W Polaku kołacze się jednak dusza niewolnika. Wystarczy, że ktoś mu zamerda przed nosem stanem konta, a już ogony gotów zwać elitą. Kilka dekad nędzy, zebrało w Posce obfite żniwo.
Porobiło się też tak, że dzieła sztuki i wystawy obowiązkowo są dzisiaj o rewolucjach, holocaustach, wykluczonych, mniejszościach etc. etc. , gdzie myli się, w sposób najzupełniej oczywisty, TEMAT Z TREŚCIĄ. Dlatego z ulgą obejrzałbym jakąś skromną wystawkę z glutem malarskiego mięcha, najchętniej o dupie Maryni.
Symetrii nie ma i długo nie będzie (jeśli w ogóle). Przed laty Cybis mawiał: "nie ma farb, nie ma płótna, nie ma kontaktów, a spodziewają się, że lada moment wybuchnie w Polsce wielkie malarstwo". Teraz wprawdzie są farby, płótno, i jakby nie patrzyć jest malarstwo, ale SYMETRII IDEI malarstwa nie ma. Często słychać: nie chcecie nowych mediów, Sasnala i całej reszty, którą chcą Szymczyk z Budakiem, to pokażcie, zaproponujcie coś z własnego rozdania. No i właśnie z tym jest problem, a będzie coraz większy. Sam się łapię na tym, że niewiele jest "towaru", który z czystym sumieniem można zaproponować w kontrze. Bo żeby powstało coś wyraźnego, co weźmie "w odstawkę" "robione" sukcesy, potrzebny jest ten ruch w interesie, który mają Sasnale. Kogo stać na to, żeby w absolutnej ciszy, bez jakiegokolwiek zainteresowania no i chojnego odbioru, robić dzisiaj dużo, ze szwungiem i ryzykiem w dość kosztownym temacie, jakim jest poważne malarstwo.
Odkąd pamiętam, krytyki potrafiącej do sensu coś z siebie wygenerować o TREŚCI malarstwa czy malowania saute, a nie o TEMATACH malarstwa, psychologii malarstwa czy systemach filozoficznych przy okazji malarstwa, było i jest rozpaczliwie mało. Wprawdzie nie decyduje, ale sprzyja temu fakt, że krytycy z reguły rekrutują się z grona niedoszłych, a czasem nieudanych artystów. Oni po prostu nie praktykując twórczości, nie przeczuwają co jest jej rzeczywistą wartością. Świetnie natomiast poruszają się w strategiach, taktykach, etykietkach, koniunkturach i TEMATACH. (Mimo, że Witkiewicz płuca wypluł tłumacząc, że obraz z głową kapusty może być bardziej brzemienny w malarskie TREŚCI niż obraz z głową Chrystusa), tu stale się strzępi języki i łamie pióra o Rewolucjach 68, Holocauście, nazizmie etc. etc. I TO JEST KLINICZNY PRZYKŁAD BRAKU ZAUFANIA DO NATURY i ROLI SAMEJ TWÓRCZOŚCI. No, może i ładny obrazek -mówią-, ale O NICZYM. Przypomina mi to głosowania w obecnych samorządach: Rury kanalizacyjne i inne ważne TEMATY, zawsze wykolegują kulturę. Aż chciałoby się zacytować odpowiedź Cezanne'a, której udzielił na pytanie: co robił w czasie wojny?
Wielu Krytykantów nie ma wątpliwości, bo nie musi ich mieć. Przecież omawia zjawiska już urzeczywistnione wystawami w ZUJ-u, w Johnen u. Schuettle, w Hauser & Wirth. Niczym nie ryzykuje i zawsze może powiedzieć: chyba na świecie się nie pomylili, skoro w to inwestują. Dochodzimy do sedna: możliwość wystawiania pod dobrym adresem to kolekcjonowanie najlepszego alibi dla swojej twórczości. Kto takiemu podskoczy, co to po obu stronach oceanu, na Documenta lubo w Venice? Jakiś -za przeproszeniem internauta, czy inny, który miał wystawkę we Pcimiu? Dlatego kluczowym było w kształtującym się rynku opanowanie suto dotowanych instytucji. My -odważnie- zrobimy wystawę za pieniądze podatnika np. Andresowi Serrano (walniemy mohera w beret), a w rewanżu np. Adrian Searle (the Guardian, Frieze Found.) zaproponuje np. Sasnala do londyńskiej Sadie Coles HQ, gdzie z kolei zobaczy Willego Saatchi, albo Anton Kern i ...poszło po betonie. Tak to raczej, szanowna Pani ze Śląska, wygląda. Obawiam się, że prośby o odpowiedź na nic się tu zdadzą.
Układ ukonstytułował się ostatecznie, gdy część obecnie rozdających nie mogła wedrzeć się do starej sieci galeryjno targowej, a wycofano się z imprez typu Aperto.(m.in. mówi o tym A. Budak w ost. Arteonie). Czyli do starego "towaru" nie było dostępu, a nowego i "naszego" nie było gdzie i jak pokazać. Stopniowo "podekowano" więc w zachodnich instytucjach dotowanych zastępy "swoich" (ojcami przedsięwzięcia N. Serota, D. Birnbaum, H.U.Obrist), ponominowano krajowych emisariuszy (w Polsce Szymczyk, Budak, gdzieś dookoła M. Lewandowska, M. Ślizińska) plus współpracujące dotowane instytucje krajowe (w Polsce ZUJ, Zachęta, potem Bunkier Sztuki i sieć pomniejszych typu BWA ZG). Patronuje temu i dotuje dodatkowo Deutsche Bank, a wymiany artystów wypromowanych za pieniądze podatnika odbywają się z siecią prywatnych galerii. Mózgiem z najważniejszym przepływem płynów ustrojowych tej konstrukcji jest Frieze Foundation, powiązana personalnie także z pismami pozabranżowymi, ale jak najbardziej uczestniczącymi w ferowaniu wyroków (Financial Times, a zwłaszcza The Guardian (100 najbardziej wpływowych etc) - redaktorzy są w składzie Frieze Foundation).Czy uczestnicy tej zabawy w Polsce zdają sobie z tego sprawę? Najważniejsi, bezwzględnie wiedzą gdzie stoją konfitury, ale jest grupa działająca "na korzyść" ale bez wiedzy. Jak Pan wyrazi ochotę rozwinę szczegóły. Pozdrawiam.
Chodzi o to, że Art Now z całą plejadą znajomych sklepów: kern, gagosian, ropac, gladstone, sadie coles hq, johnen &Schuettle, carlier gebauer, hauser & wirth, perrotin, yvon lambert etc, etc, czyli elektronów krążących wokół jądra frieze wciska się każdą szparą, GOTOWI DOPŁACAĆ klientowi, byle przeforsować na stałe do świadomości odbiorców na świecie, że paradygmat sztuki tam proponowany to JEDYNA, prawdziwa art now. Nie znajdzie się tam galerii typu marlborough, beyeler, annely juda, poligrafa, karsten greve, daniel templon czy artystów: velickovic, saville, labegorre, duclos, brunet, schahabuddin, seher etc, etc.. Co tam talent, tylko Naszość. Książka Krytykanta jest uczciwie skalkulowana i jeżeli kosztuje 27 zł to Art Now (proporcjonalnie do formatu, objętości etc) powinna kosztować 127 zł, a nie 36,00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz