnie czyta się te zapewnienia Wojciecha Kozłowskiego, iż spotkania ludzi pragnących poinformować podatnika o tego typu nadużyciach w sektorze kultury są kuriozalne do imentu. Kuriozalne to jest to, że Wojciech Kozłowski rzekomo posiadający kwalifikacje do prowadzenia galerii artystycznej, a prowadzący ją za publiczne pieniądze, nie widzi w takich zakupach jak powyższe nic niestosownego. A przecież wystarczy odrobina dobrego gustu i przeciętna inteligencja, by stwierdzić, że te tzw. dzieła sztuki zakupione przez MSN to artystyczny chłam. Czego więc zabrakło dyrektorowi BWA w Zielonej Górze, że nie dostrzega problemu? Dobrej woli, czy dobrego gustu i inteligencji?
OdpowiedzUsuńOprócz kategorii gustu (który jest podobno non disputandum) i inteligencji (nie badałem) jest jeszcze tzw. rozeznanie. Ci, którzy to kupują (MSN), doskonale znają "światowy" kontekst, w jakim funkcjonują te "dzieła". Mytkowska -spkojnie nawet bez Szymczyka- dobrze wie, że bez problemu wytłumaczy zakupy Durhama czy Lucas, dowolnemu urzędnikowi od przyznawania na nie kasy, właśnie tym światowym kontekstem i tamtymi cenami (w tym wydętymi zakupami do tamtejszych instytucji publicznych jak np. Tate Modern). Do tego dochodzi -jak pisałem- wyrażona tym zakupem "lojalka" wobec zachodnich apologetów i dyspozytorów tego typu prokreacji, która robi Mytkowskiej wyjątkową, osobistą pozycję (zasiada w komisji zakupów Tate): oto ta, która była w stanie załatwić "naszym" wyrwaną od podatnika kasę, nawet na polskim zadupiu mentalnym i finansowym. Ta sama Mytkowska z jednej strony odwala szopkę na schodach Zachęty ze strajkiem "artystów" czyli z nieubezpieczonym polskim prekariatem, a w tym samym czasie setki tysięcy, a w sumie miliony zł z przykrótkiej kołderki 0,6 % budżetu na polską kulturę, potrafi wygospodarować na dzieła i bez tego jej zakupu wypasionych artystów zachodnich. Wyjątki Bałki (470 tys.), Macugi (350 tys.),czy Libery (240 tys.) są tylko odpryskiem całości.
OdpowiedzUsuńwbrew pozorom -Cezary Bodzianowski jednak jest osobnym tematem...( prognoza łódzkiego Ezechiela z wąsikiem tym razem wyjątkowo trafia w sedno: Jaka odrapana sztuka dziś, taka rozdrapana Polska jutro.)
OdpowiedzUsuń-a zakup dzieła to już inna bajka
==============================
ja lubię i cenię faceta od początku :)
Kolega Cezary bowiem od początku swoich działań twierdzi: tzw. Sztuka mainstreamu w wielu przypadkach to syf,gówno i układy i ja wam to ukazuję...
A mi się podoba, a mi się nie podoba. Tak se można długo i beznamiętnie, tylko po co? Jak się niedzielnemu wąsik tak podoba, to kup se Pan za jedyne 58 kawałków do zbiorów własnych.
OdpowiedzUsuń@Andrzej Biernacki „Oprócz kategorii gustu (który jest podobno non disputandum).”
OdpowiedzUsuń- Sztuka (estetyka) nie podpada pod ten aksjomat.
@gość niedzielny „Kolega Cezary bowiem od początku swoich działań twierdzi: tzw. Sztuka mainstreamu w wielu przypadkach to syf, gówno i układy i ja wam to ukazuję...”
- „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach.”
Gdzie to się wszystko zaczyna? Proponuję krótką podróż w czasie do 2008
OdpowiedzUsuńźródło: http://www.krytykant.pl/index.php?id=140
Krytykant: „Czyli nie jest tak, że najpierw jest dzieło, które rozwala mentalne ramy swojego czasu, a więc także ramy krytyki i instytucji, a dopiero potem następuje proces, o którym mówisz? Mówiąc wprost: czy uważasz, że istnieją zapoznani malarze formatu Tuymansa, którzy zaczynali tworzyć wtedy, kiedy on?
SSZ: Oczywiście, całe legiony[śmiech]. W czasie formowania kanonu nie jesteś w stanie oddzielić mechanizmów manipulacji i nacisków od wartości samych dzieł. Przykład Tuymansa jest dobry, bo jego malarstwo jest interesujące i jak zauważyłeś, na wielu poziomach jest przełomowe, coś otwiera. Czyli mamy tu do czynienia z dobrym materiałem na wybitną sztukę, ale jej pozycja w kanonie nie wynika immanentnie z jej wybitności. To nie jest jakiś czar Tuymansa, który unosi się w powietrzu. Nie – ktoś to musiał nazwać, uparcie powtarzać, że akurat Tuymans jest ważny. I musiała zapanować co do tej opinii powszechna zgoda.” […]
SSZ „...proces wynoszenia artysty na szczyty wybitności polega również na wykluczeniu. I kiedy komentujesz bieżące wydarzenia artystyczne, tych wykluczeń trzeba dokonywać ostrożnie, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Żeby ustanowić wybitność Tuymansa musisz doprowadzić do „zniknięcia” wielu innych artystów, aby on stał się widoczny. Tak buduje się historię – w dłuższej perspektywie nie jesteśmy przecież w stanie pamiętać wszystkich artystów. Na kogoś trzeba postawić, prawda?”
K: […] Ale wracając do kanonu, ma on to do siebie, że musi go tworzyć ograniczona liczba artystów, w przeciwnym razie nie ma on sensu i upodabnia się do ogółu artystów obecnych na scenie sztuki. Kanon musi być wąski, aby pozostał kanonem. I tu dokonuje się pewnych wyborów, które nie są jednoosobowymi decyzjami, tylko ucierają się w procesie negocjacji pomiędzy różnymi negocjatorami. Jest w tym także, oprócz dobrej woli i kompetencji krytycznych, przyznasz, sporo przypadku, który nieuchronnie pozostawia w wiecznym cieniu „legiony” potencjalnych Tuymansów. 1
"Rynek sztuki jest rynkiem, w którym to co widzimy i jak na to patrzymy, jest zależne od tego, kto nam to pokazuje i w jaki sposób nam o tym opowiada. Jest wynikiem wytrawnych akcji promocyjnych, kampanii medialnych i zwykłych mód, które w krótkim okresie mogą wywindować pewnych artystów na szczyty popularności, aby kilka lat później o nich całkowicie zapomnieć."
OdpowiedzUsuńhttp://funbec.eu/upload/pdf/rynek_sztuki.pdf s.17
Można zapytać, w jakim celu zostało podrzucone tutaj to sranie w banię Banasiaka i Szabłowskiego? :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy widzi tylko to co ma pod nosem. Cytaty to szeroki kontekst problemu (i choć odlgły, nadal aktualny). AB wskazuje skutki (takie, a nie inne zakupy), a cytaty opisują przyczyny: "ktoś to musiał nazwać, uparcie powtarzać, że akurat Tuymans jest ważny. I musiała zapanować co do tej opinii powszechna zgoda."
OdpowiedzUsuńWięc ten ktoś od lat nazywa, uparcie powtarza, że X jest ważny i już panuje powszechna zgoda (wśród kolekcjonerów i tych, którzy aspirują, wsród galerii i dbającej o publiczny wizerunek publiczności, wśród inwestorów).
MSN robi zakupy, zapewne w zgodzie z obowiązującym prawem. Kupuje to, co chce. Chce to, co chce, bo na globalnym rynku sztuki Polska to margines, który walczy o swoje miejsce (musi się podlizać).
Z tego samego powodu w Polsce nie można być w obiegu, jeśli ignoruje się, lub odrzuca światowy KANON, o którym też mówi Szabłowski.
Ale wszystko zaczyna się od instytucjonalnej definicji sztuki, która uzasadnia dzieło sztuki "bez jakości" i tym samym przejmuje władzę absolutną, nie tylko nad rynkiem sztuki, ale nad całym polem sztuki (jest przekonaniem, jest oparta na przekonaniu, odrzuca wszelkie dowody jakości/braku jakości). Obecna nędza zwykłych artystów wynika z instytucjonalnej definicji i jest rezultatem myślenia jakie przezentuje min. Szabłowski. Jednak krytycy i animatorzy nie mogą myśleć inaczej, bo wypadną z gry. Są tacy, którzy nie mają świadomości całego tego mechanizmu (WK) i protestują. Kiedyś się nawrócą (jak poznają Ewę). Już 7 lat trwa ten spór, argumenty wciąż te same, reakcja taka sama. Fakty nowe, inne, podobne. Całe mnóstwo faktów, które choć widoczne gołym okiem, są niestety rozporszone i zinterpretowane tak by uwieścć ambitną młodą publiczność. Można tak gdakać i gdakać. To doga do nikąd.
Akurat jest to dość czytelne po co.
OdpowiedzUsuń"[...] na zachodnich rynkach prace na aukcjach [...] kupują kolekcjonerzy lub inwestorzy, którzy nie dostali się na stworzoną przez galerzystę listę osób, które mogą kupić dane dzieło w galerii.
OdpowiedzUsuńW „gospodarce niedoborów”, jaką jest zachodni rynek sztuki, powoduje to podbijanie cen. Na naszym rynku tak jeszcze nie jest. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest niewielu kolekcjonerów, a w galeriach prace mogą czekać na tego, który będzie je chciał mieć.
Jak to się dzieje, że w warunkach nadpodaży artystów i dzieł występuje "niedobór"? To znaczy, że ktoś go sztucznie stwarza. Koncesją i reglamentacją dostępu do rynku sztuki zajmują się krytycy, którzy posługując się ww definicją sztuki i "dziełem bez jakości" mogą każdemu wmówić wszystko. I wszystko zablokować (przemilczeć). "Jest w tym także, oprócz dobrej woli i kompetencji krytycznych, przyznasz, sporo przypadku, który nieuchronnie pozostawia w wiecznym cieniu „legiony” potencjalnych Tuymansów."
No bo skąd te niedobory?
http://funbec.eu/upload/pdf/rynek_sztuki.pdf
Zniknął cudzysłów. Powinien być po "je chciał mieć". Cytat z Notesu dla kolekcjonerów NN6T: dla.kolekcjonerów | for.collectors:
OdpowiedzUsuńcyt:
OdpowiedzUsuńAndrzej Biernacki 13:17:00
A mi się podoba, a mi się nie podoba. Tak se można długo i beznamiętnie, tylko po co? Jak się niedzielnemu wąsik tak podoba, to kup se Pan za jedyne 58 kawałków do zbiorów własnych.
==================================================
Panie Andrzeju Szanowny ...
wyraźnie zaznaczyłem:
a zakup dzieła to już inna bajka(!)
ps.
Akcja Cezarego(i za to go lubię....):
Łapówka za wygraną
18 listopada 2003 | Kultura | MM
"Spojrzenia 2003" - konkurs dla młodych artystów w Zachęcie
Łapówka za wygraną
- Wiem, że mam szanse wygrać w tym konkursie - tak Cezary Bodzianowski, artysta, zagaił rozmowę z Agnieszką Morawińską, dyrektorką Zachęty. - Żeby mieć pewność zwycięstwa, chciałem zaproponować pani połowę wygranej, a pani z pewnością będzie wiedziała, jak przekonać kogo trzeba.
Szefowa odmówiła. Czy Bodzianowski i bez tego zdobędzie 10 tys. euro - nagrodę Deutsche Banku dla młodego polskiego twórcy - dowiemy się 2 grudnia.
(http://archiwum.rp.pl/artykul/460984-Lapowka-za-wygrana.html)
Zabawy naiwniaka. Wystarczy sobie wklepać w google hasło "afery DB" i będziemy mieli prawdziwy obraz tych gierek Bodzianowskiego dla grzecznych ciotek
OdpowiedzUsuńPanie Andrzeju Szanowny...
OdpowiedzUsuńNa każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu.
-nie będę się rozdrabniał:
Zbyniu Libera,Marcin Maciejowski,Cezary Bodzianowski w latach 90-tych ...
To były i są fajne chłopaki...(pozdrawiam!)
-a reszta na drzewo ;)
czuwaj!
Toż to proponuję. Hurtem do zbiorów własnych.
OdpowiedzUsuńA tu przykład, że są branże (architektura) gdzie można inaczej:
OdpowiedzUsuń"Już 11 i 12 marca 2015 autorzy nominowanych realizacji będą musieli zmierzyć się ze szczegółowymi pytaniami jurorów. W tych dniach w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta odbędzie się otwarte dla publiczności posiedzenie konkursowego sądu."
http://architektura.muratorplus.pl/zycie-w-architekturze/2015/aktualnosci-2015/15-realizacji-nominowanych-w-konkursie-zycie-w-architekturze_4440.html
I paradoksalnie dzieje się to w Zachęcie.
Jak Libera ( moj rowiesnik ) nie ma na naprawe pralki, to niech idzie do pracy.
OdpowiedzUsuńanonimowy 2
Ad Drugi Obieg: No to jest zupełnie zrozumiałe, w końvu spieprzone dzieło architektury to kalectwo lub śmierć użytkownika lub przechodnia, spieprzona dzieło w kolekcji MSN, to "tylko" drenaż cudzego portfela"
OdpowiedzUsuńPlagiat? http://hyperallergic.com/185787/dump-your-bad-art-at-the-museum/
OdpowiedzUsuńDwa komentarze nt. tej części kolekcji MSN, ze strony -bynajmniej- nie dyżurnych krytyków na łamach "Szumu".
OdpowiedzUsuńKatarzyna Szydłowska: "Nowo otwarta wystawa W sercu kraju prezentująca ponad połowę prac z kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej ma niepokojąco przygnębiający przekaz. Kartonowe legowiska, bezdomni, śmieci, rozkład miasta, zezwierzęcenie, a także nieskończone protesty, brak perspektyw, terroryzm. To tylko wybrane wątki wyraźnie obecne w muzealnej propozycji".
Anna Diduch: "instalacja Jimmiego Durhama wydaje mi się jedną z najnudniejszych prac w MSN. Tytuł Hołd dla Luisa Buñuela wyjaśnia intencje artysty. Niestety dzieło nie broni się ani jako „ołtarz” wzniesiony ku czci hiszpańskiego surrealisty, ani jako samodzielna praca. Na instalację Durhama składają się zestawione wedle surrealistycznej receptury kompletnie nie pasujące do siebie przedmioty. Mamy więc opony, samochodowe drzwi, lampę z abażurem, pancerną szafkę na dokumenty, gigantyczną kość, wypreparowaną głowę wołu i wiele, wiele innych. Mimo, iż wszystkie te elementy spokojnie mogłyby być rekwizytami bądź scenografią do Psa Andaluzyjskiego, jako nieruchome, wyrwane z kontekstu artefakty wyglądają po prostu żałośnie. Jednocześnie praca Durhama jest dla mnie żywą manifestacją teorii symulkarów Jeana Baudrillarda, wedle której znaczenia przedmiotów są płynne i nigdy na zawsze określone. W myśl tej zasady artysta ma nieograniczone pole kreacji, może korzystać z jakichkolwiek elementów przy tworzeniu dzieł i nadawaniu im sensu. Jednak czy taka strategia nie jest pójściem na łatwiznę? Czy aby nie służy wmawianiu widzom, że zła praca nie jest zła, tylko wymaga odpowiedniego kontekstu?"
Ewa Izabela Nowak komentując na fb zakupy MSN, jest zdania, że te miliony w przeliczeniu na euro to niewysokie pułapy jak na zakup dzieł zagranicznych artystów, bo przecie te nasze 800 000 z hakiem to raptem 200.000 euro, więc nie ma o co kopii kruszyć. Tymczasem ja nie sugeruję swoim postem powyżej, że te ceny są przewalone wysokością bezwzględną, tylko informując, ilustruję wybory urzędnika z MKiDN, dotującego zakupy MSN (ciekawe, że samo MSN już nie informuje, choć wcześniej to robiło, o wysokości cen zakupów do swoich zbiorów), że przeznaczając miliony na zakupy Durhama czy Lucas, MKiDN musi mieć świadomość całego spektrum potrzeb polskiej kultury w zestawieniu z możliwościami właśnie polskiego budżetu w dyspozycji. Ja wiem i nawet kiedyś o tym pisałem, że w kontekście zakupu do zbiorów Tate Modern dzieła Chrisa Ofili za 750 tysięcy funtów, te nasze zakupy to fraszka (jednakże tamten przekręt polegał na tym, że dyrektor Tate, Nicolas Serota zakupił to dzieło od aktualnego członka zarządu Tate, który de nomine powinien kontrolować poczynania Seroty na stołku dyrektora.). Ale w Polsce podobno mamy prekariat nieubezpieczonych, ledwo żywych z braku wszystkiego artystów, którzy wszczynają strajki na schodach narodowych galerii i nie mają za co pralki naprawić. I to właśnie ten kontekst miejscowy mając na myśli, można śmiało powiedzieć, że te ceny są z sufitu, a zakupy nie tylko niczym nie uzasadnione to na dodatek poważnie upośledzające zaspokajanie innych potrzeb w sferze kultury. Konkretnie tych, które nie są eksperymentem (wg niektórych krytyków jak opinia powyżej Anny Diduch- nieudanym eksperymentemi, a co najwyżej ciągle negocjowanym co do realnej wartości), tylko trwałym dorobkiem kultury polskiej i ikoną tożsamości narodowej (konserwacja ołtarza Mariackiego).
OdpowiedzUsuńIza Kowalczyk: „Jaki jest sens organizowania wystawy kobiet-artystek, których nie łączy nic, oprócz ich płci?”
OdpowiedzUsuńCiekawe, że krzewicielka gender doszła do takich przemyśleń i się nie zawiesiła. :)
http://strasznasztuka.blox.pl/2015/03/Bez-rozu-ani-rusz.html
WOW! Malarstwo na wystawie!
OdpowiedzUsuńprzyjemny landszafcik w stylu sudbayern
OdpowiedzUsuńhttp://www.blox.pl/komentuj/strasznasztuka/2015/03/Bez-rozu-ani-rusz.html
OdpowiedzUsuńkomentarz znaleziony na blogu Izabeli Kowalczyk pod jej postem:
"Pracy z gołębiami w kontekście wystawy sztuki kobiet nie rozumiem zupełnie, może dlatego, że sama tych stworzeń nie darzę sympatią." - to zdanie powinno być mottem Pani bloga. Genialne ujęła Pani problem.
:)
Tadeusz Kantor z Krakowa:
OdpowiedzUsuńWedług jego projektu powstała rzeźba Krzesło, której dwa (nieidentyczne) egzemplarze znajdują się w Hucisku oraz we Wrocławiu.
-rok 2015 -w Krakowie zamknęli faceta z Krzesłem... ;)
https://www.youtube.com/watch?v=cd1CYPpw97E&t=75
Usuń