20 lat po oficjalnym upadku komuny, obecnie jak nigdy dotąd polską sztuką rządzi prowincjonalizm, komunistyczna nomenklatura i zażarte dążenie do centralizacji i monopolizacji kultury. Czyli Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej (OFSW) i osoby z nim sympatyzujące.
1. Towarzystwo OFSW wykazuje się skandalicznym brakiem tolerancji w stosunku do artystów i ludzi sztuki nie ze swojego kręgu, co jest sprzeczne z głoszonymi przez nie ideami i głównymi założeniami opierającymi się na dążeniu do demokracji w sztuce.
List ten kierujemy również do cenzury 73, gdyż mamy tu do czynienia z jawną formą CENZURY, polegającą na wykluczeniu innych opcji w sztuce. Paweł Łubowski ma rację mówiąc – że promowana jest jedyna - słuszna wizja sztuki, powiązana z układem warszawskich galerii. Czyli przykładowy totalitaryzm! Nie daje się szansy nikomu innemu aby zaistnieć w tych instytucjach.
Przedstawiciele i członkowie środowiska OFSW wychodzą między innymi z założenia, że należy edukować niedojrzałe społeczeństwo w byciu tolerancyjnym. Z ich obserwacji bowiem wynika, że jest ono zamknięte, ograniczone, homofobiczne, antysemickie, zaściankowe, właśnie z powodu braku otwartości. W praktyce okazuje się, że samo jądro Forum jest towarzystwem wyjątkowo ksenofobicznym wobec innych niż własne propozycji artystycznych – totalnie wykluczającym innych artystów, nawet na bardzo wysokim poziomie artystycznym.
2. Inicjatorzy bojkotu za wszelką cenę starają się przedstawić Łubowskiego w czarnym świetle, zrównać z ciemnogrodem. Paradoksalnie wychodzi na jaw, że to wobec Forum czas najwyższy skierować zarzuty prowincjonalizmu, a nie w kierunku Łubowskiego.
W Gazecie Wyborczej czytamy:
„Wszystko wskazuje na to, że międzynarodowa i nowoczesna linia programowa zostanie złamana, a CSW podryfuje w stronę prowincjonalizmu.”Po pierwsze zaściankowość środowiska OFSW objawia się głęboko zakorzenionymi kompleksami wobec zachodu - dążeniem kropka w kropkę za „doskonałym” wzorem narzuconym z zewnątrz. Natomiast siłą zjednoczonej Europy jest właśnie mocne, lokalne, ale jednocześnie otwarte działanie. Odpowiednia osoba na stanowisko dyrektora instytucji o charakterze CSW w Toruniu, powinna być osobą szlachetną, otwartą, myślącą globalnie. A nie kimś wywodzącym się z nurtu typowego warszawskiego karierowiczostwa zalewającego swymi uzależnieniami cały kraj. To są właśnie najgroźniejsze mohery w kulturze – które modlą się i klękają przed jedynym Bogiem – układem scalonym kilku zaledwie warszawskich galerii. To jest właśnie ta kultywowana niestety nadal mentalność radzieckiego działacza (o której mówi Balcerowicz), o konserwatywnym zacięciu – pisowsko-rastrowska nomenklatura dążąca do centralizacji sztuki, nie pozostawiająca innych opcji. Problem polega na tym, że napływowa ludność stanowiąca jądro tych struktur, w pogoni za karierą, wpycha się w układy, monopolizując całą strefę. Ich propozycja artystyczna zamyka się w wybranych 20-30 artystach, od Azorro, przez Sasnala po Rajkowską, którymi eksploatuje się wszelkie możliwe źródła promocji za publiczne pieniądze. Natomiast artyści międzynarodowi zapraszani przez OFSW są jedynie niezbędnym barterem dla ważnych kontaktów i interesów za granicą. Czy na tym ma się opierać owa nowoczesna i międzynarodowa linia programowa? Ten program już się skończył!!! Jest przewidywalny i nudny. Formalnie miałki, intelektualnie jałowy. Czy jeszcze raz chcielibyście pokazać Sasnala? Co ten artysta ma do zaproponowania – obrazki komercyjne nad kominek - ostatnio wierzby przy dróżce… Co on ma do powiedzenia na temat kultury i jak śmie podpisywać się pod listą? A Żmijewski – będzie poszukiwał byłych obozowiczów lub niepełnosprawnych w Toruniu? A Althamer - tym razem może popłynie złotym statkiem z Bródna do Torunia? Znamy to od podszewki i mamy tego serdecznie dosyć! Nawet jeśli powiedzieliście coś 15 lat temu, to teraz jesteście jak pustaki.
Nie widzimy powodu, dlaczego teraz nie mielibyśmy skorzystać z programu zaproponowanego przez Pawła Łubowskiego. A co – po raz kolejny miałby on być narzucony przez Andę Rottenberg i Mytkowską?
3. Podpisani pod bojkotem i opowiadający się oficjalnie za demokracją - w praktyce bez konkursu obstawiają dyrektorskie stołki w najważniejszych muzeach sztuki w Polsce!
Wszelkie bariery etyki i dobrego smaku zostały przekroczone, kiedy Joanna Mytkowska i Piotr Piotrowski podpisali się pod bojkotem. Jakim prawem krytykują Łubowskiego, skoro sami zdobyli swe posady w efekcie przekrętu? Natomiast tracąc swój monopol wpadają w panikę, lamentują jak małe dzieci demaskując swe prawdziwe, wszystkim znane oblicze i intencje.
4. Czy nazwiska jak Joanna Rajkowska mają jakiekolwiek podstawy do tego aby uważano je za autorytety? Wręcz przeciwnie! Tym lepiej, że nie będą autoryzować i psuć imienia tak dobrze zapowiadającej się instytucji. Przynoszą one jedynie wstyd polskim obywatelom, gdyż są wynikiem kwitnących w najlepsze w naszym kraju, zwłaszcza w obszarze sztuki, mafijnych układów, lobbingu, silnych zależności i niezawodnego systemu wyciągania pieniędzy publicznych dla swoich prywatnych celów i interesów wąskiej grupy ludzi.
W bojkocie artystów, na którego czele stoi Joanna Rajkowska czytamy:
„Oświadczamy, że w zaistniałych okolicznościach nie będziemy – jako artyści czy kuratorzy – uczestniczyć w organizowanych przez CSW Znaki Czasu w Toruniu przedsięwzięciach. Nie chcemy bowiem wspierać i autoryzować tej sytuacji własnymi nazwiskami.”A kto powiedział, że pozycja tych „nazwisk” jest niekwestionowana czy jakaś wyjątkowa? Podziwiamy tupet i bezczelność osób, które same sobie przyklejają etykiety wielkich, kombinują jak się dorwać do wszelakich źródełek, aby rozdać sobie wszystkie możliwe nagrody, a ponadto wierzą w naiwność społeczeństwa, które nie dość że przyjmie do wiadomości, to uwierzy, będzie cenić i uznawać je za autorytety.. Ich strony i blogi przypominają prostackie reklamy proszków do prania – gdzie co kto dostał, za ile się sprzedał, gdzie pokazał ładne obrazki, no i że to dowód że jest najlepszy. Na przykład Joanna Rajkowska – inicjatorka bojkotu… Nie udało jej się wydostać kasy miejskiej z Poznania na minaret, to robi z niego wesołe miasteczko, żeby wyszło – powiedzmy - na jej. Wielka artystka z rękoma w kieszeniach, raz po raz wyciągająca paluch i – o! - Tu palemka, tu minarecik, tu milion za to i za tamto, żeby sprowokować dyskusję. Ile razy jeszcze ma zamiar je prowokować? Ile razy ma za nie być nagradzana? Czy to ona aby nie jest intelektualnym zerem – jak nazywa wprost tych, którzy śmią podważyć jej „wypracowany” autorytet?
Łubowski trafnie określa sytuację: „To, co zaprezentowała dotychczas pani Zielińska, jest bardzo jednokierunkowe i niestety powiązane układami z warszawskimi galeriami, również prywatnymi. Prywatne pieniądze zaczęły mieszać się z publicznymi. Jak? Dzięki publicznym funduszom lansuje się artystów, aby potem sprzedać ich prace prywatnie” Ale – okazuje się – że system miejscami przecieka, i objęcie posady dyrektora CSW przez Łubowskiego jest niespodziewaną awarią, bardzo kosztowną, bo z portfeli naszej czołówki sztuki polskiej rocznie będzie ubywać sześć milionów złotych potencjalnie zagarniętych już pieniędzy.
5. Na tym się jednak nie kończy. OFSW powinno być rozwiązane i ukarane za nieetyczne manipulowanie ludźmi młodymi i szantaż moralny! To zresztą ulubiona technika typowych sowieckich działaczy! Młodych ludzi sztuki nawołuje się do składania podpisów pod listą bojkotujących. Na czele listy prócz Rajkowskiej znajdują się „przedstawiciele partii” rządzącej sztuką – wykładowcy uczelni oraz studiów kuratorskich będący jednocześnie właścicielami lobbingowych galerii oraz dyrektorami głównych instytucji kultury. Jak ma poczuć się student, któremu Joanna Mytkowska – jego wykładowca, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, prawa ręka Fundacji Galerii Foksal i nieoficjalnie wielu innych instytucji – mówi że ma złożyć podpis pod petycją? Wybór jest jeden: albo jesteś z nami albo przeciwko nam… ale jak jesteś przeciw nam to jesteś skończony!
Apelujemy! Ile mamy ulegać presji centralizacji Warszawy? Wesprzyjmy Pawła Łubowskiego! OFSW jest bandą nieudaczników, której głównym celem jest ssanie – z publicznych pieniędzy. Jest wiele innych artystów i ośrodków kultury o wysokim potencjale spoza tego układu, dajmy im również możliwości! Jak długo ma trwać ta historia?
Wreszcie jest szansa na zalążki demokratycznego działania w sztuce, która osłabi istniejącą dotąd oligarchię, nie mającą nic wspólnego z głoszonymi przez OFSW dążeniami do demokracji!
(Apel przeniesiony ze strony The Krasnals)
16 lip 2010
10 lip 2010
Exgirl i paplaCebo
Nowym, dowodzącym Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu został Paweł Łubowski (1955).
Zanim to nastąpiło, pani redaktor Dorota Jarecka, miesiącami ciężko pracowała po gazetach, by przygotować właściwy grunt do reelekcji dotychczasowej pani dyrektor, Joanny Zielińskiej (1976). Niestety, harówka zasłużonej p. redaktor okazała się bezskuteczna. Po dramatycznym
-expose Jareckiej,
-exgirl Zielińskiej uprzejmie wskazano
-exit, dokonując na niej
-exmisji jako
-exdyrektora, Łubowskiego zaś obłożono
-exkomuniką, a dyżurna grupa beneficjentów różnych, polskich CSW zapowiedziała
-exodus z CSW w Toruniu. Powody tych
-excesów, zamiast wymaganej od niego pokonkursowej
-expiacji zwięźle i nie owijając w tzw bawełnę wyłuszczył na łamach prasy sam Paweł Łubowski. Stwierdził mianowicie, że: "To, co zaprezentowała dotychczas pani Zielińska, jest bardzo jednokierunkowe i niestety powiązane układami z warszawskimi galeriami, również prywatnymi. Prywatne pieniądze zaczęły mieszać się z publicznymi. Jak? Dzięki publicznym funduszom lansuje się artystów, aby potem sprzedać ich prace prywatnie". Od razu warto zaznaczyć, że stwierdzenie to, choć dla niektórych very ordynarne, w warunkach polskiego środowiska sztuk wizualnych bynajmniej nie jest ...
-extraordynaryjne. Wyrażali je już wcześniej m.in. rezygnujący z posady dyrektora warszawskiej galerii Foksal Jaromir Jedliński, Jan Michalski z krakowskiej galerii Zderzak, grupa The Krasnals, że o sobie z łowickiej Galerii Browarna skromnie nie wspomnę (patrz starsze posty w tym blogu(2007-2008), przeniesione z bloga Krytykant).
Oczywiście zdanie osób wymienionych, tym różniło się od zdania nowego dyrektora CSW w Toruniu, że o ile wymienieni mieli do dyspozycji zaledwie słowa (kto by się przejmował takim głupstwem), o tyle Paweł Łubowski oprócz słów będzie miał 6 milionowy...
-extra budżet. No i się nożyce rozwarły. Posypały się petycje. Oczywiście -to takie polskie- głównie od różnej maści samozwańczych fanów PRZEJRZYSTOŚCI. W tej liczbie znalazły się takie asy przejrzystości na linii publiczne-prywatne jak: Joanna Mytkowska, Joanna Rajkowska, Aneta Szyłak, Anda Rottenberg i Piotr Piotrowski. W kontekście toruńskiego KONKURSU NA DYREKTORA szczególną uwagę zwracają w tej grupie dyrektorzy Mytkowska i Piotrowski (przypominam: wybrani bez konkursu, lub jak p. Piotrowski, po politycznym wycięciu LEGALNIE WYBRANEGO DYREKTORA Muzeum Nar. w Warszawie Wojciecha Włodarczyka. Równie ciekawie wyglądają w tym przejrzystym gremium przejrzyste exdyrektorki: Aneta Szyłak i Anda Rottenberg, obie zwolnione z zajmowanych stanowisk z zarzutami znacznego przekroczenia dyscypliny finansowej kierowanych przez siebie instytucji (gdańska Łaźnia i warszawska Zachęta).
Wszyscy oni cytuję: Z nagła "ZANIEPOKOILI się" wyborem Pawła Łubowskiego na kierownika instytucji wystawienniczej. No bo rzeczywiście, KTO TO JEST, ten Łubowski na dzisiejsze standardy: po pierwsze malarz (horrendum) i jakby tego było mało, po... Akademii Sztuk Pięknych, założył i redagował raptem trzy tytuły prasowe (Gazeta Malarzy i Poetów, Arteon, Artluk), na dodatek to jakiś przybłęda z prywatnej (superhorrendum po 1989 r.) poznańskiej galerii Szyperska, i jeszcze do tego "wcinający" swoje trzy grosze między kuratory (niewybaczalne). Gdyby nie przypadki Rottenberg i Piotrowskiego, zapewne wytknięto by Łubowskiemu, że stary jakiś, jak na rzutkie działania elastycznego, nowoczesnego menedżera (za chwilę kadr kierowniczych będą szukać w żłobkach).Tendencję tę potwierdza niezawodny organ prasowy ZUJ-a, niejaki Obieg. Na jego gościnnych łamach pełnoletni, od niedawna, Tomasz Cebo, miłośnik okularów w niebowym kolorze i -jak wskazuje Kronika Towarzyska Obiegu, takiż miłośnik Joanny Zielińskiej(wręcza jej - moim zdaniem trochę niegrzecznie-pęk zieleniny), w tekście pt "Z bardzo dobrego na jakie?" pokusił się p. Cebo o analizę pokonkursowej, trudnej, toruńskiej sytuacji. Dyplomowe motto pana Cebo (znalazłem w necie), nie pozostawia wątpliwości, że lepszego analityka trzeba by było ze świecą szukać. Cebo deklaruje i deklamuje:
"Autentyzmu głód jest moim głodem
chce żywić się szczerością
prawdy być płodem
do bólu żywym
prostym nie krzywym
zwierciadłem człowieka który żyje nie ucieka".
I rzeczywiście, autentyzm, szczerość i prawda sączą się z jego Obiegowej analizy wartkim strumieniem i obfitym przypisem. Do pełni zabrakło mi tylko odpowiedzi na postawione w tytule jego tekstu pytanie o jakość CSW w Toruniu: "Z bardzo dobrego na jakie?" Tymczasem odpowiedź jest "do bólu" prosta, wręcz szkolna: Z bardzo dobrego na CELUJĄCE.... w samo podbrzusze "przejrzystej" koterii.
Zanim to nastąpiło, pani redaktor Dorota Jarecka, miesiącami ciężko pracowała po gazetach, by przygotować właściwy grunt do reelekcji dotychczasowej pani dyrektor, Joanny Zielińskiej (1976). Niestety, harówka zasłużonej p. redaktor okazała się bezskuteczna. Po dramatycznym
-expose Jareckiej,
-exgirl Zielińskiej uprzejmie wskazano
-exit, dokonując na niej
-exmisji jako
-exdyrektora, Łubowskiego zaś obłożono
-exkomuniką, a dyżurna grupa beneficjentów różnych, polskich CSW zapowiedziała
-exodus z CSW w Toruniu. Powody tych
-excesów, zamiast wymaganej od niego pokonkursowej
-expiacji zwięźle i nie owijając w tzw bawełnę wyłuszczył na łamach prasy sam Paweł Łubowski. Stwierdził mianowicie, że: "To, co zaprezentowała dotychczas pani Zielińska, jest bardzo jednokierunkowe i niestety powiązane układami z warszawskimi galeriami, również prywatnymi. Prywatne pieniądze zaczęły mieszać się z publicznymi. Jak? Dzięki publicznym funduszom lansuje się artystów, aby potem sprzedać ich prace prywatnie". Od razu warto zaznaczyć, że stwierdzenie to, choć dla niektórych very ordynarne, w warunkach polskiego środowiska sztuk wizualnych bynajmniej nie jest ...
-extraordynaryjne. Wyrażali je już wcześniej m.in. rezygnujący z posady dyrektora warszawskiej galerii Foksal Jaromir Jedliński, Jan Michalski z krakowskiej galerii Zderzak, grupa The Krasnals, że o sobie z łowickiej Galerii Browarna skromnie nie wspomnę (patrz starsze posty w tym blogu(2007-2008), przeniesione z bloga Krytykant).
Oczywiście zdanie osób wymienionych, tym różniło się od zdania nowego dyrektora CSW w Toruniu, że o ile wymienieni mieli do dyspozycji zaledwie słowa (kto by się przejmował takim głupstwem), o tyle Paweł Łubowski oprócz słów będzie miał 6 milionowy...
-extra budżet. No i się nożyce rozwarły. Posypały się petycje. Oczywiście -to takie polskie- głównie od różnej maści samozwańczych fanów PRZEJRZYSTOŚCI. W tej liczbie znalazły się takie asy przejrzystości na linii publiczne-prywatne jak: Joanna Mytkowska, Joanna Rajkowska, Aneta Szyłak, Anda Rottenberg i Piotr Piotrowski. W kontekście toruńskiego KONKURSU NA DYREKTORA szczególną uwagę zwracają w tej grupie dyrektorzy Mytkowska i Piotrowski (przypominam: wybrani bez konkursu, lub jak p. Piotrowski, po politycznym wycięciu LEGALNIE WYBRANEGO DYREKTORA Muzeum Nar. w Warszawie Wojciecha Włodarczyka. Równie ciekawie wyglądają w tym przejrzystym gremium przejrzyste exdyrektorki: Aneta Szyłak i Anda Rottenberg, obie zwolnione z zajmowanych stanowisk z zarzutami znacznego przekroczenia dyscypliny finansowej kierowanych przez siebie instytucji (gdańska Łaźnia i warszawska Zachęta).
Wszyscy oni cytuję: Z nagła "ZANIEPOKOILI się" wyborem Pawła Łubowskiego na kierownika instytucji wystawienniczej. No bo rzeczywiście, KTO TO JEST, ten Łubowski na dzisiejsze standardy: po pierwsze malarz (horrendum) i jakby tego było mało, po... Akademii Sztuk Pięknych, założył i redagował raptem trzy tytuły prasowe (Gazeta Malarzy i Poetów, Arteon, Artluk), na dodatek to jakiś przybłęda z prywatnej (superhorrendum po 1989 r.) poznańskiej galerii Szyperska, i jeszcze do tego "wcinający" swoje trzy grosze między kuratory (niewybaczalne). Gdyby nie przypadki Rottenberg i Piotrowskiego, zapewne wytknięto by Łubowskiemu, że stary jakiś, jak na rzutkie działania elastycznego, nowoczesnego menedżera (za chwilę kadr kierowniczych będą szukać w żłobkach).Tendencję tę potwierdza niezawodny organ prasowy ZUJ-a, niejaki Obieg. Na jego gościnnych łamach pełnoletni, od niedawna, Tomasz Cebo, miłośnik okularów w niebowym kolorze i -jak wskazuje Kronika Towarzyska Obiegu, takiż miłośnik Joanny Zielińskiej(wręcza jej - moim zdaniem trochę niegrzecznie-pęk zieleniny), w tekście pt "Z bardzo dobrego na jakie?" pokusił się p. Cebo o analizę pokonkursowej, trudnej, toruńskiej sytuacji. Dyplomowe motto pana Cebo (znalazłem w necie), nie pozostawia wątpliwości, że lepszego analityka trzeba by było ze świecą szukać. Cebo deklaruje i deklamuje:
"Autentyzmu głód jest moim głodem
chce żywić się szczerością
prawdy być płodem
do bólu żywym
prostym nie krzywym
zwierciadłem człowieka który żyje nie ucieka".
I rzeczywiście, autentyzm, szczerość i prawda sączą się z jego Obiegowej analizy wartkim strumieniem i obfitym przypisem. Do pełni zabrakło mi tylko odpowiedzi na postawione w tytule jego tekstu pytanie o jakość CSW w Toruniu: "Z bardzo dobrego na jakie?" Tymczasem odpowiedź jest "do bólu" prosta, wręcz szkolna: Z bardzo dobrego na CELUJĄCE.... w samo podbrzusze "przejrzystej" koterii.