DO NIEDAWNA WYDAWAŁO SIĘ, że wśród rozlicznych czynników
stymulujących ruch w „interesie” sztuki lideruje stan niepewności i powątpiewania, zwłaszcza w tzw. aksjomaty. Było to wyrazem akceptacji faktu permanentnego
poruszania się wśród wartości niewymiernych, prawd nieoczywistych, propozycji z
natury ryzykownych. Do niedawna, nawet utytułowanych i zaawansowanych wiekiem twórców oraz ich
mentorów, do końca, łapczywie zżerały wątpliwości w odniesieniu do własnych, nawet
wielokrotnie poświadczonych, osiągnięć.
Okazuje się jednak, że to już przeszłość i od jakiegoś czasu
ruch w interesie sztuki gwarantuje stan permanentnego SAMOZADOWOLENIA. Nagle, w
świetle arsjupiterów pojawili się tzw. arsoniści, słusznie zadowoleni z
eksponowanego samo posadowienia. Czego się nie tkną, zamienia się w złoto, a
także w złote. Kogokolwiek by nie wskazali, zaraz pomazaniec okazuje się
wieszczem. Czego by ów wieszcz nie bznął, natychmiast jest arcy. Jakiego
wniosku by nie złożył, zaraz sypią się granty. Czego by nie wydukał, repetują go
chóry. Itd., etc., itp… .
Wśród samozadowolonych, dzisiejszych szczęśliwców, na czoło szybkiej,
polskiej sztuki i krytyki, uszy wysunął Szybki Królik –jak o sobie mawia-, czyli
Łukasz Gorczyca z warszawskiej galerii Raster. Akurat określenie z WARSZAWSKIEJ
galerii a nie z JEGO galerii jest tu jak najbardziej na miejscu, bo szybki szybko
ZDOBYWA CO CHCE. Głównie od stołecznego, powolnego urzędnika: a to 360 m.kw. przestrzeni
na Wspólnej za niewygórowaną cenę, a to granty na wszystkie wydawane w Rastrze publikacje „ze środków miasta
stołecznego, lub ministerialne z MSZ i MKiDN, a to „bilet” na targi za
kilkadziesiąt tauzenów do Londynu czy Bazylei. Serial na Wspólnej czyli
P(olskie) ORNO cały czas trwa. Gorczyca juroruje, preleguje, zasiada, opiniuje, reprezentuje, lobbuje, redaguje namaszcza. Oczywiście wyłącznie za cudze. Ma więc powody
do samozadowolenia. Jak zaczął doradzać urzędnikom w Radzie CSW w Toruniu, to
pół stajni Rastra im „sprzedał” i spławił Wisłą do grodu Kopernika. Oczywiście
po tym, jak wcześniej spławił „nie swoje” gwiazdy z firmamentu kraju nad Wisłą z pomocą „swojego”
Słowniczka. Ale ten Słowniczek
chyba pozostaje jedyną rzeczą, z której zwykle zadowolony Łukasz, tylko czasem
bywa niezadowolony. Wtedy mianowicie, gdy musi się jednak "zadać" korzystnie z „biurwami”
ze Zniechęty i z „zujkami” z CSW oraz gdy czyta sentencje o sobie, we
własnoręcznie zredagowanych hasłach - Galmażeria i Układ scalony.
Rafał Bujnowski od lewej: Miner(węgiel), Graboszyce(olej), Podp....alacz,(kreda)
Ale co tam. Teraz w Rastrze kolejna wystawa, wreszcie nazwana po imieniu, czyli ARSONIŚCI. Tytułowi Arsoniści to wystawiany Bujnowski i wystawiający Gorczyca. Na stronach galerii tandem onansuje wystawę czarną tablicą szkolną z machniętymi na niej kredą a następnie przetartymi ścierką cyframi dat otwarcia i zamknięcia. Całość ledwo czytelna ale machnięta ładnie. Przez moment zaświtała nadzieja, że Bujnowski ześliznął się wreszcie ze lśniących czernią torów Soulages’a i zahamował na Cy Twomblym. Nic z tych rzeczy: obrazki z Graboszyc to nadal sztywne serenady przy ciut za okrągłym księżycu w szkolnym szwarzweiss. Pomysł prosty i jakże skuteczny: nokturny i gębę górnika Bujnowski smaruje węglem, albinosa i jurę krakowską kredą, a widza na szaro. Węgle już są w komplecie zakupione do MSN. Kreda będzie za moment. A jako premia - kolejnych kilka miesięcy jeżdżenia po targach na koszt podatnika i bujny katalog za tegoż 40 tysięcy (MKiDN) gwarantowane.
Się można sobą nacieszyć? Można, a nie –jak pewien koleś - siedzieć na zadupiu z nosem na kwintę i pisać darmowe rewelacje.